Reklama

W naszej rodzinie każde z nas miało wyznaczoną rolę, jakbyśmy byli bohaterami sztuki, która grała się od lat bez zmiany obsady. Klara była gwiazdą – mądra, piękna, odpowiedzialna. Natalia była tą „trudną”, co raz się zakochuje, raz ucieka. A ja? Ja zawsze byłam tłem. Obserwatorką. Teraz nadszedł wielki dzień najstarszej siostry – jej ślub z Tomaszem. Niby wszystko wyglądało idealnie, ale czułam, że coś tu nie gra. Narzeczony siostry był czarujący, aż za bardzo. A Natalia… odkąd przyjechała, była jakaś niespokojna. Przeczuwałam, że ten dzień zostanie w naszej pamięci, ale inaczej, niż wszyscy oczekiwali.

Reklama

Coś we mnie zadrżało

Zabrzmiały pierwsze nuty marsza weselnego, a Klara szła przez kościół z takim spokojem na twarzy, jakby właśnie spełniało się jej najskrytsze marzenie. Goście uśmiechali się, niektórzy przecierali oczy ze wzruszenia. Siedziałam w drugim rzędzie, patrząc, jak mój przyszły szwagier uśmiecha się do niej szeroko. A może zbyt szeroko? Natalia przyszła spóźniona. Wpadła do kościoła z rozwianymi włosami, z twarzą spaloną od słońca, jakby dopiero co wróciła z urlopu w tropikach. Usiadła obok mnie, nawet się nie uśmiechając.

– Wszystko w porządku? – spytałam, przyciszonym głosem.

– Co? Tak. Jasne. – zerknęła na Tomka, a potem od razu odwróciła wzrok.

Po ceremonii było jeszcze dziwniej. Szwagier podszedł do nas z kieliszkiem szampana i objął Klarę, ale kiedy Natalia stanęła tuż obok niego, jego wzrok zatrzymał się na niej o ułamek sekundy za długo.

– Cześć. Dobrze cię widzieć – powiedział, dziwnie miękko.

Widziałam, jak spojrzeli na siebie. Krótko, intensywnie. Niby nic, ale coś we mnie zadrżało. Wieczorem, kiedy wszyscy tańczyli, zobaczyłam ich znowu. Tomek i Natalia stali za stołem z tortem, z dala od wszystkich. Mówił coś do niej szeptem. A potem… jego dłoń spoczęła na jej plecach. Tak, jakby zapomniał, że ktoś może patrzeć.

Głos mi zadrżał

Gdybym nie poszła po sok, pewnie nigdy bym tego nie zobaczyła. Kuchnia znajdowała się na końcu korytarza, daleko od gwarnej sali weselnej. Weszłam cicho, nie spodziewając się nikogo. I wtedy ich zobaczyłam. Stali blisko siebie przy stole zastawionym półmiskami. Ona miała rękę na jego torsie, jakby próbowała go odepchnąć. Ale nie odepchnęła. On nachylił się i pocałował ją. Nie w policzek. Nie przyjacielsko. Pocałował ją tak, jak nie powinien. Zamarłam. Przez sekundę nie mogłam oddychać. Patrzyłam, jak mojej starszej siostry wali się w jednej chwili, nawet jeśli jeszcze o tym nie wie. I wtedy Natalia spojrzała prosto na mnie.

– To nie tak... – szepnęła, odskakując od Tomka.

– A jak niby? – wyszeptałam, bo więcej nie dałam rady. Głos mi zadrżał. – Całujesz się mężem siostry. Może mi to jakoś racjonalnie wytłumaczysz?

– To był błąd. Przysięgam. On… to on zaczął. Ja… ja nie wiem, co się dzieje. – Natalia trzęsła się, jakby naprawdę była przerażona.

– Klara wie?

– Nie! I nie może się dowiedzieć! Proszę cię, Lena, to nic nie znaczyło. To się więcej nie powtórzy!

Ale ja wiedziałam, że już się powtórzyło. Może nawet nie raz. Uciekłam z kuchni, a w głowie dudniło mi jedno pytanie: czy powinnam wyznać siostrze prawdę?

Musiałam wyznać prawdę

Całą drogę z kuchni na salę weselną miałam wrażenie, że idę przez wodę. Ciężko, wolno, z sercem bijącym w rytmie nie do zniesienia. Muzyka grała, ludzie tańczyli, Klara śmiała się w ramionach Tomka, jakby nic nie istniało poza tym momentem. A ja – niosłam w sobie bombę, która mogła rozsadzić całą rodzinę. Podjęłam decyzję. Nie mogłam milczeć. Złapałam Klarę za rękę, kiedy właśnie nalewała sobie szampana.

– Musimy porozmawiać. Teraz. – powiedziałam z trudem, ale stanowczo.

– Co się dzieje? – zmarszczyła brwi, zaniepokojona.

– To… to nie jest miejsce. Ale muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o Tomka.

Zanim zdążyłam ją odciągnąć, usłyszałam krzyk. Z końca sali, głośny, rozdzierający.

– Klara! On mnie pocałował!

To była Natalia. Stała na podwyższeniu przy orkiestrze. Wszyscy zamilkli. Muzyka przestała grać. Goście przestali tańczyć i obrócili się w stronę sceny.

– Co ty wygadujesz?! – wrzasnęła Klara. – Całował?! Natalia, czyś ty zwariowała?!

Tomek podszedł szybko, próbując złapać Klarę za ramię.

– To nieprawda. Lena, powiedz coś! To bzdura! – próbował mnie wciągnąć w swoje kłamstwo.

– Widziałam ich – powiedziałam. – W kuchni.

Wtedy wszystko się rozsypało. Klara patrzyła to na mnie, to na Natalię, a potem z całą siłą uderzyła Tomka w twarz.

– Wynoś się! – krzyknęła. – Wynoś się natychmiast!

Nasza mama próbowała zatrzymać Klarę, ale szybko wybiegła z sali. Świadkowie stali jak sparaliżowani. Wesele skończyło się w jednej chwili.

Byłam w rozsypce

Pokój hotelowy pachniał jaśminem z rozbitej butelki perfum. Klara siedziała na łóżku w sukni ślubnej, która teraz była pomięta, ubrudzona winem. Obok niej Natalia, blada, wpatrzona w swoje dłonie. Mama stała przy oknie, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, jakby to była jedyna rzecz, która mogła ją trzymać w całości. Przez kilka minut nikt się nie odzywał. Słychać było tylko oddechy – ciężkie, nieregularne.

– Straciłam do ciebie zaufanie – odezwała się w końcu Klara, głosem, który był ledwo słyszalny. – Zniszczyłaś wszystko, co było między nami.

– Ja... ja nie chciałam. – Natalia próbowała coś powiedzieć, ale słowa nie miały siły. – Ty zawsze byłaś idealna. Taka poukładana, silna, piękna... Nie mogłam nawet na ciebie patrzeć bez poczucia, że jestem... że nie jestem niczyja. A Tomek… on mnie zobaczył. Docenił.

– Zobaczył cię, bo mu na to pozwoliłaś – syknęła Klara. – Nie tłumacz się moim życiem. Zdradziłaś mnie.

– Dość! – krzyknęła mama, odwracając się od okna. – Nie będziemy się kłócić przez mężczyznę. Tomasz był obcy. A my jesteśmy rodziną.

– Rodziną? – Klara parsknęła śmiechem. – To nie rodzina. To teatr. I ja już nie chcę w nim grać.

Stałam przy drzwiach, nieruchoma. Czułam się, jakbym patrzyła na scenę, z której zaczęły spadać dekoracje. Nagle zrozumiałam, że to nie tylko ich świat się rozsypał – mój też. I nikt nie pytał, co ja czuję.

Byłam niewidzialna

Nie planowałam się odzywać. Ale kiedy zobaczyłam, jak Klara krzyczy na Natalię, jak mama próbuje posklejać odłamki czegoś, co już nie istnieje, coś we mnie pękło.

– A mnie ktoś w ogóle zapytał, co ja czuję? – odezwałam się, zaskakując samą siebie.

Wszystkie spojrzenia zwróciły się na mnie. Klara miała w oczach gniew i zdziwienie, Natalia wstyd, mama... mama wyglądała, jakby nie wiedziała, że w ogóle tu jestem.

– Całe życie patrzyłam, jak gracie w swoje role. Klara, zawsze ta odpowiedzialna, wzór. Natalia – ta buntowniczka, co robi, co chce. A ja? Byłam niewidzialna. Nikomu nie przeszkadzałam. Cicha. Grzeczna. Ale to ja was widziałam. I to ja teraz mam dość.

– Lena… – zaczęła mama, ale podniosłam rękę.

– Nie. Teraz ja mówię. Zawsze trzymałam się z boku, bo myślałam, że tak trzeba. Ale już nie chcę tylko patrzeć. Macie pretensje do siebie o zdradę, o wybory, o zazdrość... A nikt z was nie zapytał mnie, co widziałam, co czułam, kiedy Tomek kładł rękę na plecach Natalii. Albo, gdy widziałam, jak Klara uśmiecha się do niego, nie wiedząc, że wszystko już przepadło.

W pokoju zapadła cisza. Natalia patrzyła w podłogę. Klara w ścianę. Mama miała łzy w oczach.

– Nikt z was nie widział, że tu jestem. Za to ja widziałam wszystko – dodałam ciszej.

Coś się w nich poruszyło. Po raz pierwszy czułam, że słuchają. Że mój głos naprawdę się liczy.

Odzyskałam siebie

Ostatecznie wesele się nie odbyło. Goście wyjechali wcześniej, niektórzy bez pożegnania, zostawiając niedojedzone torty i zimną wódkę na stołach. Tomek zniknął tego samego wieczoru. Klara nie chciała nawet wiedzieć, gdzie wyjechał. Powiedziała tylko, że nie chce nigdy więcej słyszeć jego imienia. Przez kilka dni po wszystkim panowała cisza. Natalia spakowała się i wyjechała. Też nie powiedziała gdzie. Nie odezwała się przez tygodnie. Mama chodziła po domu w milczeniu, jakby próbowała zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. A ja... zostałam. Pewnego dnia siedziałam z nią w kuchni przy porannej herbacie.

– Dziękuję – powiedziała nagle.

– Za co?

– Że powiedziałaś, co czujesz. Nigdy wcześniej nie słyszałam cię tak wyraźnie.

Nie odpowiedziałam. Po raz pierwszy nie musiałam. Mój głos już padł. I został usłyszany. Tydzień później Klara wróciła do siebie, do miasta. Powiedziała, że musi poskładać życie po swojemu. Że być może to wszystko nie wydarzyło się bez powodu. Natalia nie odzywała się jeszcze przez miesiąc. Potem przysłała mi wiadomość:

„Przepraszam. Wiem, że nie cofnę czasu, ale chcę zacząć od nowa. Choćby z tobą”.

Nie wiem, co będzie dalej, ale pierwszy raz w życiu czuję, że nie jestem już tylko widzem. Że mam prawo mówić. I że chcę mówić. Nie po to, żeby naprawiać innych. Ale żeby samej być całością.

Lena, 22 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama