Reklama

Kiedy po kilku latach ciężkiej pracy miałam w końcu możliwość wyjechać na zagraniczny urlop, bez wahania wybrałam Cypr. Ta słoneczna i ciepła wyspa od zawsze była na szczycie moich podróżniczych marzeń i nic nie mogło tego zmienić. Jednak wakacje okazały się niewypałem. A wszystko przez nieproszonych gości w hotelu.

Reklama

Marzyłam o tym

Zawsze lubiłam podróżować. I chociaż przez kilka ostatnich lat udało mi się zwiedzić kilka naprawdę pięknych miejsc, to żadne z nich nie było na szczycie moich marzeń. To miejsce było zarezerwowane dla Cypru, który od zawsze marzył mi się jako cel mojego wakacyjnego wyjazdu.

Mimo to nigdy nie udało mi się spełnić tego marzenia. Za każdym razem ostatecznie wybierałam inne miejsce i inny kierunek. A ta wyspa wciąż była jedynie w sferze marzeń.

„A może czas najwyższy to zmienić?” – pomyślałam pewnego dnia. I jak pomyślałam, tak zrobiłam. Od razu po potwierdzeniu terminu urlopów razem z mężem zarezerwowaliśmy wycieczkę na Cypr.

– Jesteś zadowolona? – zapytał mnie Marek, gdy tylko opuściliśmy siedzibę biura podróży.

Co miałam mu odpowiedzieć? Przecież to było spełnienie moich marzeń.

– Przecież wiesz – powiedziałam tylko.

Chciałam odpocząć

Już wcześniej doskonale wiedziałam, jakie miejsca chcę odwiedzić na Cyprze. Teraz musiałam tylko przygotować szczegółowy plan pobytu na wyspie, aby jak najlepiej wykorzystać te kilka dni.

Wakacje na Cyprze zapowiadały się doskonale i nie nie wskazywało na późniejsze niedogodności. Już na kilka dni przed wylotem zaczęłam pakowanie i przygotowywanie naszych bagaży. Nie chciałam żadnych niespodzianek, które w jakikolwiek sposób mogłyby mi popsuć ten wyjazd.

– Nie masz wrażenia, że o czymś zapomnieliśmy? – zapytał mnie mąż wieczorem na dzień przed wylotem.

Spojrzałam na niego przerażona i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że Marek się ze mną droczy.

– Bardzo śmieszne – burknęłam i wróciłam do przeglądania strony internetowej poświęconej atrakcjom Cypru.

– Chciałem tylko, abyś się trochę wyluzowała – usłyszałam w odpowiedzi. – Przecież to tylko wakacyjny wyjazd – powiedział.

Oczywiście było w tym sporo racji. A mimo to nie byłam w stanie podejść do tej wycieczki tak jak do każdej innej. W tym roku spełniałam swoje podróżnicze marzenie i chciałam, aby wszystko było idealne.

Byłam podekscytowana

Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Od samego początku okazało się, że wycieczka jest przygotowana w doskonały sposób. Nie było żadnych opóźnień, nieporozumień czy niejasności, a nasza rezydentka okazała się profesjonalistką najwyższej klasy. A do tego ten niesamowity widok, doskonałe jedzenie i przyjazny klimat.

Nic więc dziwnego, że gdy tylko znalazłam się się w hotelu, to poczułam, że będę to najlepsze wakacje w moim życiu. Wtedy nic jeszcze nie wskazywało, że w ciągu kilku najbliższych dnia radykalnie zmienię zdanie i będę żałować, że zdecydowałam się na ten wyjazd. I nigdy więcej nie będę chciała tam wrócić.

Sama dokładnie nie pamiętam, kiedy pierwszy raz uświadomiłam sobie, że nie wszystko jest tak, jak powinno być w pięciogwiazdkowym hotelu. Pewnego dnia zobaczyłam pod hotelem furgonetkę firmy dezynfekującej pomieszczenia.

– Jakieś sprzątanie? – zapytałam panią w recepcji.

Kobieta szybko przytaknęła, chociaż na jej twarzy pojawił się wyrazisty rumieniec. Wtedy jeszcze nie zaniepokoiłam się tym wszystkim. Ale gdy kilka dni później sytuacja się powtórzyła, to postanowiłam zapytać, co się dokładnie dzieje.

Coś mi nie pasowało

– Macie jakiś problem z czystością? – zapytałam. I tym razem nie zamierzałam dać się zbyć.

– Nie, nie. to tylko działania profilaktyczne – odpowiedziała ta sama kobieta, którą pytałam poprzednim razem. Ale ponieważ tym razem na jej twarzy ponownie wykwitł rumienieć, to nie zamierzałam odpuścić.

– Na pewno? – zapytałam. Nie wyobrażałam sobie, że płacąc takie pieniądze za nocleg miałabym mieszkać w hotelu, w którym jest jakiś problem z czystością.

– Tak, tak – usłyszałam w odpowiedzi. A potem recepcjonistka szybko się oddaliła, tłumacząc, że musi zająć się innymi gośćmi.

A ja zapomniałam o tej rozmowie. Aż pewnej nocy poczułam, że coś po mnie chodzi. Wtedy byłam przekonana, że to komary i nie przywiązywałam do tego zbyt wielkiej wagi. Jednak w kolejnych dniach sytuacja się powtarzała. Któregoś ranka zobaczyłam na swoim ciele dziwne ślady.

– Wygląda jak ugryzienia – powiedziała Marek.

Spojrzałam na swoje przedramię i na swojej ręce zobaczyłam dwa równoległe rozmieszczone ślady. Z czymś mi się to skojarzyło, ale nie mogłam sobie przypomnieć z czym. A potem zapomniałam o całej sprawie, bo okazało się, że mam znacznie ciekawsze rzeczy do zrobienia.

Zbagatelizowałam to

Przez kilka kolejnych dni był względny sposób. A potem obudziłam się z wieloma śladami ugryzień. I być może dalej myślałabym, że to tylko komary, gdybym nie była świadkiem pewnej rozmowy w recepcji.

– Po mojej pościeli biegały pluskwy – mówiła oburzona kobieta do recepcjonistki z porannej zmiany. A potem pokazała jej widoczne ślady ugryzień. Co ciekawe, były dokładnie takie same jak moje.

– Ale to niemożliwe – broniła się dziewczyna. Widać było, że jest coraz bardziej zdenerwowana. – To porządny hotel – dodała w ramach usprawiedliwienia.

Ale ja właśnie coś sobie uświadomiłam. Przypomniałam sobie, że takie ślady od początku wydawały mi się znajome. Sprawdziłam w internecie – tak właśnie wyglądały ślady po ugryzieniach pluskiew. Aż wzdrygnęłam się z obrzydzenia. Szybko podeszłam do recepcji i włączyłam się do rozmowy.

– Ja też mam takie ślady – powiedziałam wskazując swoje przedramię. I wtedy do recepcji podeszli inny goście hotelowi i też zaczęli opowiadać swoje nocne przygody. Okazało się, że mnóstwo osób ma podobne ślady do naszych.

Nie mogłam uwierzyć

– Co to wszystko ma znaczyć?! – wykrzykiwał jakiś postawny mężczyzna.

Wtórowało mu mnóstwo innych osób. A ponieważ dziewczyna z recepcji nie była w stanie udzielić im żadnych odpowiedzi, to zażądano rozmowy z kierownikiem.

Okazało się, że hotel już od kilku tygodni walczy z nieproszonymi gośćmi. I zamiast zamknąć obiekt i przeprowadzić gruntowną dezynfekcję, to postanowiono zrobić to po kryjomu. Wszak trwał najgorętszy okres w roku i właściciele hotelu nie chciały tracić zarobku.

– I musiało to spotkać akurat nas – westchnął mój mąż i poszedł do pokoju pakować nasze bagaże.

Oboje doszliśmy do wniosku, że nie zostaniemy w tym miejscu ani minuty dłużej. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić, że mam przebywać w hotelu, gdzie pojawili się nieproszeni goście.

Niestety okazało się, że nie ma dla nas miejsca w innych hotelach. Musieliśmy zatem wrócić do domu. Na szczęście biuro podróży stanęło na wysokości zadania i wypłaciło nam odszkodowanie za niezrealizowany urlop. Ale to są tylko pieniądze. A dla mnie najgorsze jest to, że mój wymarzony wyjazd na Cypr okazał się jednym wielkim niewypałem.

Anna, 32 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama