Reklama

– Skąd ci w ogóle przyszła do głowy taka myśl?! – mój ojciec patrzył na mnie kompletnie zniesmaczony. – Ależ oczywiście, że jesteśmy twoimi rodzicami!

Reklama

– Powiedzcie mi prawdę, bo i tak ją odkryję...

– Mówimy ci prawdę, nie mamy powodu, żeby cię oszukiwać... Dlaczego niby mielibyśmy to robić...

– No dobrze, to ty mi wyjaśnij dlaczego.

– Dlaczego od miesiąca upierasz się i wmawiasz nam, a także sobie, że nie jesteśmy twoimi rodzicami. Czy to dlatego, że gorzej ci idzie na studiach? Popatrz na siebie, masz włosy jak twoja mama, za to kolor oczu odziedziczyłeś po mnie.

Zobacz także

Niby drobiazgi, lecz nie mogłem przestać o tym myśleć

To prawda, wyglądałem podobnie do mamy i taty. Ale miałem też coś, co mogło w jednej sekundzie udowodnić im, że nie są moimi biologicznymi rodzicami. To były wyniki badań DNA, które miałem ze sobą. Wiedziałem zatem, że ludzie, którzy mnie wychowywali, nie są moimi prawdziwymi rodzicami. Skąd więc pochodzę? Kim są moi prawdziwi rodzice? To pytanie było dla mnie w tym momencie najistotniejsze.

Zacząłem podejrzewać, że mogę być adoptowany, kiedy dostałem się do liceum. Byłem w klasie o specjalności biologiczno–chemicznej i absolutnie nie radziłem sobie z tymi przedmiotami. Tymczasem moi rodzice to lekarze, którzy zawsze byli świetni z nauk ścisłych. Tak samo jak reszta naszej rodziny. Wśród nich nie było nikogo, kto by się interesował naukami humanistycznymi tak, jak ja.

Więc najchętniej zmieniłbym profil, ale nie chciałem sprawić rodzicom zawodu, którzy już widzieli we mnie przyszłego doktora. Ale od tego momentu zacząłem jednak bardziej skupiać się na wszystkich różnicach między nami.

Na przykład to, że zarówno mama, jak i tata, a także duża część rodziny, byli leworęczni, podczas gdy ja nie byłem. A mężczyźni z obu stron rodziny mieli bardzo rzadki zarost, wystarczający im jedynie na hiszpańskie bródki, za to ja musiałem się golić każdego dnia.

Może i to wszystko to były małe rzeczy, ale zupełnie nie pozwalały mi zaznać spokoju. Czułem, że z wiekiem coraz bardziej próbuję zwalczyć przekonanie o swoim adoptowaniu. Postanowiłem jeszcze bardziej skupić się na nauce przedmiotów, które były mi potrzebne do dostania się na studia medyczne i na szczęście mi to wyszło.

Jednak z każdym kolejnym dniem spędzonym na uczelni medycznej, czułem się coraz bardziej przekonany, że to nie jest miejsce dla mnie i nie jest to zawód, który będę mógł dobrze wykonywać.

Moje niepewności dotyczące tego, czy to moi biologiczni rodzice mnie wychowali, zaczęły narastać jeszcze bardziej. Nie potrafiłem przestać o tym myśleć. W końcu zdecydowałem, że muszę to sprawdzić. Nie widziałem innej opcji. Zebrałem próbki DNA od mamy i taty, wraz z moją własną i oddałem do analizy.

Podjąłem decyzję, że dam im szansę na przyznanie się do prawdy, więc opowiedziałem im o moich podejrzeniach. Byłem już dorosły i liczyłem na to, że zrozumieją i zdecydują się na szczerość. Oczywiście nie spodziewałem się tego od razu, podczas pierwszej rozmowy – nie byłem tak naiwny. Ale myślałem, że podczas drugiej, trzeciej, a nawet czwartej rozmowy, mogliby zrozumieć, że zasługuję na prawdę. Oni jednak nie dali za wygraną i uparcie trzymali się swojej wersji wydarzeń.

Musiałem pokazać im, że nie mówią prawdy

Ale w tamtym momencie, to nie było dla mnie priorytetem. Bardziej interesowało mnie, kim tak naprawdę są moi rodzice. Byłem świadomy, że odkrycie ich prawdziwych nazwisk może być skomplikowane. Jednak wymyśliłem sposób na zebranie informacji, które pomogą mi odkryć prawdę. Musiałem jednak na chwilę zmylić ich czujność.

Zaczęło się od udawania, że jestem chory. Nie na coś konkretnego, tylko tak ogólnie. Zaczęły mi się dziać różne rzeczy – miałem zawroty głowy, bóle, nagle zaczynałem wymiotować. Lekarze nie mieli pojęcia, co mi jest, bo wyniki badań niczego nie wyjaśniały.

Podejrzewali nawet, że mogę mieć jakąś chorobę genetyczną. Wiedziałem, że to zmusi moich przybranych rodziców do podjęcia kroków, że spróbują skontaktować się z ośrodkiem adopcji, żeby dowiedzieć się więcej o mojej rodzinie. Potem już tylko pozostanie mi czekać na odpowiedź...

Wreszcie przyszła. Była w szarej kopercie, chociaż myślałem, że w obecnych czasach wyślą ją przez e–mail. Koperta nie była skierowana do mnie, ale wiedziałem, że muszę ją otworzyć, zanim dostanie ją tata. Zamykając się w swoim pokoju, rozdarłem kopertę...

Matka studiowała dziennikarstwo, a ciąża była efektem hucznej, zakrapianej alkoholem imprezy. Nie wiadomo natomiast, kim był ojciec. Jednak mama w ciąży zachowywała się odpowiednio, nie piła alkoholu, nie paliła papierosów. Zresztą, to nie była jej pierwsza ciąża.

Jednak zdecydowała się, żeby mnie urodzić. Czy zatem chciała mnie wychować? Po narodzinach dopadła ją jednak depresja poporodowa i najwidoczniej zmieniła zdanie. A może od samego początku jej planem było tylko mnie urodzić i oddać?

Gdy skończyłem czytać, w domu pojawił się mój ojciec. Słyszałem, jak wyraźnie zmęczony, usiadł na sofie w salonie. Spakowałem do szarej koperty "historię życia" mojej mamy i poszedłem do niego. Zamierzał właśnie włączyć telewizję, ale kiedy zobaczył co mam w rękach, odłożył pilota.

– Usiądź, porozmawiajmy – pokazał mi krzesło naprzeciwko siebie. – Myśleliśmy z mamą, że zrezygnujesz z prób dociekania, czy jesteśmy twoimi prawdziwymi rodzicami. Byliśmy szczęśliwi, że przestałeś o to dopytywać. Ale kiedy zacząłeś udawać, że jesteś chory, zrozumieliśmy, że nie dasz za wygraną.

– Czyli wiedzieliście, że udaję?

– Jesteśmy lekarzami, obserwujemy cię od tylu lat, że byłoby to dziwne, gdybyśmy się nie domyślili... Więc kiedy zrozumieliśmy, że nie zrezygnujesz, zdecydowaliśmy się na to – wskazał na kopertę. – To było wszystko, co mogliśmy dla ciebie zrobić... Ciężko będzie ci dowiedzieć się czegoś więcej.

– Szkoda, że nie dowiedziałem się tego wcześniej. Może wtedy podjąłbym inne decyzje w swoim życiu...

– Jedynie wiedząc, że twoja matka była studentką dziennikarstwa? – mówił ojciec, nie kryjąc irytacji. – Przecież ona tylko cię urodziła, a my zapewniliśmy ci wszystko inne.

– Rozumiem, tato i jestem wam za to naprawdę wdzięczny. Ale ty jesteś lekarzem i na pewno wiesz, że wychowanie to nie wszystko. Istnieje coś takiego jak geny...

– Więc co takiego zauważyłeś w tych genach?! – rzucił z wyższością.

– Że bardzo lubię pisać i wydaje się, że odziedziczyłem jakieś zdolności w tej dziedzinie. Czułem to od jakiegoś czasu, ale teraz jestem pewny.

– I co ci ta pewność daje? – zadał pytanie.

– Na pewno lepsze zaplanowanie mojej przyszłości. Już jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że medycyna to nie jest moje prawdziwe zainteresowanie, że to nie jest dla mnie, że powinienem spróbować czegoś innego. Na przykład dziennikarstwa...

– Zawsze mógłbyś pisać na temat medycyny – powiedział mój tata z nadzieją w głosie, próbując delikatnie zachęcić mnie w ten sposób do podtrzymania rodzinnych tradycji.

– Pomyślę o tym – odparłem z uśmiechem.

Przez pewien czas rodzice mieli trudności z powrotem do naszych wcześniejszych relacji. W związku z tym poświęciłem dużo sił na to, aby nie mieli żadnych wątpliwości, że mimo iż nie jesteśmy powiązani krwią, zawsze będą dla mnie moją kochaną mamą i tatą. I nic tego nie zmieni.

Reklama

Dlaczego więc poszukiwałem informacji o biologicznych rodzicach? Ponieważ sądzę, że ważne jest, aby znać swoje korzenie, aby w pełni zrozumieć swoją tożsamość.

Reklama
Reklama
Reklama