Reklama

Nazywam się Natalia. Mam 27 lat, jestem nauczycielką i mieszkam w Warszawie. Ale tę historię opowiadam nie jako pedagog, tylko jako siostra. Najmłodsza z trójki rodzeństwa. Zawsze byłam tą, która „rozumie więcej”, „łatwiej wybacza” i „nie dolewa oliwy do ognia”. Tak przynajmniej mówili rodzice. A ja? Chciałam tylko, żebyśmy byli rodziną. Nie tą z reklam świątecznych, ale też nie tą, która patrzy na siebie z ukosa przy każdym spotkaniu. Z czasem zauważyłam jednak, że mój brat stał się wycofany i smutny. Nie mogłam zrozumieć dlaczego, aż w końcu odkryłam gorzką prawdę o całej naszej rodzinie.

Wigilia była świętością

W naszym domu była tylko jedna zasada: coroczna Wigilia u mamy. Bez wyjątków. Nawet jeśli ktoś miał kogoś, miał inne plany, chciał inaczej – i tak musiał być u Barbary. Matka dbała, by wszystko było idealne. Dwanaście potraw, opłatek i talerz dla wędrowca. Zawsze to samo menu, ten sam obrus, te same złote serwetki. I ten sam ciężar w powietrzu – jakbyśmy wszyscy grali role w sztuce, która od lat nikogo już nie bawi.

Oliwia, siostra, była jak zawsze ostra i pewna siebie. Ojciec, Andrzej, siedział cicho i łagodnie się uśmiechał, jakby go nic nie dotyczyło. A Kacper... no właśnie. Kacper już od progu wyglądał, jakby przyszedł tu za karę. Sam, bez swojej żony Marty i bez dzieci. Usiadł, nic nie mówił, ledwo spojrzał na nas, a ja czułam, że zaraz coś się stanie.

– Znowu siedzisz jak na stypie, Kacper. Powiesz coś w końcu? – rzuciła Oliwia, przewracając oczami i sięgając po śledzia w musztardzie. – Czy będziemy udawać, że wszystko jest super?

Po chwili matka dołożyła swoje:

– Twoja żona znowu nie mogła przyjechać? Zawsze ma wymówkę. Jak nie migrena, to ciocia chora. Chyba już trzeci rok nie ma jej na Wigilii?

Ojciec westchnął cicho. Ja szybko sięgnęłam po pilota.

– Może po prostu posłuchajmy kolęd, co? – zaproponowałam nerwowo.

– Nie – Kacper w końcu się odezwał. – Nie będę udawał. Mam dość.

Wstał od stołu. Serce mi stanęło:

– Nie mogę już tu siedzieć – powiedział, głośno i spokojnie. – Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Do widzenia.

Zamarliśmy. Nawet ojciec podniósł głowę znad kompotu z suszu. Kacper sięgnął po płaszcz, rzucił jedno spojrzenie w stronę choinki i wyszedł. Tak po prostu. Drzwi trzasnęły i zapanowała cisza, a ja poczułam coś między wściekłością a żalem. Jakby ktoś wyrwał mi z serca kawałek, o którym zapomniałam, że istnieje. Co się właśnie wydarzyło?

Nie wiedzieliśmy co się dzieje

– Co to miało być?! – wybuchłam – Co wy mu znowu zrobiłyście?

– Ja?! – Oliwia aż podskoczyła. – To chyba on przyszedł tu z miną, jakby ktoś go zmuszał. Siedział, milczał, jakbyśmy byli powietrzem. Sorry, ale nie będę się przed nikim płaszczyć, nawet jeśli to mój brat.

– I dlatego musiałaś go sprowokować? – złościłam się, patrząc raz na nią, raz na matkę. – Widzisz, że coś jest nie tak, ale oczywiście musisz wbić szpilę. Jak zawsze.

– Och, nie dramatyzuj – machnęła ręką matka, nakładając sobie pierogi. – Kacper zawsze był nadwrażliwy. Wystarczy jedno słowo i już robi scenę. Chłop po trzydziestce, a zachowuje się jak dziecko.

– Może właśnie dlatego, że od lat tak go traktujecie – powiedziałam ciszej, ale z bólem w gardle. – Jakby nie miał prawa do emocji.

– Daj spokój, Natalia – Oliwia westchnęła teatralnie. – On zawsze coś w sobie kisił. Zresztą, Marta też go zmieniła. Ta baba nigdy mnie nie przekonywała. Cały czas go tylko od nas odciągała.

– Może po prostu nie czuła się tu dobrze. I wcale się nie dziwię – syknęłam. – Bo jak się ma do czynienia z wiecznym ocenianiem, to człowiek zaczyna wybierać samotność.

– Samotność?! On ma rodzinę, dzieci! – Matka się oburzyła. – Ale nie, lepiej się obrazić i wyjść od stołu w Wigilię. Prawda?

– A może po prostu coś go naprawdę boli? – powiedziałam w końcu, patrząc na nie obie. – Może nosi w sobie coś, czego nie chce powiedzieć? Może od lat?
Cisza.

Pierwszy raz poczułam się naprawdę obca przy tym stole. Jakby to nie była moja rodzina. Jakbyśmy wszyscy grali w jakąś sztukę, tylko Kacper miał odwagę zejść ze sceny.

Nocą nie mogłam spać

Cały dom już spał. Oliwia pojechała do siebie, zostawiając po sobie chłodne: „Nie przejmuj się, Natalia, on zawsze odwalał dramaty”. Ojciec zamknął się w swoim pokoju, a matka – jak co roku – jeszcze krzątała się po kuchni, udając, że wszystko jest w porządku. Nie mogłam zasnąć. W głowie dudniło mi: „Nie chcę mieć z wami nic wspólnego”. Co musiało się stać, żeby Kacper to powiedział i żeby wstał od stołu w Wigilię? Zeszłam po cichu po schodach, chcąc napić się wody. Stanęłam przy schodach, usłyszałam ich głosy. Ciche, przytłumione, ale wyraźne.

– Myślisz, że on pamięta tamten wieczór? – Matka miała głos napięty, niepewny.

– Był dzieckiem. Ale dzieci pamiętają więcej, niż nam się wydaje – odpowiedział ojciec. – Od lat to w nim siedzi. Myślałem, że już się z tym pogodził.

– Może gdybyśmy mu wtedy powiedzieli… – matka mówiła coraz ciszej.

– I co by to zmieniło? Miał nas znienawidzić jeszcze wcześniej? – Ojciec westchnął ciężko. – Barbara, to nie była nasza decyzja do końca. Ty nie chciałaś.

– Bo by nie zrozumiał! – prawie syknęła. – Miał pięć lat! A później… później już było za późno.

Zamarłam. O czym oni mówili? Cicho, bezszelestnie weszłam do kuchni. Oboje spojrzeli na mnie jak dzieci przyłapane na kradzieży ciastek.

– Co mu mieliście powiedzieć? – zapytałam, patrząc tylko na matkę. – Czego my, ja, Oliwia... czego nie wiemy o Kacprze?

Oboje milczeli, a mama miała łzy w oczach. Jej twarz nagle stała się starsza o dziesięć lat. Ojciec odwrócił wzrok i wtedy już wiedziałam: coś w tej rodzinie zostało ukryte. Coś, co właśnie pękło. Musiałam tylko dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.

W końcu wszystko się wyjaśniło

Matka przez chwilę patrzyła na mnie bez słowa, a potem opuściła głowę. Jej dłonie, wciąż mokre od zmywania, drżały.

– To się stało tuż przed ślubem – powiedziała cicho. – Byłam młoda i głupia. Pracowałam wtedy w urzędzie miasta, na stażu. I tam poznałam… jego. Wiedziałam, że to nie przetrwa. On był żonaty. To był jeden raz. Chciałam o tym zapomnieć. Ale potem… okazało się, że jestem w ciąży. To jego dziecko, nie Andrzeja. Twój ojciec… powiedział, że mnie kocha. Że sobie poradzimy. Że to nie ma znaczenia.

Ojciec skinął lekko głową.

– Więc wychował go jak swojego – ciągnęła matka. – A potem urodziła się Oliwia i ty. Myśleliśmy, że to niepotrzebne, że Kacper i tak nas kocha. Że nie ma sensu rozdrapywać przeszłości.

– A on wiedział – powiedziałam, bardziej do siebie niż do nich.

– Domyślał się. Pytał raz… nie wprost, ale... – ojciec przerwał, wzdychając. – Nigdy nie chciał znać szczegółów. Ale w oczach było widać. Że coś w nim pęka.

– Dlaczego mi nie powiedzieliście? Nam?

– Bo nie chcieliśmy stracić jeszcze was – odpowiedziała matka. – Myślałam, że to przeszłość. Ale ona zawsze wraca, prawda?

Nie odpowiedziałam. Wyszłam natychmiast. Musiałam jechać do Kacpra.

Musiałam z nim porozmawiać

Dojeżdżając pod jego blok, czułam, że serce mi łomocze. Jak wtedy, gdy miałam dziesięć lat i potłukłam wazon mamy, wiedząc, że trzeba się przyznać, choć wszystko we mnie krzyczało, żeby uciekać. Zadzwoniłam domofonem. Cisza. Jeszcze raz. W końcu usłyszałam kliknięcie.

– Wejdź – jego głos był zmęczony.

Drzwi otworzyła mi jego żona Marta. Miała podkrążone oczy i ciepły szalik zarzucony na ramiona.

– Natalia wejdź, proszę... On jest w salonie, ale nie wiem, czy zechce rozmawiać – powiedziała cicho. – Spróbuj, a ja… idę do sypialni i nie wtrącam się, to wasze sprawy.

Zastałam go siedzącego na kanapie, przy zgaszonym świetle. Tylko lampka przy fotelu rzucała ciepłe światło na jego profil. W rękach obracał kubek z niedopitą herbatą.

– Hej, wiem już wszystko – powiedziałam po chwili. – O ojcu i o tym, że…

– Że nie był mój? – przerwał mi spokojnie. – Wiedziałem od dawna. Tak się po prostu czuje. Po sposobie, w jaki patrzy. Po tym, czego nie mówi.

– Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś?

– A co by to zmieniło? – wzruszył ramionami. – Był moim ojcem tylko z nazwiska. Matka... robiła wszystko, żeby trzymać mnie na dystans. Wy byliście rodziną, a ja tylko dodatkiem.

Zacisnęłam usta. Nie tak to pamiętałam, ale może on właśnie tak to czuł.

– Chciałam tylko zrozumieć. Co się stało, że wyszedłeś?

– Że zrozumiałem, że nie jestem winien lojalności ludziom, którzy przez całe życie coś ukrywali. Że jestem dorosły. Że mogę wybrać, z kim chcę mieć kontakt. I z wami... już nie chcę.

Spojrzał na mnie wtedy pierwszy raz. I w tym spojrzeniu była pustka. Ale też coś na kształt łagodności. Ta Wigilia nie było najpiękniejszą rodem z reklam i filmów świątecznych, ale zmieniła wszystko. To właśnie tego dnia skrywane latami tajemnice w końcu wyszły na jaw.

Natalia, 27 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama