Reklama

Dostawałam szału od tych swatów

Od chwili, gdy odwołałam ślub, koleżanki ciągle próbowały wyswatać mnie z kimś nowym. Praktycznie codziennie namawiały, żebym umówiła się z jakimś facetem, wychwalając go pod niebiosa. Podobno był wspaniały, inteligentny i bardzo troskliwy. Mówiłam dziewczynom, że po tym, jak mój były mnie zdradził, nie mam siły na kolejny związek, ale nie chciały tego słuchać.

Reklama

Pewnego wieczoru, kiedy po raz kolejny usiłowały mnie wyswatać z jakimś nieziemskim gościem, po prostu pękłam. W połowie babskiego wieczorku po prostu wstałam i wyszłam, a potem już nigdy więcej się z nimi nie umówiłam. Lepiej mi było siedzieć samotnie w domu i użalać się nad sobą, niż ciągle wysłuchiwać, że najlepszym sposobem na złamane serce jest nowa miłość.

Ale nie tylko one bawiły się w swatki. Poszła za ich przykładem również pani Maryla z mieszkania na wprost. Zazwyczaj rzucałyśmy do siebie dosłownie parę słów. A tu nagle zrobiła się taka rozmowna i wylewna.

– Byłam zadowolona, kiedy usłyszałam, że odprawiłaś z kwitkiem tego całego Patryka – zaczęła rozmowę pewnego dnia, gdy tylko stanęłam przed drzwiami do klatki.

– Serio? A to z jakiego powodu?

Zobacz także

– Miał niezbyt przyjazne spojrzenie. Ale spokojnie. Znalazłam dla ciebie odpowiedniego faceta. To syn mojego brata…

– O rany, pani również? – weszłam jej w słowo.

– Co również? O co chodzi?

Próbuje mnie pani za wszelką cenę uszczęśliwić?

– Jaką znowu wszelką cenę? Adam to naprawdę fantastyczny facet…

– Proszę mnie z nim nie swatać – przerwałam jej wpół zdania.

– Póki co to i tak nie wchodzi w grę, bo Adaś ciągle poza Polską, jeździ po całym świecie. Ale kiedy tylko zawita do kraju, zaproszę go do siebie na jakiś domowy obiadek. No i ciebie rzecz jasna również – na jej twarzy pojawił się uśmiech.

– Z góry mówię, że nie skorzystam z zaproszenia – mruknęłam pod nosem.

– Daj spokój, na pewno się pojawisz! Innego wyjścia nie ma! Opowiadałam mu trochę o tobie. Jest totalnie oczarowany. Mam przeczucie, że między wami od razu zaiskrzy – nie odpuszczała.

– Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Więc niech mi pani da święty spokój, dobra? Kiedy nadejdzie właściwy moment, sama sobie znajdę faceta – warknęłam i zanim zdążyła zareagować, zniknęłam w klatce schodowej.

Miałam nadzieję, że po naszym dość chłodnym pożegnaniu moja sąsiadka uszanuje to, o co ją poprosiłam. Tak też się stało. Od tego momentu znów rozmawiałyśmy ze sobą bardzo zdawkowo, wymieniając jedynie grzecznościowe formułki. W związku z tym zupełnie zapomniałam o jej bratanku i byłam przekonana, że nigdy więcej o nim nie usłyszę...

Amsterdam tym razem mnie nie zachwycił

Pół roku po tych wydarzeniach zdecydowałam się polecieć na krótki wypad do Amsterdamu. Zależało mi na tym, żeby choć na chwilę uwolnić się od bolesnych wspomnień związanych z rozstaniem z moim byłym narzeczonym, Patrykiem. Liczyłam na to, że mi się to uda, bo to miejsce zawsze miało na mnie kojący wpływ, tam naprawdę odpoczywałam.

Mimo że byłam we wszystkich miejscach, które zazwyczaj sprawiały mi radość, wciąż dręczyły mnie nieprzyjemne myśli. Weszłam na pokład samolotu, będąc w kiepskim humorze.

– Coś nie przypadło ci do gustu w Amsterdamie? – usłyszałam głęboki głos mężczyzny, który przerwał moje rozmyślania.

Machinalnie skierowałam wzrok w bok. Na sąsiednim miejscu rozsiadł się nad wyraz atrakcyjny chłopak. Zerknęłam na niego i... zalała mnie fala ciepła, a w żołądku zapanował istny motyli raj. Choć trudno było mi to przyznać, taka była rzeczywistość.

– Widzę, że coś cię trapi. Masz taką ponurą twarz – spojrzał na mnie ze współczuciem.

– Ależ skąd… Nic mi nie jest. Tylko się trochę zadumałam.

– Uff, kamień z serca. Wiesz, dla mnie to najcudowniejsze miejsce na całym świecie – jego twarz rozjaśnił promienny uśmiech.

– Serio? Ja też tak uważam! – wykrzyknęłam z entuzjazmem.

Kiedy na twarzy nieznajomego pojawił się czarujący uśmiech, poczułam w głębi serca, że chciałabym na niego patrzeć już zawsze. Mój towarzysz podróży przedstawił się jako Adam i od razu przypadliśmy sobie do gustu. Gadaliśmy jak najęci przez cały lot, jakbyśmy byli starymi kumplami. Jakbyśmy znali się od wielu lat.

Gdy samolot w końcu dotknął płyty lotniska w Krakowie, a my przekroczyliśmy próg hali przylotów, ogarnął mnie głęboki smutek. Ciężko mi było się oswoić z tym, że to koniec naszej znajomości i pewnie już nigdy więcej się nie spotkamy.

– Zostaniesz dłużej w mieście? Co powiesz na wspólne wypicie kawy albo krótki spacerek? – wyrzuciłam z siebie słowa, mimo że do tej pory to faceci zwykle wychodzili z inicjatywą spotkania, nie ja.

– Świetny pomysł… Daj mi swój numer telefonu. Zadzwonię z ogromną… – urwał nagle.

No i to by było na tyle

Dostrzegłam, że jego wzrok powędrował gdzieś za moje plecy. Obejrzałam się za siebie. W naszą stronę zmierzała biegiem oszałamiająco piękna blondynka o nogach sięgających nieba. Objęła go mocno ramionami.

– Nareszcie dotarłeś! Tak bardzo tęskniłam! Od teraz masz zakaz wyjeżdżania na tak długie wyprawy – powiedziała radośnie.

– Ja również nie mogłem się doczekać naszego spotkania. W najbliższych tygodniach zostaję w domu. Będziesz mnie widywała tak często, aż ci się znudzę – odparł, tuląc ją czule. W tym momencie poczułam się jak ktoś zupełnie zbędny.

– To lecę! Fajnie się gadało – powiedziałam szybko i nie patrząc za siebie, skierowałam się pospiesznie do drzwi.

Czułam się totalnie rozbita. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Jeszcze chwilę temu wierzyłam, że może mnie spotkać nowa miłość. A tu taka nieprzyjemna niespodzianka… Ze smutku nawet popłakałam się trochę. Przez kolejne dni chodziłam jak półżywa. Ciągle widziałam przed sobą śliczny uśmiech Adama, jego wyrazistą buzię, wysportowaną, ale szczupłą figurę. Starałam się wyrzucić go z pamięci, ale kompletnie mi to nie wychodziło.

Co gorsza, im dłużej o nim rozmyślałam, tym mocniej za nim tęskniłam. Oddałabym wszystko, byle go tylko zobaczyć. Ale co z tego, skoro nawet nie znałam jego nazwiska ani nie miałam pojęcia, gdzie go szukać. No i jeszcze ta wysoka blondyna. Kiedy sobie o niej przypominałam, od razu zbierało mi się na płacz.

Kiedyś wydawało mi się, że do końca życia zostanę sama jak palec. Facet, z którym byłam na początku, puścił mnie kantem, a kolejny przepadł jak kamień w wodę, zanim tak naprawdę cokolwiek między nami zaistniało. Straciłam nadzieję, że los da mi jeszcze jedną okazję. Ale niedługo potem okazało się, że byłam w dużym błędzie.

Minął miesiąc od mojej wycieczki

Prosto z pracy wróciłam do swojego mieszkania. Marzyła mi się chwila relaksu i rozmyślań o randce z Adasiem, który był przecież nieosiągalny. Ledwo co dotknęłam kluczem do zamka, a tu nagle drzwi naprzeciwko się uchyliły. W progu zobaczyłam panią Marię.

– Super, że dotarłaś! Adaś wpadł w odwiedziny i został na obiad. Chodź, dołącz do nas na moment – powiedziała z uśmiechem na twarzy.

– Przykro mi, ale nie mam nastroju. Mówiłam pani wcześniej i prosiłam, żeby pani tego nie robiła

– Rozumiem, ale daj szansę. On jest niesamowitą osobą o wielkim sercu… Jestem pewna, że jak go poznasz, to będziesz pod wrażeniem – nie odpuszczała.

Ogarnęło mnie niepohamowane oburzenie.

– Droga sąsiadko, jedyny Adam, na którego czekam, przybył z Holandii jakieś cztery tygodnie temu. Dlatego proszę dać już spokój tym podchodom, bo moja cierpliwość się kończy – wybuchłam z irytacją.

Byłam przekonana, że pani Maria nie będzie miała innego wyjścia jak tylko opuścić moje mieszkanie z urazą. Ona jednak wciąż tkwiła nieruchomo przy wejściu. Na jej obliczu odmalowało się totalne zdziwienie.

– Mówisz, że z Amsterdamu? To ciekawe, bo mój siostrzeniec akurat niedawno stamtąd wrócił. I zgadza się nawet data, którą przed chwilą podałaś – wydukała po dłuższej chwili.

– Dość tego! Nie mogę znieść tych kłamstw i żartów z moich uczuć. To zwyczajnie niedopuszczalne!

– Ależ ja wcale nie mówię nieprawdy! Adasiu, możesz tu na chwilę zajrzeć? – zawołała w stronę wnętrza domu.

– Nie ma takiej potrzeby! Nie dam sobie wcisnąć takiego kitu… – mowa zupełnie zamarła mi na ustach.

To był on!

Z mieszkania wyszedł Adam. To był mój Adam. Ten, którego poznałam w samolocie. Na mój widok kompletnie zdębiał.

– Czy to faktycznie ty? – spytałam, kiedy emocje trochę opadły. – Co cię tu sprowadza? – wpatrywał się we mnie, jakby nie mógł uwierzyć własnym oczom.

– Mieszkam po drugiej stronie klatki schodowej. Jestem sąsiadką… A co z tobą? Jakim cudem się tu znalazłeś?

– Wpadłem do ciotki na obiadek…

– Czyli to o tobie mówiła, że mam się w tobie zakochać od pierwszego spojrzenia?

– A ty jesteś tą jedyną, którą ponoć miałem spotkać na swojej drodze?

– Nie, raczej nie... Na lotnisku czekała na ciebie przepiękna blondwłosa dziewczyna. Twoje serduszko ma już właścicielkę.

– Ależ to moja młodsza siostra, ma na imię Patrycja. Miałem w planach was sobie przedstawić, ale nim się spostrzegłem, zniknęłaś jak marzenie senne. Obawiałem się, że już cię nie spotkam – zbliżył się do mnie i z całej siły mnie objął.

Moje ciało momentalnie ogarnęło uczucie ciepła, a w brzuchu ponownie poczułam trzepot malutkich skrzydełek.

– Nie bardzo wiem, o co tu chodzi, ale chyba mam rację, prawda? – niespodziewanie usłyszeliśmy głos pani Marii.

– Absolutnie! Nie ma mowy o żadnym „chyba”! – wykrzyknęliśmy jednocześnie z Adamem.

– W takim razie pójdę odgrzać jedzenie. Samym uczuciem człowiek się nie nasyci – na jej twarzy zagościł uśmiech, po czym powoli ruszyła w stronę kuchni.

Reklama

Monika, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama