Reklama

Miałam wrażenie, że prześladuje nas jakiś pech, bo nasza mała Helenka rozchorowała się znowu – to już trzeci raz w ciągu dwóch miesięcy. Dzieciaki ciągle łapały jakieś infekcje, u Janka w pracy się nie układało, a ja na domiar złego stłukłam cenną kryształową misę po babci… Wszystko szło nie tak jak trzeba, a tu jeszcze mój mąż dorzucił swoje – powiedział, że jego mama planuje przylot do Polski.

Reklama

Bałam się jej wizyty

– Co? Teraz? Ona chce do nas przyjechać? – stanęłam jak wryta. – Skąd jej się to nagle wzięło?

– No wiesz, nie widzieliśmy jej od naszego ślubu – odpowiedział. – A poza tym marzy, żeby wreszcie poznać dzieci.

Wiem, że wiele żon ma na pieńku z mamami swoich mężów i obiecywałam sobie, że ja będę inna. Bardzo mi zależało na tym, żeby mieć dobre stosunki z panią Romą, liczyłam na jej akceptację. Niestety, w dniu ślubu byłam okropnie zestresowana, a ona cały czas chodziła z miną, jakby wszystko jej przeszkadzało.

– Mama jest dość wymagająca w stosunku do ludzi – przyznał mój mąż. – Prawdę powiedziawszy, zawsze była perfekcjonistką. U nas w domu każda rzecz musiała leżeć na swoim miejscu.

Strasznie się denerwowałam, gdy dowiedziałam się, że do nas przyjedzie. Ja przy niej wypadałam naprawdę blado. Do tej pory nie mogę pojąć, jak pani Roma dawała radę opiekować się trójką dzieci i równocześnie utrzymywać dom w nienagannym porządku.

Od momentu narodzin naszego drugiego dziecka wszystko wymknęło mi się spod kontroli. Z jednym już było niełatwo, ale pojawienie się dwójki zamieniło nasze mieszkanie w istny krajobraz po bitwie. Mimo że próbowałam utrzymać jako taką higienę, porządki przestały być priorytetem.

Nie radziłam sobie

Różne rzeczy leżały porozrzucane bez ładu i składu, niektórych nawet nie miałam gdzie na stałe położyć. W domu panował kompletny rozgardiasz, a ja czułam się całkowicie bezradna wobec tej sytuacji.

– Nie zdążę sama wszystkiego posprzątać zanim przyjdzie twoja mama – powiedziałam do męża. – Może chociaż wezmę się za łazienkę. A ty mógłbyś mi pomóc? Te słoiki trzeba znieść na dół, do piwnicy.

– No dobra, jak znajdę chwilę, to się tym zajmę – odpowiedział cicho, nie odrywając wzroku od smartfona. Typowe.

Mimo że oboje pracowaliśmy na pełen etat, mój mąż został wychowany w przeświadczeniu, że dbanie o mieszkanie to nie jego sprawa. Lubił opowiadać, jak jego ojciec wyrażał wdzięczność swojej żonie za prowadzenie gospodarstwa domowego – przynosił jej kwiaty i chwalił ją przy każdej okazji. Tyle że w ich przypadku tylko ojciec chodził do pracy, a mama była w domu. U nas sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.

Byłam z tym sama

Wracając z pracy musiałam od razu zabierać się za domowe obowiązki – prałam, ogarniałam mieszkanie i przygotowywałam posiłki. Mój mąż niespecjalnie kwapił się do pomocy i równego dzielenia się pracami domowymi.

Po dwóch tygodniach rozległ się dzwonek. Przyszła teściowa. Zobaczyłam w drzwiach elegancką kobietę ubraną w wiśniową suknię, ciągnącą za sobą stylową walizkę na kółkach.

Stres związany z wizytą ściskał mi żołądek w wielki, skręcony węzeł. W końcu jednak zmęczona teściowa, po długiej drodze, poszła się położyć. Zostałam sama w kuchni, gdzie zajęłam się sprzątaniem po kolacji. W pewnym momencie zauważyłam, że stoi w drzwiach.

– Ojej, przepraszam, nie chciałam zakłócać twojego wypoczynku. Zaraz będę kończyć. Po całym dniu nazbierało się mnóstwo naczyń do umycia…

– Widzę, że dużo gotujesz – zauważyła. – Dzieci nie jedzą w przedszkolu?

– Oczywiście, że jedzą, ale obiad mają już o 12:30, więc jak wrócą do domu, muszą dostać coś gorącego – wyjaśniłam.

– To znaczy, że szykujesz posiłki na następny dzień w porze kolacji? – zapytała z zaciekawieniem.

Wszystko ogarniałam

Czułam się jak na przesłuchaniu, ale grzecznie potwierdziłam. Zauważyłam, jak teściowa rozgląda się po nieuporządkowanej kuchni i jestem pewna, że w duchu oceniła mnie jako kompletnie nieudolną panią domu.

Syn miał niewielką gorączkę, więc postanowiłam zostawić go w domu zamiast wysyłać do przedszkola. Tak jak zawsze w sytuacjach, kiedy któreś z dzieci źle się czuło, wybierałam pracę zdalną. W praktyce sprowadzało się to do żonglowania między zajmowaniem się rozkapryszonym maluchem a załatwianiem spraw firmowych. W czasie, gdy pisałam odpowiedź klientowi, do pokoju weszła mama mojego męża. W tej właśnie chwili mój mały rozrabiaka traktował moje plecy jako tor wyścigowy dla swojej zabawki.

– O, wcześnie wstałaś – zauważyła. – Zostajesz w domu?

– Adaś się rozchorował. Ale będę pracować zdalnie. Może przyrządzę ci kawę? – zamierzałam wstać od laptopa, chociaż wciąż nie skończyłam pisać wyjaśnień do klienta.

– Dla mnie? – spojrzała zaskoczona, marszcząc czoło. – Daj spokój, ja ci zrobię.

Po kilku minutach pojawiła się w kuchni. Z pokoju widziałam, jak wyciera powierzchnie i ogarnia ekspres do kawy. Znów można było dostrzec jej delikatne niezadowolenie.

Wstydziłam się

Teściowa zaoferowała pomoc w kuchni, bym mogła zająć się swoimi obowiązkami zawodowymi. Jednak najpierw zajęła się ostrzeniem wszystkich tępych noży i reorganizacją produktów sypkich w szafce. W trakcie posiłku co chwilę wypytywała mnie, czy znajduję czas na prowadzenie domu i czy lubię swoją pracę. Czułam się coraz bardziej nieswojo, wiedząc, do czego zmierzają te pytania.

– Ale tu czyściutko! – skomentował Janek po powrocie do domu.

Wszystko błyszczało jak w szpitalu, ale to jego mama zrobiła porządek. To sprawiło, że czułam się okropnie. Doskonale rozumiałam, o czym myśli – że jestem beznadziejną gospodynią i nie potrafię zadbać o mieszkanie. Widziałam jej oceniające spojrzenie, gdy zaglądała do lodówki, a jej westchnienie niezadowolenia przy sprawdzaniu szafki pod zlewem mówiło samo za siebie. Próbowałam jej wyjaśnić, że wracam późno z pracy, a mam tyle obowiązków na głowie, że zwyczajnie brakowało mi sił na sprzątanie tych wszystkich szafek.

Musiałam wyskoczyć do apteki, żeby kupić syrop Adasiowi. Ten krótki moment pozwolił mi złapać oddech, ale wracałam pełna obaw, bo wiedziałam, że teściowa właśnie przeprowadza prywatną rozmowę z moim mężem. Na pewno opowiada mu, jaką okropną żoną jestem i jak nie potrafię prowadzić domu.

Zaskoczyła mnie

Pod drzwiami naszego mieszkania usłyszałam jej podniesiony głos:

– To skandal! Związek małżeński tak nie działa!

Łzy cisnęły mi się do oczu i miałam ochotę się stamtąd wynieść. Ale teściowa mówiła dalej:

– Jak mogłeś pozwolić na taką sytuację?! Zobacz, co się tu dzieje!

Wbiegłam do środka ze złością, gotowa wreszcie postawić się teściowej. Koniec z ucieczką, dość już tego wszystkiego! Chciałam jej uświadomić, że mam etat i nie jestem w stanie poświęcać tyle czasu na dom, co ona dawniej. I że nie może mnie za to obwiniać! Ale gdy przekroczyłam próg, dotarły do mnie jej słowa:

– …w ogóle mi nie pomagał w domu. Ale ja byłam na gospodarstwie, więc miałam czas o wszystko zadbać. A twoja żona chodzi do pracy i należy jej się za to uznanie. Przez cały tydzień nie znalazłeś chwili, żeby znieść te słoiki do piwnicy?! Wstyd mi za ciebie! Traktujesz ją jak pomoc domową, a nie żonę!

Słyszałam, jak mój mąż próbował się bronić, ale jego mama nie przestawała go pouczać. Wytknęła mu, że nie przykłada się do prac w domu i zostawił brudne naczynia po wczorajszej kolacji. Na koniec powiedziała Jankowi wprost, że trafił mu się wspaniały skarb za żonę i musi się bardzo postarać, żeby na mnie zasłużyć. Byłam kompletnie zaskoczona jej słowami. Cichutko wyszłam z mieszkania i wróciłam dopiero po kwadransie.

Dostał nauczkę

Nie wspomniałam nikomu, że przypadkiem usłyszałam, o czym rozmawiali. Mama męża została z nami jeszcze kilka dni, podczas których zajęła się wszystkim – od sprzątania całego domu po pilnowanie maluchów. Muszę przyznać, że choć jest bardzo dokładna i skrupulatna, to w dobrym tego słowa znaczeniu.

Na pożegnanie spojrzała znacząco na Janka, jakby chciała wzrokiem przekazać mu: „Nie zapomnij moich słów”. Najwyraźniej ta wiadomość do niego dotarła, bo już nie mam potrzeby ciągłego przypominania mu o obowiązkach. Bywa nawet tak, że z własnej inicjatywy zajmuje się porządkami, zmywaniem po posiłkach i wyrzucaniem śmieci. Dzięki temu mama mojego męża stała się moją ukochaną teściową!

Reklama

Aneta, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama