„W sypialni z moim mężem zaczęło wiać nudą. Rozrywkę znalazłam u kochanka, jednak to wiele mnie kosztowało"
„Mój partner nie spełniał już moich oczekiwań, a podczas intymności skupiał się tylko na własnej satysfakcji. Miałam dwie możliwości: albo zaakceptować ten stan rzeczy, albo szukać zaspokojenia poza małżeństwem. Zdecydowałam się na drugą opcję, ale nie przypuszczałam, jakie konsekwencje to przyniesie".
- Monika, 31 lat
Z Grześkiem tworzyliśmy parę od pięciu lat, w tym cztery jako małżonkowie. Na początku relacja rozwijała się znakomicie. Mieliśmy wiele tematów do dyskusji i byliśmy pełni optymizmu na to, jak będzie wyglądało nasze wspólne życie. W sypialni też było świetnie, a bliskość dawała nam obojgu satysfakcję. Przynajmniej raz na tydzień uprawialiśmy seks. Nie przewidywaliśmy żadnego kryzysu. Ale ten nadszedł mniej więcej po trzech latach związku.
Wówczas wszystko zaczęło się rozpadać. Ja delikatnie poruszałam temat powiększenia rodziny, ale on nie wykazywał zainteresowania. Zaczął mnie unikać i coraz więcej czasu spędzał w pracy, tłumacząc to różnymi wymówkami. Czy podejrzewałam go o zdradę? Naturalnie, ale pewnego dnia dla pewności przyszłam do jego biura po godzinie 17.00 i faktycznie, pracował po godzinach. Czyli problem dotyczył wyłącznie naszego związku, a dokładniej tego, co zaczęło się w nim sypać.
Zauważyłam, że nie jestem dla niego już pociągająca pod względem fizycznym. Intymne momenty zdarzały się bardzo rzadko. Co więcej, kiedy już dochodziło do sytuacji łóżkowych, skupiał się tylko na swoim zadowoleniu. Kiedy otwarcie mu zakomunikowałam, że nie jestem usatysfakcjonowana naszym życiem seksualnym, zignorował mnie, używając jakichś ogólników i na tym zakończył cały temat.
Tymczasem ja pragnęłam więcej. Szczególnie że pojawił się nowy mężczyzna, a ja byłam coraz bardziej głodna nowych doświadczeń.
Taki kochanek był moim marzeniem
Marcela spotkałam w pracy. Był on zaangażowany w jeden z projektów, które prowadziła nasza firma. Miał być obecny u nas co tydzień przez okres trzech miesięcy. To było dla mnie wystarczająco dużo czasu, aby przyciągnąć jego uwagę. Przynajmniej taki był mój plan, ponieważ byłam już wykończona brakiem intymności z moim mężem. A co więcej... on też mnie olewał. Faktycznie żyliśmy jak w separacji. Nie czułam żadnego poczucia winy.
Zobacz także
Marcel był przystojnym brunetem o ujmującym uśmiechu. Wolny strzelec, łowca przygód, podróżnik, niezwiązany emocjonalnie. Ten mężczyzna potrafił oczarować kobiety swoją magnetyczną osobowością i sprawić, że stawały się jemu posłuszne. Obserwowałam, jak na niego reagują koleżanki z pracy. Ale to ja pragnęłam być tą jedyną, która go zdobędzie.
Właśnie taki kochanek był moim marzeniem w tamtym momencie. Pewny siebie, świadomy i znający swoją wartość, gotowy na nowe przeżycia. Byłam przekonana, że pragnęliśmy tego samego. To ja zaczęłam flirtować, a on zareagował na moje zaloty lepiej, niż się spodziewałam.
Zaledwie parę tygodni później, umówiliśmy się na drinka. Spotkanie odbyło się zaraz po pracy, co dawało możliwość, że afterparty odbędzie się u mnie, ponieważ mój mąż miał zamiar pozostać w biurze do późnych godzin wieczornych. Te kilka godzin było wystarczające, aby odzyskać utracone wcześniej poczucie kobiecości i pewności siebie.
Od dawna nie doświadczyłam tak przyjemnych uniesień
Marcel absolutnie mnie nie rozczarował. Igraszki były naprawdę szalone, a my eksperymentowaliśmy z nowymi pozycjami wszędzie tam, gdzie tylko mogliśmy. Od dawna nie doświadczyłam tak przyjemnych uniesień, a ten mężczyzna naprawdę wiedział, co robi. Byłam zdumiona, że na płaszczyźnie erotycznej nasza komunikacja była lepsza niż moja z mężem przez ostatnie pięć lat.
Wtedy doznałam olśnienia, że mój stały związek to jedynie parodia, którą podtrzymywaliśmy tylko dlatego, że oboje tak bardzo baliśmy się zdecydować na śmiałe działanie. A przecież tak niewiele dzieliło mnie od szczęścia i tego, by żyć na nowo. Wystarczył skok w bok i cały świat nabrał barw.
Nasze szaleńcze zabawy trwały dwie godziny. Na szczęście mąż nas nie przyłapał. Gdy Marcel opuścił dom, szybko zatarłam wszystkie ślady, które mogłyby wskazywać na obecność innego mężczyzny. Grzesiek wrócił do domu około godziny 20.00 i nie miał pojęcia, że coś się wydarzyło. Wieczorem poszliśmy spać jak zawsze, bez intymności, ale za to w łóżku, które teraz kojarzyło mi się z niesamowitymi doświadczeniami.
Zrobiło się bardzo dziwnie
Od czasu naszego spotkania, Marcela nie było w biurze. Później, mój kolega z pracy poinformował mnie, że klient postanowił wycofać się z projektu, co sprawiło, że Marcel nie miał już konieczności nas odwiedzać. Ale najbardziej zmartwiło mnie to, że nie otrzymałam od niego żadnej informacji. Wprost rozpłynął się w powietrzu.
Niespodziewanie, mniej więcej dwa tygodnie później, zaczęły dziać się rzeczy naprawdę bardzo dziwne. Otrzymywałam SMS–y od nieznanych mi numerów. Wiadomości brzmiały tak: „Nie mogę przestać o tobie myśleć, mała”. „Czy twój mąż był bardzo zły?”, „Mam nadzieję, że się nie zawiodłaś”. Kiedy próbowałam odpowiedzieć: „Czy to ty, Marcel?” czy „Daj mi znać”, zawsze pojawiał się błąd i wiadomość nie docierała do odbiorcy.
Po pewnym czasie zaczęły pojawiać się tajemnicze telefony z zastrzeżonych numerów. Zawsze dzwoniły w określonych momentach, kiedy mój mąż był w domu, na przykład o poranku lub późno w nocy. Jakby ta osoba doskonale wiedziała, które godziny są najbardziej "ryzykowne".
To był zaledwie początek koszmaru
Mój mąż zaczął coś wyczuwać, mimo że na początku usiłowałam go zbyć, twierdząc, że te telefony to na pewno jakiś SPAM, a wiadomości od razu usuwałam, żeby nie miał okazji ich przypadkiem zobaczyć. Zainstalowałam na swoim telefonie aplikację blokującą nieznajome numery i przez pewien czas nękające połączenia ustały. To jednak był zaledwie początek koszmaru.
Kiedyś, na progu mojego domu znalazłam zwiędniętą różę z przytwierdzoną do niej kartką z napisem: "Niewierność jest niczym piękna róża, która już przekwitła". Przez ciało przeszedł mi dreszcz. Na szczęście tylko ja byłam wtedy przy drzwiach. Później zaczęłam zauważać notatki z podobnymi wiadomościami, które ktoś wkładał pod wycieraczki naszego samochodu. W tamtych chwilach czułam się już naprawdę zagrożona. Nawet zastanawiałam się, czy nie powinnam poinformować o tym policji. Powiedziałam o wszystkim mojej przyjaciółce.
– No i co powiesz? – zapytała przyjaciółka – Przyznasz, że zdradzałaś męża, a obecnie były ukochany pragnie zemsty? Sądzisz, że będą cię traktować poważnie?
– Ale to nie jest kwestia moralności. W tej chwili po prostu czuję, że jestem w niebezpieczeństwie. Kto wie, co jeszcze ten łajdak może wymyślić! Musi być sposób, żeby temu zaradzić.
Z takim podejściem byłam już gotowa podjąć poważniejsze działania i pójść na komisariat. Ale zanim to zrobiłam, zdecydowałam się na ostatnią próbę załatwienia sprawy w sposób polubowny.
Wysłałam e–mail na służbowy adres Marcela, który odkopałam z zakamarków firmowej poczty. W treści wiadomości domagałam się od niego, aby ostatecznie dał mi i mojemu mężowi spokój, a to, co miało miejsce, było jedynie przelotnym romansem, niczym więcej.
Czy to się kiedyś skończy?
Zdecydowałam, że dam mu jeszcze kilka dni na potencjalną reakcję, mimo iż cała ta sytuacja doprowadziła mnie do skrajnej rozpaczy. Czy kiedykolwiek to się skończy? Czy Marcel zrezygnuje z tych okropnych działań? Czy mój mąż byłby w stanie mi wybaczyć zdradę, i czy w ogóle się o niej dowie? Tego typu pytania kołatały mi się po głowie. Aż w końcu...
Dźwięk nowego powiadomienia. Tym razem SMS z numeru, który Marcel podał mi na samym początku.
"Przeszłaś test i nie zgłosiłaś sprawy. To dobrze. Ale i tak wszystkiego pożałujesz. Jesteś jak wszystkie. Wchodzisz do łóżka pierwszemu lepszemu. Dobra bajera i perfumy działają na was jak magnes. Michał to inteligentny facet, ale powinien zrozumieć przekaz. Miło było z jego żonką. Bez odbioru".
Zamarłam w miejscu, z niedowierzaniem przeczytawszy kolejne linijki. Czego miały one dotyczyć?! I skąd on znał mojego męża? Na czym polega ta jego okropna gierka? Zaczęłam panikować.
Tego wieczoru dostałam wiadomość od męża: „Pakuj się. Nie cierpię cię”. W ten sposób zakończyło się nasze małżeństwo, które i tak już było na krawędzi. Mimo wszystko do ostatniej chwili miałam nadzieję, że można to jeszcze naprawić.
Zdałam sobie sprawę z tego, co naprawdę miało miejsce i byłam zszokowana, że Marcel zorganizował całą tę intrygę. Od samego początku mnie "łowił". Był znajomym mojego byłego męża i chciał się na nim zemścić. Ale jednocześnie, sam kiedyś doświadczył zdrady ze strony swojego najlepszego przyjaciela... Michała! To właśnie on miał rzekomo odebrać mu miłość jego życia jeszcze podczas studiów. Wszystkie te informacje ujawniły się podczas naszego procesu rozwodowego.
Cała ta akcja była starannie zaplanowana, a ja w całej tej historii zostałam ofiarą. Nigdy więcej takich przeżyć.