„Wychowałam 2 egoistów, którzy nie patrzą dalej niż na czubek nosa. Dla nich wzorem jest ojciec, który mnie poniża”
„Kiedy miał zabrać dzieciaki urlop, stwierdził, że brakuje mu kasy. Po pewnym czasie wyszło na jaw, że wybrał się z jakąś laską do Bułgarii i to on pokrywał wszystkie wydatki. Co ciekawe, im mniej czasu spędzał z dzieciakami, tym bardziej one za nim przepadały”.
- listy do redakcji
Wszystko było na mojej głowie
Przez lata oddawałam się całkowicie potrzebom mojego ówczesnego małżonka, a następnie naszych pociech. Zdecydowałam się na ślub z Januszem, ponieważ spodziewałam się dziecka. Gdyby nie ta okoliczność, zapewne nie stanęlibyśmy na ślubnym kobiercu. Najpierw na świat przyszedł nasz syn Maciek, a już po roku doczekaliśmy się córeczki, Karoliny. Gdy oboje osiągnęli pełnoletność, doszłam do wniosku, że nadszedł moment, abym zajęła się sobą.
Odkąd pamiętam, cały ciężar związany z prowadzeniem naszego domu zawsze spadał na moje barki. Mąż, zamiast wrócić z pracy do rodziny, wolał spędzać czas w towarzystwie swoich kumpli, zupełnie jakby wciąż był singlem. Zdarzało się, że wieczorami zaglądał do domu, ale wtedy cały swój czas poświęcał telewizorowi, leżąc bez ruchu na kanapie. Kiedy próbowałam nakłonić go, żeby nieco mi pomógł w domowych obowiązkach, on zawsze zbywał mnie słowami:
– Przecież ty jesteś kobietą w naszym związku.
Ciągle marudził, że nasze pociechy hałasują i przez to on nie ma jak się zrelaksować. Do tego dokuczał mi, mówiąc że się roztyłam.
– Spodziewasz się trzeciego dziecka? – rzucał kąśliwie, zerkając na moje powiększone kształty.
Zobacz także
Gdy nasze dzieci zaczęły chodzić do przedszkola, wróciłam do swojej pracy zawodowej. Moje barki dźwigały jeszcze więcej obowiązków niż dotychczas. Po zakończeniu dnia pracy, w domu zajmowałam się wszystkim sama. Mój małżonek nie kiwnął palcem w bucie. W tamtym okresie dotarła do mnie również wiadomość, że... Janek mnie zdradził. Nie dowiedziałam się o tym przypadkowo, skąd – to mój ślubny osobiście przekazał mi tę informację.
– Jest taka babka, z którą pracuję... – powiedział pewnego dnia.
– Że co? O jakiej babce mówisz?! – od razu wiedziałam, o co mu chodzi.
– I tak prędzej czy później by ci ktoś doniósł, więc lepiej, że ode mnie to słyszysz. Nie zostawię cię, mamy przecież dzieciaki... Poza tym ona nie jest wolna, ma faceta... – oświadczył.
Zawsze mówił prosto z mostu. Nieważne, jak mocno mnie tą bezpośredniością krzywdził.
Widziałam dla nas szansę
Postanowiłam podjąć walkę o nasze małżeństwo, chociaż czułam się poniżona całą sytuacją.
– Faceci patrzą głównie na wygląd, więc przydałoby się, żebyś trochę o siebie zadbała… – takie słowa padły z ust mojej mamy, która z niewiadomych przyczyn stanęła po stronie Janusza, zamiast okazać mi wsparcie.
Zaczęłam się zastanawiać, czy faktycznie słusznie mówił. Zdecydowałam się ograniczyć jedzenie. Siedem dni później, gdy jadłam wyłącznie surówki, poczułam się słabo w drodze do roboty, kiedy jechałam komunikacją miejską. Mimo to nie poddałam się. Kontynuowałam ograniczanie kalorii i udało mi się zrzucić aż 14 kilogramów. Zrobiłam też coś ze swoimi włosami i zainwestowałam w nowe ubrania. Wszyscy moi kumple zachwycali się moim wyglądem. No, prawie wszyscy, bo mój małżonek jakoś nie podzielał ich zdania.
Mimo upływu czasu, mój mąż wciąż mnie ignorował. Pewnego dnia oświadczył mi co prawda, że nie widuje się już z tamtą kobietą, ponieważ…ona zdecydowała się nie opuszczać swojego męża! Doskonale zdawałam sobie sprawę, że gdyby nie decyzja jego kochanki, Janusz w dalszym ciągu by ją odwiedzał. Nie przejawiał żadnej chęci, by dzielić ze mną łóżko. Kiedy przychodziło co do czego, zasłaniał się albo brakiem sił, albo… interesującym programem lecącym akurat w TV.
Ilekroć w końcu, po wielu bojach, zbliżaliśmy się do siebie, odnosiłam wrażenie, że on nie ma na to specjalnej ochoty. Parę lat potem dotarły do mnie wieści o jego następnej miłostce. Tym razem nie wyszło to od niego. Pewna znajoma natknęła się na niego w kafejce, gdy siedział tam z inną panią.
Zabrakło mi zapału
Czyżbym znowu miała próbować zrzucać kilogramy ze względu na niego? Przecież to jemu rósł brzuszek. Ja po kuracji odchudzającej nadal miałam odpowiednią masę ciała. Oznajmiłam, że chcę się rozwieść. Janusz momentalnie przystał na moje żądanie. Sprzeciw wyraziła tylko… moja mamusia.
– Może dajcie sobie jeszcze jedną szansę… Zdrady są na porządku dziennym, w końcu facet to tylko facet… – usiłowała wpłynąć na moją decyzję.
– Wiesz mamo, ale tak szczerze mówiąc, to on mi w niczym nie pomaga. Zero wsparcia z jego strony. A do tego mam jeszcze tolerować te wszystkie jego kochanki?! Okej, łoży trochę na dom, ale przecież teraz i tak będzie płacić alimenty. Więc finalnie na jedno wychodzi.
– I zamierzasz samotnie wychowywać dwoje dzieciaków?! Myślisz, że znajdziesz chętnego na związek w takiej sytuacji?! – rozpaczała moja mama.
– Nie potrzebuję nikogo! Mam serdecznie dość facetów – odparłam podniesionym głosem.
Nasz związek dobiegł końca dość bezboleśnie. Mój były partner spakował manatki i opuścił dom, a ja i nasza dwójka zostaliśmy sami. Maciek i Karolina, weszli już w nastoletni wiek, więc nie potrzebowałam nikogo do pomocy przy opiece nad nimi. To był dla mnie nowy początek. Wreszcie uwolniłam się od wiecznego marudzenia i ciągłego niezadowolenia mojego byłego małżonka. Dowiedziałam się od ludzi, z którymi kiedyś się przyjaźniliśmy, że Janusz regularnie zmienia partnerki.
Kontakty z dziećmi miał raczej sporadyczne
Bywało tak, że pomimo przyznanego przez sąd prawa do widzeń, nie pojawiał się, żeby je odebrać. Najwyraźniej mu to nie pasowało... A kiedy miał zabrać je na dwutygodniowe wakacje, stwierdził, że brakuje mu funduszy. Potem wyszło na jaw, że w tym samym czasie wybrał się z jakąś babką do Bułgarii i to on regulował wszystkie rachunki!
Intrygująca sytuacja – relacje dzieci z tatą stawały się coraz lepsze, mimo że spędzali ze sobą mniej czasu. Doskonale rozumiałam dlaczego tak się dzieje. Gdy ojciec w końcu łaskawie raczył poświęcić im chwilę uwagi, fundował im fast foody, wycieczki i inne atrakcje. Potem latorośle lądowały z powrotem u mamy, która była przy nich na okrągło i wymagała nauki oraz sprzątania. Dzieciaki miały totalnie gdzieś, że u taty za każdym razem widzą inną pannę. Odniosłam wrażenie, że nastoletni Maciek był wręcz pod wrażeniem tej sytuacji.
Pewnego razu rzucił do mnie tekstem:
– Słuchaj, ojciec ma dziunię prawie o 20 lat młodszą od siebie! Bardzo fajna babka!
Wydawało mi się, że cały mój trud nie przynosi żadnych efektów. Mój były małżonek nie okazywał mi uznania, podobnie jak dzieciaki, dla których poświęciłam swoje osobiste życie. Nawet matka nieustannie mnie oceniała. Jaki sens ma to ciągłe staranie się? I tak zawsze jestem na szarym końcu... Uwielbiałam swoje maleństwa, ale przez ostatnie kilkanaście lat ani razu nie zrobiłam czegoś wyłącznie dla siebie. Z nikim się nie widywałam, nie chodziłam na wieczorne spotkania. Ja przecież w całym swoim życiu ani razu nie wyjechałam poza granice kraju!
Z dnia na dzień stali się dorośli
Postanowili studiować w odległym mieście. Tam znaleźli sobie nowych znajomych, a ze mną kontaktowali się bardzo rzadko. W tym czasie w moim budynku pojawił się nowy lokator –Piotr. Poznaliśmy się już pierwszego dnia, kiedy przenosił swoje rzeczy. Niósł karton wypełniony książkami, który rozerwał się na klatce schodowej. Podałam mu pomocną dłoń przy zbieraniu porozrzucanych książek, a on w podziękowaniu zaprosił mnie do swojego mieszkania na filiżankę kawy.
Piotr to zupełnie inny mężczyzna niż mój małżonek. Owdowiał, mając zaledwie 31 lat. Jego życiowa partnerka zginęła tragicznie w kraksie drogowej. Samodzielnie zajął się wychowywaniem ich córki. Radził sobie doskonale z każdą domową czynnością. Świetnie gotował, dbał o porządki, a jego wypieki przewyższały moje umiejętności. Do tego zawsze tryskał pozytywną energią (zupełnie odwrotnie niż zrzędliwy Janek!) i nie szczędził mi miłych słów. Polubiliśmy swoje towarzystwo, a z czasem narodziło się między nami głębsze uczucie. W życiu bym nie pomyślała, że po rozstaniu z mężem dane mi będzie jeszcze pokochać, a jednak tak się stało. Piotr zyskał w moim sercu wyjątkowe miejsce.
Tego popołudnia spacerowaliśmy po parku, idąc ramię w ramię, gdy nagle dostrzegłam w oddali Janusza. Był w pojedynkę. Zerknął w moją stronę i nawet nie raczył się przywitać, jedynie z pogardą odwrócił wzrok. Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniła do mnie Karolina.
– No wreszcie, odezwałaś się. Co tam u ciebie? – uradowałam się, słysząc jej głos.
– Zwariowałaś na starość?! Ojciec wszystko mi opowiedział – wrzasnęła do słuchawki.
Zaniemówiłam z wrażenia.
– Co ty sobie wyobrażasz?! O czym ty mówisz?
– Migdalisz się gdzieś po zielonych skwerkach z jakimiś lowelasami. Jeszcze zobaczą cię sąsiedzi!
– Piotrek to nie żaden lowelas! Dowiedziałabyś się o jego istnieniu, gdybyś czasem raczyła zajrzeć do domu. Albo przynajmniej łaskawie wykonała telefon.
Nie będą mi mówić, co mam robić
Moja córka odłożyła słuchawkę, a parę dni potem w naszym mieszkaniu bez zapowiedzi zjawił się Maciek. Był już wieczór, gdy zaskoczył mnie i Piotrka przy posiłku. Mój partner bardzo się ucieszył na jego widok.
– Świetnie, że wpadłeś! – wyciągnął dłoń w stronę syna, ale Maciek zupełnie ją zignorował.
Facet zrobił tak, jakbym był dla niego przezroczysty.
– Niech się ten gość stąd zabiera – warknął, zaciskając zęby i wbijając we mnie wzrok.
– Chyba sobie kpisz. Nikt nigdzie się stąd nie ruszy – odparłam stanowczo.
Piotr jednak słynął z tego, że był niezwykle ustępliwy.
– Rzeczywiście, zrobiła się późna pora, zobaczymy się jutro. Wy sobie pogadajcie – przytulił mnie, cmoknął w policzek i udał się do swojego mieszkania.
– Karolina miała rację, tobie kompletnie odbiło z wiekiem – rzucił prosto z mostu Maciek, gdy zostaliśmy sami.
– Ależ ty jesteś uprzejmy, syneczku – odparłam sarkastycznie. – Mam dopiero 48 lat, do starości jeszcze kawał drogi przede mną.
– Jakiś przypadkowy koleś ma u nas zamieszkać?!
– Przecież Piotrek posiada własne mieszkanie i wcale nie musi się do nas wprowadzać! Czemu nie masz nic przeciwko panienkom taty, jak je nazywasz, a przeszkadza ci, że ja z kimś się widuję?!
– No… to zupełnie inna sytuacja… – wymamrotał pod nosem, ale nie umiał wytłumaczyć mi, na czym polega różnica.
Po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że moje pociechy wyrosły na egocentryków. Liczyły się tylko ich potrzeby i to, żeby im było dobrze. O mnie w ogóle nie myśleli! Mało ich obchodziło to, że doskwiera mi samotność. Nie mieli nawet ochoty poznać Piotra. Wtedy właśnie uznałam, że mam już serdecznie dość tego ciągłego spełniania kaprysów innych ludzi! Wcześniej pełniłam rolę osobistej pomocy domowej dla swojego małżonka, a później dla naszych pociech. Nikt nie potrafił tego należycie docenić. Mam już tego serdecznie dość!
– Piotr będzie regularnie pojawiał się w naszym domu. Natomiast jeżeli tobie oraz Karolinie ten stan rzeczy nie będzie pasował, to po ukończeniu studiów możecie śmiało przenieść się do waszego taty! – zakomunikowałam własnemu dziecku.
Monika, 48 lat