Reklama

Każdy związek przechodzi swoje wzloty i upadki. Nie byliśmy z Ewą wyjątkiem. Poznaliśmy się na imprezie u wspólnych znajomych, kiedy to wszystko wydawało się proste i oczywiste. Wtedy życie układało się jak w filmie – było romantycznie, namiętnie, beztrosko. Cieszyliśmy się każdym wspólnym dniem, planowaliśmy przyszłość i wierzyliśmy, że jesteśmy niezniszczalni.

Reklama

Jednak z czasem małżeńska codzienność zaczęła nas przytłaczać. Małe kłótnie przeradzały się w długie ciche dni, a dawna bliskość zaczęła się kruszyć. Każdy z nas miał swoje sprawy, swoje zmartwienia, które zaczęły nas oddalać od siebie. Widziałem, jak Ewa coraz częściej ucieka w swoją pracę, a ja zaczynałem się gubić w tej relacji, zastanawiając się, czy nadal jesteśmy tymi samymi ludźmi, którzy kiedyś zakochali się w sobie bez pamięci.

Kiedy zaproponowałem wspólny wyjazd na Maderę, miałem nadzieję, że to będzie nasza szansa. Chciałem, żebyśmy oderwali się od codziennych problemów i przypomnieli sobie, dlaczego jesteśmy razem. To miały być nasze ostatnie próby ratowania tego, co jeszcze zostało. Choć byłem pełen obaw, chciałem wierzyć, że te wakacje mogą być punktem zwrotnym. W głębi duszy bałem się, że może być inaczej, ale nadzieja była silniejsza.

To był romantyczny wieczór

Restauracja była bajeczna – stół ustawiony na tarasie z widokiem na ocean, świece migoczące na wietrze, a fale delikatnie rozbijające się o brzeg w tle. Madera powitała nas ciepłym wieczorem, który zdawał się wręcz namawiać do romantyzmu. Ewa wyglądała olśniewająco w swojej kremowej sukience, a jej oczy odbijały światło świec, błyszcząc jak wtedy, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy.

Przez chwilę naprawdę wierzyłem, że po tym urlopie na Maderze wszystko może być dobrze. Rozmawialiśmy o błahych sprawach – o jedzeniu, o pięknie miejsca, o tym, co chcielibyśmy jeszcze zobaczyć na wyspie. Unikaliśmy jednak trudniejszych tematów, jakby w strachu, że któryś z nas przypadkiem dotknie tej cienkiej linii, która oddzielała nas od kłótni.

Zobacz także

– Jest tu pięknie, prawda? – powiedziałem, próbując zaczepić Ewę na jakiś neutralny temat.

– Tak, Adam, to miejsce jest jak z bajki – uśmiechnęła się, ale ten uśmiech był jakiś... niepełny. Jakby gdzieś w jej głowie wciąż kotłowały się myśli, których nie chciała mi zdradzić.

Nagle w tej sielankowej chwili rozległ się dźwięk telefonu Ewy. Dźwięk, który przerwał naszą spokojną rozmowę i w jednej sekundzie zmienił całą atmosferę wieczoru. Spojrzała na ekran, a jej twarz zbladła. Odbierając, zerknęła na mnie jakby przepraszająco, po czym szybko wstała od stołu.

Muszę odebrać, zaraz wrócę – powiedziała cicho, unikając mojego spojrzenia.

Zniknęła gdzieś za rogiem restauracji, a ja zostałem sam przy stole, patrząc na jej niedokończony kieliszek wina. Minuta ciągnęła się w nieskończoność. Czułem narastające zdenerwowanie. Dlaczego telefon, który odebrała, wydawał się tak ważny? I dlaczego musiała rozmawiać na osobności?

Żona była milcząca

Ewa wróciła do stołu, ale jej nastrój był wyraźnie inny. Patrzyła na ocean, jakby go nie widziała, a jej ręka bezwiednie kręciła kieliszkiem wina. Próbowałem nawiązać rozmowę, ale każda próba kończyła się na zdawkowych odpowiedziach. Coś w niej pękło i to mnie przerażało.

– Kto dzwonił? – zapytałem w końcu, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie. Ewa zerknęła na mnie, po czym szybko spuściła wzrok.

– To nic ważnego, Adam – odpowiedziała, ale ton jej głosu zdradzał coś innego.

Przez chwilę milczeliśmy, a między nami rozciągało się napięcie. Chciałem naciskać, ale coś mnie powstrzymało. Może strach przed tym, co mógłbym usłyszeć. Ewa unikała tematu, jakby bała się, że każde słowo może być za dużo. Spacer po plaży stał się cichą drogą przez mękę. Oboje milczeliśmy, a ja czułem, że ten jeden telefon może zniszczyć wszystko, co próbowałem odbudować.

Denerwowałem się

Następnego dnia Ewa była inna – bardziej zamknięta, jakby coś ją dręczyło. Zauważyłem, jak co chwilę spogląda na telefon, a każde powiadomienie wywołuje u niej napięcie. Próbowałem być cierpliwy, ale z każdą godziną czułem narastający niepokój. W końcu, nie wytrzymałem.

– Ewa, o co chodzi? – zapytałem, starając się zachować spokój, choć w środku wrzało.

– O nic, Adam – odpowiedziała szybko, unikając mojego spojrzenia.

Przestań, widzę, że coś jest nie tak! – głos mi zadrżał. – Jeśli coś ukrywasz, muszę to wiedzieć.

Ewa zacisnęła usta i w jej oczach zobaczyłem łzy, które próbowała powstrzymać.

– To nie jest coś, o czym chcę teraz rozmawiać – wyszeptała, po czym odwróciła się do okna, patrząc na odległe horyzonty oceanu.

Frustracja mieszała się we mnie z dezorientacją. Ewa płakała, ale mimo to nie zdradzała, co ją tak gnębi. Stałem tam, bezsilny, nie wiedząc już, czy moje podejrzenia były słuszne, czy może wszystko było tylko moją paranoją.

Myślałem, że żona mnie zdradza

Leżałem w łóżku, a w mojej głowie kłębiły się myśli. Przypominałem sobie każdą rozmowę, każdy gest Ewy z ostatnich dni. To nie pierwszy raz, kiedy coś przede mną ukrywała, ale teraz czułem, że to coś poważnego. Widziałem, jak co chwilę sprawdza telefon, jak zamyka się w sobie, gdy do niej podchodzę.

Nie mogłem już dłużej tego znieść. Kiedy Ewa poszła pod prysznic, postanowiłem zajrzeć do jej telefonu. Znalazłem go na stoliku, jej hasło znałem od dawna. Drżącymi rękami odblokowałem ekran i zacząłem przeglądać wiadomości. Nic. Żadnych podejrzanych wiadomości, żadnych połączeń, które mogłyby wzbudzić moje podejrzenia.

Z jednej strony poczułem ulgę, ale z drugiej, frustracja narastała. Skoro nie chodziło o zdradę, to o co? Dlaczego czułem, że Ewa coraz bardziej się ode mnie oddala? Kiedy wyszła z łazienki, zauważyła mój wzrok wbity w jej telefon.

– Szukałeś czegoś? – zapytała chłodno, a ja tylko pokręciłem głową, czując, że coś nieuchwytnego między nami właśnie się rozpadło.

Wyznała mi prawdę

Czułem, że nie mogę dłużej tego ciągnąć. Kolejny wieczór spędziliśmy w milczeniu, a napięcie między nami stawało się nie do zniesienia. W końcu, nie wytrzymałem.

– Ewa, musimy porozmawiać – zacząłem, patrząc jej prosto w oczy. – Co się dzieje? Od tamtego telefonu nie jesteś sobą.

Ewa spuściła wzrok, a jej ręce zaczęły nerwowo bawić się bransoletką.

– Adam... – zaczęła cicho. – Chciałam ci to powiedzieć, ale nie wiedziałam jak...

– Powiedz mi teraz, proszę – ponagliłem, czując, jak serce bije mi coraz szybciej.

Wzięła głęboki oddech, jakby zbierała się na odwagę.

– Ten telefon... to była wiadomość od lekarza. Mam podejrzenie poważnej choroby. Możliwe, że to nowotwór. Muszę wrócić na dodatkowe badania. Bałam się ci powiedzieć, nie chciałam psuć nam tego wyjazdu – wyznała, a jej głos załamał się na ostatnich słowach.

Świat zawirował. Poczułem ogromne poczucie winy za moje podejrzenia i wstyd za to, że nie potrafiłem dostrzec, co naprawdę ją trapiło. Obejmując Ewę, próbowałem ją pocieszyć, choć wiedziałem, że słowa, które wypowiadałem, były niczym w obliczu tego, co nas czekało.

Wierzę, że damy radę

Siedzieliśmy razem na plaży, wpatrując się w ciemniejący horyzont. Fale cicho rozbijały się o brzeg, a w powietrzu unosiła się lekka mgła. Trzymałem Ewę za rękę, czując chłód jej dłoni, ale tym razem nie wiedziałem, jak ją ogrzać. Milczeliśmy, bo każde słowo wydawało się zbędne. Nasze wakacje, które miały być ratunkiem, zamieniły się w coś zupełnie innego – początek pożaru, którego nie potrafiliśmy przewidzieć.

Czułem ogromne poczucie winy za to, że w mojej głowie pojawiły się podejrzenia, że nie zauważyłem wcześniej jej strachu. Ale teraz, kiedy prawda wyszła na jaw, nie wiedziałem, co dalej. W moim sercu wciąż tliła się nadzieja, ale była ona krucha, jakby na krawędzi złamania.

Ewa próbowała się uśmiechnąć, jakby chciała mnie pocieszyć, ale w jej oczach widziałem lęk. Ten sam, który czułem ja. Nasz związek, nasze plany na przyszłość – wszystko to nagle wydawało się niepewne. W końcu Ewa położyła głowę na moim ramieniu.

– Adam, cokolwiek się stanie, damy radę, prawda? – wyszeptała, choć w jej głosie czułem nutę niepewności.

Objąłem ją mocniej, patrząc na ciemniejący ocean. Wiedziałem, że przed nami długa, trudna droga i walka o jej zdrowie, a te wakacje, które miały nas ocalić, tylko obnażyły kruchość naszego związku. Przyszłość była niejasna, a my musieliśmy stawić czoła lękom, które nagle stały się naszą rzeczywistością.

Reklama

Adam, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama