Reklama

Z nieba spadały ciężkie krople deszczu, a ja biegłam ulicą, starając się znaleźć jakiekolwiek schronienie przed gwałtowną burzą. Moje ubranie już przesiąkło wilgocią, a wiatr próbował porwać parasolkę, której kurczowo się trzymałam. Nagle zauważyłam altanę w ogrodzie na rogu ulicy, zaledwie kilka kroków od mojego domu. Bez namysłu skierowałam tam swoje kroki, licząc na chwilę wytchnienia od ulewy.

Reklama

Kiedy znalazłam się wewnątrz, poczułam ulgę. Ale to uczucie trwało krótko, bo w mroku dostrzegłam zarys postaci. Zamarłam. To był Mateusz. Moje serce przyspieszyło. Spotkanie z kimś, kogo unikałam przez ostatnie lata, nie należało do rzeczy, na które byłam gotowa. Atmosfera w altanie była naelektryzowana od niewypowiedzianych słów i niezałatwionych spraw. Wiedziałam, że prędzej czy później będziemy musieli stawić czoła przeszłości. A może właśnie ten deszcz miał nam w tym pomóc.

Byłam jak w pułapce

Cisza między nami była niemal namacalna, przerywana jedynie jednostajnym dźwiękiem uderzających o dach altany kropli deszczu. Czułam, że Mateusz wpatruje się we mnie, choć sama unikałam jego spojrzenia. Nie mogłam jednak ignorować go w nieskończoność.

– Ania, dlaczego mnie unikasz? – zapytał w końcu, jego głos był spokojny, ale w tonie wyczuwałam nutę zawodu i determinacji.

Spojrzałam w ziemię, zbierając w sobie odwagę, by odpowiedzieć.

Nasze drogi się rozeszły, Mateusz. Nic więcej.

Mateusz zrobił krok w moją stronę, wyraźnie niezadowolony z mojej odpowiedzi.

– To nieprawda. Od lat próbujesz udawać, że mnie nie ma. Ale ja ciągle tu jestem.

Zacisnęłam usta, wiedząc, że nie mogę uciekać od tego, co kiedyś nas łączyło.

– Może dlatego, że nie chcę wracać do przeszłości. Nie mam ci nic do powiedzenia.

Jego oczy błyszczały intensywnie w półmroku altany, kiedy zadał kolejne pytanie:

– Czy to dlatego, że Dawid wyjechał? O to chodzi?

Na wspomnienie mojego brata poczułam, jak coś zaciska się w moim sercu. Odwróciłam wzrok, starając się ukryć emocje, które na nowo zaczęły się budzić. Wiedziałam, że Mateusz nie odpuści, dopóki nie usłyszy ode mnie prawdy.

Kiedyś dużo nas łączyło

Mateusz nie zamierzał się poddać. Czułam jego uporczywość, niemal namacalną, jakby próbował przeniknąć przez moje emocjonalne zasłony.

– Dawid zawsze mówił, że nic nas nie rozdzieli – zaczął, a jego słowa były jak bolesne ukłucie. – Pamiętasz te wszystkie plany, które snuliśmy razem? Wyjazdy, przygody... byliśmy nierozłączni.

Przypomniałam sobie te chwile, jakby wydarzyły się wczoraj. Śmialiśmy się, planowaliśmy wspólną przyszłość, nieświadomi tego, jak bardzo wszystko może się zmienić. Zrobiło mi się smutno na wspomnienie tamtych czasów, ale musiałam być silna.

– Mateusz, te czasy minęły. Dawid wyjechał, a my... my się oddaliliśmy – powiedziałam, starając się ukryć drżenie w głosie. – Nie wszystko można odbudować.

Mateusz zbliżył się jeszcze bardziej, a w jego oczach dostrzegłam mieszankę zdeterminowania i bólu.

– Aniu, nie wszystko jest stracone. Możemy porozmawiać, spróbować zrozumieć, co się stało.

Byłam na skraju łez, ale wiedziałam, że miał rację. Odkładałam tę rozmowę zbyt długo, żyjąc w cieniu dawnych wydarzeń, nie dając sobie szansy na pogodzenie się z przeszłością. Nie chciałam jednak, by Mateusz zobaczył mnie słabą, bo choć bolało, musiałam stanąć na nogi i zmierzyć się z tym, co tak długo mnie prześladowało.

Nie chciałam o tym pamiętać

Deszcz wciąż uderzał w dach altany, ale w tej chwili nie miało to znaczenia. Wszystkie moje zmysły były skupione na Mateuszu, na jego słowach i emocjach, które próbował mi przekazać.

Pamiętasz tę ostatnią noc, kiedy wszyscy byliśmy razem? – zapytał nagle, a jego głos był pełen czułości i nostalgii. – To był nasz wieczór pożegnalny dla Dawida, zanim wyjechał.

Serce ścisnęło mi się na wspomnienie tamtej chwili. To była ostatnia noc, kiedy byliśmy prawdziwie szczęśliwi. Siedzieliśmy na balkonie, śmiejąc się i wspominając dzieciństwo. Ale później, kiedy Dawid odszedł, wszystko się zmieniło.

– Tak, pamiętam – odpowiedziałam szeptem, zamykając oczy, by przywołać obrazy z tamtego wieczoru. – Ale potem wszystko się rozsypało. Każde z nas poszło swoją drogą, jakbyśmy zapomnieli, co nas łączyło.

Mateusz westchnął ciężko, jakby jego serce było zbyt pełne emocji.

Nie zapomnieliśmy. Po prostu nie wiedzieliśmy, jak sobie z tym poradzić. Dawid zawsze był naszą spójnią, a gdy wyjechał, zostaliśmy z pustką.

Wiedziałam, że miał rację. Po wyjeździe Dawida każdy z nas pogrążył się w swoim świecie, a ja, zamiast szukać wsparcia u Mateusza, zamknęłam się w sobie. Może to było nasze największe nieporozumienie.

Może to był znak od losu

Z każdą chwilą czułam, jak moje emocje wzbierają, a łzy z trudem powstrzymuję. Mateusz wyciągnął rękę, jakby chciał mnie wesprzeć, ale ja cofnęłam się o krok, zaskoczona własną reakcją.

Nie mogłam wtedy tego znieść – przyznałam, a mój głos był pełen bólu i zagubienia. – Wszystko przypominało mi Dawida i to, jak nas opuścił. Każdy zakątek, każde miejsce. Dlatego wybrałam ucieczkę. Ale to nie znaczy, że nie tęskniłam.

Mateusz milczał przez chwilę, a ja widziałam, jak przetwarza moje słowa. W końcu odważył się odezwać.

– Wiem, że było ciężko. Wiem, jak bardzo cię to zabolało. Ale to nie oznacza, że musimy żyć w przeszłości. Może... może to jest nasza szansa, żeby coś naprawić?

Nie odpowiedziałam od razu. Zamiast tego pozwoliłam sobie zanurzyć się w ciszy, która otulała nas jak miękki koc. To było trudne, przyznać się do własnych błędów, ale wiedziałam, że Mateusz też nosi swoje. Może mogliśmy spróbować odbudować to, co zostało złamane. Nie będzie to łatwe, ale przecież, czy kiedykolwiek było?

Może masz rację – powiedziałam w końcu, patrząc mu w oczy. – Może warto spróbować, choćby dla Dawida. Nie wszystko musi kończyć się tak, jak się zaczęło.

Mateusz skinął głową, a ja poczułam, jak ciężar odchodzi z mojej piersi. Może to nie była idealna chwila na wielkie wyznania, ale było to coś prawdziwego, co mogło nas oboje uzdrowić.

Wszystko się zmieniło

Deszcz powoli ustępował, a my staliśmy w altanie, gdzie czas jakby się zatrzymał. Nie było łatwo, ale czułam, że oboje zaczęliśmy zrozumieć, jak wiele nas łączyło. Mateusz spojrzał na mnie z pewnością, której wcześniej nie dostrzegałam.

– Aniu, czy możemy zacząć od nowa? – zapytał cicho, a w jego głosie wyczułam nadzieję.

Westchnęłam, zastanawiając się nad odpowiedzią. Wspomnienia o Dawidzie, nasze wspólne chwile i czas, który upłynął – wszystko to zderzyło się w mojej głowie. Wiedziałam, że nie będzie łatwo wrócić do tego, co było, ale może to była szansa, by stworzyć coś nowego.

– Nie wiem, czy możemy po prostu zacząć od nowa – odpowiedziałam szczerze. – Ale możemy spróbować. Może to nie będzie takie samo jak kiedyś, ale to nie znaczy, że nie może być dobre.

Mateusz uśmiechnął się lekko, a ja poczułam ciepło rozlewające się po moim sercu. Oboje mieliśmy swoje rany, ale może razem byliśmy w stanie je zagoić.

– Obiecałem kiedyś Dawidowi, że zawsze będę się tobą opiekował – dodał Mateusz. – I to się nie zmieniło.

Przytaknęłam, czując, jak burza, która toczyła się we mnie przez lata, zaczyna ustępować. Może to był początek czegoś nowego, czegoś, co mogło przynieść ukojenie zarówno mi, jak i Mateuszowi.

Ta chwila dała nam nowe życie

Deszcz w końcu ustąpił, pozostawiając po sobie świeże, czyste powietrze. Wyszliśmy z altany, a krople wody skapujące z liści drzew przypominały melodię, która towarzyszyła naszej rozmowie. Zanim się zorientowałam, słońce zaczęło przebijać się przez chmury, oświetlając nas delikatnym, ciepłym blaskiem.

Szliśmy powoli w kierunku domu, a ja czułam, jak ciężar przeszłości zaczyna się rozpuszczać. Być może nigdy w pełni nie wybaczymy sobie tego, co się wydarzyło, ale mogliśmy spróbować odnaleźć nową drogę. Może nie zawsze będziemy zgodni, ale wiedziałam, że oboje jesteśmy gotowi, by się starać.

Mateusz towarzyszył mi aż do bramy, a ja czułam, że to nie koniec naszego spotkania, lecz początek czegoś nowego. Nasze życie rozdzieliło się w dramatyczny sposób, ale teraz, kiedy staliśmy na rozdrożu, mieliśmy możliwość wybrania innej ścieżki.

Dziękuję, że nie pozwoliłeś mi uciec – powiedziałam, spoglądając na niego z wdzięcznością.

– To ja dziękuję, że dałaś nam szansę – odpowiedział, uśmiechając się szczerze.

Kiedy Mateusz ruszył w swoją stronę, ja nagle poczułam nadzieję, że może tym razem uda nam się pokonać przeszkody, które postawiło przed nami życie. Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, ale byłam gotowa na to, by się tego dowiedzieć. Razem czy osobno, mieliśmy szansę na odnalezienie własnej drogi i zbudowanie relacji opartej na nowych fundamentach. I to było coś, na co warto było czekać.

Anna, 28 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama