„Wolę cierpieć z miłości, niż tkwić w związku bez przyszłości. Wszyscy faceci to oszuści, bałaganiarze lub maminsynki”
„Dni mijały, a ja nabierałam podejrzeń. Michał, który jeszcze niedawno był moim nieodłącznym towarzyszem, nagle zniknął z mojego życia. Telefony, które wcześniej odbierał natychmiast, teraz milczały. Próby kontaktu z jego strony były sporadyczne i coraz bardziej zdawkowe”.

- Redakcja
Czasami, gdy życie stawia przed nami wyzwania, które zmieniają wszystko. W moim przypadku była to znajomość z Michałem.
– Cześć, jestem Dominika – powiedziałam niepewnie, patrząc na niego z zaciekawieniem.
Michał siedział przy stoliku obok i uśmiechał się do mnie przyjaźnie. Miał w sobie coś magnetycznego. Postanowiłam dać szansę tej znajomości. Chwilę później już siedzieliśmy obok siebie. Kiedy się odezwał, jego słowa były pełne pasji i wizji. Jakby zapraszały mnie do zupełnie innego świata.
– Pracuję nad projektem, który może zmienić życie wielu ludzi – opowiadał, a jego oczy błyszczały entuzjazmem. – Planuję stworzyć firmę, która będzie pomagała ludziom odkrywać nowe możliwości w ich życiu zawodowym.
Jego opowieść pochłonęła mnie całkowicie. Wizje podróży, wspólnego budowania czegoś wielkiego... Miałam wrażenie, że los się do mnie uśmiechnął. Michał zdawał się być wszystkim, czego szukałam. Nie było chwili, bym wątpiła w jego intencje.
Podjęłam słuszną decyzję
Mijały dni, a mój związek z Michałem nabierał coraz większego rozpędu. Czułam się jak w pięknym śnie, który miał stać się moją rzeczywistością. Pewnego dnia spotkaliśmy się w tej samej kawiarni, gdzie wszystko się zaczęło. Tym razem to on miał coś ważnego do powiedzenia.
– Potrzebuję twojej pomocy – zaczął, lekko pochylając się nad stołem.
Zaskoczyło mnie to. Był taki pewny siebie, zawsze wiedział, co robi. Dlaczego teraz potrzebuje pomocy? Uśmiechnęłam się zachęcająco, choć w środku już pojawiały się pierwsze oznaki niepewności.
– Chodzi o ten wielki kontrakt, o którym ci wspominałem. Muszę zainwestować 20 tysięcy złotych, by go zdobyć. To może być nasza szansa na lepszą przyszłość – wyjaśnił z zapałem w głosie.
– To duża suma – zauważyłam ostrożnie, starając się nie zdradzić swoich obaw.
– Wiem, ale to pewna inwestycja. Zwróci się z nawiązką. Przyszłość, o której rozmawialiśmy, jest na wyciągnięcie ręki – kontynuował, patrząc mi prosto w oczy.
Zawahałam się na moment. Wszystko brzmiało zbyt pięknie, ale przecież niejednokrotnie widziałam jego plany i pomysły, które miały realne podstawy. W końcu przeważyło moje zauroczenie oraz zaufanie do niego. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.
– Pomogę ci. Dla naszej wspólnej przyszłości – powiedziałam, czując jednocześnie ulgę i ekscytację.
Michał uśmiechnął się szeroko, a ja poczułam, że podjęłam słuszną decyzję. Jednak wieczorem nabrałam wątpliwości. Może jednak powinnam była bardziej się zastanowić. Ale zignorowałam te myśli. Przecież Michał obiecał, że wszystko będzie dobrze.
Czułam, że coś jest nie tak
Dni mijały, a ja nabierałam podejrzeń. Michał, który jeszcze niedawno był moim nieodłącznym towarzyszem, nagle zniknął z mojego życia. Telefony, które wcześniej odbierał natychmiast, teraz milczały. Próby kontaktu z jego strony były sporadyczne i coraz bardziej zdawkowe.
– Może ma dużo pracy, w końcu to duży kontrakt – mówiłam do siebie, próbując racjonalizować jego milczenie.
Jednak w głębi duszy czułam, że coś jest nie tak. Próbowałam zrozumieć, dlaczego tak nagle przestał się odzywać. Czy naprawdę byłam aż tak naiwna, by nie dostrzec tego wcześniej?
–Widziałaś może Michała ostatnio? – zapytałam przyjaciółkę, licząc na to, że może ona wie coś więcej.
– Nie, od jakiegoś czasu go nie widziałam. Wszystko w porządku? – odpowiedziała z troską w głosie.
Nie chciałam jej niepokoić, ale musiałam komuś opowiedzieć o moich obawach. Monika była jedną z niewielu osób, które znały mnie na wylot.
– Nie wiem. Zainwestowałam w jego projekt, a on nagle zniknął. Mam złe przeczucia – przyznałam w końcu.
Monika spojrzała na mnie uważnie, a ja poczułam, jak rośnie we mnie fala lęku. Może rzeczywiście byłam zbyt pochopna. Próbowałam uspokoić się, ale pytania wciąż krążyły mi po głowie.
– Może powinnam spróbować jeszcze raz się z nim skontaktować? – zastanawiałam się na głos, próbując znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie.
– Spróbuj, ale pamiętaj, że musisz być ostrożna – poradziła Monika, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Byłam zdruzgotana
Zdeterminowana, by dowiedzieć się prawdy, postanowiłam działać na własną rękę. Michał musiał gdzieś być i musiałam go znaleźć. Moje śledztwo zaczęłam od internetu, próbując dowiedzieć się więcej o jego firmie i rzekomych sukcesach. Wkrótce odkryłam coś, co wprawiło mnie w osłupienie. Zdjęcia, które Michał mi pokazywał, były ściągnięte z internetu. Jego firma, o której tak wiele mówił, nigdy nie istniała. Każda informacja, którą udało mi się znaleźć, pozbawiała mnie złudzeń. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko było tylko iluzją. Byłam zdruzgotana.
– Nie mogę w to uwierzyć, że dałam się tak oszukać – wyznałam przyjaciółce, próbując opanować łzy.
– To nie twoja wina – starała się mnie pocieszyć Monika. – On cię zmanipulował. Nikt nie przewidzi takich rzeczy.
Wzięłam głęboki oddech, próbując zapanować nad chaosem. W moim umyśle toczyła się walka. Chciałam zrozumieć, jak mogłam być tak naiwna. Wiedziałam też, że muszę znaleźć Michała i zmusić go do wyjaśnień.
– Nie mogę tego tak zostawić – stwierdziłam stanowczo, próbując odnaleźć w sobie resztki siły.
– Rozumiem. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć – odpowiedziała Monika z uśmiechem.
Przez chwilę czułam ulgę.
Musiałam działać
Wracając do swojego mieszkania, moje myśli krążyły wokół jednego pytania. Jak mogłam być tak łatwowierna? Każda chwila spędzona z Michałem, każdy uśmiech, każde słowo, które wypowiedział, wydawały się teraz jak kiepski film. Usiadłam przy kuchennym stole, otoczona ciszą, która była niemal namacalna. W głowie wciąż odbijały mi się echa jego słów, a ja próbowałam przypomnieć sobie wszystko, co mogło wskazywać na oszustwo, a co wtedy wydawało się niewinne.
– Przecież mówił o tej firmie z takim przekonaniem – zaczęłam mówić sama do siebie, jakbym szukała wyjaśnień w swoim własnym umyśle. – Czy były jakieś znaki? Coś, co przeoczyłam?
W tym momencie zadzwonił telefon. To była Magda, kolejna z moich bliskich przyjaciółek.
– Słyszałam o wszystkim. Jak się trzymasz? – zapytała z troską w głosie.
– Jak mogę się trzymać, kiedy moje życie okazało się kłamstwem? – odpowiedziałam, nie mogąc powstrzymać emocji.
– Nie jesteś sama, pamiętaj. Wszyscy jesteśmy z tobą – zapewniła.
Czułam się oszukana, a jednocześnie winna, że nie dostrzegłam tego wcześniej. W końcu podjęłam decyzję, która choć trudna, wydawała się jedyną słuszną.
– Muszę zgłosić to na policję. Nie wiem, czy coś z tego wyniknie, ale nie mogę tak tego zostawić – stwierdziłam, starając się dodać sobie odwagi.
– To dobry krok. Może to nie przyniesie ci ukojenia od razu, ale przynajmniej poczujesz, że coś zrobiłaś – przytaknęła Magda, dając mi wsparcie, które w tym momencie było mi niezbędne.
Wiedziałam, że zgłoszenie sprawy na policję nie przyniesie mi natychmiastowego rezultatu, ale była to szansa na odzyskanie kontroli nad moim życiem.
Chciałam odzyskać kontrolę
Zgłoszenie na policję było trudniejsze, niż się spodziewałam. Każde pytanie, które mi zadawali, przywoływało wspomnienia, które wolałabym zapomnieć. Ale wiedziałam, że muszę przez to przejść. Po wyjściu z komisariatu spotkałam się z Karoliną. Była jedyną osobą, która potrafiła mnie naprawdę zrozumieć i nie oceniać.
– Jak się trzymasz? – zapytała delikatnie, gdy tylko się spotkałyśmy.
– Jest ciężko, ale czuję, że zrobiłam krok we właściwym kierunku – odpowiedziałam, starając się uwierzyć we własne słowa.
Usiadłyśmy w parku, patrząc na dzieci bawiące się w oddali. Obserwując ich beztroskę, zastanawiałam się, kiedy sama przestałam ufać swojej intuicji.
– Myślisz, że jeszcze kiedyś zaufam mężczyźnie? – zapytałam z wątpliwością w głosie.
– Na pewno. Może nie od razu, ale to się zdarzy. Uczymy się na błędach, nawet jeśli to trudna lekcja – odparła Karolina, ściskając moją dłoń.
Zrozumiałam, że powinnam zmienić swoje podejście do ludzi i związków. Wiedziałam, że muszę być bardziej ostrożna, ale jednocześnie nie chciałam się zamykać na przyszłość. Zraniona, ale z nową determinacją, postanowiłam, że nie pozwolę, aby jedno oszustwo zniszczyło moją wiarę w ludzi.
– Nie mogę dać się złamać – powiedziałam, starając się przemienić swoje doświadczenie w coś pozytywnego.
Karolina uśmiechnęła się ciepło, a ja poczułam, że zaczynam odzyskiwać grunt pod nogami. Może nie byłam jeszcze gotowa, by otworzyć się na nowe relacje, ale wiedziałam, że jestem w stanie odbudować zaufanie do samej siebie.
Dominika, 33 lata