Reklama

Monia, może poszłabyś do babci? – zasugerowała mama, kiedy skończyłam zajęcia online.

Reklama

– Yhm – mruknęłam niezobowiązująco.

– Czyli pójdziesz, tak? Zaniesiesz jej lekarstwa, zapytasz o zdrowie i co tam u niej w ogóle. Mówiła przez telefon, że się za tobą stęskniła

– A co będę z tego miała? – spytałam, kradnąc z maminego talerza ziemniaka.

– Zostaw! – pacnęła mnie w dłoń. – Nie powiem tacie, że rysa na drzwiach to twoja sprawka, bo otarłaś się kontener na śmieci, gdy parkowałaś. Wciąż myśli, że to jakiś sąsiad go przytarł, i teraz na każdego patrzy jak na potencjalnego przestępcę.

Zobacz także

Przełknęłam nerwowo ślinę.

– Ha. Musi ci naprawdę zależeć.

– Żebyś wiedziała – potwierdziła mama. – Zrób to dla mnie, proszę. Odkąd wyszła ze szpitala, wciąż myślę o tym, że w każdej chwili może jej zabraknąć.

Skoro stawia mi ultimatum…

Już miałam odpowiedzieć, że skoro tak bardzo się martwi, niech sama idzie, ale… obietnica dochowania tajemnicy w kwestii rysy na wypieszczonym ojcowskim fordzie trafiła mi do przekonania. Tata zrobiłby awanturę, co gorsza, mógłby mi już więcej nie pożyczyć auta. Poza tym nie byłam u babci od bardzo dawna i zaczynałam mieć wyrzuty sumienia.

Jadąc tramwajem na drugi koniec miasta, zastanawiałam się, o czym w ogóle będę z nią rozmawiać. Kiedyś to było proste, dzieci i dziadkowie łatwo się dogadują. Ale sprawy się komplikują, gdy wnuki rosną, a dziadkowie jakby kurczą. Na dokładkę babcia Halinka zawsze była trochę dziwna, nosiła odjechane sukienki, mówiła niepopularne rzeczy i miałam wrażenie, że mama się jej wstydzi. Nawet wygooglowałam temat „o czym rozmawiać ze starymi ludźmi”, ale nic ciekawego nie znalazłam. Przypomniała mi się natomiast zajawka filmu, w którym dwaj starsi pacjenci szpitala uciekają z niego, by zrealizować listę rzeczy, które chcieliby zrobić przed śmiercią. O! Wyszukałam film i zaczęłam go oglądać na smartfonie. Fabuła tak mnie wciągnęła, że śledziłam ją jeszcze, wchodząc do mieszkania babci.

Nie chciałam u niej siedzieć zbyt długo

– Co tam oglądasz? – spytała, próbując mnie uściskać, ale zgrabnie się wywinęłam.

Przekazałam jej torebkę z lekami od mamy i klapnęłam na kanapie.

– A taki jeden film o dziadkach, którzy postanowili zaszaleć przed śmiercią.

Babcia spojrzała na mnie, unosząc siwą brew i uśmiechając się krzywo. Kurde, ale ze mnie nieczułe stworzenie. To nie zabrzmiało miło.

– Jak się czujesz, babciu? – spytałam, siląc się na troskę, by jakoś wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Dlatego nie paliło mi się do tej wizyty, czułam się jak na polu minowym. Jeden zły krok i… bum. – Wszystko w porządku? Nic cię nie boli, nie łupie, nie męczy?

– Daję radę. Cieszę się, że przyszłaś. Upiekłam twoją ulubioną szarlotkę.

Zaniosła torebkę do kuchni i wróciła z pachnącym na cały dom ciastem. Oby w następnej kolejności nie zaczęła wmuszać we mnie kurczaczka z ziemniaczkami i suróweczką. Brr! Babcia najwyraźniej odgadła moje myśli, bo dodała:

– Jeśli zgłodniejesz, to możemy zamówić pizzę.

Właściwie to było miłe, że tak się starała. Co nie zmienia faktu, że nie chciałam u niej siedzieć Bóg wie jak długo.

– Dzięki, babciu, ale ja tylko na chwilę.

Jej uśmiech zgasł.

Zjadłyśmy ciasto, gadając o bzdetach, typu pogoda, spacery. Pochłonąwszy drugi kawałek szarlotki, zaczęłam kombinować, jak tu się odmeldować. Babcia musiała być czarownicą, co już dawno podejrzewałam, bo wyczuła moje zamiary.

– Pokażesz mi ten film, który oglądałaś?

Ewidentny podstęp, by mnie zatrzymać, ale… w sumie nie zdążyłam go obejrzeć do końca, więc ostatecznie mogłam się zgodzić. Babcia włączyła swojego przedpotopowego laptopa. O dziwo, jej internet nieźle śmigał, więc oglądałyśmy bez irytującego buforowania i zacinania się. Od początku, bo babcia się uparła.

Kiedy film się skończył, była zachwycona i ani trochę nie urażona czy zdołowana tematyką. Zresztą ja też byłam pod wrażeniem, choć główni bohaterowie byli starzy, na dokładkę chorzy.

– Wiesz co, Moniczko? Też chcę taką listę. Pomóż mi ją przygotować.

– Ale babciu! Ty jesteś za… – w porę urwałam.

– Jaka? Za stara? No, ale młodzi raczej takich list nie robią. Ci w filmie też mieli lata świetności dawno za sobą – westchnęła. – Nie daj się prosić, wnusiu. Od tego zawału zastanawiam się nad wieloma rzeczami, zwłaszcza nad tymi, które mnie ominęły. Pora nadrobić zaległości. Bo jak nie teraz, to kiedy?

Właściwie… logiczne.

– Oookeeej – odparłam, odpalając Google’a

– Czekałam ponad siedemdziesiąt lat. Kombinuj, planuj, dziecko, oookeeej?

Uśmiechnęłam się, bo papugowała mnie całkiem udatnie. Złapała długopis i pochyliła się nad kartką z lekko wysuniętym językiem. To mi się babcia nakręciła.

Takie rzeczy to przecież nie dla niej!

Wygooglowałam kilka takich list i zaczęłam czytać. Mogła na przykład surfować w Australii, przejechać się psim zaprzęgiem, polatać w tunelu aerodynamicznym albo skoczyć na spadochronie, mogła zrobić sobie tatuaż, spróbować kitesurfingu, zagrać w paintball, zanurkować, przelecieć się balonem, popływać z delfinami albo, o matko, z rekinami, przejść się po rozżarzonych węglach, wziąć udział w rodeo, wspiąć się na drzewo, nakarmić krokodyla, przytulić małpkę i tak dalej…

– Te rzeczy są zbyt hardcorowe, może oprócz małpki… Chyba nie zamierzasz…

Gapiłam się na jej podskakujący długopis z narastającym przerażeniem. Matka mnie zabije! Babcia zapisała już pół kartki! Gdy poczuła na sobie mój wzrok, zerknęła na mnie znad okularów i uśmiechnęła się.

– Masz całkowitą rację – powiedziała. – Te rzeczy są nie na moje kości. No może ta małpka… Ale nie, też nie. Nie chciałabym, żeby wyrwała mi resztkę siwych włosów – zaśmiała się psotnie.

– Zacny suchar – rzuciłam bezwiednie. Babcia pewnie nie rozumiała wielu z moich słów i wyrażeń, ale nie przejmowała się tym, bo jak na bystrą czarownicę przystało, łapała kontekst. A czego nie łapała, ignorowała, skupiona na snuciu planów i marzeń do spełnienia.

– Chciałabym pójść na dyskotekę.

– Baaabciu… dyskoteki są dobre dla smarkaczy. Teraz się chodzi do klubów.

– No to chodź ze mną do klubu.

Co ja rozpętałam? Daj takiej palec, a zechce całą rękę.

– A może byś teraz ze mną zatańczyła? – zerwała się z kanapy. – Tu! Teraz! Zaraz włączę nam coś fajnego do bujania.

Rany, babcia chciała się ze mną bujać! Co za obciach! Ale babcia już włożyła płytę do swojej oldskulowej wieży, a z głośników popłynął śpiew jakiegoś dziadka i skoczne nuty, które ludzie z jej epoki nazywali rock’n’rollem. W sumie to nawet nieźle się do tego machało głową i ruszało biodrem.

– No chodź! – pociągnęła mnie za rękę.

Kiwałam się z babcią na środku pokoju i twarz mi się śmiała. Oczywiście gdyby zobaczył mnie ktoś z grupy, natychmiast by mnie wyśmiał.

Przetańczyłyśmy tak dwa kawałki, aż babcia się zasapała. Bałam się, czy mi tu zaraz drugiego zawału nie dostanie, ale wydyszała, że nie.

– Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Nie zepsuję tego, umierając – puściła do mnie oko.

Kolejnym punktem na liście była nauka języka obcego. Problem w tym, że najbliższe semestry zaczynały się za kilka miesięcy, a zajęcia były prowadzone online, co babci nie za bardzo odpowiadało.

– Ty pewnie znasz angielski…?

– Jasne, jak każdy. A co, mam cię nauczyć?

Trochę ją podszkoliłam z internetu

Babcia zaśmiała się diabelsko. Nim się obejrzałam, zaczęłam ją uczyć słówek. Koniecznie chciała też poznać aktualne teksty, nierzadko bazujące na angielskim właśnie. Podałam jej parę młodzieżowych wyrażeń, garść słów związanych ze szkołą, muzą i z mediami społecznościowymi.

– O to, to! Załóż mi konto na tym… no… jak mu tam… zbuku? Będziemy do siebie pisać.

Nie mogę! Dobrze, że nikt jej nie słyszał.

– Rany, babciu, chodzi ci o Facebooka. Weź gadaj jak normalny człowiek i nie rób nam obu obciachu.

Nie wyprowadzałam jej z błędu, że młodzi już tego lokalu nie odwiedzają. Założyłam jej konto, załadowałam zrobione smartfonem zdjęcie i pokazałam, co i jak.

– A gdzie się do ciebie pisze?

– Tutaj.

Pokazałam jej okienko czatu z nadzieją, że nigdy nie napisze. Nadzieja mogła okazał się płonna, bo dość szybko ogarnęła fejsa. Najlepszy dowód, że to serwis dobry dla dziadków.

Kolejne punkty z babcinej listy obejmowały zamówienie nowych ciuchów w butiku internetowym, kupienie lampy na Allegro i zarezerwowanie prenumeraty „National Geographic”. Babcia stwierdziła, że dzięki mnie zaliczyła przyspieszony kurs korzystania z internetu. Aż pokraśniałam z zadowolenia na tę pochwałę. Miło usłyszeć dla odmiany, że moja wiedza do czegoś się przydała, zamiast marudzenia, że za długo siedzę w necie, że powinnam skupić się na nauce, na podnoszeniu średniej, może mi stypendium wpadnie, jakbym była jakimś nerdem, czy mówiąc w terminologii babci: kujonem.

Ostatecznie zamówiłyśmy tę pizzę. W ramach ćwiczeń kazałam babci wygoolować pizzerię, wybrać pozycję z menu i zadzwonić. W międzyczasie ja też zadzwoniłam do mamy, żeby uprzedzić, że trochę mi się tu jeszcze zejdzie.

W sumie wizyta przyjemnie mnie rozczarowała. Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Może tańcami do starych kawałków, z babcią w kółeczko, nie będę się chwalić przed znajomymi, ale tak ogólnie było naprawdę spoko. Możemy taką imprezę powtórzyć.

Babcia wcale nie była drętwa ani gderliwa, jak się obawiałam. Chętnie słuchała tego, co miałam do powiedzenia, przekazania. Szok. Starzy nigdy mnie tak nie słuchali. Nie interesowali się moimi sprawami, podczas gdy babcia wypytywała o to, co lubię, czego nie znoszę, co robię, co planuję, z kim się spotykam. Kiedy powiedziałam, że chcę zostać testerką gier, nie wyśmiała mnie, tylko spytała, na czym to polega. Nawet chciała w coś ze mną zagrać, ale jej stary laptop nowoczesnych gier nie ciągnął.

To będzie nasza tajemnica!

Powoli zapadał zmrok. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy minęło kilka godzin, od kiedy przyszłam. Babcia zaczęła ziewać, co uznałam za znak, że pora się zbierać.

Pod drzwiami spontanicznie mnie przytuliła, a ja… nie wyrwałam się odruchowo z jej uścisku, chociaż nie przepadam za takimi poufałościami i na przykład z matką wieki całe się nie tuliłyśmy. Obiecałam, że będziemy w kontakcie, ale ręki nie dałabym sobie uciąć, że dotrzymam słowa. Bo może to była taka jednorazowa „filantropia”?

Niemniej dobrze się stało, że ją odwiedziłam. Gdyby odeszła, zanim spędziłam z nią tak odlotowy dzień, to… nawet bym nie wiedziała, że mam czego żałować.

Mama podpytywała, co tak długo robiłam u babci, ale ją zbyłam. Moja słodka tajemnica. Bałam się, że gdybym opowiedziała jej o liście życzeń i o tym, co z babcią robiłyśmy, matka zaczęłaby z tego żartować. Z zazdrości albo żeby mi się przypodobać. Nie chciałam, żeby to wszystko spłyciła, wykpiła. Przeżyłam z babcią fantastyczny dzień.

Jakiś tydzień po tym spotkaniu z ciekawości zalogowałam się na Facebooku, żeby zobaczyć, jak babcia radzi sobie w sieci. I znalazłam na swojej ścianie… wpis od babci.

„Moniczko, nawet nie wiesz, jak wielką przyjemność mi sprawiłaś. Gdy moje serce się zbuntowało, całe życie przeleciało mi przed oczami. Bardzo bym żałowała, gdybym odeszła, nie spędziwszy z Tobą tych kilku cudownych godzin. Kocham Cię. Babcia Halinka”.

O Jezu… Więc jednak gigantyczny obciach. Nie dość, że babcia, zamiast wysłać do mnie prywatną wiadomość, napisała to wszystko w poście, to jeszcze post był publiczny. Każdy mógł go przeczytać. Nie tylko moje kumpele, jeśli przypadkiem zabłądziły na Facebooka.

Jednak gdy fala zażenowania już opadła, stwierdziłam: no i co z tego? Wiadomość od babci była tak słodka, że… niech czytają. I niech mi zazdroszczą.

Zaraz zadzwoniłam do babci i spytałam, kiedy mogę przyjechać, żeby przepytać ją ze słówek.

– Dobrze, że dzwonisz, bo dowiedziałam się o takim nowym serwisie do publikowania zdjęć, gdzie dodaje się jakieś hasztalki.

– Hashtagi – sprostowałam. – Na pewno chodzi ci o Instagram.

– Instagram! Właśnie! – ucieszyła się. – I musisz mnie nauczyć robić zdjęcia smartfonem. Najlepiej od razu takie ładne, jak robił Ansel Adams.

– Kto? – zgłupiałam.

– Ansel Adams. Przyjedź, to ci pokażę jego zdjęcia w albumie. Tym razem ja cię czegoś nauczę.

Reklama

Zaśmiałyśmy się, choć w jej głosie wyczułam drżenie, jakby się bała, że jednak odmówię. Nie miałam takiego zamiaru. Przeciwnie! Planuję spotykać się z babcią regularnie. Nawiązałam z nią takie porozumienie, jakiego z rodzicami nigdy mi się nie udało.

Reklama
Reklama
Reklama