Reklama

Kiedyś myślałam, że to spełnienie marzeń. Teraz kiedy minęło już dziesięć lat od naszego ślubu, zaczynam dostrzegać rysy na tej wyidealizowanej wizji. Od pewnego czasu czułam, że między mną a moim mężem coś się zmieniło. Może to rutyna, może zmęczenie, a może po prostu życie. Codzienne obowiązki, praca, rachunki, zakupy, dom – wszystko to sprawiało, że czasami miałam wrażenie, że żyjemy obok siebie, a nie ze sobą.

Reklama

Nie jestem jednak bez winy. Znalazłam sobie odskocznię – młodszego kochanka. Przy Adamie czuję, że żyję, choć wiem, że to tylko iluzja. A może to mój egoizm, może pragnienie, by znów poczuć się pożądaną i ważną. Każde spotkanie z nim napełnia mnie mieszanymi uczuciami. Z jednej strony mam wyrzuty sumienia, z drugiej, nie mogę się powstrzymać, by choć na chwilę nie uciec od codzienności, która mnie przytłacza. Co będzie dalej, nie wiem. Jedno jest pewne – moja historia nie jest bajką z happy endem.

Wszystko było skazane na porażkę

Siedzieliśmy w przytulnej restauracji na uboczu miasta, z dala od oczu, które mogłyby nas oceniać. Adam, jak zawsze, wyglądał na wyluzowanego. Ciepłe światło świec tańczyło na jego twarzy, nadając mu jeszcze bardziej pociągający wygląd. Zerknęłam na niego z uśmiechem, choć wewnątrz czułam ukłucie wyrzutów sumienia.

– Czy kiedykolwiek myślałaś, co by było, gdybyś odeszła od niego? – zapytał nagle Adam, jakby czytał w moich myślach.

Zawiesiłam wzrok na kieliszku wina, który obracałam w dłoniach.

– Czasami. Ale to skomplikowane... – odpowiedziałam, a w głowie pojawił się obraz mojego małżeństwa, które kiedyś było dla mnie wszystkim.

– A ty? – zapytałam, chcąc odwrócić uwagę od siebie. – Co by było, gdybym to ja cię zostawiła?

Adam uśmiechnął się, choć był to uśmiech bez radości.

Życie to seria wyborów, prawda? – powiedział, a ja poczułam, jak jego słowa przebijały się przez moje mechanizmy obronne. – Jesteś dla mnie ważna, ale wiem, że masz swoje życie. Nie chcę być przyczyną twojego cierpienia.

Jego słowa sprawiły, że czułam jeszcze większą ambiwalencję. Próbowałam usprawiedliwić się w myślach, że zasługuję na chwilę szczęścia, nawet jeśli to wszystko było skazane na porażkę. W tej chwili przerwał nam kelner, przynosząc kolejne danie. Mimo że starałam się skupić na rozmowie z Adamem, moje myśli wciąż wracały do Pawła. Jak to możliwe, że nasze małżeństwo, kiedyś takie pełne życia, stało się teraz tylko pozą przed światem?

Żołądek ścisnął się z niepokoju

Podczas kolacji coś przyciągnęło moją uwagę. Przez chwilę nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Kelner prowadził mojego męża do stolika tuż obok. U jego boku szła atrakcyjna kobieta, której nie znałam. Poczułam, jak serce zaczyna bić mi szybciej, a żołądek ścisnął się z niepokoju. Zamarłam, nie wiedząc, co zrobić.

Niczego nieświadomy mąż odsunął krzesło dla swojej towarzyszki i z uśmiechem pocałował ją w dłoń. W mojej głowie zaczęły się kotłować tysiące pytań. Kim ona jest? Od kiedy to trwa? Dlaczego? Moja dezorientacja przerodziła się powoli w złość. Złość, która narastała we mnie z każdą chwilą, z każdym ich gestem. Adam zauważył moją zmianę nastroju.

– Co się dzieje? – zapytał, nachylając się w moją stronę, ale jego głos dochodził do mnie jakby z daleka.

To... to mój mąż – wydukałam w końcu, wskazując subtelnie głową w stronę Pawła.

Adam zmarszczył brwi, próbując zrozumieć sytuację. Chciałam wstać, podejść do nich, zrobić scenę, ale coś mnie powstrzymywało. Może była to świadomość, że nie jestem wcale lepsza.

Byliśmy winni

Siedziałam jak sparaliżowana, patrząc na mojego męża, który w najlepsze flirtował z inną kobietą. Poczucie zdrady przytłoczyło mnie, ale zarazem gdzieś głęboko w środku czułam cień ulgi. Może dlatego, że teraz oboje byliśmy winni. Zwróciłam się do Adama, który czekał na moją reakcję.

– Muszę z tym coś zrobić – powiedziałam w końcu, starając się zapanować nad drżeniem głosu. – Nie mogę tego tak zostawić.

– Spokojnie. Może to nie to, na co wygląda? – próbował mnie uspokoić, ale jego słowa brzmiały pusto.

– A co to według ciebie jest? – wybuchnęłam, czując, że gniew zaczyna przejmować nade mną kontrolę. – Ja go zdradzam, on zdradza mnie. Czy to ironia losu? Czy to nie jest koniec?

Adam milczał, wiedząc, że moja złość nie była skierowana przeciwko niemu. Po chwili ciszy dodałam ciszej, niemal szeptem:

– Co poszło nie tak? Co się stało z nami, z moim małżeństwem?

Czułam się jak tykająca bomba

Rozmowa z Adamem stała się napięta. Czułam się jak tykająca bomba, która w każdej chwili mogła wybuchnąć. Ostatecznie nie mogłam dłużej znieść sytuacji. Podniosłam się gwałtownie z krzesła, rzucając serwetkę na stół.

Przepraszam, muszę iść – powiedziałam, nawet nie patrząc Adamowi w oczy.

Wiedziałam, że muszę zmierzyć się z rzeczywistością, choćby była najbardziej bolesna. Wracałam do domu, a myśli kłębiły się w mojej głowie. Co teraz? Zastanawiałam się, próbując znaleźć odpowiedź na pytania, które wciąż dźwięczały w moich uszach. Czy porozmawiać o tym z Pawłem? A może po prostu wszystko zostawić, udawać, że nic się nie stało Dotarłam do naszego mieszkania, wciąż wstrząśnięta tym, co zobaczyłam. Wnętrze było ciche, niemal martwe. Usiadłam na kanapie, próbując zebrać myśli. Z jednej strony czułam się zraniona, ale z drugiej wiedziałam, że to ja pierwsza zaczęłam zdradzać.

– Jak do tego doszło? – myślałam, ukrywając twarz w dłoniach.

Z każdą minutą moje myśli stawały się coraz bardziej chaotyczne. Próbowałam przeanalizować naszą wspólną historię, szukać momentu, w którym wszystko zaczęło się psuć. Ale odpowiedzi nadal były poza moim zasięgiem. Podjęłam decyzję, że nie mogę dłużej unikać konfrontacji z mężem. Być może to jedyny sposób, by w końcu zrozumieć, co naprawdę się między nami wydarzyło.

– Musisz być silna – powtarzałam sobie w duchu, czekając na jego powrót.

Czas ciągnął się niemiłosiernie długo, ale ja byłam zdecydowana, by w końcu zakończyć tę grę pozorów.

Nie zamierzałam chować głowy w piasek

Paweł wszedł do mieszkania późnym wieczorem. Widać było, że jest zaskoczony moją obecnością. Próbował zachować spokój, ale wyczuwałam, że również jest zdenerwowany.

– Co się dzieje? Czemu jesteś taka poważna? – zapytał, próbując nadać swojej twarzy wyraz beztroski.

Wiem o tobie i twojej towarzyszce z restauracji – powiedziałam bez ogródek.

Chciałam, żeby zrozumiał, że nie zamierzam dłużej unikać tematu. Na twarzy Pawła pojawiło się zdziwienie, ale po chwili zastąpił je wyraz zrozumienia.

– To nie jest tak, jak myślisz... – zaczął.

Ileż razy ja sama używałam tych słów?

– Nie interesuje mnie, jak to wygląda z twojej perspektywy – przerwałam mu. – Oboje wiemy, że to nie jest tylko niewinny flirt.

Paweł milczał przez chwilę, a potem spuścił głowę.

– Masz rację. Ale ty też nie jesteś bez winy. Wiem o Adamie.

To było jak cios poniżej pasa. Nie spodziewałam się tego po moim mężu.

– Skąd wiesz? – zapytałam, czując, jak wszystkie emocje mieszają się we mnie, tworząc chaos.

– Miałem swoje podejrzenia. Śledziłem cię – przyznał z niechęcią, a ja poczułam, jak mój gniew ustępuje miejsca zmęczeniu.

Ucieczka od rzeczywistości

Oboje przyznaliśmy się do zdrady, ale to nie przyniosło ulgi, której się spodziewaliśmy. Zamiast tego, zmusiło mnie to do głębokiej refleksji nad przyszłością naszego związku. Co teraz? Czy można naprawić coś, co wydaje się być zepsute na dobre? Zanim zdążyłam znaleźć odpowiedź, Paweł powiedział cicho:

– Co teraz zrobimy?

Nie miałam gotowej odpowiedzi. Noc była długa i pełna rozmyślań. Siedziałam przy oknie, patrząc na rozgwieżdżone niebo. Zrozumiałam, że nasze małżeństwo, które kiedyś wydawało się być nie do zniszczenia, teraz przypominało zrujnowany dom. Pytanie, które pozostawało bez odpowiedzi, to czy możemy go odbudować, a jeśli tak, to czy naprawdę tego chcemy.

Myślałam o Adamie. Był dla mnie odskocznią, ucieczką od rzeczywistości, ale czy to wystarczy, by zbudować coś trwałego? Czy naprawdę mogłabym zostawić za sobą całe swoje dotychczasowe życie dla chwili zapomnienia? Podjęcie decyzji wydawało się być ponad moje siły. Byłam rozdarta między uczuciem do Adama a małżeństwem z Pawłem, które mimo wszystko stanowiło część mnie. Zrozumiałam, że żaden wybór nie przyniesie mi pełnego szczęścia.

Życie nie zawsze układa się według naszych marzeń, a relacje bywają skomplikowane. Czasem gubimy się w nich tak bardzo, że sami nie wiemy, czego naprawdę chcemy. Postanowiłam dać sobie czas. Czas na to, by zrozumieć siebie i swoje pragnienia. Bo choć historia, w której tkwię, nie jest bajką z happy endem, wciąż pozostaje otwarta.

Reklama

Katarzyna, 38 lat

Reklama
Reklama
Reklama