Reklama

– Zajmie mój gabinet – mój mąż też nie pałał entuzjazmem z powodu wizyty ojca. – To tylko miesiąc – westchnął. – Ani jego, ani nas nie stać na hotel. W końcu to mój ojciec i muszę mu pomóc.

Reklama

Adam pozabierał z gabinetu swoje rzeczy, laptopa, dokumenty i zaniósł je do sypialni.

Następnego dnia teść zjawił się u nas z walizką.

– Dobrze, że cię widzę, Sylwuniu – objął mnie znienacka, jak to miał w denerwującym zwyczaju, i przycisnął do piersi. – Ślicznie wyglądasz, choć jakbyś była trochę wyczerpana. Pewnie praca cię wykańcza, prawda?

„Kiedy on to zdążył zauważyć?” – pomyślałam. Fakt, ostatnimi tygodniami w pracy miałam urwanie głowy, pojawili się nowi klienci, trzeba było robić nowe zestawienia, obliczenia… Przemilczałam jednak uwagę teścia. Pokazałam mu gabinet z kanapą i półki w szafie, które opróżniłam.

Zobacz także

– Dziękuję ci, córciu. Zobaczysz, w ogóle nie będziesz wiedziała, że jestem.

– Jasne – powiedział Adam, gdy kładliśmy się spać w sypialni. – Nawet nie będziemy wiedzieć, że jest – ironizował. – Tak jakby kiedykolwiek potrafił stać z boku i udawać niewidzialnego. Nie, on zawsze musiał naginać materię do swoich planów.

Mój mąż nigdy nie chciał powiedzieć, dlaczego nie lubi ojca. Kiedyś spytałam:

– Bił cię? Bił matkę?

Zaprzeczył tylko przez zaciśnięte usta. Nie chciał odpowiedzieć? Jego sprawa. Nie zamierzałam upodabniać się do swojej matki, która zamęczała pytaniami ojca, aż wreszcie jej burkliwie odpowiadał albo wychodził i trzaskał drzwiami. I na tym się kończyło. Mama płakała, ale nigdy się nie nauczyła, żeby przestać pytać...

Powinnaś się odprężyć

Następnego dnia po tym, jak teść się wprowadził, wracałam z pracy na ostatnich nogach. Marzyłam, żeby rzucić się do łóżka i spać. Ale przecież w domu byli dwaj faceci… Otworzyłam drzwi i zobaczyłam ich siedzących na kanapie przed telewizorem. Meczyk…, a jakże.

– Hej – powiedział Adam.

– Hej – odpowiedziałam. – Jedliście obiad? – spytałam z nadzieją.

– Nie, czekaliśmy na ciebie – odparł mój mąż. – Co będzie?

Próbowałam w myślach odtworzyć zawartość lodówki. Niestety, nie jestem najlepszą panią domu. Nie znoszę gotować, często zamawiamy pizzę lub przynosimy dania z garmażerii. Generalnie nie mam czasu ani ochoty na gotowanie czy sprzątanie. Ale teraz mieliśmy w domu gościa, o którym w wirze obowiązków zupełnie zapomniałam. „Powinnam coś przygotować” – pomyślałam ze znużeniem.

– Synu, nie żartuj – odezwał się teść i wstał z kanapy. – Przecież widzisz, że ona jest wykończona. Siadaj, córciu. Odpocznij. Zrobiłem obiad, zaraz podgrzeję.
I poszedł do kuchni.

Odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na Adama, oczekując na jego twarzy uśmiechu, może zdziwienia… Był ponury jak chmura gradowa.

– Coś się stało? – spytałam, siadając obok niego. – Nasi przegrywają?

Nie odpowiedział. Gapił się w ekran, ale wiedziałam, że myślami jest gdzieś daleko. Coś go gryzło. Ale skoro nie chce powiedzieć, to ja nie będę naciskać. W końcu jest dorosły i, jak wiedziałam, nie znosi nadopiekuńczych bab.

Obiad był smaczny. A ja… Było mi dobrze. Po obiedzie dostałam lampkę wina i jakoś tak się stało, że zaczęłam teściowi opowiadać o problemach w pracy. Adam powiedział, że jest zmęczony i chce się wcześniej położyć, więc poszedł do sypialni, a my usiedliśmy na kanapie i od słowa do słowa… Wylała się ze mnie cała gorycz na szefową, która blokuje inicjatywę i jest zachowawcza, na kolegę karierowicza, na koleżankę zawistnicę. I góry papierków do wypełnienia.

– Musisz się czuć jak wzięta w dwa ognie, a w dodatku rzucasz piłką lekarską – uśmiechnął się teść. – Współczuję ci. To nic przyjemnego. Może zrobić ci herbaty? Powinnaś się odprężyć. Książka? Film?

Wstał, okrył mnie ciepłym kocem, zrobił herbatę. A potem razem obejrzeliśmy „Moje wielkie greckie wesele”. Boże, jak mi było dobrze. Czułam, jak z ramion schodzi mi napięcie. Do tej pory nie umiałam sobie z nim poradzić. A wystarczyło, żeby ktoś po prostu, tak jak teść, mnie wysłuchał, nie skrytykował i nie próbował tonem nauczyciela udzielać mi rad, jak sobie z problemem poradzić. Adam zawsze tak robił i nie rozumiał, dlaczego się wkurzam. A ja czułam się wtedy głupsza...

– Nie wiedziałam, że twój ojciec jest taki fajny – powiedziałam do męża, kiedy kładłam się spać.

– Co ty powiesz – burknął i obrócił się do mnie plecami.

Przysięgłam sobie, że nigdy nie będę bluszczem

Następne dni były dziwne. Z przyjemnością wracałam do domu, gdzie czekał obiad, umyte naczynia, zainteresowanie moim dniem. W domu zaczęłam wypoczywać – nawet nie wiedziałam, że bałagan powoduje u mnie irytację i napięcie. Teraz, gdy go nie było, uporządkowana przestrzeń działała na mnie kojąco. Pod czułą opieką teścia rozkwitałam. Interesował się moją pracą, wiedział, kiedy mam referat, a kiedy zamknięcie bilansu.

Jedynie mój mąż był coraz bardziej ponury i nerwowy. Przez dwa tygodnie ani razu mnie nie dotknął. Gdy kładłam się do łóżka, odwracał się do mnie plecami i udawał, że zasypia.

Pewnego dnia, jakieś dwa tygodnie później, gdy rano wychodziłam do pracy, teść życzył mi powodzenia na zebraniu. A potem popatrzył wyczekująco na swojego syna. Mąż uniósł głowę znad talerza i burknął:

– Powodzenia.

I wtedy coś mnie podkusiło:

– A wiesz, co mam dzisiaj w pracy, że trzeba mi życzyć powodzenia?

Adam zastygł z kubkiem kawy w dłoni. Po kilku sekundach milczenia powiedział z wyrzutem w głosie:

– A ty wiesz, dlaczego ojciec wyprasował mi białą koszulę i odebrał z pralni szary garnitur?

– Dzieci! – teść klasnął w dłonie i wypchnął mnie za drzwi. – No idź już, bo nie zdążysz.

Kiedy usiadłam za kierownicą samochodu, pomyślałam: „Nie wiem, dlaczego Adam musi dzisiaj włożyć garnitur”. Nie powiedział mi. Tak jak ja mu nie powiedziałam o referacie. Dlaczego miałabym zawracać mu głowę swoimi sprawami. Wiem, jak to się kończy w małżeństwie – żona jest dla męża otwartą księgą, więc on jest znudzony. A jeśli ona chce wiedzieć o nim nawet to, czego on nie chce powiedzieć, on się denerwuje. I kłótnie gotowe, i płacz, i cierpienie. Aż w końcu on odchodzi do innej – zimnej, wrednej suki, która nim pomiata, a on gotów jest oddać dla niej życie. I całą gotówkę. Mojej mamie złamało to serce. Dlatego ja przysięgłam sobie, że nigdy nie będę bluszczem owijającym się wokół faceta.

To ty wszystko psujesz

Z drugiej strony, właściwie to niewiele o Adamie wiem. Kocham go i chciałabym wiedzieć, chciałabym prasować mu koszule, gotować od czasu do czasu obiad, żeby czuł, że robię to z miłości do niego. Chciałabym wysłuchiwać jego narzekań i jego zachwytów… Chciałabym móc i jemu coś powiedzieć… tak jak jego ojcu. Nawet nie wiedziałam, jak bardzo samo zwierzenie się komuś może pomóc. Opowiadałam teściowi o moich problemach z kolegami z pracy… i nagle przyszła mi do głowy myśl, jak sobie z nimi poradzić. Teść dorzucił radę i… Od tygodnia w pracy mam spokój.

Chciałabym, żeby z Adamem też tak było, ale boję się, że on uzna mnie za kobietę bluszcz, ciapę, straci do mnie szacunek i w końcu porzuci. Poza tym, on jest zupełnie inny niż jego ojciec. Nie ma w nim tego ciepła… To znaczy… czasem je wyczuwam, ale tylko w sytuacjach intymnych. W życiu codziennym Adam udaje macho – on zarabia, a kobieta ma na głowie dom. A że ja nie pozwolę, by zrobiono ze mnie kuchtę, no to jest w domu jak jest. I dopóki teść nie przyjechał, było nam z tym całkiem dobrze. A teraz uważam, że Adam powinien z ojca brać przykład. I jestem na niego zła.

O tym wszystkim myślałam w drodze do pracy. Nic więc dziwnego, że w bojowym nastroju weszłam na zebranie zarządu, przedstawiłam zestawienia i nie pozwoliłam, by moja szefowa przerwała mi punktowanie niedociągnięć. Prezes pogratulował mi wystąpienia…

Wróciłam do domu cała w skowronkach, ucałowałam teścia w policzek.

– Udało się!

Uśmiechał się. A potem powiedział:

– A nie zapytasz, co ważnego miał dzisiaj w pracy Adam?

Spojrzałam na teścia – wciąż się uśmiechał.

– Jakby chciał, żebym wiedziała, toby mi powiedział – odparłam.

– Gdybym ja czekał, aż mi powiesz, co się u ciebie dzieje, wciąż nic bym nie wiedział.

– Ale tata jest inny…

– Obawiam się, że nie. Każdy lubi zainteresowanie. Każdy lubi czuć, że ktoś się nim opiekuje. Po to łączymy się w pary. Po to zakładamy rodziny. Żeby czuć się bezpiecznym i kochanym.

Mówił łagodnym tonem, ale ja i tak się najeżyłam. To była krytyka w białych rękawiczkach. Uważał, że nie opiekuję się jego synem, nie zwracam na niego uwagi, nie jestem dobrą żoną.

– To twoje zdanie, tato – odezwał się za moimi plecami nagle Adam. – Twoja wizja małżeństwa. Poświęcenie, służba, obowiązki. Pamiętasz, jak się to skończyło, prawda? W końcu zostałeś sam…

Teść zesztywniał i popatrzył na syna z bólem w oczach. Nie zasłużył na to!

– Przestań, Adam! – powiedziałam.

– Nie, w porządku – teść spuścił głowę. – Ma prawo. Ale widzisz, synu, wszystko zależy od ludzi. Ja po prostu źle wybrałem. Nie była dla mnie. Ale ty…

– Wiem, co mam – głos mojego męża był twardy. – I wiem, co robię.

– Naprawdę? – teść uniósł brwi. – Wątpię, czy oboje wiecie, co macie.

– To ty wszystko psujesz, udowadniając Sylwii, że ma fatalnego męża, a mnie, że ona jest złą żoną! – Adam podniósł głos.

Jednak coś się zmieniło

Zesztywniałam. W ułamku sekundy przypomniałam sobie minione dwa tygodnie. Racja! Uważałam, że jest fatalnym mężem, a ja chciałabym takiego jak jego ojciec. Teść psuł nasze małżeństwo, z którego oboje byliśmy dotąd zadowoleni.

– Masz rację – powiedziałam do męża i przysunęłam się do niego. Objął mnie ramieniem. – To się musi skończyć.

Widziałam, jak ramiona teścia opadły.

– Cóż… Myślę, że wrócę do domu. Jeden pokój nadaje się już do zamieszkania.

Nie czułam się dobrze, gdy następnego ranka żegnałam się z teściem. Bardzo go polubiłam…

– Uważaj na siebie – powiedział. – I na mojego syna. Jest taki jak ja, ale boi się, że zimna, władcza kobieta, za jaką ciebie uważa, będzie nim pomiatała, jak jego matka mną. Ale przecież ty taka nie jesteś, prawda?

W naszym domu niby wróciło wszystko do normy. Niby… Bo jednak coś się zmieniło. Uprasowałam Adamowi koszulę. A on upiekł ciasto… Nawet nie wiedziałam, że potrafi. To były ostrożne, nieśmiałe kroki, jakbyśmy obchodzili teren i próbowali, na co możemy sobie pozwolić. Na ile możemy ustąpić z pozycji samca i samicy alfa… Wiem jedno – on nigdy nie stanie się swoim ojcem, a ja moją matką. Spotykamy się w połowie drogi, i to nam na razie wystarcza. Jesteśmy sobie bliżsi niż kiedykolwiek. A wszystko dzięki ojcu Adama…

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama