Reklama

Spacerując parkową ścieżką w Londynie, trzymaliśmy się za ręce. Pogoda była typowa dla tych okolic, czyli nieustannie mżyło. Zazwyczaj denerwuje mnie taka aura, ale dziś miałam inne rzeczy na głowie. Nadszedł ten nieszczęsny moment… Moment, w którym musieliśmy się pożegnać.

Reklama

Cóż, takie jest życie, nawet te najcudowniejsze momenty kiedyś się kończą.

Będzie mi ciebie brakowało – wyznał Olaf.

– Mnie ciebie również – odparłam wzdychając i wtulając się w jego ramiona. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo.

– Ten wyjazd naprawdę jest konieczny?

Zobacz także

– Skarbie, musisz zrozumieć, tam jest moje dziecko. A poza tym trochę wolnego od pracy dobrze mi zrobi.

– Rozumiem – z jego ust wydobyło się głośne westchnienie. – A czy istnieje szansa, żebyś ją tu sprowadziła?

– Dyskutowaliśmy o tym w kółko. Ona naprawdę strasznie słabo znosi nowe sytuacje. No i poza tym... trudno mi sobie wyobrazić, że miałabym się tu przeprowadzić na dobre.

– Nie wiem jak przetrwam tu bez ciebie – z posępną miną powiedział Olaf.

– Jeżeli nasze uczucie jest silne i znaczące, poradzimy sobie z tym wyzwaniem – stwierdziłam w odpowiedzi.

Po raz pierwszy spotkaliśmy się w drogiej restauracji

On przyszedł tam jako klient, a ja byłam kelnerką. Lubiłam tę robotę, mimo że czasem było ciężko. Ale i tak byłam zadowolona, bo praca z ludźmi to zawsze lepiej niż męczyć się na zapleczu. A zaczynałam właśnie od zmywania talerzy i miałam tam pozostać na dłużej.

Musiałam zdobyć trochę pieniędzy, nie tylko dla siebie, ale głównie dla mojej córeczki, którą zostawiłam pod opieką babci. Jej ojciec zniknął, zanim pojawiła się na świecie, a ja dopiero co zdałam maturę. Imałam się różnych tymczasowych zajęć, a gdy w końcu trafiło się coś stałego, niedługo później straciłam tę posadę, bo cała firma poszła z torbami. Doszłam do wniosku, że czas spróbować szczęścia za granicą. Mycie naczyń w stolicy Anglii przynosiło lepsze zyski niż jakakolwiek fucha, którą mogłabym dostać w Polsce.

Wszystko zaczęło się przez totalny zbieg okoliczności. Trafiłam na salę prosto ze zmywaka po awanturze z kucharzem. Przyczepił się do mnie, że widelce i noże są niedoczyszczone, a to akurat była moja działka. Zaczął się wydzierać, ale byłam pewna, że to sprawka któregoś z kelnerów. Zawsze dokładnie ogarniałam sztućce. Pewnie któryś poplamił je paluchami albo zrzucił na ziemię i potem pozbierał. Kucharz się na mnie darł i darł, aż w końcu puściły mi nerwy i zaczęłam pyskować. Akurat wtedy do kuchni wparowała szefowa restauracji. Na początku w ogóle jej nie zauważyliśmy. Dopiero po chwili ją zobaczyłam i się uciszyłam.

– Nieźle radzisz sobie z angielskim – niespodziewanie zwróciła się do mnie.

– Zawsze lubiłam się uczyć tego języka – odpowiedziałam, uśmiechając się nieśmiało. Szefowa przyjrzała mi się uważnie, aż poczułam się niezręcznie.

Jesteś ładną dziewczyną – stwierdziła. – Naprawdę śliczną. Nie ma sensu, żebyś tkwiła przy zmywaku. Poradzisz sobie z obsługą gości?

Następnego dnia zaczęłam pracę jako kelnerka. I całkiem dobrze mi szło.

Któregoś razu do restauracji przyszedł Olaf

Zajął miejsce przy stoliku, który obsługiwałam. Pomyślałam, że niezłe z niego ciacho – szatyn o skandynawskiej urodzie. Spisałam, co chciał zamówić, a odchodząc, wyczuwałam na plecach jego spojrzenie. Cóż, nie był ani pierwszym, ani jedynym faciem, który się na mnie gapił. Miałam tylko nadzieję, że nie zacznie mnie podrywać jak niektórzy bywalcy. Nic takiego nie zrobił, a kiedy wyszedł, nawet było mi trochę szkoda, że nie zagadał, bo serio wyglądał jak młody bóg. Od tamtej pory przychodził tu jak w zegarku, dzień w dzień.

Dość często składał zamówienie na jakieś danie, ale przeważnie popijał kawę i zajadał się ciastkiem. Zawsze wybierał ten sam stolik albo siadał w pobliżu, aby mieć pewność, że to właśnie ja go obsłużę. Pewnego dnia, gdy przypadkowo usiadł w strefie obsługiwanej przez moją koleżankę, momentalnie zmienił miejsce. Czy potrzeba było dodatkowych dowodów, aby zorientować się, jaki jest powód jego wizyt w naszym lokalu?

Przez cały ten czas nie zdobył się na odwagę, by do mnie zagadać. Czyżby był aż tak nieśmiały? Trudno mi było uwierzyć, że tak przystojny facet może mieć problem z poderwaniem dziewczyny. Ale właśnie to mi się w nim spodobało, było to coś… nieoczywistego. W końcu jednak zebrał się na odwagę. Muszę przyznać, że totalnie mnie tym zaskoczył. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego, że jest gdzieś w pobliżu i nie spodziewałam się, że coś z tego wyniknie. Sądziłam, że w końcu znudzi go ciągłe wgapianie się we mnie i po prostu zniknie.

Chyba jednak się pomyliłam

Pogoda była beznadziejna, lało jak z cebra. Spędziłam przed lustrem z prostownicą piętnaście minut, układając fryzurę, a i tak po drodze do pracy moje włosy znowu się poskręcały. Co za wkurzająca sytuacja! Od samego rana w lokalu panował spokój, klientów jak na lekarstwo. Nudziłam się, więc z drugą dziewczyną od stolików gadałyśmy o byle czym, o pierdołach. Aż tu nagle pojawił się Olaf. Przyszedł znacznie wcześniej niż zazwyczaj, co mnie zaintrygowało.

Przeważnie wpadał dopiero koło czwartej po południu. Rzecz jasna, rozsiadł się przy stoliku na mojej części, podeszłam więc do niego. Tak jak zawsze poprosił o kawę i ciastko. Tyle że nigdy tych słodkości nie ruszał. Kiedy dostarczyłam jego zamówienie, niespodziewanie się odezwał:

– Wybacz moją bezpośredniość – oznajmił, wstając z siedzenia. – Mam nadzieję, że nie poczuje się pani urażona, jeśli zaproponuję wspólne wypicie kawy po pracy?

Zaniemówiłam, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wprawił mnie w osłupienie. Gdy zaczął do mnie przychodzić, rozważałam taki scenariusz i przygotowałam grzeczną odmowę, ale teraz...

– Nie oczekuję natychmiastowej odpowiedzi – dodał pospiesznie, jakby obawiał się mojej ucieczki. – W zasadzie nie musi mi pani wcale odpowiadać. Ale sprawiłaby mi pani ogromną radość, gdyby przyjęła pani moje zaproszenie.

Jego maniery przypominały bohatera rodem z powieści z ubiegłego stulecia, co w moich oczach czyniło go niezwykle czarującym.

Na takie propozycje po prostu się zgadza. Poza tym, nie kipiałam chęcią, by go spławić...

Muszę to przemyśleć – odparłam, nie chcąc sprawiać wrażenia dziewczyny, która od razu leci w objęcia byle faceta.

– Jasne, poczekam tak długo, jak będzie trzeba.

Jednak oceniając po tym, jak na mnie spoglądał, gdy sądził, że tego nie dostrzegam, wcale nie wykazywał się cierpliwością. Sprawiał wrażenie osoby zestresowanej i podekscytowanej zarazem. Na zapleczu zagadnęła mnie współpracownica.

– O czym z tobą rozmawiał? – zwróciła się do mnie.

– To nie powinno cię interesować – zareagowałam dosyć opryskliwie, choć wcale nie planowałam być nieuprzejma.

Gdy usłyszała moje słowa, zareagowała śmiechem, klepiąc mnie w ramię i oddalając się. Później dotarły do mnie informacje, że wszyscy w knajpie obstawiali zakłady, czy Olaf do mnie zagada i czy zgodzę się z nim zobaczyć. Nawet szefowa lokalu postawiła kilka funtów. Do tego plotkowali o mnie, aż huczało.

Podeszłam do niego, gdy gestem uniesionej ręki poprosił o przyniesienie rachunku. Nasze spojrzenia się spotkały.

– I jak, zdecydowała się pani? – padło z jego ust pytanie.

– Wychodzę z pracy o siódmej wieczorem – odpowiedziałam. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a oczy zalśniły.

Facet okazał się bardzo sympatyczny

Zaproponował spotkanie w kafejce, chociaż zażartował, że pewnie mam po dziurki w nosie przesiadywania w knajpach, bo przecież cały dzień spędzam w jednej z nich. Gdy tylko się dowiedział, że pochodzę z Polski, nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. I w sumie nic w tym dziwnego. Gadałam z wyraźnym akcentem, a poza tym w Anglii teraz prędzej trafisz na Polaka niż jakiegokolwiek innego cudzoziemca.

Szybko zakochałam się w nim po uszy, nie da się tego ukryć. Nagle życie na obczyźnie stało się jakby mniej uciążliwe. Wcześniej po robocie wracałam do swojego lokum i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Gadałam z moją mamą i córcią przez Skype’a, od czasu do czasu udało mi się złapać jakąś znajomą, ale czułam się jak samotna wyspa. Pół roku takiej egzystencji dało mi nieźle popalić. Ale teraz miałam z kim spędzać czas wolny.

Okazało się, że Olaf też nie jest rodowitym Brytyjczykiem. Pochodził z Danii, ale mieszkał w Londynie od małego, więc jego akcent nie był aż tak niepodrabialny jak mój.

Nasza rozmowa przebiegała w znakomitej atmosferze. Już w trakcie pierwszego spotkania uznałam go za mężczyznę wprost idealnego. Niestety, obowiązki związane z opieką nad moją pociechą zmusiły mnie do powrotu do domu.

Masz dziecko? – zapytał zaskoczony, gdy mu o tym wspomniałam. – Zupełnie na to nie wyglądasz. W jakim jest wieku?

– Ma sześć lat – odpowiedziałam. – Zostałam mamą jako bardzo młoda dziewczyna.

Od samego początku był świadomy, że mój pobyt w Anglii nie będzie stały, jednak kiedy po paru miesiącach usłyszał o konieczności mojego wyjazdu, kompletnie się załamał.

Był we mnie szaleńczo zakochany – miałam całkowitą pewność, czułam to każdą cząstką siebie, pomimo że nigdy nie wypowiedział tych słów wprost. Prawdę mówiąc, ja odczuwałam to samo. Olaf skradł moje serce. Pożegnanie z szefową knajpy było nawet wzruszające: „Gdybyś kiedykolwiek wróciła, zawsze znajdzie się dla ciebie etat”. To nie była tylko uprzejmość, widziałam szczerość w jej oczach. Było jasne, że jest jej przykro z powodu mojego odejścia. Mimo to, najbardziej zasmucony był właśnie Olaf.

Czy mogę liczyć na twój powrót? – zapytał, a jego twarz przybrała przygnębiony wyraz.

– Sama nie jestem pewna, skarbie. Z całego serca pragnęłabym wrócić… Dla ciebie. Ale nie mam pojęcia, czy podołam – zalałam się łzami, a on otoczył mnie ramionami.

Jesteś miłością mojego życia – wyszeptał.

Zamarłam w bezruchu. Nigdy wcześniej nie wypowiedział tych słów z taką stanowczością. Oczywiście, zdawałam sobie sprawę z jego uczuć, ale usłyszeć takie wyznanie to zupełnie co innego niż tylko o tym wiedzieć.

– Ja również cię kocham – wyszeptałam.

– Wobec tego na pewno do mnie wrócisz – stwierdził to z tak niezachwianą pewnością siebie, że parsknęłam śmiechem przez łzy, które spływały mi po policzkach. W odpowiedzi przycisnął swoje usta do moich w namiętnym, długim pocałunku.

– Wrócę do ciebie – wymamrotałam, kiedy na moment oderwał się ode mnie, by zaczerpnąć oddech.

Nie miałam pojęcia, w jaki sposób uda mi się to zrealizować, bo odczuwałam tęsknotę za moją córeczką i mamą, ale jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że życie bez Olafa będzie dla mnie niemożliwe...

Za Polską stęskniłam się okropnie. W pełni dotarło to do mnie dopiero w momencie, gdy wylądowałam na lotnisku Okęcie i zobaczyłam witające mnie mamę oraz Zuzię. Ależ ona wyrosła przez ten czas, kiedy mnie nie było! Wtedy poczułam się prawie szczęśliwa. Prawie, bo zabrakło przy mnie Olafa.

Nadeszła jesień. Kiedy już zdążyłam odpocząć, zaczęłam za nim okropnie tęsknić. Moja mama szybko dostrzegła, że jestem roztargniona i smutna, ale nie pisnęłam jej nawet słówka o Olafie. Nie miałam pojęcia, czy nasza relacja wytrzyma tę rozłąkę i przetrwa ten trudny czas. Siebie byłam stuprocentowo pewna, ale on, taki szarmancki i atrakcyjny, w Londynie pełnym olśniewających dziewczyn…

Czy aby nie spojrzy na którąś przychylniejszym okiem?

Niemal codziennie gadaliśmy na kamerce, jednak to zupełnie co innego niż spotkanie twarzą w twarz.

– Czy mogłabyś podać mi swój dokładny adres? – zasugerował któregoś wieczoru Olaf. – Chciałbym przesłać ci pewną rzecz.

– Jasne! – poczułam się niezręcznie, że sama na to nie wpadłam. – Wybacz, że nie podałam ci go, kiedy byliśmy w Londynie.

– Nic nie szkodzi – jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. – Mam po prostu ochotę sprawić ci niespodziankę.

– Co takiego kupiłeś? – spytałam zaciekawiona.

Początkowo nie chciał zdradzić sekretu, ale moja ciekawość wzięła górę i w końcu skapitulował. Zagroziłam, że jeśli się nie dowiem, to padnę trupem z ciekawości. Zaprezentował mi maleńkie, fioletowe pudełko.

To pierścionek – oznajmił z namaszczeniem.

– Chciałem ci go wręczyć jeszcze podczas naszego pobytu w Londynie, ale… jakoś nie wyszło… Nie udało mi się wtedy wyszukać niczego, co byłoby ciebie godne.

– No pokaż wreszcie – niecierpliwiłam się. Jednak on tylko roześmiał się, pokręcił przecząco głową i tym razem nie uległ moim prośbom. Od tej chwili czekałam na przesyłkę, nie mogąc się doczekać.

Głośny brzęk domofonu rozległ się po czterech dniach

Zerknęłam na zegarek. Piąta po południu. Listonosz? To chyba on, o tej godzinie zazwyczaj przychodzi z paczkami. Wczoraj nie gadałam z Olafem, był strasznie zajęty. Obiecaliśmy sobie pogadankę na dziś wieczór. Mama poleciała do drzwi, bo ja akurat przygotowywałam ciasto i miałam dłonie upaćkane mąką. Za moment wpadła z powrotem, a na twarzy malował się jakiś niepokój i zdziwienie.

– Skarbie, jakiś gość się o ciebie dopytuje. Chyba o tobie mówi, ale ciężko mi ogarnąć o co mu biega, bo gada po angielsku.

Zrobiłam wielkie oczy na mamę, po czym pognałam do domofonu jak strzała.

– Halo, kto to? – rzuciłam.

Usłyszałam po drugiej stronie drzwi znajomy, męski głos. Mówił po angielsku.

Kasiu? Tu Olaf. Doszedłem do wniosku, że lepiej będzie, jeśli ten pierścionek dam ci prosto w twoje ręce... Otworzysz mi?

Mówię wam, chyba jeszcze nigdy w życiu nie czułam w sobie tyle radości, co w tamtej chwili!

Reklama

Katarzyna, 25 lat

Reklama
Reklama
Reklama