„Wakacje miały nas zbliżyć, a było o krok od tragedii. Myślałam, że wszystko przez męża, ale sama nie byłam bez winy”
„Paweł i ja patrzyliśmy na siebie z rozpaczą i wyrzutem. – To wszystko twoja wina! Gdybyś nie zaczął tej rozmowy... – zaczęłam, ale Paweł przerwał mi. – Moja wina? A może gdybyś mnie słuchała, zamiast wiecznie się kłócić... – odparł z goryczą”.
- Redakcja
Jestem matką dziesięcioletniego Antka oraz żoną Pawła. Razem tworzymy rodzinę, choć ostatnio coraz częściej czuję, że nasze życie przypomina bardziej pole bitwy niż spokojny dom. Kiedyś co roku pełni entuzjazmu i radości wyjeżdżaliśmy na camping nad jeziorem. Te wyjazdy były dla nas jak ucieczka od codzienności – chwile, kiedy mogliśmy być razem i cieszyć się sobą nawzajem.
Jednak tego lata wszystko wydawało się inne. Paweł stał się bardziej spięty, zamknięty w sobie. Nasze kłótnie były częstsze i bardziej intensywne. Mimo to postanowiliśmy pojechać nad jezioro, mając nadzieję, że zmiana otoczenia pomoże nam na nowo odnaleźć radość bycia razem. Wiedziałam, że dla Antka ten wyjazd jest ważny – uwielbia camping, ogniska i wieczorne spacery po lesie.
Robiłam wszystko, by nas znowu zbliżyć
W drodze na camping starałam się rozweselić Pawła, ale czułam, że jego myśli błądzą gdzieś daleko. Nawet Antek, zazwyczaj roześmiany i pełen energii, też był cichy i zamyślony. Rozbiliśmy namioty, przygotowaliśmy wszystko na pierwszy wieczór przy ognisku, choć między mną a Pawłem wciąż czuć było napięcie. Usiadłam obok niego, próbując nawiązać rozmowę.
– Paweł, chciałabym z tobą porozmawiać – zapytałam, starając się złapać jego wzrok.
– O czym? – odpowiedział chłodno, nie odrywając wzroku od ogniska.
Zobacz także
– O nas, o tym, co się dzieje – westchnęłam. – Wydajesz się taki daleki, jakbyś był gdzieś indziej myślami.
Paweł wzruszył ramionami, a ja poczułam, że mur między nami staje się coraz wyższy. Zastanawiałam się, co takiego wydarzyło się w naszym życiu, że staliśmy się dla siebie obcy. Czy naprawdę doszliśmy do punktu, w którym nasze małżeństwo nie ma już przyszłości?
Próbowałam rozweselić Pawła, opowiadając o wspólnych wspomnieniach z poprzednich lat.
– Pamiętasz, jak Antek złapał swoją pierwszą rybę? – uśmiechnęłam się, starając się nawiązać rozmowę.
– Tak, pamiętam – odpowiedział lakonicznie, patrząc na drogę przed nami.
Byłam zmęczona napiętą atmosferą, ale starałam się nie pokazywać tego Antkowi. Wieczorem usiedliśmy przy ognisku, ale cisza między mną a Pawłem była bardziej wymowna niż jakiekolwiek słowa.
– Paweł, co się z nami stało? – zapytałam cicho, gdy Antek poszedł spać.
– Nie wiem, Anka. Może to wszystko było błędem – odpowiedział, unikając mojego wzroku.
Wszystko to znaczy co? Nasza rodzina? Zamknęłam oczy, czując łzy pod powiekami. Chciałam, by ten wyjazd nas zbliżył, ale teraz wydawało się, że jesteśmy dalej od siebie niż kiedykolwiek.
Mąż widział inne rozwiązanie problemu
Następnego dnia rano Antek postanowił pójść na spacer do pobliskiego lasu. Byłam zadowolona, że chce spędzić czas na świeżym powietrzu, ale między mną a Pawłem atmosfera była napięta.
– Anka, ile jeszcze chcesz udawać, że wszystko jest w porządku? – zaczął Paweł przy śniadaniu.
– Co masz na myśli? – zapytałam, czując rosnące napięcie.
– Wiesz dokładnie, co mam na myśli. Nasze małżeństwo to fikcja. Nie możemy dłużej tak żyć. Myślałem o rozwodzie – wyznał, patrząc mi prosto w oczy.
– O rozwodzie?! Naprawdę? To twoje rozwiązanie? – wrzasnęłam, czując, że łzy napływają mi do oczu.
– Anka, nie krzycz. Nie chodzi tylko o mnie. Myślisz, że Antek nie zauważa, co się dzieje? – Paweł podniósł głos.
– Więc to wszystko moja wina? – zapytałam drżącym głosem. – A twoje milczenie i obojętność?
– Moje milczenie? A twoje wieczne pretensje i oskarżenia? – odpowiedział z gniewem.
W tym momencie usłyszeliśmy trzask gałęzi. Antek stał w drzwiach, z oczami pełnymi łez. Musiał podsłuchać naszą rozmowę.
– Antek, kochanie... – zaczęłam, ale chłopiec wybiegł z namiotu, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
– Antek! – Paweł rzucił się za nim, ale wiedziałam, że to na nic. Antek był szybki i zdesperowany. Próbowałam się uspokoić, ale wiedziałam, że nasza rozmowa może mieć katastrofalne skutki.
Wszystko zaniknęło, ważny był tylko on
Gdy zorientowałam się, że Antek zniknął z okolicy, serce zaczęło mi walić jak szalone.
– Paweł, musimy go znaleźć! – krzyknęłam, łapiąc go za ramię.
– Rozdzielmy się. Ty idź w stronę jeziora, ja przeszukam las – odpowiedział, a w jego głosie słychać było panikę.
Biegałam między drzewami, wołając Antka, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Bliskość jeziora wywoływała we mnie panikę. Każda minuta zdawała się trwać wieczność. Po godzinach bezowocnych poszukiwań zadzwoniłam na policję. Funkcjonariusz przyjechał szybko, a jego spokój kontrastował z naszym przerażeniem.
– Opowiedzcie dokładnie, co się stało – poprosił, zapisując nasze zeznania.
– Kłóciliśmy się, syn wszystko usłyszał i uciekł – wyznałam, czując, że łzy napływają mi do oczu.
– Rozumiem. Skontaktujemy się z mieszkańcami okolicznych wiosek. Proszę nie tracić nadziei – powiedział.
Paweł i ja patrzyliśmy na siebie z rozpaczą i wyrzutem.
– To wszystko twoja wina! Gdybyś nie zaczął tej rozmowy... – zaczęłam, ale Paweł przerwał mi z gniewem.
– Moja wina? A może gdybyś mnie słuchała, zamiast wiecznie się kłócić... – odparł z goryczą.
Nagle telefon policjanta zadzwonił.
– Mamy informację. Jakiś zagubiony chłopiec był widziany w pobliskiej wiosce – oznajmił. Poczułam mieszaninę ulgi i strachu.
Wszystko przez naszą kłótnię
Antek siedział na ławce przed małym domkiem w wiosce, gdy dotarliśmy tam z policjantem. Obok niego stała starsza pani, która patrzyła na nas z troską.
– To moi rodzice – powiedział Antek, wskazując na nas.
– Dziękuję, że się nim zajęła – powiedział Paweł, a ja poczułam, że łzy napływają mi do oczu.
– To nic wielkiego, chłopiec wyglądał na zagubionego i przestraszonego – odpowiedziała kobieta z uśmiechem.
Gdy wracaliśmy do obozu, Antek siedział cicho na tylnym siedzeniu. W końcu zapytałam go cicho:
– Dlaczego uciekłeś, kochanie?
Syn spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
– Słyszałem waszą kłótnię. Mówiliście o rozwodzie. Nie chcę, żebyście się rozwodzili – wyznał drżącym głosem.
Mąż spojrzał na mnie ze smutkiem, a potem zwrócił się do syna:
– Antek, nie podjęliśmy jeszcze żadnej decyzji. To była tylko rozmowa – próbował tłumaczyć.
– Ale dlaczego w ogóle o tym mówicie? Czy to moja wina? – Antek zapytał, zrozpaczony.
– Nie, skarbie, to nie jest twoja wina – powiedziałam, odwracając się do niego. – Czasem dorośli mają trudne chwile, ale to nie znaczy, że przestajemy cię kochać.
Antek milczał przez chwilę, po czym wyszeptał:
– Chciałem po prostu, żebyśmy byli szczęśliwi jak dawniej.
Paweł i ja spojrzeliśmy na siebie z bólem w oczach, wiedząc, że przed nami długa droga do naprawienia naszych relacji.
Dojechaliśmy na miejsce i wyszliśmy z auta, a Antek przytulił się do mnie. Poczułam wtedy, że moje serce się łamie. Wiedziałam, że musimy znaleźć sposób, by naprawić naszą rodzinę.
Następne dni były pełne napięcia. Paweł i ja staraliśmy się porozumieć, ale każdy dialog kończył się kłótnią. Antek obserwował nas z niepokojem, a ja czułam, że musimy coś zmienić. Zdecydowaliśmy się na terapię małżeńską, mając nadzieję, że pomoże nam to naprawić nasze relacje.
Nasza rodzina przechodziła przez trudny okres, ale wiedziałam, że musimy walczyć dla Antka. Wciąż wierzyłam, że możemy odnaleźć drogę do szczęścia.
Anna, 37 lat