„W spadku po wuju odziedziczyłam domek nad morzem. Dzieci każą mi go sprzedać, żebym mogła spłacić ich kredyty”
„– Ona jest uparta jak osioł. Myślisz, że możemy jej jakoś przemówić do rozsądku? – Zrobiło mi się przykro. Posłuchałam jeszcze chwilę i poszłam do swojej sypialni”.

- Redakcja
To był zwykły, wtorkowy wieczór. Siedzieliśmy przy kolacji. Dziś jednak smak jedzenia był dla mnie niewyraźny, bo wciąż miałam w głowie myśl o spadku po wuju Zygmuncie. Postanowiłam w końcu podzielić się z nimi tą wiadomością.
W ogóle mnie nie rozumieli
– Słuchajcie, chciałam wam powiedzieć, że dostałam spadek – zaczęłam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie i pewnie. – Wujek Zygmunt zostawił mi dom nad morzem. Marzę o tym, żeby się tam przenieść i wyremontować ten dom.
Moja córka Wiola, zawsze praktyczna i zorganizowana, odłożyła widelec i spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
– Mamo, przecież to ogromny wydatek. A co z naszymi kredytami? Może powinnaś sprzedać tę posiadłość i pomóc nam spłacić długi – powiedziała, jakby to było najoczywistsze rozwiązanie. Jej brat Kuba, który nigdy nie brał życia na poważnie, dodał swoje trzy grosze.
– Wiola ma rację, mamo. Ten dom to tylko kłopot. Lepiej go sprzedać i mieć spokój.
Spojrzałam na nich, nie mogąc uwierzyć, że reakcje moich dzieci są tak dalekie od moich marzeń.
– Ten dom to moja jedyna szansa na spokojne życie – starałam się, aby mój głos nie drżał, ale wiedziałam, że emocje mnie zdradzały. Wiola spojrzała na mnie twardo, jakby była moją matką, a nie odwrotnie.
– Mamo, to jest po prostu nierozsądne. Musimy myśleć praktycznie. Kredyty nas przygniatają – jej ton był zimny, wręcz bezlitosny.
Kuba pokiwał głową, dodając:
– Wiemy, że ciężko pracowałaś przez całe życie, ale teraz to nie czas na realizowanie marzeń. Musimy być odpowiedzialni.
Wychowała dwójkę egoistów
Moje własne dzieci nie rozumiały, jak bardzo potrzebuję tej zmiany, tej nowej szansy na życie. Czy naprawdę muszę rezygnować ze swoich marzeń dla ich wygody? Próbowałam się uspokoić i wyjaśnić im, dlaczego ten dom jest dla mnie tak ważny.
– Przez lata stawiałam was na pierwszym miejscu. – Teraz chcę zrobić coś dla siebie. Czy to tak wiele?
Wiola westchnęła ciężko, jakby była zmęczona tą rozmową.
– To nie jest tak, że nie chcemy, żebyś była szczęśliwa. Ale ten dom to ogromna odpowiedzialność i duży wydatek. Możemy znaleźć inne rozwiązanie, które będzie dobre dla wszystkich.
– Dobre dla wszystkich? – powtórzyłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Czyli dobre dla was, a nie dla mnie.
Kuba zmieszał się i spuścił wzrok, a Wiola nadal patrzyła na mnie chłodno. W tamtej chwili czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek. Wiedziałam, że muszę walczyć o swoje marzenia.
Nie odpuszczała
Nazajutrz po kolacji, gdy Kuba był na uczelni, postanowiłam porozmawiać z Wiolą na spokojnie. Zadzwoniłam do niej.
– Wiola, możemy porozmawiać? – zapytałam, starając się, aby mój głos brzmiał spokojnie.
– Co się stało, mamo?
– Chciałam porozmawiać o wczorajszej kolacji. O domu nad morzem – zaczęłam, czując, jak serce bije mi szybciej.
Wiola westchnęła ciężko, jakby przygotowując się na trudną rozmowę.
– Przecież wiesz, że to nie jest dobry pomysł. Ten dom to ogromny wydatek – powiedziała, jakby tłumaczyła coś oczywistego dziecku.
Poczułam, jak narasta we mnie frustracja.
– Dlaczego tak bardzo naciskasz, żebym sprzedała ten dom?
– Mam ogromne długi. Ten dom mógłby mi pomóc spłacić kredyt. Nie mogę tak po prostu patrzeć, jak marnujesz tę szansę – jej głos był pełen złości.
– A moje marzenia się nie liczą?
Milczała przez chwilę.
– Zawsze stawiałaś nas na pierwszym miejscu. Ten dom to zbyt duże ryzyko – jej głos złagodniał, ale wciąż był pełen determinacji.
Czułam, jak moje serce się łamie
Wiedziałam, że córka miała swoje problemy, ale czy naprawdę musiałam rezygnować ze swoich marzeń dla jej wygody?
– Mamo, ja tylko chcę, żebyś była bezpieczna i szczęśliwa. Ale obawiam się, że ten dom przyniesie więcej problemów niż korzyści – powiedziała. Na tym skończyłyśmy tę rozmowę.
Tego wieczoru, zmęczona emocjonalnie po rozmowie z Wiolą, postanowiłam pójść wcześniej spać. Leżałam w łóżku, przewracając się z boku na bok, nie mogąc przestać myśleć o przyszłości. W końcu wstałam, by napić się wody. Przechodząc przez korytarz, usłyszałam głosy dochodzące z salonu. Kuba rozmawiał z kimś przez telefon. Bezszelestnie zbliżyłam się do drzwi, nie chcąc podsłuchiwać, ale nie mogąc się oprzeć.
– Musimy coś zrobić. Jeśli mama wyda wszystkie pieniądze na remont, to nam nic nie zostanie. – mówił mój syn z determinacją. Najwyraźniej rozmawiał ze swoją siostrą.
– Ona jest uparta jak osioł. Myślisz, że możemy jej jakoś przemówić do rozsądku? – dociekał, wyraźnie sfrustrowany. Zrobiło mi się bardzo przykro, ale się nie zdradziłam. Posłuchałam jeszcze chwilę, jak moje dzieci naradzają się, w jaki sposób przełamać moją niechęć do sprzedaży domu, i poszłam do swojej sypialni.
Tej nocy nie zmrużyłam jednak oka. Bałam się. Czułąm, że muszę wybierać między własną wolnością a potrzebami moich dzieci, które bardzo kocham.
Podjęłam decyzję
Kilka tygodni po tamtej rozmowie wszystko wydawało się wracać do normy. Kuba zajął się swoimi studiami, a Wiola pracą. Mimo to atmosfera w domu była napięta, jakby wszyscy czekali na kolejny wybuch. Wiedziałam, że ich niepokój nie zniknął. Postanowiłam więc podjąć ostateczną decyzję i podzielić się nią z dziećmi.
Pewnego wieczoru, kiedy wszyscy byliśmy w domu, zwołałam rodzinne spotkanie. Kuba siedział na kanapie, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
– Byłam u notariusza i podjęłam decyzję – oznajmiłam, starając się, aby mój głos brzmiał pewnie. – Przeprowadzam się nad morze i remontuję ten dom. To jest coś, co naprawdę chcę zrobić.
Wiola natychmiast wybuchła.
– To szaleństwo! Jak możesz być taka egoistyczna? Mamy problemy i długi! Myślisz tylko o sobie! – krzyczała, jej twarz była czerwona ze złości.
Kuba, który zwykle unikał konfliktów, tym razem również podniósł głos.
– Mamo, to jest nieodpowiedzialne! Potrzebujemy tych pieniędzy. Nie możesz tak po prostu nas ignorować! – jego głos drżał z emocji. Musiałam być jednak stanowcza.
– To nie jest egoizm. To jest moje życie. Przez lata stawiałam was na pierwszym miejscu. Teraz chcę zrobić coś dla siebie.
Myślą tylko o sobie
Widziałam, jak twarz mojej córki robi się coraz bardziej czerwona ze złości.
– Mamo, rozumiemy, że chcesz być szczęśliwa. Ale czy naprawdę nie możemy znaleźć innego rozwiązania? Ten dom można sprzedać albo komuś korzystnie wynająć – głos Kuby był łagodniejszy.
Wiedziałam, że moje dzieci martwią się o mnie, ale nie mogłam zrezygnować z marzeń.
– Przepraszam, ale muszę to zrobić. Muszę spróbować. Dla siebie – powiedziałam stanowczo.
Wiola westchnęła i spuściła wzrok, a Kuba pokiwał głową, jakby próbując zrozumieć. Wiedziałam, że podjęłam słuszną decyzję. Moje marzenie kosztowało mnie więcej, niż się spodziewałam, ale wiedziałam, że nie mogę się teraz cofnąć. Musiałam iść naprzód, nawet jeśli to oznaczało konflikt z dziećmi. Wiedziałam, że nasze relacje będą teraz inne, ale miałam nadzieję, że z czasem znajdziemy sposób, aby się zrozumieć.
Kiedy wieczorem kładłam się spać, myślałam o przyszłości. Wiedziałam, że przede mną jeszcze wiele trudnych rozmów i wyzwań, ale byłam gotowa walczyć o swoje marzenia. To był dopiero początek mojej nowej drogi, ale byłam zdeterminowana, aby nie pozwolić, by strach i wątpliwości mnie powstrzymały.
Odnalazłam swoje miejsce
Od tamtej awantury minęło już kilka miesięcy. Dzisiaj siedzę na tarasie domku odziedziczonego po wujku, do którego w dzieciństwie przyjeżdżałam na wakacje. Uwielbiałam wtedy pomagać mu w tym mikroskopijnym gospodarstwie, w którym oprócz kur i kaczek miał jeszcze kilka kóz.
Teraz mogę z tarasu na piętrze patrzeć na zachód słońca nad morzem. Remont jeszcze się nie skończył, stopniowo odnawiam poszczególne części domu, ale mam czas. Czuję, że to miejsce staje się moim nowym domem, moją oazą spokoju.
Dzieci wciąż są sceptyczne. Uważają, że lepiej byłoby tę posiadłość sprzedać, ale ja nie ustąpię. Nasze rozmowy są raczej chodne i zdystansowane. Cóż, może z czasem zaczną akceptować moje decyzje?
Wiedziałam, że nasza relacja będzie wymagała czasu, aby się naprawić, ale byłam gotowa na ten wysiłek. W końcu zrozumiałam, że moje marzenia i ich potrzeby mogą współistnieć, nawet jeśli droga do tego była pełna konfliktów i trudności. Patrząc na morze, czuję, że wreszcie zaczynam żyć dla siebie. I to uczucie jest bezcenne.
Regina, 64 lata