„Wygrałem w totka i oniemiałem. Moja radość trwała tylko 5 minut, bo los okrutnie ze mnie zadrwił”
„Byłem przekonany, że ta wielka kasa odmieni nasze życie na lepsze. Dotąd skutecznie ukrywałem przed żoną i jej rodzicami, kim naprawdę jestem. Jak mogłem być tak głupi i myśleć, że nikt nigdy nie odkryje mojej przeszłości?”.
- Listy do redakcji
Nigdy nie miałem wątpliwości, że radość przypomina promienie słoneczne przebijające się przez chmury w deszczowy dzień – pojawiają się na moment i szybko znikają. Zanim trafiłem szóstkę w lotka, moja egzystencja płynęła spokojnym rytmem, jak strumień. Dni mijały powoli, od czasu do czasu pojawiały się drobne trudności, ale nic takiego, co mogłoby wywrócić wszystko do góry nogami.
Miałem zwyczajne życie
Wiodłem skromne życie bez wygórowanych planów, zatrudniony jako księgowy w małym przedsiębiorstwie. Moja partnerka Ania to kobieta, bez której nie wyobrażam sobie życia, chociaż nasz związek przypominał bardziej cichą umowę dwóch osób, które postanowiły być razem, niż namiętną historię miłosną rodem z książek. Moja żona, pracująca w bibliotece, zawsze potrafiła mnie uspokoić i dać poczucie bezpieczeństwa. Codzienność wypełniały nam proste zwyczaje. Jadaliśmy razem poranne posiłki, w niedziele chodziliśmy na spacery do parku, a wieczorami zatapialiśmy się w lekturze. Wiedliśmy spokojne życie bez wielkich uniesień i dramatycznych wydarzeń. Tak przynajmniej sądziłem do momentu, gdy przeznaczenie postanowiło kompletnie zmienić bieg naszej codziennej egzystencji.
W jednej chwili moje życie wywróciło się do góry nogami – zostałem milionerem. Patrząc na szczęśliwy los w moich rękach, czułem się tak, jakbym właśnie dostał przepustkę do zupełnie innej rzeczywistości, która zawsze była poza moim zasięgiem. Ania wprost promieniała radością, gdy zdała sobie sprawę z wszystkich wspaniałych szans, jakie teraz stanęły przed nami otworem. Snuliśmy plany o egzotycznych wyprawach, wymarzonym domu, a po raz pierwszy na poważnie zaczęliśmy też myśleć o powiększeniu rodziny – coś, na co wcześniej nie mogliśmy sobie pozwolić ze względów finansowych.
Nie zamierzaliśmy robić niczego zwariowanego ani rzucać pracy od razu. O tym, że wygraliśmy, wiedzieli tylko najbliżsi z rodziny i paru sprawdzonych znajomych. Wszyscy dzielili z nami tę radość.
Radość nie trwała długo
W zaledwie parę dni po naszych radosnych chwilach pojawiły się pierwsze kłopoty, psując dotychczasowy spokój. Wszystko zaczęło się dość niewinnie – dostałem SMS-a, który na początku uznałem za zwykły spam reklamowy. Dopiero gdy dokładniej przejrzałem wiadomość, poczułem jak serce podchodzi mi do gardła. Nadawcą okazał się Krzysztof – postać z dawnych czasów, o której myślałem, że już dawno zostawiłem za sobą. „Pora wyrównać rachunki, Marek, a właściwie... Tyson” – napisał. „Mam pewne materiały, które na pewno nie ucieszyłyby ani twojej małżonki... ani jej rodziców”.
Znieruchomiałem przed monitorem, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Skąd wiedział gdzie mnie szukać? I jakim cudem dowiedział się o pieniądzach, które wygrałem? Tyson – tak się kiedyś nazywałem. Moja przeszłość ma swoje ciemne zakamarki. W czasach studiów zgodziłem się zagrać w paru filmach erotycznych. Wprawdzie moja twarz nigdy nie była tam widoczna, ale jestem przekonany, że moja małżonka od razu by wiedziała, że to ja.
Postanowiłem zachować tę sprawę dla siebie. Z początku bałem się, że źle na tym wyjdę, a później, kiedy byliśmy już zaręczeni, uznałem, że minął odpowiedni moment na takie zwierzenia. Tuż przed weselem przemknęła mi przez głowę myśl, żeby wszystko wyznać i wejść w małżeństwo bez sekretów, ale w końcu stchórzyłem. Jak zareagowałaby moja ukochana, która pracuje w bibliotece i jest głęboko wierzącą osobą? A co dopiero jej rodzice! Nie, to byłaby katastrofa.
Nikt nie wiedział, kim jestem
Dotychczas skutecznie maskowałem swoją prawdziwą twarz przed ludźmi, wśród których teraz żyłem. Jak mogłem być tak głupi sądząc, że nikt nigdy nie odkryje mojej historii? Stałem jak wryty, kompletnie zagubiony. W głowie kłębiły się obrazy reakcji Anny. Co miałbym jej powiedzieć? Z jaką miną wyznać, że jej ukochany mąż w przeszłości utrzymywał się w taki sposób, że pewnie by ją to zszokowało? To było nie do pomyślenia.
– Wszystko w porządku? – usłyszałem zatroskany głos Ani, która pojawiła się w wejściu do kuchni.
– Tak, skarbie... To tylko sprawy zawodowe – odpowiedziałem niepewnie, starając się zamaskować zdenerwowanie. – Mam coś do załatwienia.
Czas naglił i zdawałem sobie sprawę, że muszę działać. Nie mogłem pozwolić, by wszystko się posypało. Uznałem, że najlepiej będzie umówić się z Krzysztofem i jakoś ponegocjować. Przemknęło mi przez myśl, że może da się go przekonać pieniędzmi? W końcu dysponowałem odpowiednią kwotą, żeby załatwić tę sprawę. Tylko czy kasa rzeczywiście wystarczy, by uciszyć kogoś, kto ewidentnie dąży do mojej porażki?
Po tym jak Anna zasnęła, wymknąłem się z domu zaczerpnąć powietrza. Było ciepło, a nad głową migotały gwiazdy. Wpatrując się w rozgwieżdżone niebo zadawałem sobie pytanie: „Po co?”. I znowu: „Czemu akurat teraz, gdy wreszcie odnalazłem swoje miejsce na ziemi?”. Podjąłem decyzję o konfrontacji z Krzysztofem. Wiedziałem, że tylko w ten sposób, mierząc się z duchami dawnych dni, mogę zadbać o to, co mam dziś... i o wspólne jutro z Anią.
Chciałem rozwiązać ten problem
Skontaktowałem się ze znajomym z czasów studenckich – Piotrem. To kumpel, przed którym nie mam żadnych tajemnic, a on zna wszystkie moje grzeszki i sekrety. Pracuje jako prawnik i jest jednym z nielicznych ludzi, którym mogę w pełni zaufać. Zawsze podziwiałem, jak potrafi zachować zimną krew nawet w najbardziej nerwowych momentach.
– Słuchaj, stary, muszę się poradzić... i liczyłbym na wsparcie – powiedziałem, kiedy usłyszałem jego głos w słuchawce.
Przedstawiłem mu całą sytuację – począwszy od szczęśliwego losu na loterii, przez wiadomość otrzymaną od Krzysztofa, aż po strach przed tym, że ludzie dowiedzą się o moich dawnych sprawach. Piotr wysłuchał wszystkiego ze spokojem, nie wtrącając ani słowa.
– Słuchaj Marek, wspólnie znajdziemy sposób, żeby sobie z tym poradzić. Ten świr nie zniszczy tego, co osiągnąłeś – odezwał się zdecydowanie po tym, jak zamknąłem temat.
Zdecydowaliśmy, że zobaczymy się jutro i zastanowimy nad tym, co dalej robić. Po zakończeniu rozmowy zrobiło mi się lżej na duszy. Przyszło mi do głowy, że przy wsparciu Piotra być może uda mi się wybrnąć z tej sytuacji. Wizyta u Piotra odbyła się w pomieszczeniach jego firmy. W powietrzu dało się wyczuć napięcie, ale obecność tak profesjonalnej osoby dodawała mi otuchy.
– Na początek musimy umówić się z Krzysztofem. Trzeba ustalić jego oczekiwania i poznać warunki, pod którymi przestanie grozić ujawnieniem twoich dawnych spraw – stwierdził Piotr, studiując swoje zapiski. – Nie pozwól mu sobą manipulować. Podczas rozmów mamy mocną pozycję.
Pokiwałem głową na znak zgody, mimo że wewnętrznie byłem przerażony. Sama myśl o spotkaniu z Krzysztofem przyprawiała mnie o dreszcze. Zdawałem sobie jednak sprawę, że nie mogę tego uniknąć.
Nie chciałem na niego patrzeć
Umówiliśmy się z Krzysztofem w niewielkiej kawiarence w środku miasta – to było neutralne miejsce dla nas obu. Kiedy Piotr zaoferował, że pójdzie tam ze mną, od razu się zgodziłem i byłem mu za to bardzo wdzięczny. Czułem się maksymalnie zestresowany. Patrzyłem na siedzącego przede mną Krzysztofa, próbując zamaskować swój niepokój. Na szczęście tuż obok miałem Piotra, który był w każdej chwili gotów zareagować, gdyby coś poszło nie tak.
– No to jak, Marek, rozwiążemy ten mały problem? – zapytał Krzysztof z drwiącym uśmiechem, krzyżując nogi podczas rozmowy.
Na moment poczułem się całkowicie bezradny. Ale gdy zobaczyłem zdecydowane i wspierające spojrzenie Piotra, przypomniałem sobie, że mam sojusznika.
– Zapomnij o jakichkolwiek układach – odpowiedziałem – Nie zamierzam ulegać twoim żądaniom ani poddawać się szantażowi.
– W takim razie szykuj swoją małżonkę na prezent – zaśmiał się – Zobaczmy, co powie na film z tobą i twoimi kochankami. Przecież wiem o twojej kasie z loterii. Stać cię na spełnienie moich warunków.
Mając przy sobie Piotra, zdołaliśmy stawić czoła bezwzględnemu Krzysztofowi i nie poddać się jego presji. Kiedy zmierzałem z powrotem, targały mną sprzeczne emocje – z jednej strony odczuwałem ulgę, z drugiej nie mogłem się pozbyć obaw. Doceniałem, że Piotr był przy mnie i wspierał mnie w tej sytuacji, choć zdawałem sobie sprawę, że moje zmagania jeszcze się nie zakończyły. Od momentu kiedy zobaczyłem się z Krzysztofem, nie mogłem przestać o tym myśleć. Bałem się tego, czego ode mnie chciał i każdy kolejny dzień przynosił nowe obawy. Wiedziałem, że skrywany sekret może kiedyś wyjść na światło dzienne i zrujnować wszystko, co było dla mnie cenne. Ani ja, ani Anna nie zasługiwaliśmy na takie życie – ciągłe oglądanie się za siebie i paraliżujący strach przed ujawnieniem prawdy
Wstydziłem się swojej przeszłości
Słuchając moich wątpliwości, Piotr przekazał mi ważną myśl, która odmieniła moje podejście: „Marek, tylko szczerość daje nam prawdziwą moc. Kiedy zmierzymy się z tym, czego najbardziej się boimy, przestaniemy żyć w cieniu strachu”. Ta rozmowa uświadomiła mi, że nie powinienem dawać się paraliżować obawom związanym z ujawnieniem tego, co było kiedyś. Liczyła się przede wszystkim Ania i to, co możemy razem zbudować. Musiałem podjąć ryzyko, wierząc że uczucie między nami i wzajemne zaufanie będą mocniejsze od sekretów, które skrywałem.
Była już noc, gdy razem z Anną odpoczywaliśmy w salonie, przykryci miękkim pledem. Czułem, jak wali mi serce, ale wiedziałem, że nadszedł moment prawdy. Nabrałem głębokiego oddechu.
– Posłuchaj, Aniu... – zacząłem niepewnie. – Muszę wyznać ci coś ważnego. To sprawa z dawnych czasów. Powinienem był wspomnieć o tym na początku naszej znajomości... – Głos mi drżał, ale czułem wewnętrznie, że muszę to z siebie wydusić.
Szczerze wyjawiłem jej całą prawdę. Mówiłem o swojej pracy sprzed naszego poznania, o udziale w produkcjach erotycznych i o tym, jak postanowiłem przeciąć te wszystkie powiązania i rozpocząć od nowa. Wspomniałem też o niedawnej rozmowie z Krzysztofem i jego szantażu. Patrzyła na mnie bez żadnej reakcji, co sprawiało, że mój niepokój tylko rósł. Po tym, jak umilkłem, nastała przejmująca cisza, a ja czułem, jakby moje serce przestało bić.
– Czemu nie powiedziałeś mi tego od razu? – zapytała cicho, a w jej spojrzeniu wyczytałem bardziej rozczarowanie niż gniew.
– Strach mnie powstrzymywał... Nie chciałem ryzykować, że odejdziesz, że... że cię utracę – przyznałem, a każde wypowiedziane słowo przepełnione było cierpieniem.
– Wiesz, Marek, życie bywa pokręcone i czasem robimy rzeczy, których później nam wstyd. Ale to, w jaki sposób dajemy sobie z tym radę, mówi o nas najwięcej. Jest mi przykro, że nie czułeś się na tyle pewnie, żeby opowiedzieć mi o tej części swojej przeszłości... – przerwała na chwilę, dobierając odpowiednie słowa. – Ale i tak cię kocham, i chcę być przy tobie, kiedy będziesz się z tym wszystkim mierzyć.
To, co powiedziała, przyniosło mi ogromną ulgę i ukojenie. Kiedy się przytuliliśmy, poczułem jak wszystkie moje zmartwienia znikają. Nigdy wcześniej nie musiałem podejmować tak trudnej decyzji jak wyznanie prawdy, ale dzięki temu mogłem odetchnąć i z nadzieją spojrzeć w przyszłość. Zrozumiałem wtedy, że cokolwiek się wydarzy, damy sobie z tym radę wspólnymi siłami. Mimo że przeszłość zostawiła w nas pewne rany, nie pozwolimy jej wpływać na to, co przed nami.
Marek, 36 lat