„We wrześniu wciąż tęskniłam za wakacyjnym kochankiem. Zostało mi po nim coś więcej niż zapach perfum”
„Wróciłam do domu, ledwo trzymając w rękach test ciążowy. Serce biło mi tak mocno, że czułam je w gardle. Usiadłam na brzegu wanny, odliczając sekundy. Czas wydawał się nieskończony. Gdy w końcu spojrzałam na wynik, zobaczyłam dwie kreski. Dwie wyraźne kreski. W jednej chwili świat wokół mnie zamarł”.
- Redakcja
Leżałam na kanapie, próbując skupić się na odgłosach miasta za oknem, ale wciąż wracały do mnie wspomnienia. Tego lata miało być inaczej. Chciałam odpocząć, oderwać się od korporacyjnej codzienności i hałasu wielkiego miasta. Zresztą, co roku sobie to obiecywałam – relaks, tylko tyle. Jednak zawsze coś się działo. Tym razem spotkanie z Wojtkiem nad morzem całkowicie wywróciło moje plany. Poznaliśmy się przypadkiem, tak jak to często bywa. Niby zwykła rozmowa w barze na plaży, a potem spędzaliśmy razem każdy kolejny dzień, jakbyśmy byli w innym świecie.
Niczego nie żałowałam
Wojtek był zupełnie inny niż mężczyźni, których dotąd znałam. Charyzmatyczny, pewny siebie, miał w sobie coś, co przyciągało. Pochodził z zupełnie innej rzeczywistości – mieszkał za granicą, dużo podróżował, miał swoje życie na wyciągnięcie ręki. A ja? Ja tylko chciałam na chwilę uciec od codziennego stresu. Jednak z każdą godziną spędzoną z nim, coraz bardziej wciągałam się w tę relację.
Teraz, kiedy wróciłam do rzeczywistości, wspomnienia nie dają mi spokoju. Przypominam sobie tamte wieczory na plaży, długie spacery o zachodzie słońca, a także chwilę, gdy podarował mi perfumy i naszyjnik, mówiąc, że to coś więcej niż pamiątka z wakacji. Wszystko wydawało się tak idealne, choć miało być tylko letnią przygodą.
Wojtek wrócił do swojego życia, a ja do swojego. Jednak kiedy nadszedł pierwszy wrześniowy poranek, poczułam, że coś było nie tak. Z każdą godziną rosło we mnie przekonanie, że te wakacje pozostawiły po sobie coś więcej niż tylko wspomnienia.
Zaczęłam coś podejrzewać
Od powrotu z wakacji czułam się dziwnie. Na początku zrzucałam to na stres po powrocie do pracy, ale z każdym dniem stawałam się coraz bardziej zmęczona. Rano ledwo mogłam wstać z łóżka, a w pracy nie mogłam się skupić. Do tego mój cykl się opóźniał. Nigdy wcześniej nie miałam takich problemów, ale starałam się nie panikować. „Pewnie stres” – powtarzałam sobie w myślach, choć zaczynało we mnie narastać poczucie, że to może być coś innego.
Zobacz także
W końcu zdecydowałam się porozmawiać z Oliwią, moją najlepszą przyjaciółką. Znała mnie jak nikt i wiedziałam, że nie zbagatelizuje moich obaw.
– Monika, co się dzieje? Wyglądasz, jakbyś nie spała od tygodnia – zaczęła Oliwia, kiedy usiadłyśmy w kawiarni.
Zerknęłam na nią niepewnie i odłożyłam filiżankę z kawą.
– Oliwia, nie wiem, czy to tylko stres. Czuję się okropnie. Moje ciało… coś jest nie tak.
Oliwia zmarszczyła brwi.
– Co masz na myśli?
Zacisnęłam dłonie na stole, nie wiedząc, jak to powiedzieć.
– Myślisz, że mogłabym być w ciąży?
Oliwia od razu się ożywiła.
– Monika, błagam, powiedz mi, że się zabezpieczaliście?
Westchnęłam ciężko.
– Było kilka chwil, kiedy... po prostu o tym zapomnieliśmy.
Cisza między nami ciążyła. Oliwia patrzyła na mnie, jakby próbowała ocenić, czy zdaję sobie sprawę z tego, co to może oznaczać. Ja już wiedziałam. W mojej głowie kłębiły się pytania. Co, jeśli naprawdę jestem w ciąży? Jak mam powiedzieć o tym Wojtkowi, z którym łączyło mnie tak niewiele?
Odkryłam, że jestem w ciąży
Następnego dnia rano, kiedy Oliwia do mnie zadzwoniła, by zapytać, jak się czuję, zignorowałam jej telefon. Nie miałam siły rozmawiać. Od rana czułam narastający niepokój. W końcu zebrałam się na odwagę i kupiłam test ciążowy. Cała ta sytuacja była surrealistyczna. Jeszcze kilka tygodni temu siedziałam z Wojtkiem na plaży, śmialiśmy się, planowaliśmy kolejne wakacyjne dni, a teraz... wszystko nagle przybrało zupełnie inny wymiar.
Wróciłam do domu, ledwo trzymając w rękach test ciążowy. Serce biło mi tak mocno, że czułam je w gardle. Usiadłam na brzegu wanny, odliczając sekundy. Czas wydawał się nieskończony. Gdy w końcu spojrzałam na wynik, zobaczyłam dwie kreski. Dwie wyraźne kreski. W jednej chwili świat wokół mnie zamarł.
Wszystko zaczęło mi się przypominać: jego dotyk, śmiech, zapach perfum, wspólne spacery. Wojtek zawsze był spontaniczny, czuły, ale z dystansem. Kiedy dawał mi naszyjnik, powiedział: „To nie koniec, Monika. Jeszcze się spotkamy.” Teraz zrozumiałam, że ten naszyjnik stał się symbolem czegoś więcej. Coś we mnie mówiło, że powinnam do niego zadzwonić, powiedzieć mu, co się dzieje, ale strach był zbyt silny.
– Nie mogę tego zrobić – szepnęłam do siebie. – Nasza relacja była krótka. To były tylko wakacje.
Czułam, jak ogarnia mnie fala smutku i przerażenia. W myślach pojawiły się pytania: Co by zrobił, gdyby się dowiedział? Przyleciałby? Wziąłby za to odpowiedzialność? A może zniknąłby, zanim zrozumiałby, co to dla nas oznacza?
Wstałam z wanny, próbując się uspokoić. W głowie biło mi jedno pytanie: co teraz?
Nie wiedziałam, co robić
Od momentu, kiedy test ciążowy potwierdził moje najgorsze podejrzenia, nie mogłam przestać myśleć o Wojtku. Przez kilka dni chodziłam jak w transie. Próbowałam żyć normalnie, wrócić do pracy, uśmiechać się do znajomych, ale w głowie miałam jeden, wielki chaos. Za każdym razem, gdy siadałam do komputera, myślałam o tym, żeby napisać mu wiadomość, ale... coś mnie powstrzymywało.
Zadzwoniłam do Oliwii. Musiałam się wygadać, a ona zawsze była tą, która trzymała mnie na powierzchni, kiedy zaczynałam tonąć w emocjach.
– Monika, musisz mu powiedzieć – powiedziała bez zawahania, kiedy spotkałyśmy się na kawie.
Zerknęłam na nią niepewnie, kręcąc głową.
– Nie, Oliwia. To był tylko romans. Wakacyjna przygoda. Przecież... nie mogę go w to wciągać. To nie jest jego życie.
Oliwia patrzyła na mnie, jakby chciała potrząsnąć mną na tyle mocno, żeby wyrwać mnie z tego stanu.
– Monika, ale to też jego dziecko. Masz obowiązek mu powiedzieć. Co, jeśli później się dowie i będzie miał do ciebie żal?
Przygryzłam wargę, walcząc ze łzami, które napłynęły mi do oczu. Wiedziałam, że miała rację, ale jednocześnie bałam się, że Wojtek tego nie zrozumie. Może po prostu chciałby uciec. Ostatecznie, znaliśmy się tylko przez te kilka dni.
– A co, jeśli on tego nie chce? – powiedziałam cicho. – Jeśli powiem mu, wywrócę mu życie do góry nogami, a potem zostawi mnie i zniknie?
Oliwia wzięła mnie za rękę i ścisnęła mocno.
– Monika, to nie twoja decyzja. Musisz mu dać szansę, żeby to zrozumiał i podjął swoją. Nie jesteś w tym sama.
Spojrzałam na nią przez łzy. W głębi serca czułam, że Oliwia ma rację. Ale nie wiedziałam, czy jestem gotowa na to, by stanąć twarzą w twarz z prawdą.
Podjęłam decyzję
Kolejne dni i tygodnie ciągnęły się niemiłosiernie. W pracy robiłam wszystko automatycznie, jakby poza mną. Nawet Oliwia przestała dopytywać, widząc, że unikam tematu. Wojtek nadal krążył gdzieś w moich myślach, ale starałam się go tam nie dopuszczać. To była już moja rzeczywistość – ciąża, która zmieniała wszystko, a której nie mogłam udawać, że nie ma.
Postanowiłam, że zacznę sobie radzić sama. Choć myśl o macierzyństwie w pojedynkę przerażała mnie, to jeszcze bardziej paraliżował mnie strach przed jego reakcją. Wojtek był wolnym duchem, kochał swoje życie za granicą, te wszystkie podróże, projekty, o których mi opowiadał. Nie pasowałam do tego świata. Wydawało mi się, że gdyby usłyszał, że zostanie ojcem, to zmieniłoby wszystko. Może nawet poczułby się zmuszony do powrotu, a ja nie chciałam, żeby był przy mnie z litości.
Każdego wieczoru siedziałam w mieszkaniu, patrząc na naszyjnik, który od niego dostałam. Był piękny, delikatny, i miał w sobie tyle obietnic. Tyle że teraz te obietnice nie miały dla mnie większego znaczenia. Przeszłość była przeszłością, a ja musiałam skupić się na tym, co teraz. Nasze wspólne chwile zaczynały się zacierać, stawały się wspomnieniem, które bardziej bolało, niż przynosiło radość.
Pewnego wieczoru, siedząc przy oknie i popijając herbatę, poczułam pierwszy delikatny ruch. Początkowo myślałam, że to tylko mój umysł płata mi figle, ale to się powtórzyło. Chciałam od razu zadzwonić do Oliwii, podzielić się tym, ale zatrzymałam się w pół ruchu. Ten mały impuls w moim brzuchu, to był mój sekret. Nasz sekret. Czułam narastające ciepło, jakby świat zaczął się poruszać wokół mnie inaczej. Byłam przerażona, zagubiona, ale wiedziałam, że to początek czegoś, na co musiałam być gotowa.
Tego wieczoru podjęłam decyzję – nie powiem Wojtkowi.
Monika, 31 lat