„Wygrana wycieczka była jak szóstka w totolotka. Miałem odpoczywać jak w raju, a wpadłem w piekło każdego turysty”
„Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Co teraz? Planowałem te wakacje z taką starannością, a nagle miałem zostać na lodzie?”.
- Redakcja
Mam na imię Adrian, trzydzieści lat na karku i jakoś tak wyszło, że wciąż jestem sam. Moje życie jest dosyć przeciętne – praca, dom, sporadyczne wyjścia ze znajomymi. Pracuję w korporacji jako analityk finansowy, co, szczerze mówiąc, nie jest moim wymarzonym zajęciem. Ostatnie miesiące były szczególnie stresujące – nowy projekt, nadgodziny i rosnące napięcie w zespole. Każdy dzień wydawał się identyczny, a ja coraz częściej marzyłem o ucieczce od codzienności.
Kiedy dowiedziałem się, że wygrałem wycieczkę na Majorkę, nie mogłem w to uwierzyć. To był konkurs organizowany przez firmę turystyczną, do którego zgłosiłem się zupełnie przypadkiem. Myśl o ciepłym piasku, błękitnym morzu i beztroskich dniach wypełniła mnie ekscytacją. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem na wakacjach. Potrzebowałem tego wyjazdu jak powietrza. Miałem mieć zagwarantowany przelot, dojazd i przytulny hotel na miejscu. Super!
Jedynym haczykiem było to, że wyjazd był dla jednej osoby, no i zaczynał się za kilka dni. Na szczęście udało mi się uzyskać urlop. Spakowałem się w pośpiechu, nie mogąc się doczekać lotu. Perspektywa oderwania się od monotonii i stresu była niesamowicie kusząca. Zawsze marzyłem o odwiedzeniu Majorki. Wyobrażałem sobie długie spacery po plaży, smakowanie lokalnych potraw i relaks przy dźwiękach fal.
Lot minął szybko, a ja przez cały czas czułem rosnącą ekscytację. Gdy samolot wylądował, odetchnąłem głęboko, czując ciepłe powietrze Majorki. To miały być moje najlepsze wakacje – bez stresu, bez pośpiechu, tylko ja i piękno wyspy. Jednak życie miało dla mnie przygotowaną niespodziankę, która miała całkowicie zmienić moje plany.
Nie wierzyłem w to, co słyszę
Kiedy dotarłem do hotelu, byłem w doskonałym nastroju. Recepcjonista, młody mężczyzna o serdecznym uśmiechu, poprosił mnie o dokumenty. Wszystko wydawało się iść zgodnie z planem, aż do momentu, gdy jego uśmiech zniknął, a twarz przybrała wyraz konsternacji.
Zobacz także
– Przepraszam, ale nie widzę tutaj pana rezerwacji – powiedział, przeglądając komputer. – Czy ma pan potwierdzenie?
Podałem mu e-mail z potwierdzeniem, który otrzymałem od biura podróży. Recepcjonista przyjrzał się mu uważnie, a potem wrócił do komputera. Po kilku minutach spojrzał na mnie z przepraszającym wyrazem twarzy.
– Bardzo mi przykro, ale wygląda na to, że nastąpiła pomyłka. Nie mamy wolnych pokoi.
Czułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Co teraz? Planowałem te wakacje z taką starannością, a teraz miałem zostać bez dachu nad głową.
– Jak to możliwe? – spytałem, starając się zachować spokój. – Przecież mam potwierdzenie rezerwacji. Firma wszystko załatwiała.
Recepcjonista westchnął, przeglądając dokumenty jeszcze raz.
– Wygląda na to, że biuro podróży nie zarezerwowało pokoju w naszym hotelu. Przykro mi, ale jesteśmy w pełni zabukowani.
Wziąłem głęboki oddech, próbując opanować narastającą złość. Byłem zmęczony podróżą, a teraz miałem przed sobą perspektywę spędzenia nocy na ulicy. Zadzwoniłem od razu na infolinię organizatora wycieczki, ale było późno i nikt nie odbierał.
– Co mam teraz zrobić? – spytałem faceta za biurkiem, desperacko szukając jakiegoś rozwiązania.
Recepcjonista pokręcił głową.
– Mogę spróbować znaleźć panu inny hotel, ale w szczycie sezonu to może być trudne. Proszę chwilę zaczekać.
Usiadłem na jednym z foteli w lobby, czując, jak frustracja narasta we mnie z każdą minutą. Co za pech! Wygrałem wymarzoną wycieczkę, a teraz nie miałem gdzie spać. Recepcjonista wrócił po kilku minutach, ale jego mina nie wróżyła nic dobrego.
– Niestety, wszystkie hotele w okolicy są pełne. Najlepsze, co mogę zrobić, to polecić panu kilka prywatnych pensjonatów, może tam znajdzie pan miejsce.
Podziękowałem mu i wyszedłem z hotelu z walizką, czując się kompletnie bezradny. Była noc, a ja nie miałem pojęcia, gdzie się udać. W głowie miałem tylko jedną myśl: znaleźć nocleg, cokolwiek, byleby nie spędzić nocy na ulicy.
Fajny początek wakacji, nie ma co
Z ciężkim sercem ruszyłem ulicami Majorki, próbując znaleźć pensjonat, który miałby wolny pokój. Z każdym kolejnym napisem lub hasłem „brak miejsc” moje nadzieje malały. Noc powoli zapadała, a ja czułem, jak zmęczenie i złość mieszają się w jednym, nieprzyjemnym koktajlu.
W końcu usiadłem na ławce w parku, nie wiedząc, co dalej. To miał być mój upragniony urlop, a teraz czułem się jak bezdomny turysta w obcym kraju. Wtedy zobaczyłem ją po raz pierwszy – Ewę. Młoda kobieta, która spacerowała z małym psem, przyglądała mi się z zaciekawieniem.
– Hej, wszystko w porządku? – zapytała, podchodząc bliżej. – Po koszulce zgaduję, że jesteś Polakiem – dodała, wskazując napis na moim ubraniu.
Spojrzałem na nią, próbując ukryć swoją desperację.
– Nie bardzo – westchnąłem. – Wygrałem wycieczkę na Majorkę, ale okazało się, że moja rezerwacja hotelowa to pomyłka. Teraz nie mam nawet gdzie spać.
Ewa uniosła brwi, słysząc moją historię.
– To straszne! Majorka jest piękna, ale w sezonie turystycznym znalezienie noclegu może być naprawdę trudne. Może mogę jakoś pomóc?
Byłem zaskoczony jej propozycją. Nieznajoma, która oferuje pomoc? Byłem wdzięczny, ale jednocześnie sceptyczny.
– Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony, ale nie chcę cię obciążać swoimi problemami – powiedziałem, starając się brzmieć uprzejmie.
Ewa uśmiechnęła się, pokazując rząd białych zębów.
– Bez obaw, to żaden problem. Mieszkam tutaj od kilku lat, znam trochę ludzi i miejsca, gdzie można znaleźć nocleg. Może razem coś znajdziemy?
Czułem, że nie mam wiele do stracenia, więc zgodziłem się. Ewa wydawała się osobą godną zaufania. Przedstawiliśmy się sobie nawzajem i ruszyliśmy w poszukiwaniu wolnego pokoju.
Podczas wędrówki rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Ewa opowiedziała mi, że pochodzi z Polski, ale od kilku lat mieszka na Majorce. Pracuje jako przewodniczka turystyczna i uwielbia tę wyspę. Ja z kolei opowiedziałem jej o swoim życiu w Polsce i o pracy w korporacji, która przyniosła mi więcej stresu niż satysfakcji.
– Może ten wyjazd to znak, że powinieneś coś zmienić w swoim życiu – powiedziała Ewa z uśmiechem. – Czasem los rzuca nam wyzwania, byśmy mogli znaleźć coś lepszego.
Te słowa dały mi do myślenia. Może rzeczywiście potrzebowałem zmiany? Może ten pechowy początek wyjazdu miał mi pokazać coś ważnego?
Po kilku godzinach poszukiwań udało nam się znaleźć mały pensjonat, który miał wolny pokój. Byłem niesamowicie wdzięczny Ewie za pomoc. Bez niej pewnie spędziłbym noc na ulicy.
– Dziękuję ci, Ewa. Naprawdę, nie wiem, jak mogę ci się odwdzięczyć – powiedziałem, kiedy stanęliśmy przed pensjonatem.
Ewa machnęła ręką.
– Nie ma za co. Cieszę się, że mogłam pomóc. Może jutro spotkamy się na mrożoną kawę? Chętnie pokażę ci kilka miejsc, które warto zobaczyć, kilka teraz parę luźnych dni.
Zgodziłem się, ciesząc się na myśl o spędzeniu dnia w towarzystwie Ewy. Czułem, że ten wyjazd, mimo złego początku, może przynieść coś dobrego.
Rano obudziłem się z nową energią
Pomimo trudności pierwszego dnia, miałem przeczucie, że ten dzień będzie lepszy. Rano udało mi się dodzwonić do organizatora wycieczki. Byłem zdenerwowany, ale udało mi się z nimi dojść do porozumienia. Przeprosili mnie za błędy i zaproponowali, że opłacą mój pensjonat i jako zadośćuczynienie przedłużą pobyt o kilka dni. Zgodziłem się w końcu, po pewnych negocjacjach. Odetchnąłem z ulgą.
Wyszedłem z pensjonatu, czując ciepłe promienie słońca na skórze, i udałem się do umówionego miejsca, gdzie miałem spotkać się z Ewą. Czekała na mnie przed małą kawiarnią, uśmiechnięta i pełna entuzjazmu. Zamówiliśmy mrożone napoje i usiedliśmy na tarasie z widokiem na morze. Rozmowa płynęła lekko i naturalnie. Ewa opowiadała mi o swoich ulubionych miejscach na wyspie, a ja chłonąłem każdą jej historię.
– Zaczniemy od starego miasta w Palma de Mallorca, a potem zobaczymy, gdzie nas nogi poniosą.
Spacerując uliczkami starego miasta, Ewa opowiadała mi o historii i kulturze Majorki. Jej wiedza była imponująca, a ja czułem się jak na prywatnej wycieczce z najlepszym przewodnikiem. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy, a ja zacząłem odczuwać coś więcej niż tylko wdzięczność za jej pomoc.
Po kilku godzinach zwiedzania usiedliśmy w małej restauracji, aby zjeść obiad. Ewa zamówiła dla nas lokalne specjały – tapas, paellę i sangrię. Jedzenie było wyśmienite, a atmosfera w restauracji pełna radości i śmiechu.
– Cieszę się, że ci się podoba – powiedziała Ewa, zauważając moją zadowoloną minę. – Majorka to naprawdę magiczne miejsce.
– To nie tylko Majorka – odpowiedziałem, patrząc jej w oczy. – To ty sprawiasz, że ten wyjazd jest tak wyjątkowy.
Ewa zarumieniła się lekko, ale jej uśmiech tylko się poszerzył.
– Miło mi to słyszeć. Wiesz, czasem spotykamy ludzi, którzy zmieniają nasze życie w najmniej oczekiwany sposób.
Czułem, że coś się między nami dzieje. Była to więź, która rozwijała się szybko i intensywnie. Po obiedzie poszliśmy na spacer wzdłuż plaży, a ja coraz bardziej uświadamiałem sobie, jak bardzo zaczyna mi zależeć na Ewie.
Wieczorem, kiedy słońce zaczęło zachodzić, usiedliśmy na plaży, patrząc na fale rozbijające się o brzeg. Rozmowa zeszła na bardziej osobiste tematy. Opowiedziałem Ewie o swoim życiu w Polsce, o pracy, która nie przynosi mi satysfakcji, i o marzeniach, które do tej pory były tylko odległymi fantazjami.
– Może czas zrobić coś szalonego – zasugerowała Ewa, patrząc na mnie z iskrą w oczach. – Czasem musimy zaryzykować, aby znaleźć prawdziwe szczęście.
Jej słowa trafiły prosto w moje serce. Patrząc na nią, czułem, że jestem gotów na zmianę. Może ten wyjazd na Majorkę, który zaczął się tak pechowo, miał być dla mnie nowym początkiem.
Gdy noc zapadła nad Majorką, wróciliśmy do pensjonatu. Przed rozstaniem Ewa pochyliła się i pocałowała mnie w policzek.
– Dziękuję za wspaniały dzień, Adrian. Do jutra.
Patrzyłem za nią, gdy odchodziła, czując, że coś ważnego wydarzyło się tego dnia. Byłem gotów na wszystko, co miało nadejść.
Kolejne dni spędzaliśmy razem
Odkrywałem z nią coraz to nowe zakątki Majorki. Ewa pokazywała mi ukryte plaże, malownicze wioski i zapierające dech w piersiach widoki. Każdy dzień był jak nowa przygoda, a my zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej. Pewnego wieczoru postanowiliśmy wybrać się do Valldemossy, małej wioski w górach Tramuntana. To było jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie w życiu widziałem. Kamienne uliczki, kolorowe kwiaty i zapach lawendy tworzyły niesamowitą atmosferę. Po dniu pełnym zwiedzania usiedliśmy w małej kawiarni, by odpocząć i porozmawiać.
– Ewa, dlaczego wybrałaś Majorkę? – zapytałem, gdy sączyliśmy lokalne wino.
Ewa uśmiechnęła się nostalgicznie.
– To długa historia. Po studiach w Polsce miałam dość zimy i szukałam miejsca, gdzie mogłabym zacząć od nowa. Trafiłam na ogłoszenie o pracy przewodniczki turystycznej na Majorce i postanowiłam spróbować. Przyjechałam tu na próbę, a zakochałam się w tym miejscu i zostałam.
– To brzmi jak bajka – powiedziałem, podziwiając jej odwagę. – Ja zawsze bałem się takich zmian. Praca, stabilizacja... to wszystko trzyma mnie w Polsce.
Ewa spojrzała na mnie z powagą.
– Czasem musimy zaryzykować, aby znaleźć swoje miejsce na ziemi. Nie żałuję ani jednego dnia tutaj. Spotkałam wspaniałych ludzi, nauczyłam się języka i odkryłam swoją pasję. Ale... – zawahała się na chwilę – zawsze czułam, że czegoś mi brakuje.
– Czego? – zapytałem, patrząc jej prosto w oczy.
– Bliskości. Kogoś, z kim mogłabym dzielić te piękne chwile – odpowiedziała cicho.
Nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułem, jak serce bije mi szybciej. Pochyliłem się i delikatnie pocałowałem ją w usta. Ewa odwzajemniła pocałunek, a ja czułem, jak między nami rodzi się coś wyjątkowego.
Wieczorem, wracając do pensjonatu, trzymaliśmy się za ręce. Nie potrzebowaliśmy słów, by zrozumieć, że nasza relacja weszła na nowy poziom. Te chwile były pełne magii, a ja zaczynałem wierzyć, że może to być coś więcej niż tylko wakacyjny romans.
Jednego wieczoru, siedząc na plaży i patrząc na zachód słońca, Ewa zadała mi pytanie, które zmusiło mnie do głębokiej refleksji.
– Adrian, co naprawdę chciałbyś robić w życiu? Gdybyś mógł porzucić wszystko i zacząć od nowa, co by to było?
Zastanowiłem się przez chwilę. Moje dotychczasowe życie było pełne rutyny i przewidywalności. Może właśnie tego potrzebowałem – szansy na nowy początek.
– Chciałbym robić coś, co sprawia mi radość. Może pisać, podróżować, odkrywać nowe miejsca i ludzi. Chciałbym poczuć, że moje życie ma sens.
Ewa uśmiechnęła się i ścisnęła moją rękę.
– Wiesz, że to wszystko jest możliwe, prawda? Wystarczy tylko odważyć się na krok w nieznane.
Czas spędzony z Ewą mijał tak szybko
Zbliżał się dzień mojego powrotu do Polski. Coraz częściej myślałem o tym, co powiedziała mi Ewa – o tym, żeby odważyć się na krok w nieznane. Czułem, że stoję przed ważną decyzją. Z jednej strony miałem swoje dotychczasowe życie, które było stabilne, choć nie do końca satysfakcjonujące. Z drugiej strony była Ewa i możliwość rozpoczęcia czegoś nowego, nieznanego, ale pełnego potencjału.
Ostatniego wieczoru przed moim wyjazdem postanowiłem szczerze porozmawiać z Ewą. Spotkaliśmy się na plaży, gdzie wszystko się zaczęło. Fale delikatnie uderzały o brzeg, a słońce powoli zachodziło, tworząc niesamowitą atmosferę.
– Jutro wracam do Polski. I nie wiem, co dalej. Poznanie ciebie było czymś wyjątkowym. Zmieniłaś moje spojrzenie na wiele spraw. Ale... boję się, że wracając, znowu utknę w tym samym miejscu, w którym byłem wcześniej.
Ewa milczała przez chwilę, a potem ujęła moją dłoń.
– Rozumiem, Adrian. To normalne, że się boisz. Ale musisz zadać sobie pytanie, czego naprawdę chcesz. Czy chcesz wrócić do życia, które cię nie satysfakcjonuje, czy zaryzykować i spróbować czegoś nowego?
Kiedy nadszedł moment pożegnania, byłem rozdarty. Ewa odprowadziła mnie na lotnisko. Staliśmy przed bramką, trzymając się za ręce.
– Adrian, cokolwiek zdecydujesz, wiedz, że zawsze będę cię wspierać – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. – Możesz do mnie wrócić, kiedy tylko chcesz.
Pocałowałem ją, czując łzy napływające do oczu.
– Dziękuję, Ewa. Za wszystko. Zobaczymy się jeszcze – obiecałem.
Kiedy wchodziłem na pokład samolotu, czułem, że zostawiam za sobą coś bardzo ważnego. Ale wiedziałem, że muszę przemyśleć wszystko na spokojnie.
W Polsce miałem stabilne życie
Samolot wystartował, a ja patrzyłem na znikającą Majorkę. W głowie miałem tysiące myśli. Ewa była kimś wyjątkowym, a ja nie chciałem stracić tej szansy. Ale musiałem być pewien, że robię to dla siebie, nie tylko dla niej.
Po powrocie do Polski czułem się, jakby ktoś wyrwał mi część serca. Codzienność, która wcześniej była dla mnie tak znajoma, teraz wydawała się pusta i bezbarwna. Tęskniłem za Ewą, za jej uśmiechem, za naszymi wspólnymi chwilami.
Każdy dzień przynosił coraz większe uczucie pustki. Wiedziałem, że muszę podjąć decyzję, która wpłynie na całe moje życie. Pewnego wieczoru, siedząc w swoim mieszkaniu, spojrzałem na zdjęcia z Majorki i poczułem, że już dłużej nie mogę żyć w niepewności. Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer Ewy.
– Ewa? To ja, Adrian. Chcę spróbować.
Ewa milczała przez chwilę, a potem usłyszałem jej cichy oddech ulgi.
– Ja też tęskniłam za tobą.
Po rozmowie zerwałem się z miejsca, pełen nowej energii i determinacji. Zmieniłem na początek pracę na zdalną i wynająłem moje mieszkanie znajomym. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i kupiłem bilet powrotny na Majorkę. To była szalona decyzja, ale czułem, że jest słuszna. Czasem musimy zaryzykować, by znaleźć swoje miejsce na ziemi.
Wygrana wycieczka i kłopoty stały się początkiem nowego rozdziału mojego życia – pełnego miłości, pasji i nieskończonych możliwości. Czy to był przypadek czy przeznaczenie? To już nieważne.
Adrian, 30 lat