Reklama

Codziennie budzę się o 6:30, by zacząć dzień od porannego joggingu. Utrzymuje mnie to w rytmie, pozwala przemyśleć wszystko, co mam zaplanowane. Jestem Justyna, a moje życie to jeden wielki plan. Mam pracę, którą kocham, mam mieszkanie, które wspólnie wynajmujemy z Pawłem od dwóch lat, i mam wizję przyszłości, którą chciałabym wspólnie z nim budować.

Reklama

Paweł i ja jesteśmy razem od pięciu lat. Ja, zorganizowana i ambitna, a on, żyjący "na luzie", co czasem doprowadza mnie do szaleństwa. Paweł wierzy, że życie trzeba brać takim, jakie jest, że wszystko przyjdzie z czasem. Ja jednak pragnę stabilizacji. Chcę mieć pewność, że zmierzamy w jednym kierunku, razem.

Ostatnio czuję, że czas na zaręczyny. Zaczynam myśleć o wspólnych wakacjach, o przyszłości, która jest dla mnie coraz bardziej realna. Ale Paweł... cóż, on wciąż chce "trochę pożyć". I to zaczyna mnie martwić. W mojej głowie toczy się nieustanna walka między pragnieniem stabilności a miłością do Pawła. Muszę się w końcu z nim o tym porozmawiać, zanim frustracja we mnie urośnie.

– Paweł – zaczęłam jednego wieczoru, kiedy siedzieliśmy przy kuchennym stole, jedząc kolację. – Myślałeś może o naszej przyszłości? Może czas pomyśleć o czymś więcej?

– Justyna, mamy czas. Wszystko się ułoży – odpowiedział z uśmiechem, jakby te słowa miały mnie uspokoić.

W środku jednak poczułam, jakby coś we mnie pękło.

Marzyłam o pierścionku zaręczynowym

W ciche popołudnie, gdy za oknem szalała letnia burza, siedzieliśmy z Pawłem w salonie. Paweł, jak zwykle, miał wzrok utkwiony w ekranie laptopa, gdzie przeglądał strony z nowinkami technologicznymi. Ja zaś siedziałam obok, starając się skupić na książce, choć moje myśli uciekały w zupełnie inną stronę.

– Paweł, możemy porozmawiać? – zapytałam, odkładając książkę na stolik. Moje serce przyspieszyło, bo wiedziałam, że to będzie ważna rozmowa.

Spojrzał na mnie znad ekranu, zaskoczony tonem mojego głosu. W jego spojrzeniu było coś, co zawsze sprawiało, że miękły mi kolana – ciepło i bezpośredniość, które przyciągnęły mnie do niego pięć lat temu.

– Jasne, o czym chcesz porozmawiać? – zapytał, zamykając laptopa i odwracając się ku mnie.

Zebrałam myśli, starając się zebrać na odwagę. Wiedziałam, że to, co mam do powiedzenia, nie będzie łatwe, ale konieczne.

– Paweł, wiesz, że cię kocham. Ale ostatnio coraz częściej zastanawiam się nad naszą przyszłością – zaczęłam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie. – Mam wrażenie, że utknęliśmy w jednym miejscu, a ja chciałabym wiedzieć, dokąd zmierzamy.

W jego oczach pojawiło się coś na kształt zaskoczenia, jakby te słowa były dla niego zupełnie nowe.

– Ale przecież mamy czas, Justyna. Nie rozumiem, dlaczego się tym przejmujesz – powiedział, starając się rozładować sytuację uśmiechem, który jednak tym razem nie przyniósł ulgi.

Czułam, jak wewnętrzna frustracja rośnie. Wiedziałam, że muszę wyrazić, co naprawdę czuję, zanim wszystko w mojej głowie zacznie się rozpadać.

– Paweł, dla mnie to nie jest kwestia czasu, ale tego, że nie wiem, jakie masz plany – kontynuowałam, próbując zachować spokój. – Ja mam swoje marzenia, swoje plany. Chciałabym wiedzieć, czy jesteś w stanie się w nie wpisać.

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, mimo że starałam się je powstrzymać. Zaczynało do mnie docierać, jak bardzo nasze wizje przyszłości się rozmijają. Paweł zdawał się nie rozumieć ciężaru moich słów.

– Ale przecież wiesz, że jestem z tobą, prawda? – Paweł podjął, choć w jego głosie można było wyczuć lekkie zdenerwowanie. – Wszystko się ułoży, zaufaj mi.

Te słowa, które w zamierzeniu miały mnie uspokoić, tylko dodały oliwy do ognia. Czułam, jak narasta we mnie poczucie niezrozumienia i zawodu. Czy naprawdę nie dostrzega, że moje potrzeby są inne?

– Paweł, ale dla mnie to nie jest takie proste. Chciałabym, żebyśmy mogli wspólnie planować, a nie tylko czekać na to, co przyniesie czas – powiedziałam, czując, że zaczynam tracić cierpliwość.

Jego reakcja była chłodniejsza, niż się spodziewałam. Widocznie zirytowany, wzruszył ramionami, jakby próbując zbagatelizować całą sprawę.

– Justyna, nie wiem, dlaczego musimy wszystko tak komplikować. Przecież jesteśmy razem, nie wystarczy? – odparł z wyraźnym zniecierpliwieniem.

W tej chwili zdałam sobie sprawę, że nie jesteśmy po tej samej stronie, jeśli chodzi o nasze życie i przyszłość. Mój wewnętrzny monolog, który toczył się przez ostatnie miesiące, zaczął przybierać na sile, a każda kolejna minuta rozmowy tylko utwierdzała mnie w przekonaniu, że muszę przemyśleć nasz związek.

Rozmowa, która miała przynieść zrozumienie, zakończyła się milczeniem. Paweł, choć pozostał w salonie, zdawał się być gdzieś daleko. Ja natomiast, patrząc na niego, zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy to naprawdę jest życie, którego pragnę. Czy moja miłość do Pawła jest w stanie przetrwać nasze różnice? Zamykając oczy, próbowałam wyobrazić sobie naszą wspólną przyszłość, ale obraz ten był coraz bardziej rozmyty. Zdałam sobie sprawę, że muszę zacząć myśleć o sobie i o tym, czego naprawdę chcę.

Odmienne wizje przyszłości

Dni mijały, a w mojej głowie toczyła się nieustanna burza myśli. Wiedziałam, że nie mogę dłużej żyć w zawieszeniu. Każde spojrzenie na Pawła, każde jego beztroskie zachowanie, przypominało mi, że nasza wizja przyszłości drastycznie się różni. Czułam, że muszę podjąć stanowcze kroki, by znaleźć odpowiedzi na dręczące mnie pytania.

Wieczorem, po długim dniu w pracy, wróciłam do domu z postanowieniem, że dziś nadejdzie czas na decydującą rozmowę. Paweł siedział w kuchni, jak zwykle zajęty gotowaniem. Czułam w powietrzu zapach przypraw i świeżo zaparzonej kawy, który zwykle uspokajał mnie po stresującym dniu. Tym razem jednak moje serce było pełne niepokoju.

– Paweł, musimy porozmawiać – zaczęłam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie, mimo że czułam, jak drżą mi ręce.

Spojrzał na mnie, przeczuwając powagę sytuacji. Odwrócił się w moją stronę, jakby przygotowując się na to, co miałam mu do powiedzenia.

– Słucham, Justyna – powiedział spokojnie, choć w jego głosie wyczułam cień napięcia.

– Ostatnia rozmowa nie dała mi spokoju – kontynuowałam, biorąc głęboki oddech. – Potrzebuję wiedzieć, gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. Czy naprawdę widzisz naszą wspólną przyszłość? Czy to jest coś, co chcesz budować?

Paweł przez chwilę milczał, jakby ważąc każde słowo, które miał zamiar wypowiedzieć. W jego oczach widziałam mieszankę emocji – zaskoczenie, zrozumienie, a może nawet lekką irytację.

– Justyna, naprawdę wierzę, że wszystko przyjdzie z czasem. Nie chcę robić czegoś tylko dlatego, że tak wypada, albo że tak chce otoczenie – powiedział, próbując wyjaśnić swoje podejście. – Chcę, żeby to było naturalne, żebyśmy oboje byli pewni.

Poczułam, jak we mnie coś pęka. Jego słowa, choć szczere, nie były tym, czego potrzebowałam usłyszeć. Potrzebowałam pewności, a nie czekania na „odpowiedni moment”, który dla mnie wydawał się nigdy nie nadchodzić.

– Paweł, ale ja potrzebuję czegoś więcej niż tylko nadziei na przyszłość – powiedziałam, nie mogąc powstrzymać emocji, które zaczęły mnie ogarniać. – Potrzebuję jasnej deklaracji, że jesteś gotów budować ze mną życie.

Chwilę później, w jego spojrzeniu pojawiła się determinacja, jakiej dotąd u niego nie widziałam.

– Justyna, jeśli naprawdę zależy ci na pierścionku, to mogę ci go kupić, ale to nie zmieni mojego podejścia – odparł, a w jego głosie pojawiła się nuta frustracji. – To nie jest coś, co chcę robić pod presją. Chcę, żeby to było coś prawdziwego.

Jego słowa, choć miały wyrazić jego szczerość, były jak cios prosto w serce. Czułam, jak moja determinacja i potrzeba zmiany rosną. Wiedziałam, że muszę poważnie zastanowić się nad konsekwencjami moich oczekiwań i tym, co jest dla mnie naprawdę ważne. Rozmowa zakończyła się bez odpowiedzi, których szukałam. Czułam się jak bohaterka dramatu, w którym główne role zagrały miłość i rozsądek, oba równie ważne, ale niemożliwe do pogodzenia w tej chwili. Zdałam sobie sprawę, że nadszedł czas na przemyślenie i podjęcie decyzji, której nie da się już cofnąć.

Musiałam podjąć decyzję

Kolejne dni były niczym sen, który nie chciał się skończyć. Chodziłam po domu, który powoli przestawał być moim miejscem na ziemi i zastanawiałam się nad wszystkimi chwilami, które tu przeżyliśmy. Zdjęcia na ścianach przypominały o wspólnych wakacjach, uśmiechach i chwilach pełnych szczęścia, które teraz wydawały się być częścią innego życia. Moja decyzja dojrzewała we mnie powoli, lecz nieuchronnie. Wiedziałam, że muszę postawić na swoje potrzeby.

Pewnego wieczoru, kiedy Paweł wyszedł do przyjaciół, postanowiłam spakować swoje rzeczy. Wzięłam walizkę, tę samą, którą zabierałam na nasze wspólne wyjazdy, i zaczęłam wkładać do niej ubrania, książki, rzeczy osobiste. Każdy przedmiot miał swoją historię, każdy był świadkiem naszych wspólnych chwil, a jednak teraz stawały się częścią mojego nowego początku.

W mojej głowie toczyła się walka. Część mnie chciała się cofnąć, zatrzymać to wszystko, co mieliśmy. Ale druga część, ta, która pragnęła bezpieczeństwa i stabilności, wiedziała, że to jedyna droga, by odzyskać siebie. Przystanęłam na chwilę, trzymając w dłoniach zdjęcie nas dwojga z wakacji nad morzem. Słońce, piasek i nasze szerokie uśmiechy. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi, a ja zastanawiałam się, jak doszło do tego, że teraz jestem tutaj, gotowa na odejście.

– Przepraszam, Paweł – wyszeptałam do zdjęcia, jakby mogło mnie usłyszeć. – Ale muszę to zrobić dla siebie.

W chwili, gdy zamknęłam walizkę, poczułam falę determinacji, która przepływała przez moje ciało. Decyzja, która wydawała się niemożliwa, teraz była jasna i pewna. Czułam się jak aktorka w filmie, której rola właśnie dobiegła końca. Wychodząc z mieszkania, poczułam ulgę, jakbym zrzuciła z siebie ciężar, który przygniatał mnie przez długi czas.

Idąc korytarzem, słyszałam tylko echo swoich kroków. Każdy krok to było jedno "tak" dla samej siebie, dla przyszłości, którą mogłam teraz kształtować według własnych zasad. Zamknęłam za sobą drzwi, wiedząc, że nie mam daty powrotu. Na ulicy nocny wiatr owiewał moją twarz, a ja po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam, że mogę oddychać pełną piersią. Świat przede mną był pełen nieznanych dróg, a ja byłam gotowa, by wyruszyć w nieznane. Czekało mnie życie, które mogłam budować zgodnie z własnymi pragnieniami. Poczułam, że właśnie zaczynam nowy rozdział, choć nie wiedziałam jeszcze, jak się potoczy. Byłam jednak pewna, że muszę zaufać sobie i swojej intuicji.

Justyna, 28 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama