„Wnuczka zamieszkała u mnie z lokatorem. Ją kochał, a mnie nienawidził, ale okazało się, że jest naszym aniołem stróżem”
„– On ciągle robi mi na złość! – westchnęłam. – Czy przypadkiem nie przesadzasz? – parsknęła śmiechem sąsiadka. – Wpadnij do mnie jutro i przekonaj się sama – odparłam. – Hanka, wydaje mi się, że z wiekiem zaczynasz świrować – skwitowała Stasia”.
- Listy do redakcji
Ziutek nie odrywał ode mnie wzroku, siedząc w fotelu. Te ogromne, zielone oczy prawie w ogóle się nie zamykały. Szczerze mówiąc, nie znosiłam tego! Jego brązowo-beżowe futro było przyjemna w dotyku i całkiem ładnie wyglądał, ale sposób, w jaki się zachowywał, kompletnie mnie przerażał. A szczególnie to, jak się we mnie wpatrywał. Miałam wrażenie, że w głowie układa sobie plan, którą część mojego ciała powinien zjeść najpierw...
Znosiłam go z trudem
Chociaż nigdy nie mogłam zrozumieć ludzi krzywdzących zwierzęta, teraz naprawdę sama mam ochotę wypędzić tego futrzaka i tak go potraktować, żeby się więcej nie pokazywał. Problem w tym, że ten mały potwór to ukochany pupil mojej wnuczki, Natalii, która niedawno rozpoczęła życie studenckie i przeprowadziła się do mojego domu. No cóż, skoro tak bardzo kocham swoją wnuczkę, muszę jakoś wytrzymać z jej kotem, którego nazwała Ziutkiem.
– Wynocha! – zamachnęłam się dłonią, chcąc przepędzić kota z siedzenia.
W odpowiedzi usłyszałam tylko jego prychnięcie, jakby dawał mi znać, że ma lepsze zajęcia niż dotrzymywanie mi towarzystwa przy jedzeniu, po czym majestatycznie opuścił kuchnię.
– Nawet nie myśl o wspinaniu się na kanapę! – krzyknęłam w jego stronę, doskonale świadoma, że zignoruje moje słowa i rozciągnie się na wełnianym kocu, traktując go jak swoją własność.
– O matko, ta emerytura chyba źle na mnie wpływa, już gadam do kotów! – mruknęłam do siebie, zbierając talerze ze stołu.
Wybiła dziesiąta na zegarze. Akurat zaczynała się powtórka serialu, który przepadł mi poprzedniego dnia. Gdy weszłam do pokoju, zobaczyłam rozłożonego na kanapie Ziutka. No tak, mogłam się tego spodziewać! Spróbowałam go przepędzić, ale odpowiedział tylko prychnięciem. Ze strachem odsunęłam dłoń.
– Co za wredne stworzenie – mruknęłam cicho i usadowiłam się na drugim końcu kanapy, trzymając się od niego z daleka.
Ziutek zamruczał leniwie i obrócił się na drugi bok. Włączyłam telewizor, czując, że ten futrzak obserwuje jednocześnie mnie i ekran.
Wnuczka była nim zachwycona
Natalia pojawiła się w domu po skończonych zajęciach.
– Cześć, babciu – pocałowała mnie w policzek. – Nie widziałaś gdzieś mojego kociaka? – zaczęła go szukać po mieszkaniu.
Kot łaskawie podniósł się z kanapy i zaczął się łasić do jej nóg.
– I jak ci minął dzień, mały? – spytała wnuczka, podnosząc go i przytulając twarz do jego futerka.
– Głównie wpatrywał się we mnie, jakbym była jego obiadem – powiedziałam.
– Babciu, nie przesadzaj – skomentowała Natalka. – Przecież mój kochany maluch nie mógłby nawet o tym pomyśleć.
Następnego dnia, zamiast oglądać kolejny odcinek serialu, postanowiłam uciec przed tym kocim koszmarem do mieszkania sąsiadki. Jak można się było spodziewać, Stasia przyjęła mnie swoim tradycyjnym zestawem – gorącą herbatką i pysznymi ciastkami.
– No to mów, jak się układa wspólne mieszkanie z twoją wnuczką? – zagadnęła.
– Z wnuczką nie mam żadnych problemów – odparłam, wzdychając. – Jest dla mnie ogromną pomocą – sprząta ze mną, czasem razem oglądamy telewizję, chodzi na zakupy, naprawdę złote dziecko. Ale ten jej zwierzak... – pokręciłam głową z rezygnacją.
– Coś nie tak z kotem? – zapytała zaciekawiona Stasia. – Może robi bałagan? Albo drapie meble?
– W sumie jest grzeczny, tylko... trochę się go boję – wyznałam szczerze.
Nie dogadałam się z sąsiadką
– Jak to? Boisz się kotów? Od kiedy?
– Trudno powiedzieć... Wcześniej nie miałam z nimi problemu, ale ten jest jakiś dziwny. Ciągle gapi się na mnie i wydaje mi się, że ma taki wrogi wzrok. No i jestem przekonana, że wie dokładnie, co mówię!
– Dlaczego tak sądzisz?
– Bo specjalnie robi wszystko, żeby mnie zdenerwować!
– Nie przesadzasz czasem trochę? – parsknęła śmiechem sąsiadka.
– Wpadnij do mnie jutro i sama się przekonasz – powiedziałam. – Ten kot jest wyjątkowy, bo zamiast kuwety używa normalnej toalety.
– Serio? To chyba fajnie? – zapytała zaskoczona.
– No tak, można tak to ująć – odparłam, unosząc ramiona. – Po wszystkim nawet ciągnie za spłuczkę. Kiedyś przypadkiem weszłam, gdy siedział na muszli i tak na mnie nasyczał, że się wystraszyłam. A potem dąsał się na mnie do wieczora.
– Oj, Hanka, chyba ci się coś poprzewracało w głowie na stare lata – skwitowała Stasia.
– Myśl sobie, co chcesz, ja wiem, jak jest! – odrzekłam ze śmiechem.
Po krótkiej wizycie u sąsiadki wybrałam się na zakupy, a następnie wróciłam do mieszkania.
Poczułam się dziwnie
Kiedy tylko przekroczyłam próg, zobaczyłam kota. Ziutek stał w przedpokoju i wyglądał, jakby przewidział moment mojego powrotu. Ruszyłam do kuchni rozpakować zakupy, a on podążył moim śladem. Wskoczył na krzesło przy stole i obserwował każdy mój ruch. Miałam zamiar go przegonić, lecz nagle ogarnęło mnie wielkie zmęczenie, a dodatkowo poczułam ból w piersi. Zrezygnowałam więc z przepędzania go i udałam się do swojej sypialni, by się zdrzemnąć. Nawet nie zorientowałam się, kiedy odpłynęłam. Przyśnił mi się koszmar – tłum kotów ścigał mnie ulicami, a jeden z nich rzucił się na moje gardło. Ocknęłam się zlana potem.
– O rany, co za straszny sen! – odetchnęłam z wyraźną ulgą kiedy dotarło do mnie, że znajduję się we własnym mieszkaniu.
Przewróciłam się na drugą stronę i zauważyłam Ziutka, który jak zwykle okupował krzesło, wpatrując się we mnie swoim nieodgadnionym wzrokiem.
– No co ty, opętało cię czy jak? – rzuciłam w jego stronę, ale nie zareagował. – Jeszcze trochę takich numerów i wyląduję w wariatkowie przez ciebie. Tego właśnie chcesz, prawda?
W odpowiedzi usłyszałam ciche miauknięcie.
– No jasne, ty podstępny futrzaku – mruknęłam, gramoląc się z kanapy.
Chociaż drzemka pomogła mi się lepiej poczuć, wieczorem ból wrócił i musiałam się znowu położyć.
– Natalia, pamiętaj, żeby zamknąć swój pokój, bo nie chcę, żeby Ziutek latał wszędzie w nocy – powiedziałam do wnuczki.
– Babciu, przecież on jest grzeczny i niczego by nie zniszczył – próbowała bronić swojego pupila.
– A kto może wiedzieć, co on tam wymyśli! – rzuciłam.
Sen przerwał mi okropny koszmar w środku nocy. Gdy przetarłam zaspane oczy, od razu spostrzegłam Ziutka siedzącego nad moją głową na wezgłowiu. Jego spojrzenie było niepokojąco złowrogie.
– Spadaj! – zawołałam, ciskając poduszką w kota.
Ziutek wydał z siebie obrażony miauk i wyszedł. Zatrzasnęłam drzwi po jego wyjściu.
Sen nie chciał przyjść przez całą noc, bo co chwilę budziłam się przestraszona, że kot zaraz na mnie wskoczy. Rano Ziutek zaszył się w pokoju Natalii i udawał, że mnie nie widzi. „Świetnie, wreszcie zdołam odpocząć” – odetchnęłam z ulgą.
Zaczarował moją sąsiadkę
Stasia wpadła do mnie na kawkę parę godzin później.
– Szukam tego kota, gdzie on jest? – rzuciła od progu.
– Obraził się, bo w nocy rzuciłam w niego poduchą. Teraz siedzi obrażony w pokoju Natalii – wyjaśniłam.
– Mogłabym na niego zerknąć?
– Jasne, nie ma sprawy – odparłam i otworzyłam szeroko drzwi do pokoju, w którym mieszkała moja wnuczka.
Na kanapie wylegiwał się Ziutek. Uchylił powieki i łypnął na nas z wysoka.
– Ależ on słodki – powiedziała Stasia.
Kocur, słysząc pochwałę, podniósł się leniwie z posłania i z gracją ruszył w jej stronę.
– Właściwie nie wyglądasz groźnie – sąsiadka chwyciła zwierzaka i zabrała ze sobą do pokoju dziennego, siadając w fotelu. – Jak przyjemnie mruczy... – westchnęła, gdy kot ułożył się na jej kolanach.
– To cwaniak – mruknęłam pod nosem.
Ziutek ani przez moment nie pokazał Stasi swojej prawdziwej natury. Zaczynałam mieć wrażenie, że to ja jestem przewrażliwiona i bezpodstawnie zrzucam winę na tego słodkiego futrzaka.
Dzięki niemu przeżyłam
Czas mijał, a ja wciąż nie mogłam pozbyć się myśli, że coś jest nie tak z zachowaniem Ziutka. Pewnie do teraz bym się nad tym zastanawiała, gdyby nie wydarzenie, które miało miejsce podczas jednej z nocy. Tamtego wieczoru czułam się fatalnie, aż w końcu, gdy wybiła dwunasta, obudziłam się z potwornym bólem w piersi i nie mogłam złapać tchu. Próbowałam krzyknąć do Natalii, ale głos uwiązł mi w gardle. Z tego, co pamiętam, straciłam przytomność... W pamięci zostały mi tylko urywki – wołanie wnuczki, transport karetką, a potem otworzyłam oczy już na szpitalnym łóżku.
– Rany, babciu, ale mi napędziłaś stracha – odezwała się Natalia, a w jej tonie dało się wyczuć delikatną pretensję.
Strach sprawił, że była kompletnie biała na twarzy.
– Możesz mi powiedzieć, co dokładnie się wydarzyło? – wyszeptałam cicho.
– Przeszłaś zawał serca – odpowiedziała. – Lekarz twierdzi, że sytuacja jest już opanowana, tylko musisz na siebie bardziej uważać... Gdyby nie Ziutek, mogłoby być naprawdę źle.
– Jak to? – zapytałam z niedowierzaniem, choć rzeczywiście czułam się fatalnie i cierpiałam z bólu.
– Najwyraźniej znów zakradł się w nocy do twojego pokoju – wyjaśniła moja wnuczka. – Kiedy zorientował się, że dzieje się coś złego, pobiegł mnie zaalarmować. Jego podskoki były tak energiczne, że wyrwały mnie ze snu, po czym od razu pomknął w twoim kierunku. Bez jego pomocy... – pokręciła głową z przejęciem. – Strach pomyśleć, co mogłoby się stać.
Posłałam jej przyjazny uśmiech.
Ten kot nie spuszczał ze mnie wzroku, ponieważ wyczuwał, że dzieje się ze mną coś niedobrego! Nieustannie mnie obserwował. Byłam przerażona jego zachowaniem i sądziłam, że ma wobec mnie złe zamiary, a tymczasem okazało się, że dzięki niemu żyję! Po powrocie do domu zupełnie zmieniłam podejście do Ziutka. Mimo że wciąż śledzi mnie spojrzeniem, rozumiem już, dlaczego... Nie przeszkadza mi już, gdy razem wylegujemy się przed telewizorem podczas oglądania seriali, jemy śniadanie o poranku, a za każdym razem, gdy robię zakupy, pamiętam o smakołyku dla niego. W końcu muszę dbać o swojego anioła stróża.
Hanna, 70 lat