Reklama

Zawsze wierzyłam w to, że człowiek potrafi się zmienić. Julia była tego najlepszym przykładem. Kiedy była młodsza, popełniała błędy, kradła. Była to ciężka lekcja dla nas obu, ale wydawało się, że wyszła z tego silniejsza i mądrzejsza. Wspieranie jej w tych nowych, lepszych decyzjach stało się dla mnie powodem do dumy.

Reklama

Choć próbowała żyć uczciwie, praca dorywcza i kiepska wypłata nie dawały jej wielu możliwości. A kiedy komuś w sąsiedztwie coś znikało, wszystkie palce wskazywały na nią. Pewnego dnia ja też zwątpiłam.

Zginął mi portfel

Tamten dzień był szary i ponury, jakby niebo mogło odzwierciedlać chaos w życiu Julii. Siedziała przede mną, ze spuszczoną głową i zaciśniętymi dłońmi. Cisza, która nastała między nami, była ciężka od niewypowiedzianych słów. Wreszcie odważyłam się ją przerwać.

– Julia, musimy porozmawiać... – zaczęłam, ale głos mi drżał. – Mój portfel zniknął.

Julia podniosła na mnie zdziwione oczy, jej usta drgnęły, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.

– Julia, proszę, mów prawdę. To ty go wzięłaś? – zapytałam z bólem serca, ale musiałam.

– Babciu, przysięgam, że to nie ja – jej głos był pełen smutku. – Dlaczego bym to zrobiła? Przecież wiesz, że staram się żyć uczciwie! Nie okradłabym cię.

– Ale kto inny miałby to zrobić? Kto miałby dostęp do mojego mieszkania? – trudno było mi powstrzymać emocje. – Sama mówiłaś ostatnio, że potrzebujesz pieniędzy.

– Babciu, to nie tak... – Julia zaczęła płakać. – Wiesz, że mam za sobą ciężki czas, ale już nie jestem tą osobą, co kiedyś. Nie jestem złodziejką.

Biłam się z myślami

Spojrzałam na nią i miałam mętlik w głowie. Czy mogłam jej ufać?

– Kochanie, ja... ja naprawdę nie wiem, co robić. – Powiedziałam w końcu. – Jeśli to nie ty, to musimy to wyjaśnić. Musimy znaleźć prawdziwego złodzieja.

Julia podniosła wzrok, jej oczy teraz świeciły determinacją.

– Tak, musimy to zrobić. Dla ciebie, babciu, zrobię wszystko, by oczyścić swoje imię.

Przytuliłam ją, a w moim sercu zaczęła kiełkować nadzieja, że razem poradzimy sobie z tym kryzysem. Ale gdzieś w głębi duszy, zastanawiałam się, czy kiedykolwiek będę mogła całkowicie uwierzyć w jej niewinność.

Zwierzyłam się sąsiadce

Pochłonięta myślami o zaginionym portfelu, przemierzałam korytarz, który wydawał się nieskończony. Kiedyś to miejsce było pełne śmiechów i ciepłych powitań. Zatrzymałam się przed drzwiami naszej sąsiadki Janiny, która od zawsze sprawiała wrażenie osoby niezwykle uczynnej i pomocnej. Często wpadała do mnie kawę lub herbatę. Oglądałyśmy razem seriale lub po prostu rozmawiałyśmy.

– Dzień dobry, Zofio! – zawołała, zauważywszy mnie. – Jak mogę pomóc?

– Dzień dobry, – odparłam. – Słuchaj, nie wiesz przypadkiem, czy ktoś widział coś... niezwykłego wokół mojego mieszkania? Mój portfel zniknął i zastanawiam się...

Janina przysłuchiwała się uważnie, ale w jej oczach dostrzegłam coś, co zbiło mnie z tropu. Nie było to zwykłe współczucie, ale raczej niepokój, jakby moje pytania dotknęły tematu, o którym wolałaby nie słyszeć.

Och Zosiu, to straszne! – rzekła z przejęciem w głosie. – Nie, nic nie widziałam... ale wiesz, te młode osoby teraz... Kto wie, co im po głowie chodzi.

Zachowywała się jakoś inaczej

Jej słowa wybrzmiały niespodziewanie ostro.

– Zgadza się, młodzi ludzie czasem... – zaczęłam, ale wtedy Janina szybko zmieniła temat.

– A jak się czuje Julia? Mam nadzieję, że nie wpadła znowu w złe towarzystwo...

Jej słowa uderzyły we mnie jak grom z jasnego nieba. To nie była zwykła troska, ale coś więcej. Czyżby nasza sąsiadka próbowała zrzucić podejrzenia na Julię? Czy moja wnuczka była tylko kozłem ofiarnym dla kogoś innego?

– Dobrze, dziękuję za zainteresowanie. – odpowiedziałam chłodno. – Będę kontynuować poszukiwania i mam nadzieję, że prawda wyjdzie na jaw.

– Oczywiście, oczywiście... – Janina odprowadziła mnie wzrokiem, kiedy odwracałam się, by iść dalej.

W głowie kłębiły mi się myśli. Podejrzenia rosły w siłę, a serce biło mi coraz szybciej. Musiałam zachować czujność i obserwować, póki puzzle tej historii nie ułożą się w pełny obraz.

Chciałam być sprawiedliwa

Wracając do mieszkania, myślałam o Julii. Czy aby na pewno znałam wnuczkę tak dobrze, jak mi się wydawało? Czy to możliwe, by pod moim własnym dachem kryła się tajemnica, której nie potrafiłam rozwikłać? Ukradła czy nie? W mieszkaniu, przy filiżance gorącej herbaty, postanowiłam przemyśleć wszystko od początku. Julia... Janina... zaginiony portfel. Musiałam połączyć fakty.

– Muszę być sprawiedliwa – szeptam do siebie. – Nie mogę oskarżać nikogo bez dowodów.

Ale jakie dowody miałam? Kilka nieostrożnych słów sąsiadki, podejrzenia i strach, który zaglądał mi w oczy za każdym razem, gdy patrzyłam na Julię. Wiedziałam, że to nie może tak zostać. Postanowiłam bliżej przyjrzeć się wszystkiemu, co działo się wokół. Musiałam obserwować, pytać, być może nawet podjąć się własnego śledztwa. Znalezienie portfela stało się teraz dla mnie sprawą honoru. Musiałam oczyścić imię Julii, nie mogłam pozwolić, aby niewinność była przekreślona przez zwykłe plotki i podejrzenia.

– Julia, nie zostawię cię samą z tym problemem – mówiłam do niej później wieczorem przez telefon. – Coś mi mówi, że prawda jest bliżej, niż nam się wydaje.

– Dziękuję, babciu. Tylko tobie mogę ufać – usłyszałam w odpowiedzi i poczułam, że te słowa dodają mi sił.

Zakończyłam rozmowę, gotowa na kolejne działania. To była moja misja – obrona wnuczki i poszukiwanie prawdy.

Coś nie dawało mi spokoju

Ponownie postanowiłam porozmawiać z Janiną, mając nadzieję, że uda mi się wydobyć więcej informacji. Niepokój, który widziałam w jej oczach za pierwszym razem, nie dawał mi spokoju. Tym razem musiałam być bardziej dociekliwa.

– Mogę wejść? – zapukałam do jej drzwi z ręką niepewnie zawieszoną w powietrzu.

– Oczywiście, Zosiu – odpowiedziała sąsiadka z uśmiechem, ale wydawało mi się, że dostrzegłam chwilę zawahania, zanim drzwi się otworzyły.

Siedząc na przeciwko siebie, z filiżankami herbaty w dłoniach, zaczęłam delikatnie:

– Wiesz, ciągle zastanawiam się, kto mógł wziąć mój portfel. To dla mnie dziwne, bo zawsze zamykam drzwi na klucz...

– To rzeczywiście dziwne – przytaknęła Janina, unikając mojego wzroku.

– Czy nie zauważyłaś na pewno kogoś obcego na korytarzu? Może jakiś kurier? Domokrążca? – kontynuowałam, starając się wyczytać z jej twarzy jakiekolwiek znaki.

– Nie, niestety. Kamienica to jednak nie miejsce, gdzie można być anonimowym. Wszyscy się znamy... – odparła, ale jej głos wyraźnie drżał.

– Właśnie... wszyscy się znamy – powtórzyłam za nią, przyglądając się jej reakcji. – Ale czasem nawet najbliżsi mogą nas zaskoczyć, nieprawdaż?

W tym momencie Janina nagle się spięła. Był to drobny gest, prawie niezauważalny, ale dla mojej wprawnego oka, mówił więcej niż tysiąc słów.

– Zosiu, ja... – zaczęła, ale przerwała, jakby nagle uświadomiła sobie, że mówi za dużo.

– Tak? – zachęciłam ją, wyczekując.

– Nic... po prostu myślę, że powinniśmy uważać na siebie, w dzisiejszych czasach nigdy nie wiadomo – szybko zmieniła temat.

Miałam swoje podejrzenia

Gdy wychodziłam, wiedziałam, że znajduję się na właściwym tropie. Coś w jej zachowaniu nie pasowało do obrazu serdecznej i pomocnej sąsiadki, którą znałam od lat.

– Będziemy musiały to omówić, Julia – powiedziałam później, relacjonując wnuczce moje odkrycia. – Coś mi mówi, że odpowiedź na nasze pytania może być bliżej, niż przypuszczamy.

Julia, choć zmęczona ciągłymi oskarżeniami i plotkami, słuchała mnie uważnie.

– Babcia, może powinnyśmy zacząć prowadzić własne śledztwo? – zasugerowała.

– Zgadza się, kochanie. Jutro zacznę od zapisania wszystkiego, co wiemy. Każdy szczegół może okazać się ważny – potwierdziłam jej słowa.

Byłam zdecydowana nie dać za wygraną. Dopóki nie odkryjemy prawdy, nie możemy odpuszczać. Postanowiłam dalej obserwować i pytać, nie spuszczając Janiny z oka. Jeśli tylko przyłapie się ją na małym nawet kłamstwie, będzie to kolejny krok do rozwiązania tej zagadki.

Potrzebowałam dowodów

Poczułam, że nadszedł czas, aby działać zdecydowanie. Z zebranymi informacjami i rosnącymi podejrzeniami, nie mogłam dłużej czekać. Postanowiłam skonfrontować Janinę bezpośrednio z moimi podejrzeniami. Była to decyzja ryzykowna, ale czułam, że to jedyny sposób, by dotrzeć do prawdy.

Kiedy spotkałam się z nią ponownie, atmosfera była już znacznie bardziej napięta. Wiedziałam, że muszę być ostrożna, ale też nie mogłam pozwolić, by strach zdominował moje działania.

– Janina, musimy porozmawiać o tych wszystkich dziwnych zbiegach okoliczności – zaczęłam, patrząc jej prosto w oczy.

– Zosiu, ja naprawdę nie wiem, o co ci chodzi – odpowiedziała, ale jej głos zdradzał niepewność.

– Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że wiesz więcej, niż mówisz. Może nie zdajesz sobie sprawy, ale ja już dużo wiem. – kontynuowałam, obserwując, jak jej ręce lekko się trzęsą.

– To absurd! – wybuchnęła nagle. – Oskarżasz mnie o coś?

– Jeśli masz coś na sumieniu, teraz jest najlepszy moment, by się przyznać – starałam się zachować spokój, choć w środku wrzała we mnie złość i frustracja.

To nie wnuczka była złodziejką

Nastała chwila ciszy, podczas której mogłam niemal słyszeć, jak bije jej serce. W końcu Janina opuściła wzrok i zaczęła mówić wolno, jakby każde słowo kosztowało ją ogromny wysiłek.

– Nie miałam wyboru... Moje finanse są w ruinie, a ja... – urwała, walcząc ze łzami.

– Wzięłaś mój portfel? – moje pytanie było teraz bezpośrednie, a głos niezłomny.

– Tak – wyznała w końcu cicho. – Jest mi tak wstyd. Wzięłam go, gdy przysnęłaś na serialu. Chciałam w domu zabrać tylko pieniądze, a potem go zwrócić, ale potem było już za późno. Wybacz mi.

Emocje, które przetoczyły się przez moje ciało, były mieszanką ulgi i goryczy. Ulgi, bo prawda w końcu wyszła na jaw, i goryczy, bo osoba, którą uważałam za przyjaciółkę, zdradziła moje zaufanie.

– Nie wierzę! Jak mogłaś? – podniosłam głos.

– Zrobię wszystko, co mogę, by to naprawić. Twoja wnuczka jest niewinna.

– Przez ciebie w nią zwątpiłam. Obie musimy ją przeprosić.

Janina skinęła głową, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Umówiłyśmy się, że spotkamy się wszystkie razem, by omówić, jak naprawić wyrządzone szkody.

To była lekcja dla wszystkich

Opuszczając jej mieszkanie, czułam mieszane uczucia. Z jednej strony rozczarowanie i smutek, z drugiej strony determinację, by teraz pomóc Julii oczyścić swoje imię. To był przełom, który nie przyniósł pełnej satysfakcji, ale był krokiem ku sprawiedliwości.

Janina, pokorna i skruszona, dołożyła wszelkich starań, by naprawić wyrządzoną szkodę. Nie było łatwo przyjąć jej przeprosiny, szczególnie Julii, której zaufanie zostało tak bardzo nadwyrężone. Jednak w głębi serca wiedziałam, że przebaczenie jest jedyną drogą do naszych dalszych relacji rodzinnych i sąsiedzkich.

Julia powoli odbudowywała swoją reputację wśród sąsiadów, a ja byłam obok niej, dumna z jej siły.

– Babciu, czuję, jakby mi ktoś zdjął wielki ciężar z serca – powiedziała Julia, gdy pewnego wieczoru siedziałyśmy na balkonie, obserwując zachód słońca.

– I ja również, kochanie – odparłam, ściskając jej dłoń. – To była ciężka lekcja.

Reklama

Zofia, 71 lat

Reklama
Reklama
Reklama