„Wokół aż huczy od romansów, a ja wiernie trwam na posterunku małżeństwa. Nie wiem już, czy to naiwność czy wierność”
„Kumpela cmoknęła mnie w policzek i opuściła knajpę w towarzystwie atrakcyjnego faceta ze stolicy. Wcale mi się to nie podobało, ale co miałam począć? Nie zatrzymam jej przemocą. Żyje tak, jak chce. W pensjonacie pojawiła się krótko przed dwunastą”.
- Listy do redakcji
– No dzisiejszy poranek to po prostu cudo! – Renia nałożyła na nos ogromne czarne szkła, po czym w spokoju delektując się piwem, zatopiła wzrok w zapierających dech w piersiach szczytach.
– Masz rację, pogoda dopisała na medal – zgodziłam się z nią i pozwoliłam, by moja buzia chłonęła ciepłe promienie.
Wypatrywała ich jak sokół
Przysiadłyśmy sobie na zboczu Gubałówki. Wreszcie, po latach, odkąd stanęłyśmy na ślubnym kobiercu, wyrwałyśmy się razem w Tatry. Mój entuzjazm sięgał zenitu.
– Wciąż nie dociera do mnie, że moja teściowa dała radę zostać z małym aż na pięć dni – zagadnęłam, ale Renata zignorowała temat.
– Na litość boską, Baśka, może chociaż jeden dzień nie gadajmy o naszych pociechach! – westchnęła.
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i potwierdziłam. No bo w końcu przyjechałyśmy tu na wakacje. Ten czas miałyśmy poświęcić tylko sobie, na błogie leniuchowanie i relaks. Wreszcie nadeszła upragniona chwila oddechu od zwykłych spraw. Nie możemy pozwolić, aby cokolwiek ją zepsuło.
Koleżanka zerknęła na przystojniaka, który właśnie pojawił się na tarasie. Miał ciemne włosy i jaskrawoczerwoną kurtkę.
– Popatrz tylko na tę panoramę! W porównaniu z nim te szczyty wyglądają marnie – kiwnęła w jego stronę i obserwowała go, aż podszedł do jakiejś dziewczyny, która opierała się o poręcz.
– Oczywiście, ma już kogoś. Ci najfajniejsi nigdy nie są wolni – mruknęła pod nosem.
– A ciebie co napadło z tymi amorami? Darek pewnie teraz siedzi i tyra nad tą swoją pracą doktorską – skomentowałam.
– Na bank tak robi. Od wielu tygodni niczym innym się nie zajmuje – Renata zrobiła niezadowoloną minę.
Udawała panienkę
– Nie masz obrączki? – zdziwiłam się, gdy spojrzałam na jej dłoń.
– Jakby to ująć… nie pamiętałam, żeby ją założyć. – uśmiechnęła się przyjaciółka, wodząc oczami po tłumie. – Rany, ileż tu przystojnych facetów!
– Coś się zmieniło, kochana. Już nie jesteś tą samą osobą, która niedawno z wielką miłością szła do ołtarza – zauważyłam.
– Codzienne obowiązki skutecznie zgasiły mój entuzjazm – westchnęła Renia, dopijając resztki piwa. – Wstawaj, idziemy na spacer. Siedzenie i pochłanianie frytek raczej nie pomoże mi zrzucić zbędnych kilogramów.
– Próbujesz zrzucić parę kilo?
– Można tak powiedzieć – mina jej zrzedła, po czym sięgnęła do plecaka po telefon. – No dalej, uśmiechnij się, cyknę ci fotkę. Wyślij ją mężowi, niech ma trochę radości.
– Jurek nie wyglądał na zachwyconego, gdy usłyszał, że wybieramy się we dwie do Zakopanego.
– Nic dziwnego, że nie skakał z radości. Mój Darek pewnie też nie… Chyba dlatego, że przez kilka dni będzie zmuszony zająć się częścią domowych zadań – mruknęła Renata z przekąsem.
– W przypadku mojego męża to raczej chodziło o zazdrość! – parsknęłam śmiechem. – Bo ja pojadę odpoczywać, a on zostanie w pracy. Jeśli chodzi o prace domowe, to Jurek nigdy nie narzekał, gdy musiał coś zrobić. Prawdę mówiąc, on lepiej radzi sobie w kuchni niż ja.
Czułam upływ czasu
– Masz prawdziwe szczęście – Renia aż jęknęła z zazdrości. – Jak już Darkowi zdarzy się cokolwiek w kuchni przyrządzić, to najczęściej poda ci mrożonkę.
– Oj tam – pokręciłam głową – są ważniejsze sprawy na świecie niż chłopak z kiepskimi zdolnościami kucharskimi.
W godzinach popołudniowych udałyśmy się na zakopiański deptak, żeby poszukać jakichś ciekawych drobiazgów dla naszych dzieci. Moja kumpela zamierzała kupić sweterek dla swojej ośmiolatki, a ja rozglądałam się za czymś interesującym dla Kuby, mojego siedmioletniego synka.
– Usiądźmy gdzieś, bo już mi się nogi plączą – mniej więcej w połowie deptaka moja koleżanka zaczęła zrzędzić. – O, tu jest fajny lokal! – uradowała się i chwilę później zajęłyśmy miejsca w jednym z ogródków z widokiem na przechodniów.
– Fajnie, że się spotkałyśmy – oznajmiłam, kiedy zajęłyśmy miejsca. – Aż trudno uwierzyć, jak mało czasu ostatnio dla siebie mamy.
– A pamiętasz nasz wypad do Portugalii? Dojechałyśmy autostopem aż do Lizbony, a było prawie czterdzieści stopni w cieniu. Dzisiaj chyba bym nie dała rady w takim skwarze…
– Ach, ta beztroska młodość. Plecak na ramię, parę złotych w portfelu i ruszamy przed siebie. Niczego się nie bałyśmy, nic nas nie przerażało. Teraz raczej bym nie zaryzykowała takiej eskapady… – z uśmiechem wspominałam dawne czasy.
Nie mogłam jej powstrzymać
– Lata lecą, starości nie uciekniesz – przytaknęła Renata. – Za trzy miesiące stuknie mi trzydzieści sześć lat…
– A mi w październiku i nadal jakoś to do mnie nie dociera – skrzywiłam się.
– Damy sobie radę. Spójrz tylko na tego gościa – Renia dźgnęła mnie w bok i wlepiła wzrok w rosłego blondasa, który pojawił się na werandzie i usiadł przy stoliku obok.
– Czemu dzisiaj tak obserwujesz tych facetów? – zdziwiłam się, ponieważ już chyba z dziesięć razy pokazywała mi jakiegoś „super przystojniaka”.
– No a jak myślisz? Przecież wybrałyśmy się tu, żeby poszaleć, nie? – odparła Renata. – Nie mam zamiaru zmarnować takiej szansy…
Wszystko wskazywało na to, że jej słowa nie były żartem…Tego samego dnia późnym popołudniem, gdy siedziała w barze, zagadał do niej całkiem niebrzydki facet — turysta ze stolicy. Mimo że kilka razy zwracałam jej uwagę, by zwolniła tempo z piciem, kompletnie mnie zignorowała.
Gdy kawałki muzyki stawały się coraz bardziej zmysłowe, Renia tuliła się do partnera. Nagle przeprosiła mnie, mówiąc że zostawia mnie samą, bo postanowiła udać się z tym facetem do pokoju hotelowego.
– Zwariowałaś?! Renata, to nie są żarty! Jeśli Dariusz się dowie, nigdy ci tego nie wybaczy…
– Ale on się przecież o niczym nie dowie! – parsknęła śmiechem, pospiesznie wkładając na siebie żakiecik. – Wrócę gdzieś nad ranem. Słodkich snów i spróbuj trochę wyluzować. Ten ciemnowłosy przystojniak od baru ciągle się na ciebie patrzy, może skorzystasz z okazji?
Myślałam, że żartuje
Kumpela cmoknęła mnie w policzek i opuściła knajpę w towarzystwie atrakcyjnego faceta ze stolicy. Wcale mi się to nie podobało, ale co miałam począć? Nie zatrzymam jej przemocą. Żyje tak, jak chce… W pensjonacie pojawiła się krótko przed dwunastą – nieźle skacowana, ale w świetnym nastroju.
– Tego właśnie potrzebowałam, kochana! Faceta, przy którym mogłam odpłynąć. I zapomnieć o całym świecie! – westchnęła, gdy poszłyśmy na poranną kawusię.
– Sądziłam, że między tobą a Darkiem wszystko gra… – bąknęłam, spoglądając na nią z dezaprobatą.
– Bywa różnie. Wiesz, jak to jest. Codzienna monotonia, ciągle marudzący dzieciak, wciąż jakieś kłopoty. Niby się kochamy, ale to już nie to samo, co przed ślubem – wzruszyła ramionami Renata i pociągnęła mnie w kierunku witryny sklepu sportowego. – Spójrz, jaka super bluza. Chyba ją kupię Darkowi – dorzuciła.
– Dziwny tok rozumowania. Obudziłaś się w łóżku jakiegoś kolesia, a teraz planujesz sprawić ukochanemu ciuszek? – powiedziałam z przekąsem w głosie.
– Ale się zrobiłaś pruderyjną babą, wiesz? Kiedyś nie byłaś taka zasadnicza – fuknęła dotknięta do żywego.
– Zasadnicza? Może po prostu staram się postępować według własnego systemu wartości?
Co ona zrobiła?
– A jaki masz system wartości? Dochowanie wierności do samego końca? Daj spokój, laska, każdemu zdarza się czasem ulec pokusie. Za lojalność mojego Darka też nie postawiłabym sobie ręki uciąć – odparła Renata już wyraźnie zirytowana. – Nie mam ochoty drążyć tematu, łupie mnie w głowie po wczorajszym.
Parę dni po tym, jak wróciłam do siebie, spotkałam się z moją młodszą siostrą w barze. Mimo że miałam poczucie, że to nie w porządku w stosunku do Renaty, opowiedziałam Marzenie o tym, co odwaliła moja kumpela.
– Spotkała go w knajpie, chwilę potańczyli, a potem dosłownie sama wskoczyła mu do wyrka. Ciągle o tym myślę, wciąż nie mogę w to uwierzyć – wyznałam.
– Może po prostu ona i Darek mają jakiś kryzys? Różne rzeczy się zdarzają – Marzena wcale nie wyglądała na zaskoczoną tym, co jej powiedziałam. Przyjrzałam jej się dokładnie.
– Słyszałam, że przytłacza ją rutyna – odparłam delikatnie.
– Doskonale ją rozumiem – Marzena skrzywiła się nieznacznie. – Ja również bawiłam się z nieznajomym – wyznała moja siostra, a ja o mało nie zleciałam z barowego krzesełka.
– Zrobiłaś to Wojtkowi?! Uważałam, że jesteście wzorowym małżeństwem – wydukałam zaskoczona.
Marzena wybuchnęła gromkim śmiechem.
– Słuchaj, jesteśmy wzorowym małżeństwem. Ale skoki w bok to nic nadzwyczajnego, serio mówię. U mnie w robocie prawie wszystkie laski miały jakiś romans czy jednorazową przygodę.
Myślałam, że źle słyszę
– Czekaj, czyli ty również… O matko, Marzenka, nigdy bym nie wpadła na to, że zdradzisz Wojtka! Toż od waszego wesela nie minęło nawet pięć lat!
– Przestań się zamartwiać i zrelaksuj się. Każdy tak robi – moja siostra niedbale poruszyła ramionami, dopijając kolorowego drinka do końca. – Pora na mnie. A tobie radzę otworzyć oczy i zacząć czerpać radość z życia. Za kilka lat żaden facet nawet nie spojrzy na ciebie przechodząc obok.
– Wow, jak miło z twojej strony – warknęłam z ironią.
– Po prostu mówię prawdę. Korzystaj z życia, póki możesz, siora – skwitowała.
Z paskudnym samopoczuciem przekroczyłam próg naszego lokum. Mój mąż akurat przygotowywał potrawę jednogarnkową na wieczorny posiłek, podczas którego mieliśmy gościć jego matkę i ojca, natomiast moją głowę non stop zaprzątała myśl, czy przypadkiem nie jestem zbyt łatwowierna.
Zastanawiałam się w duchu: „A co, jeżeli dziewczyny nie gadają do rzeczy? Jeśli faktycznie cały świat bierze życie pełnymi garściami, a tylko ja, niczym zakonnica, wierzę w wierność po przysiędze?”. Mąż tymczasem przestał mieszać w garze i uśmiechnął się do mnie promiennie.
Nie obchodzą mnie inni
– Hej, kochanie. Opowiedz, co dziś robiłaś – powiedział, składając na moich ustach czuły pocałunek. Odwzajemniłam go i w jednej chwili poczułam, jak cały stres ze mnie uleciał. Nawet jeśli inni wdają się w romanse na prawo i lewo, to na pewno nie dotyczy to mojego męża.
Jurek nigdy nie wyglądał jak Pierce Brosnan, ale za to od zawsze był oddanym, szczerym i wspaniałym mężczyzną. Tego mogę być stuprocentowo pewna.
– Ale pięknie dziś pachnie moja księżniczka – wyszeptał mi do ucha. – Kubusia ciągle nie ma, bo siedzi u dziadków… To może wykorzystamy ten moment tylko dla siebie?
No i wykorzystaliśmy. A reszta świata niech sobie robi, co chce – nam we dwójkę jest po prostu cudownie.
Barbara, 35 lat