„Wygrana w totolotka okazała się biletem w jedną stronę. Pieniądze zmieniły mojego przyjaciela w chciwego furiata”
„– To był mój pomysł! Mój los! Powinnaś była mi powiedzieć! – wydzierał się Filip. Słyszałam w jego głosie żal i gniew, co tylko pogarszało sytuację. – Nie planowałam tego ukrywać. Ale ty przecież nie chciałeś brać w tym udziału. Twoja strata”.

- Redakcja
Nie pamiętam, kiedy dokładnie poznałam Filipa. Było to na jakiejś imprezie u wspólnych znajomych. Od razu złapaliśmy wspólny język, jakbyśmy znali się od zawsze. Filip miał ten swój urok – zawsze wesoły, zawsze z poczuciem humoru, który zarażał wszystkich wokół. Był typem osoby, która zawsze potrafiła podnieść mnie na duchu, nawet w najgorsze dni. I choć mieliśmy różne charaktery – on był spontaniczny, ja raczej ostrożna – jakoś się dogadywaliśmy.
Nasza przyjaźń rozwijała się z każdym dniem. Chodziliśmy razem na kawę, oglądaliśmy filmy, czasem po prostu spacerowaliśmy po mieście, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Filip zawsze miał mnóstwo pomysłów i planów, które rzadko kiedy realizował, ale zawsze fascynowało mnie jego podejście do życia. Miał w sobie coś, czego mi brakowało – tę beztroskę i wiarę, że wszystko jakoś się ułoży. Nie był materiałem na chłopaka, ale na kumpla – jak najbardziej.
Nasze relacje na zawsze się zmieniły, gdy zaczęła się ta cała historia z kuponem w totka. Pamiętam, jak śmiałam się, że może tym razem mu się poszczęści. Nie spodziewałam się wtedy, jak bardzo moje słowa okażą się prorocze.
To był jego pomysł
– Dorota, mogłabyś mi zrobić małą przysługę? – Filip zbliżył się do mnie z tym swoim charakterystycznym, szerokim uśmiechem. Wracaliśmy właśnie nocą z kina.
– Pewnie, o co chodzi? – odpowiedziałam.
– Kupiłabyś mi jutro los na loterię? Totalnie nie mam czasu, a w piątek jest losowanie – poprosił, patrząc na mnie z nadzieją.
– Jasne, nie ma sprawy – uśmiechnęłam się do niego.
Filip zawsze miał te swoje pomysły. Kiedyś próbował hodować kaktusy na sprzedaż, innym razem planował otworzyć food trucka z wegańskimi burgerami. Loteria była tylko kolejnym z jego licznych projektów.
Następnego dnia, wracając z pracy, zatrzymałam się przy kiosku i kupiłam los. Miałam lekkie wyrzuty sumienia, że to ja trzymam w ręku przyszłość Filipa, ale przecież to tylko los na loterię, prawda? Po drodze do domu wstąpiłam jeszcze do sklepu, a kiedy wróciłam, zobaczyłam wiadomość od Filipa.
„Hej, Dorota, sorry, ale zmieniłem zdanie co do tej loterii. Nie kupuj losu, a jak już kupiłaś, to zatrzymaj go dla siebie. Powodzenia!”.
Przeczytałam wiadomość kilka razy, zanim dotarło do mnie, co napisał. Najpierw się uśmiechnęłam, potem zaczęłam się zastanawiać. Ciekawe, dlaczego zmienił zdanie? Powinnam była oddać ten los, skoro Filip z niego zrezygnował. Ale z drugiej strony, już za niego zapłaciłam...
W tym momencie pojawiła się Asia. Moja najlepsza przyjaciółka zawsze wiedziała, kiedy się zjawić.
– O, cześć Dorota, co słychać? – zapytała, widząc moje zamyślenie.
– Filip kazał mi zatrzymać los na loterię, który mu kupiłam – westchnęłam.
– No i? – Asia uniosła brwi. – To chyba dobrze. Może akurat ty wygrasz?
– Ale to był jego pomysł, jego prośba. Nie wiem, czy to w porządku – wyjaśniłam, czując narastające wątpliwości.
– Słuchaj, jeśli ci kazał zatrzymać los, to go zatrzymaj. Może to będzie twoja szansa. A jeśli się martwisz, że Filip będzie miał pretensje, to po prostu podzielcie się wygraną, jeśli coś trafisz – zaproponowała Asia.
Przytaknęłam, próbując uspokoić swoje myśli. Może Asia miała rację. Nie powinnam się martwić na zapas. Z takim nastawieniem schowałam los do portfela, nie spodziewając się, że już wkrótce ten mały kawałek papieru wywróci moje życie do góry nogami.
Czy to się działo naprawdę?
Minęło kilka dni, a ja zdążyłam zapomnieć o losie. W natłoku codziennych obowiązków nie miałam czasu myśleć o loterii. Aż do piątku, kiedy w wiadomościach przypomniano o wieczornym losowaniu.
– Ciekawe, czy ktoś wygra te miliony – zastanawiałam się głośno, wracając z pracy.
Wieczorem usiadłam na kanapie z kubkiem herbaty, przeglądając kanały telewizyjne. Przypomniałam sobie o losie i wyciągnęłam go z portfela. „Czemu nie?” pomyślałam i włączyłam transmisję z losowania. Akurat się zaczynała.
– Dobry wieczór państwu, witamy na losowaniu głównej nagrody, dwóch milionów złotych! – entuzjastyczny głos prowadzącego brzmiał z ekranu. Trzymałam w rękach los, nie do końca wierząc, że cokolwiek z tego wyniknie.
Kolejne liczby były ogłaszane jedna po drugiej, a moje serce biło coraz szybciej. Pierwsza liczba się zgadzała. Druga też. Trzecia? Tak! Czwarta? Niemożliwe! Piąta? Nierealne! Szósta? Co?! Szczęka mi opadła, a ręce zaczęły drżeć. Wszystkie liczby się zgadzały. Wygrałam dwa miliony złotych. Ja!
– To... to niemożliwe – wyszeptałam do siebie. Z niedowierzaniem patrzyłam na ekran telewizora, a potem na los w mojej ręce. Przeczytałam numery jeszcze raz, potem jeszcze raz. Wszystko się zgadzało.
Moją pierwszą reakcją było chwycenie telefonu i wybranie numeru Asi.
– Asia, musisz do mnie przyjechać! Natychmiast! – głos mi drżał, a serce waliło jak młot.
– Co się stało? – Asia była zaskoczona i zaniepokojona.
– Po prostu przyjedź, proszę. Nie chcę mówić przez telefon – poprosiłam, a kiedy się zgodziła, zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju.
Kilka minut później Asia była u mnie.
– Dorota, co się dzieje? Wyglądasz, jakbyś oszalała – powiedziała, wchodząc do mieszkania.
– Asia, wygrałam dwa miliony złotych – wykrztusiłam, pokazując jej los.
– Co? Pokaż mi! – Asia wzięła los z mojej ręki i dokładnie go obejrzała. – To... to niesamowite! – wykrzyknęła, a potem zaczęła się śmiać i skakać z radości. – Dorota, jesteś milionerką!
– Ale co teraz? – zapytałam, czując, że cała euforia nagle ustępuje miejsca niepewności i obawom.
Asia usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem.
– Przede wszystkim musisz odebrać wygraną. A potem... potem będziesz musiała podjąć kilka ważnych decyzji. Ale na razie ciesz się tym. Masz dwa miliony złotych! – uśmiechnęła się szeroko.
Nagle pomyślałam o Filipie. To przecież jego prośba sprawiła, że kupiłam ten los. Co teraz? Jak zareaguje, kiedy się dowie? Czy będzie chciał odebrać mi wygraną?
Zadzwonił z pretensjami
Wieść o wygranej rozeszła się szybciej, niż się spodziewałam. Miałam nadzieję, że przez chwilę uda mi się utrzymać to w tajemnicy, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Filip dowiedział się o wygranej z mediów. Jego telefon zadzwonił w sobotni poranek, gdy próbowałam spokojnie zjeść śniadanie.
– Dorota, czy to ty.. wygrałaś na loterii? – dopytywał z niedowierzaniem. – Dowiedziałem się z telewizji, że to ktoś u nas. Czyżby to ten los, który kazałem ci kupić?
– Filip, spokojnie. Tak, to ten los. Wiem, to niesamowite! A co do losu, to przecież mówiłeś, że mam go zatrzymać – odpowiedziałam, starając się zachować spokój.
– Ale to był mój pomysł! Mój los! Powinnaś była mi powiedzieć! – Filip nie zamierzał się uspokoić. Słyszałam w jego głosie żal i gniew, co tylko pogarszało sytuację.
– Filip, nie chciałam tego ukrywać. To wszystko działo się tak szybko. Mówiłeś, że nie chcesz brać udziału w loterii, więc teraz jest mój. Ja za niego zapłaciłam – próbowałam wytłumaczyć.
– Nie obchodzi mnie to. Mam prawo do tych pieniędzy. Powinniśmy podzielić się wygraną – powiedział stanowczo.
Wiedziałam, że ten moment w końcu nadejdzie, ale nie spodziewałam się, że będzie tak trudny. Z jednej strony rozumiałam jego punkt widzenia, z drugiej czułam, że to było coś, co mi się należało. W końcu to ja kupiłam los, a on z niego zrezygnował.
– Filip, naprawdę nie wiem, co zrobić. Musimy porozmawiać na spokojnie – zaproponowałam, starając się złagodzić sytuację.
– Porozmawiać? Tu nie ma o czym rozmawiać! To proste – albo dzielimy się wygraną, albo... – urwał, jakby nie chciał kończyć tej myśli.
– Albo co? – zapytałam, czując, jak serce mi się ściska.
– Albo nasza przyjaźń jest skończona – odpowiedział cicho.
Przez chwilę panowała cisza, a potem Filip się rozłączył. Patrzyłam na telefon, próbując zrozumieć, co się właśnie stało. Czy naprawdę nasza przyjaźń mogła się rozpaść przez pieniądze?
Czyżby mój przyjaciel był aż tak pazerny?
Wieczorem spotkałam się z Asią, by porozmawiać o całej sytuacji.
– Dorota, musisz być szczera z Filipem. Powiedz mu, co o tym myślisz i co zamierzasz zrobić – doradziła mi.
– Ale co, jeśli się nie dogadamy? On nawet nie zapytał o moje plany, tylko od razu zażądał kasy. To ma być przyjaciel? A z drugiej strony nie chciałabym go stracić – wyznałam.
– Jeśli jest prawdziwym przyjacielem, pójdzie po rozum do głowy. A jeśli nie, to może ta przyjaźń nie była tak silna, jak myślałaś – odpowiedziała Asia, ściskając moją rękę.
Następnego dnia postanowiłam spotkać się z Filipem, by omówić wszystko na spokojnie. Czekałam na niego w kawiarni, czując narastający niepokój. Gdy wszedł, zobaczyłam w jego oczach mieszankę złości i smutku. Wiedziałam, że to będzie trudna rozmowa, ale musiałam ją przeprowadzić.
Siedziałam w kawiarni, obracając w dłoniach kubek z herbatą. Widok Filipa wchodzącego przez drzwi sprawił, że serce zabiło mi mocniej. Wyglądał na zmęczonego i rozdrażnionego. Kiedy usiadł naprzeciwko mnie, przez chwilę oboje milczeliśmy, nie wiedząc, od czego zacząć.
– Dorota, naprawdę mnie to zabolało – zaczął Filip, przerywając ciszę.
– Dlaczego? Przecież sytuacja była jasna. Nie chciałeś losu, a ja go kupiłam – powiedziałam.
– To był mój pomysł. Mnie się należą te pieniądze. A poza tym powinnaś była mi powiedzieć od razu – przerwał mi, a jego gniew był wyraźny.
– Liczy się to, że powiedziałeś, że nie chcesz brać udziału w loterii. Nie sądziłam, że to będzie problem – tłumaczyłam, czując narastające emocje.
– Ale nie myślałem, że wygrasz! – wybuchnął. – Gdybym wiedział...
– Filip, ja też tego nie przewidziałam. To był czysty przypadek – próbowałam go uspokoić. – Chciałam się z tobą podzielić wygraną, naprawdę. Ale twoje podejście mnie zaskoczyło.
– To co teraz zamierzasz zrobić? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy.
Wzięłam głęboki oddech.
– Podzielę się z tobą, nie martw się. Musimy ustalić, jak to zrobić uczciwie – powiedziałam, patrząc na niego z nadzieją.
Filip milczał przez chwilę.
– Uczciwość to podstawa. Ale i tak czuję się oszukany, Dorota. Nie wiem, jak mam ci ufać – powiedział cicho.
– Filip, jesteśmy przyjaciółmi. Chciałabym utrzymać ten stan. Ale musisz zmienić swoje nastawienie – odpowiedziałam, czując łzy w oczach.
Filip westchnął.
– Może masz rację. Może to był błąd z mojej strony, że tak zareagowałem. Po prostu... to był szok – przyznał, patrząc na mnie łagodniej.
Rozmawialiśmy kilka godzin. Chciałam, żeby Filip czuł się sprawiedliwie traktowany, a jednocześnie, by nasza przyjaźń mogła przetrwać tę próbę. W końcu doszliśmy do porozumienia – podzielimy wygraną na pół, z zastrzeżeniem, że oboje wykorzystamy te pieniądze w sposób, który pomoże nam zrealizować nasze marzenia.
Wieczorem spotkałam się z Asią, żeby podzielić się z nią wieściami.
– Jak poszło? – zapytała, widząc moją zmęczoną twarz.
– Lepiej, niż się spodziewałam. Dogadaliśmy się. Podzielimy się wygraną po połowie – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.
– Cieszę się, że znaleźliście rozwiązanie. A jak czujesz się teraz? – zapytała, obejmując mnie ramieniem.
– Trudno mi powiedzieć. Filip bardzo mnie rozczarował. Mam nadzieję, że nasza przyjaźń przetrwa, ale chyba nie będzie już taka sama – odpowiedziałam.
Asia uśmiechnęła się do mnie ciepło.
– Przetrwacie. Prawdziwi przyjaciele zawsze znajdują sposób, żeby się dogadać – powiedziała, a ja poczułam, że może rzeczywiście wszystko będzie dobrze.
Zakończyłam nasze sprawy uczciwie
Dni mijały, a moje życie zaczęło się zmieniać. Odbiór wygranej był formalnością, ale niesamowitym przeżyciem. Wypełniając dokumenty, czułam mieszankę ekscytacji i niepokoju. Kiedy pieniądze wpłynęły na moje konto, zaczęłam myśleć o przyszłości. Filip i ja spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, by omówić nasze plany finansowe. On chciał zainwestować we własną firmę, a ja marzyłam o mieszkaniu.
Próbowałam robić dobrą minę do złej gry, ale coś zmieniło się bezpowrotnie. Nasza relacja z Filipem, choć silna, zaczęła się zmieniać. Coraz więcej czasu spędzaliśmy osobno, a nasze spotkania stawały się rzadsze. Każde z nas poszło swoją drogą. Czułam, że zachowałam się tak, jak trzeba.
Dzięki całej tej historii zrozumiałam, że pieniądze zawsze zmieniają ludzi. Nawet, jeśli bardzo staramy się sobie udowodnić, że tak nie jest. Czy mogłam oszukać Filipa i ukryć wygraną albo zerwać z nim kontakty od początku i zatrzymać całość dla siebie? Pewnie, że tak. Chwilami nawet żałuję, że tak nie zrobiłam. Ale potem przypominam sobie, że moja część wystarczyła mi na spełnienie marzeń. Jednym z nich były wspaniałe wakacje, na które zabrałam Asię. Ona jedna nie dała się zwieść pieniądzom.
Dorota, 26 lat