Reklama

To miały być nasze najpiękniejsze walentynki. Od samego rana czułam ten niezwykły dreszczyk emocji. Paweł był dla mnie kimś wyjątkowym, a ten dzień miał być świadectwem naszej miłości. Od wczesnych godzin wymienialiśmy wiadomości, każde z nas dodawało serduszka i ciepłe słowa. Czułam, że przygotowuje coś naprawdę specjalnego, czegoś, co zostanie w mojej pamięci na długo.

Reklama

Kiedy pracowałam, nie mogłam przestać się uśmiechać, wyobrażając sobie, co przygotował. Myślałam, że ten dzień zapisze się w naszej historii jako kolejny rozdział pełen miłości i szczęścia. Jak bardzo się myliłam...

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom

Gdy weszłam do mieszkania, od razu poczułam, że coś jest nie tak. Zamiast romantycznej kolacji i świec czekało na mnie tylko zimne, puste pomieszczenie. Dostrzegłam, że na stole leżała koperta z moim imieniem. Chwilę zastanawiałam się, czy ją otworzyć, ale coś w środku mówiło mi, że nie mam wyjścia.

Drżącymi rękami rozdarłam papier i zaczęłam czytać słowa, które na zawsze zmieniły moje życie.

„Basiu, przepraszam, że nie mogę powiedzieć ci tego w twarz, ale musiałem wyjechać. Dostałem ofertę pracy za granicą, której nie mogłem odrzucić. Myślę, że ta decyzja będzie dobra także dla ciebie – nasze drogi się rozchodzą, ale zawsze będę cię ciepło wspominał”.

Każde zdanie było jak nóż wbijany prosto w serce. Jak mógł mi to zrobić? Narzeczonej w walentynki? Dlaczego nic wcześniej nie powiedział? Czułam, jak świat usuwa mi się spod nóg, a powietrze staje się ciężkie i nie do zniesienia.

Z początku byłam w szoku

Zaszyłam się w mieszkaniu, pogrążona w samotności i rozpaczy. Starałam się zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Odtwarzałam w głowie nasze ostatnie rozmowy, każdą wiadomość i gest, próbując dostrzec coś, co mogło mi umknąć. Jak długo Paweł planował ten wyjazd?

Przecież wszystko było w porządku – mówiłam sama do siebie, otulając się kocem na kanapie. – Mówił, że mnie kocha. A teraz? Zniknął, jakby uczucie między nami nic nie znaczyło.

Telefonów nie odbierał. Napisałam do niego kilka wiadomości, desperacko próbując uzyskać jakiekolwiek wyjaśnienie. Każda z nich pozostawała jednak bez odpowiedzi. Czekałam, wpatrując się w ekran telefonu, jakby to mogło przywołać odpowiedź. Ale Paweł milczał, a ja czułam się coraz bardziej zagubiona i osamotniona. Byłam jak zmrożona bólem.

Odkryłam coś więcej

Kilka dni później, nie mogąc już dłużej wytrzymać w niepewności, zdecydowałam się znowu zadzwonić do Pawła. Tym razem zadzwoniłam z nieznanego mu numeru. Serce biło mi jak oszalałe, gdy słuchałam sygnałów w telefonie. Kiedy wreszcie ktoś odebrał, usłyszałam głos kobiety, której nie znałam.

– Cześć, Paweł nie może teraz rozmawiać. Mogę coś przekazać? – powiedziała, a ja poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.

Kim ty jesteś? Dlaczego odbierasz jego telefon? – zapytałam, próbując utrzymać głos w ryzach, choć emocje buzowały we mnie jak wulkan.

– Jestem… jego dziewczyną. A kto mówi? – odpowiedziała z wyraźną niepewnością w głosie.

Rozłączyłam się, zanim zdążyła powiedzieć coś więcej. Słowa utknęły mi w gardle. Świat runął mi po raz drugi, gdy dotarło do mnie, że Paweł nie tylko mnie zostawił, ale przez cały czas mnie zdradzał.

Wtedy wszystko stało się jasne. Nie chodziło o pracę. Nie chodziło o mnie. Paweł od dawna żył podwójnym życiem, a ja byłam tylko przeszkodą na drodze do jego nowego związku.

Zachował się jak tchórz

Nie mogąc dłużej znieść widoku ostatnich rzeczy Pawła w moim mieszkaniu, zaczęłam je pakować. Jego ubrania, zdjęcia, drobiazgi, które jeszcze niedawno przypominały o wspólnych chwilach, teraz wydawały się obce i fałszywe. Z każdym ruchem czułam mieszankę gniewu i żalu.

Jak mogłam być tak ślepa? – pytałam siebie, wściekła na własną naiwność. – Jak mogłam nie zauważyć, że coś jest nie tak?

Przeglądając nasze wspólne zdjęcia, przypomniałam sobie szczegóły, które wcześniej ignorowałam – ukradkowe spojrzenia Pawła na telefon, wymówki dotyczące późnych powrotów z pracy. Wszystko to, co kiedyś wydawało się niewinne, teraz było dowodem na jego kłamstwa.

Wyrzucałam rzeczy z szuflad z rosnącą wściekłością, aż mieszkanie przypominało pobojowisko. Ale w tej destrukcji była też ulga. Jakby każdy przedmiot, który znikał z mojego życia, zabierał ze sobą część bólu, który Paweł mi zadał.

Zamknęłam ten rozdział

Kilka tygodni po odkryciu prawdy postanowiłam zacząć odbudowywać swoje życie. Choć ból wciąż był świeży, nie mogłam pozwolić, by zniszczył mnie całkowicie. Wiedziałam, że muszę odnaleźć siebie na nowo, nauczyć się być szczęśliwa bez Pawła.

Zaczęłam od rzeczy prostych – zapisałam się na zajęcia jogi, o których zawsze marzyłam. Powoli wracałam do swojej pasji, którą zaniedbałam przez nasz związek. Spędzałam czas z przyjaciółmi, którzy byli dla mnie ogromnym wsparciem, chociaż nie od razu wiedzieli, jak mi pomóc.

– Dziękuję, że jesteście – mówiłam do nich, starając się uśmiechnąć. – Nie wiem, co bym bez was zrobiła.

Z każdym dniem czułam się coraz silniejsza. Mimo że Paweł zniszczył moje marzenia o wspólnej przyszłości, zrozumiałam, że nie może zniszczyć mnie. Zasługuję na coś więcej niż kłamstwa i zdrady.

Minęło kilka miesięcy, odkąd mój świat się zawalił, a ja wciąż uczyłam się, jak poradzić sobie z nową rzeczywistością. Wiedziałam, że muszę zamknąć ten rozdział życia na dobre, by móc zacząć kolejny. Kiedy przeszłość ciągnie się za tobą jak cień, trudno jest odnaleźć nowy początek. Ale musiałam spróbować.

Reklama

Barbara, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama