„Wracając z pracy, znalazłem na ulicy portfel wypchany banknotami. Nie sądziłem, że właściciel zguby będzie tak hojny”
„Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy otworzyłem portfel. Był pełen banknotów i kart kredytowych, a na dodatek zawierał dowód osobisty. Właścicielem był niejaki Marek, nazwisko nie mówiło mi nic, ale na zdjęciu wyglądał na człowieka sukcesu”.

- Redakcja
Jestem zwykłym, trzydziestoletnim facetem, który stara się znaleźć swoje miejsce w tym chaotycznym świecie. Codzienność czasem przytłacza, ale staram się trzymać wytyczonych sobie zasad. Często zastanawiam się, jak wielu ludzi w dzisiejszych czasach jeszcze tego przestrzega. Nie mówię, że jestem święty, bo kto jest? Ale próbuję żyć tak, by móc patrzeć w lustro z poczuciem, że jestem porządnym człowiekiem.
Serce zaczęło mi bić szybciej
Był późny wieczór, kiedy wracałem z pracy. Czułem się zmęczony i przytłoczony monotonią codzienności. Ulice były już prawie puste, a latarnie rzucały żółtawe światło na chodnik. Szum miasta powoli cichł, pozostawiając jedynie odgłos moich kroków odbijający się echem. Nagle, kątem oka, zauważyłem coś leżącego na ziemi. Zatrzymałem się, podchodząc bliżej, by przyjrzeć się znalezisku. Tam, wśród opadłych liści i śmieci, leżał ciemnobrązowy portfel. Wyglądał, jakby ktoś musiał go upuścić w pośpiechu.
Podniosłem go, rozejrzałem się wokół, ale nikogo nie było w pobliżu. Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy otworzyłem portfel. Był pełen banknotów i kart kredytowych, a na dodatek zawierał dowód osobisty. Właścicielem był niejaki Marek, nazwisko nie mówiło mi nic, ale na zdjęciu wyglądał na człowieka sukcesu. Kiedy dotarłem do domu, Ania już na mnie czekała. Opowiedziałem jej, co się wydarzyło, a jej oczy zaświeciły się z ciekawości.
– To chyba twoja szansa – powiedziała, przysuwając się bliżej. – Może to przeznaczenie?
– To nie nasza własność. Ktoś może teraz szaleć z niepokoju – odpowiedziałem, choć jej słowa wywołały we mnie nieoczekiwaną falę wątpliwości.
– Zastanów się, ile byśmy mogli zrobić z tymi pieniędzmi – kontynuowała, ignorując moją niepewność.
Jej słowa rezonowały w mojej głowie, ale moje sumienie było nieugięte. Czułem, że muszę zrobić to, co uważałem za słuszne, nawet jeśli nie było to łatwe.
– Muszę odnaleźć właściciela – powiedziałem w końcu, z trudem przełykając ślinę.
Ania spojrzała na mnie z lekkim rozczarowaniem.
Poczułem ulgę
Poświęciłem cały wieczór na odnalezienie jakiegokolwiek kontaktu do właściciela. Czułem, że muszę zrobić to, co słuszne. Następnego dnia, po pracy, stanąłem przed imponującym biurowcem, w którym mieściła się firma pana Marka. Czułem się nie na miejscu, wkraczając do tego świata, ale wiedziałem, że to jedyna droga. W recepcji poprosiłem o spotkanie z prezesem, a po chwili oczekiwania zostałem zaproszony do jego gabinetu. Drzwi otworzyła mi jego asystentka, która uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
– Pan Marek już czeka – oznajmiła, prowadząc mnie do przestronnego gabinetu.
Mężczyzna powitał mnie zaskoczony, ale jego twarz wyrażała szczerą wdzięczność.
– Dziękuję, że przyniosłeś mój portfel – zaczął, podając mi dłoń. – Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś go zobaczę.
– Nie mogłam postąpić inaczej – odpowiedziałem, czując ulgę, że mój wybór został doceniony.
Prezes wyglądał inaczej, niż to sobie wyobrażałem. Był uprzejmy, otwarty i nie przypominał stereotypowego zimnego biznesmena.
– Musisz być człowiekiem o silnych zasadach – stwierdził pan Marek, przyglądając mi się uważnie. – Cieszę się, że tacy ludzie jeszcze istnieją.
Jego słowa mnie zaskoczyły.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć
Kilka dni później wróciłem do biura pana Marka, nadal zastanawiając się, dlaczego chciał się ze mną spotkać ponownie. Przyszedłem nieco wcześniej, a jego asystentka, zaprosiła mnie do poczekalni.
– Dzień dobry – powiedziała z uśmiechem, siadając naprzeciwko mnie. – Prezes za chwilę będzie wolny.
– Dziękuję – odpowiedziałem, próbując ukryć nerwowość. – Nie do końca rozumiem, dlaczego zostałem ponownie zaproszony.
– Prezes jest osobą, która ceni uczciwość – wyjaśniła Karolina tonem, który sugerował, że kryje się za tym coś więcej. – Lubi otaczać się ludźmi, którym może zaufać.
Zanim zdążyłem zadać kolejne pytanie, pan Marek pojawił się w drzwiach, gestem zapraszając mnie do swojego gabinetu.
– Cieszę się, że przyszedłeś – zaczął pan Marek, wskazując na krzesło naprzeciwko swojego biurka. – Chciałem porozmawiać o czymś istotnym.
Usiadłem, starając się opanować emocje. Prezes zajął miejsce po drugiej stronie biurka i kontynuował.
– Zastanawiałem się, kim jesteś, co robisz i jakie masz plany na przyszłość – mówił, przyglądając mi się z uwagą.
Opowiedziałem mu krótko o swojej pracy i aspiracjach, choć tak naprawdę nie miałem sprecyzowanych planów na przyszłość.
– Cóż, powiem ci szczerze, że spotkanie z tobą dało mi do myślenia – Marek powiedział z zaskakującą otwartością. – Zastanawiałem się, jak mógłbym ci się odwdzięczyć za twoją uczciwość.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Miałem wrażenie, że to spotkanie może zmienić więcej, niż się spodziewałem.
– Może moglibyśmy wspólnie zrobić coś wartościowego? – zapytał, pozostawiając moje myśli pełne nowych pytań i możliwości.
Czułem chaos
Kiedy siedziałem w gabinecie prezesa, czułem, że to spotkanie będzie miało większe znaczenie, niż się spodziewałem. Pan Marek przez chwilę przyglądał mi się w zamyśleniu.
– Ludzi takich jak ty brakuje w dzisiejszym świecie – zaczął tłumaczyć. – Ludzi, którzy trzymają się swoich zasad. Potrzebuję kogoś takiego w moim zespole. Kogoś, komu mogę zaufać.
Zaskoczyły mnie jego słowa.
– Proponuję ci stanowisko w mojej firmie, dobrze płatne – kontynuował, patrząc mi prosto w oczy. – Zdaję sobie sprawę, że może masz wątpliwości, ale dla mnie uczciwość jest podstawą. Chciałbym, żebyś był częścią mojego zespołu.
Poczułem, jak moje serce bije szybciej. Oferta była kusząca, ale bałem się, jak wpłynie na moje dotychczasowe życie. Pan Marek zauważył moje wahanie.
– Rozumiem, że to może być trudna decyzja – dodał. – Ale obiecuję, że będę cię wspierał. Potrzebuję ludzi, którzy będą podzielać moje wartości.
Przez chwilę milczeliśmy, a ja zastanawiałem się nad jego słowami. Decyzja nie była łatwa, ale czułem, że muszę podjąć ryzyko.
– Muszę się nad tym zastanowić – powiedziałem w końcu, a Marek przytaknął ze zrozumieniem.
Wiedziałem, że muszę porozmawiać z Anią, zanim podejmę ostateczną decyzję. Czułem się rozdarty między lojalnością wobec dotychczasowego pracodawcy a nowymi możliwościami, które otwierały się przede mną.
Nie chciałem niczego żałować
Po powrocie do domu od razu opowiedziałem Ani o spotkaniu z panem Markiem i jego propozycji.
– To niesamowite! – wykrzyknęła z podekscytowaniem. – Taka szansa nie zdarza się codziennie!
– Wiem, ale… – zacząłem, drapiąc się po karku. – Czy naprawdę powinniśmy rzucać wszystko na jedną kartę?
Anna spojrzała na mnie z determinacją.
– Czasami trzeba zaryzykować, żeby coś zmienić. To może być szansa na lepsze życie dla nas obojga.
Zastanawiałem się nad jej słowami. Jej entuzjazm kontrastował z moimi wątpliwościami. Wiedziałem, że praca u pana Marka mogłaby zapewnić nam stabilność i otworzyć nowe możliwości, ale bałem się, jak to wpłynie na nasze życie.
– A co, jeśli coś pójdzie nie tak? – zapytałem, spoglądając jej w oczy. – Nie chcę, żebyśmy tego później żałowali.
Ania ujęła moją dłoń, jej dotyk był kojący.
– Zawsze będziemy mieć siebie. Jeśli nie spróbujesz, zawsze będziesz się zastanawiał „co by było, gdyby”.
Jej słowa były rozsądne. Wpatrując się w jej oczy, zdałem sobie sprawę, że chcę zaryzykować.
– Dobrze, zrobię to – powiedziałem w końcu, a na twarzy Ani pojawił się szeroki uśmiech.
Przytaknęła z entuzjazmem, a ja poczułem, że mimo obaw, decyzja o przyjęciu oferty była słuszna.
Próbowałem ukryć swoją niepewność
Nadszedł dzień, w którym zaczynałem pracę u pana Marka. Ubrany w najlepszy garnitur, który mogłem sobie pozwolić, wszedłem do biura z mieszanką ekscytacji i niepewności. Karolina przywitała mnie szerokim uśmiechem, a ja próbowałem ukryć swoją niepewność.
– Jak się czujesz? – zapytała, prowadząc mnie do mojego nowego stanowiska pracy.
– Jestem trochę zestresowany, ale gotowy – odpowiedziałem, czując, że moja odpowiedź nie oddaje w pełni burzy emocji, które we mnie kłębiły.
Biuro Marka było inne niż moja poprzednia praca. Wszystko wydawało się bardziej nowoczesne, a ja musiałem się szybko przystosować do nowego tempa pracy. Mimo to czułem, że trafiłem do miejsca, które może odmienić moje życie na lepsze. Pod koniec dnia pan Marek zaprosił mnie do swojego gabinetu.
– Jak się czujesz po pierwszym dniu? – zapytał z życzliwością.
– Było intensywnie, ale czuję, że to dobre miejsce dla mnie – odpowiedziałem szczerze.
Prezes pokiwał głową, jakby wiedział, że tak właśnie będzie.
– Cieszę się, że jesteś z nami. Wiem, że to była dla ciebie duża zmiana, ale mam nadzieję, że szybko się zaaklimatyzujesz – dodał.
Wieczorem, wracając do domu, czułem ulgę, ale i niepewność. Wiedziałem, że podjąłem ryzyko, ale coś we mnie mówiło, że to była bardzo dobra decyzja.
Adam, 30 lat