„Wróciłem z delegacji i chciałem rzucić żonie papierami rozwodowymi w twarz. Nie zdążyłem. Miała dla mnie niespodziankę”
„Magda pisała, dzwoniła. Odbierałem coraz rzadziej. W głowie miałem chaos. Chciałem z nią porozmawiać. Powiedzieć prawdę. Nawet zacząłem układać sobie w głowie, jak się rozstaniemy. Widziałem to prawie jak scenę z filmu. Ale wtedy wydarzyło się coś, co wywróciło mój plan na nowe życie”.

- Redakcja
Nasze życie... Niby dobre, spokojne, ale od dawna czuję się, jakbym funkcjonował na autopilocie. Magda to kobieta kochająca i troskliwa. Ale coś między nami zgasło. Czasem patrzę na nią i niestety widzę tylko współlokatorkę. Kiedy w pracy zaproponowano mi tygodniową delegację z zespołem do Krakowa, przyjąłem to jak wybawienie. Nie wiedziałem jeszcze, że ten wyjazd przewróci moje życie do góry nogami.
Poczułem coś, czego nie czułem od lat
Wyjechaliśmy w poniedziałek rano. Zespół liczył sześć osób, w tym Kasia – nowa w dziale marketingu. Do tej pory mijaliśmy się w korytarzu, ale nigdy nie zamieniliśmy więcej niż kilka słów. W Krakowie zakwaterowali nas w przyzwoitym hotelu z restauracją i barem na dole. Pierwsze dwa dni minęły intensywnie – spotkania z klientami, prezentacje, wieczorne kolacje w grupie. Atmosfera była luźniejsza niż w biurze. Wszyscy zaczęli się rozkręcać.
Kasia od początku rzucała się w oczy – energiczna, bezpretensjonalna, z tym błyskiem w oku, którego nie widziałem u nikogo od dawna. Zaczęliśmy przysiadać się do siebie przy śniadaniu, potem rozmawiać po spotkaniach. Nie o pracy, ale o wszystkim innym.
– Wiesz, że wyglądasz na przygnębionego? – powiedziała, gdy któregoś wieczoru usiedliśmy przy barze.
– Pewnie dlatego, że jestem. Jestem zmęczony byciem kimś, kim nie jestem – odpowiedziałem, zaskoczony własną szczerością.
– A kim jesteś?
Zastanowiłem się. Milczałem chwilę, po czym wzruszyłem ramionami.
– Już sam nie wiem.
Zamówiła kolejne dwa piwa i powiedziała z uśmiechem:
– To może spróbujemy się dowiedzieć?
Patrzyła mi w oczy dłużej, niż wypadało. A ja poczułem coś, czego nie czułem od lat – ekscytację. Nie flirt. Nie grę. Raczej... bycie zauważonym. Wróciłem do pokoju późno, kręciłem się po łóżku, nie mogąc zasnąć. Magda wysłała mi SMS-a: „Zadzwonisz wieczorem?”. Nie odpowiedziałem.
Wieczorem zaprosiła mnie do swojego pokoju
Kolejne dni mijały szybko, ale we mnie coś się zmieniało. Z Kasią zaczęliśmy wychodzić po pracy na spacery po Krakowie. Wciągaliśmy się w rozmowy, jakbyśmy znali się od lat. Opowiadała o sobie z lekkością, której dawno nie doświadczyłem. Mówiłem jej rzeczy, których nie miałem odwagi wypowiedzieć na głos nawet sam przed sobą.
– Masz wrażenie, że czasem życie nie należy do ciebie? – zapytałem, kiedy spacerowaliśmy nad Wisłą.
– Codziennie. Dlatego postanowiłam je odzyskać. Małymi krokami – odpowiedziała i ścisnęła mnie za ramię.
Nie odsunąłem się. Wieczorem zaprosiła mnie do swojego pokoju pod pretekstem pokazania prezentacji. Gdy zamknęły się za mną drzwi, zapadła cisza. Usiadła na łóżku i powiedziała:
– Nie możemy tego zatrzymać, prawda?
Wiedziałem, że mówi o nas. A raczej o tym, co między nami wisi od kilku dni.
– Nie – wyszeptałem.
Podszedłem. Przyciągnęła mnie do siebie. Całowała powoli, jakby nie chciała niczego zepsuć. Czułem się... żywy. Tylko to potrafię dziś opisać.
W nocy leżeliśmy obok siebie, milcząc.
– Będziesz mieć wyrzuty sumienia? – spytała cicho.
– Już mam – odpowiedziałem. – Ale nie żałuję.
Magda pisała, dzwoniła. Odbierałem coraz rzadziej. W głowie miałem chaos. Chciałem z nią porozmawiać. Powiedzieć prawdę. Nawet zacząłem układać sobie w głowie, jak się rozstaniemy. Widziałem to prawie jak scenę z filmu. Ale wtedy wydarzyło się coś, co wywróciło mój plan na nowe życie.
Cały plan, wszystko, co sobie poukładałem – runęło
Wracałem do domu z głową pełną decyzji. Chciałem być fair wobec Magdy. Nie planowałem ranić, ale nie umiałem już dłużej udawać. Wiedziałem, co chcę zrobić. Wiedziałem nawet, co powiem: że to nie jej wina, że to ja się zmieniłem, że nasza miłość się wypaliła. Że to nie zdrada, tylko... nowy początek. Wszedłem do mieszkania. Było cicho. W kuchni pachniało obiadem, choć był już późny wieczór. Magda siedziała przy stole. Zobaczyła mnie i uśmiechnęła się z ulgą.
– Wróciłeś. Dobrze, bo... muszę ci coś powiedzieć – zaczęła niepewnie.
Usiadłem naprzeciw niej. Zmarszczyła brwi, jakby próbowała zebrać siły.
– Nie wiem, jak zacząć – powiedziała. – Więc po prostu powiem: jestem chora, Adam.
Zamarłem.
– Na co? – wydusiłem.
– Od jakiegoś czasu źle się czułam. Myślałam, że to stres, zmęczenie. Ale lekarze nie pozostawiają wątpliwości. Czeka mnie walka – powiedziała i po raz pierwszy od lat zobaczyłem ją płaczącą. – Proszę, nie zostawiaj mnie. Teraz bardziej niż kiedykolwiek cię potrzebuję.
Zrobiło mi się niedobrze. Cały plan, wszystko, co sobie poukładałem – runęło. Patrzyłem na nią i czułem, jak ucieka ze mnie powietrze.
– Oczywiście, że cię nie zostawię – powiedziałem, zanim jeszcze zdążyłem pomyśleć.
I wiedziałem, że powiedziałem to nie dlatego, że tak czułem, ale dlatego, że nie potrafiłem inaczej.
Chciałem być uczciwy
Minęły dwa tygodnie od mojego powrotu. Magda była dzielna. Umawiała się na badania, konsultacje. Ja chodziłem za nią jak cień – gotowałem, sprzątałem, wspierałem. Robiłem wszystko to, czego ode mnie oczekiwała. Ale w środku... byłem nieobecny. Oderwany. Z Kasią nie rozmawiałem od momentu powrotu. Nie wiedziała jeszcze, co się wydarzyło. Próbowała się skontaktować – najpierw dyskretnie, potem coraz śmielej. W końcu wysłała mi wiadomość: „Obiecałeś, że z nią porozmawiasz. Co się stało?”.
Spotkaliśmy się na parkingu przy biurze. Usiadła obok mnie w samochodzie.
– Magda jest chora – powiedziałem w końcu. –
Zamilkła. Patrzyła na mnie długo, uważnie. W końcu spytała:
– Więc... co teraz?
Nie umiałem odpowiedzieć.
– Nie mogę jej tego zrobić. Nie teraz – wymamrotałem.
– Ale czy kiedykolwiek będziesz mógł? Bo wiesz, ona zawsze będzie czegoś potrzebować. A ty zawsze będziesz czuł się winny. Więc kiedy będzie czas dla ciebie?
Nie miałem odpowiedzi. Chciałem być uczciwy. Ale czy uczciwość polegała teraz na zostaniu przy kimś, kogo już nie kochałem, tylko dlatego, że los postanowił uderzyć właśnie teraz? Wróciłem do domu. Magda spała. Patrzyłem na nią długo, a jednocześnie myślami byłem gdzie indziej. Rozdarty, obcy samemu sobie.
Jeśli nie teraz, to kiedy?
Z Kasią widywałem się teraz rzadko, a kiedy już do tego dochodziło – była zimna, zrezygnowana. W pracy wymijająca, na wiadomości odpowiadała zdawkowo albo wcale. Ale nie odpuszczała całkiem. Czułem, że czeka. Że jeszcze się łudzi.
– Jeśli nie teraz, to kiedy? – powiedziała cicho podczas jednej z rozmów. – Ona zawsze będzie cię potrzebować. A ty? Co z tobą?
Nie wiedziałem. Każda decyzja wydawała się błędna. W domu Magda była coraz bardziej podejrzliwa. Próbowała zachować pozory normalności, ale widziałem, że coś przeczuwa. Pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy razem w kuchni, spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
– Jesteś ze mną tylko dlatego, że jestem chora?
Zamilkłem.
– Powiedz prawdę, Adam. Czuję to. Czuję, że coś jest nie tak.
– Nie mów tak… jestem, bo cię kocham – skłamałem.
I natychmiast poczułem, jak bardzo nieprawdziwe były te słowa. Magda patrzyła na mnie długo. W oczach miała ból, którego nie dało się ukryć.
– Nie musisz być bohaterem – powiedziała w końcu. – Jeśli chcesz odejść, powiedz. Ale nie udawaj.
Nie odpowiedziałem. Nie byłem gotowy. Może nigdy nie będę. Kasia przestała czekać. Pewnego dnia po prostu zniknęła – bez wiadomości, bez wyjaśnienia. I miałem do niej o to żal, choć przecież sam ją odrzuciłem. A w domu trwał teatr. Codzienne obowiązki, wspólne milczenie. Dwoje ludzi, którzy kiedyś się kochali, teraz udawali, że nadal potrafią.
Z każdą kolejną wizytą w szpitalu było coraz gorzej
Zostałem. Nie dlatego, że tak chciałem. Zostałem, bo nie potrafiłem inaczej. Może nie z odwagi, ale z tchórzostwa. Kasia zniknęła na dobre. Próbowałem jeszcze raz do niej napisać – krótko, bez wielkich słów. Nie odpisała. I dobrze. Miała rację. Dla mnie nigdy nie miał być odpowiedni moment. Zawsze coś. Magda żyła. Leczenie okazało się skuteczne. W domu pojawiła się nadzieja. Znajomi mówią: „Nie wycofałeś, że byłeś przy niej”. Kiwałem głową, potakując, że tak, że oczywiście. A we mnie… nic. Pustka.
Z każdą kolejną wizytą w szpitalu byłem coraz dalej od siebie. Czułem się jak aktor, który zapomniał, kiedy gra się zaczęła. Byłem. Pomagałem. Przytulałem. Ale moje serce gdzieś po drodze zamilkło. Przestało mówić, czego chce. Zostawiło mnie w środku życia, którego już nie czułem. Czasem, kiedy Magda zaśnie, patrzę na nią i próbuję sobie przypomnieć, co czułem, kiedy się w niej zakochiwałem. Próbuję. Ale nie pamiętam. Nie zostawiłem jej. Ale też nie jestem z nią. Jestem obok. Codziennie. Może tak już zostanie.
Czasem nie ma dobrego wyjścia. Są tylko decyzje, z którymi trzeba żyć. I nauczyć się milczeć.
Adam, 38 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „5 lat czekałam, aż kochanek odejdzie od żony. Gdy moje życie umierało w poczekalni jego decyzji, on bawił się z inną”
- „Po ślubie mąż chciał mnie trzymać na krótkiej smyczy. Wybiera mi znajomych i sprawdza, gdzie chodzę po bułki”
- „Na rozpoczęciu roku w szkole syna spotkałem dawną miłość. Przestraszyłem się, bo to ona będzie go uczyła biologii”