„Wypad do Zakopanego zakończył się miłą niespodzianką. Na ustach czułam nie tylko smak oscypka”
„Tomek stał z grupą znajomych. Wyglądał... inaczej. Starszy, przystojniejszy, pewniejszy siebie. I wciąż miał ten błysk w oku, który tak dobrze znałam. W mojej głowie przebiegły obrazy sprzed lat. Chwile, w których myślałam, że jesteśmy dla siebie stworzeni”.
- Redakcja
Czekając na autokar do Zakopanego, spojrzałam na zegarek. Była siódma rano, a już czułam zmęczenie. To było dziwne, bo wyjeżdżałam, żeby odpocząć. Ale w głowie krążyły myśli. Nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam, że zgodziłam się na ten wypad.
Kasia podeszła do mnie z kubkiem kawy z automatu.
– Może przestaniesz myśleć o tym cholernym biurze? – rzuciła z nutą rozbawienia. – To nie są te czasy, kiedy świat przestaje istnieć bez twojego maila.
– Łatwo ci mówić – mruknęłam. – Nie masz w pracy takich wariatów jak mój szef. Jeszcze mi wczoraj wysłał pytanie: „Czy napisałaś raport?”. Napisałam! Dwa dni temu!
– Jakbyś tyle myślała o swoim życiu co o raportach, to pewnie miałabyś już rodzinę – dorzuciła z cynicznym uśmieszkiem.
Zignorowałam ją. Ostatnie, na co miałam ochotę, to dyskusja o moim życiu osobistym. Wystarczająco dobrze znałam swoje porażki, by nie potrzebować przypominania.
Zanim zrobi się niezręcznie
Dotarliśmy na miejsce w południe. Śnieg skrzypiał pod butami, a powietrze rzeczywiście było inne. Czystsze. Grupa zaczęła kierować się do schroniska. Było przytulnie, a widok na ośnieżone szczyty zapierał dech.
Rozglądałam się, obserwując ludzi i wtedy go zauważyłam. Tomek stał z grupą znajomych. Był roześmiany, jakby to, co się stało, nie miał dla niego żadnego znaczenia. Wyglądał... inaczej. Starszy, przystojniejszy, pewniejszy siebie. I wciąż miał ten błysk w oku, który tak dobrze znałam. W mojej głowie przebiegły obrazy sprzed lat. Chwile, w których myślałam, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Tomek chyba mnie nie zauważył, a może tylko tak mi się wydawało. Odwróciłam się szybko i poszłam do swojego pokoju, zanim zrobiło się niezręcznie.
Wieczorem, przy kolacji, Kasia nie omieszkała skomentować mojego milczenia.
– Co ci jest? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
– Może i zobaczyłam – odparłam cicho, nie zdradzając szczegółów.
Serce zaczęło mi bić szybciej
Następnego dnia założyłam ciepłą kurtkę, przypięłam narty i ruszyłam na stok. Wszystko wskazywało na to, że dzień będzie udany. Do momentu, gdy go zauważyłam.
Tomek stał niedaleko kolejki do wyciągu. Miał na sobie czarną kurtkę i gogle zsunięte na czoło. Śmiał się z czegoś, co powiedział jego znajomy, a potem odwrócił głowę. Nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę.
Szybko odwróciłam wzrok. Czułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Naprawdę? Musiałam tu spotkać akurat jego?
Chciałam przejechać bokiem i udawać, że go nie widzę, ale wtedy na zrobił się chaos. Dziecko przewróciło się na samym środku kolejki, chwilę potem ktoś nadepnął na moją nartę. Straciłam równowagę i... zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, wpadłam na Tomka.
– O matko, przepraszam! – wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć.
Złapał mnie i postawił na nogi. Dotyk jego rąk był znajomy, choć odległy.
– Ewa? – Zdziwienie w jego głosie było aż nadto wyczuwalne.
– Tomek? – powiedziałam, odwracając wzrok. – Cześć.
– Co za spotkanie... Po latach. – Nie wydawał się zdziwiony. Raczej... chłodny.
– Przypadek – wydukałam. – Takie miejsce, wiadomo. Dużo ludzi.
– Oczywiście – odparł, a kącik jego ust drgnął lekko. – Jak życie?
Chciałam powiedzieć coś neutralnego, coś, co zakończyłoby tę rozmowę. Widziałam w jego oczach pytanie, którego nie miał odwagi zadać.
Naprawdę ucieszył się na mój widok
Poczułam ukłucie żalu, bo kiedyś nie odważyłam się powiedzieć wszystkiego.
– Życie jak życie – odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem. – Praca, wyjazd na narty. A u ciebie?
– Świetnie. Mam teraz... – Zawahał się na moment. – Powiedzmy, że jestem zadowolony z tego, jak się wszystko ułożyło.
– To dobrze – mruknęłam, czując, jak na stok wraca chłód.
Właśnie wtedy zbliżył się Marek. Byli niegdyś nierozłączni.
– Ruszamy? – zapytał, a potem spojrzał na mnie i zmrużył oczy. – To ty, Ewa?
– Cześć, Marek – rzuciłam, kiwając głową. – Miło cię widzieć.
– Wow, tyle lat. To jakiś zlot dawnych znajomych? – Jego uśmiech był szeroki i szczery, jakby naprawdę się cieszył na mój widok.
– Nie, to... przypadek – powtórzyłam, czując, że każde słowo w tej rozmowie wiele mnie kosztuje.
– Świat jest mały – dorzucił Marek, po czym spojrzał na Tomka, który wciąż milczał. – Jedziemy?
Mój ukochany sprzed lat tylko skinął głową, a potem spojrzał na mnie jeszcze raz.
– Miłego pobytu – powiedział chłodno, zanim odjechał, zostawiając mnie samą z mieszanką emocji.
Lubiła wbijać szpile
Wróciłam do schroniska wcześniej, niż planowałam. Miałam dość ludzi, zimna i... wspomnień. Usiadłam w rogu sali z kubkiem gorącej herbaty, patrząc na ośnieżone szczyty za oknem. Kasia przysiadła się po chwili.
– Spotkałaś go, prawda? – zapytała bez ogródek.
Skinęłam głową.
– I jak?
– Chłodny, uprzejmy. Tak jak się spodziewałam – odpowiedziałam, starając się brzmieć obojętnie.
– Jeszcze coś do niego czujesz?
Spojrzałam na nią ostro. Kasia zawsze lubiła wbijać szpile.
– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Po prostu... widok jego twarzy przypomniał mi, że kiedyś wybrałam inaczej. I może... źle wybrałam.
– To rozmawiaj z nim. Spróbuj coś zrozumieć, zamiast zachować się jak tchórz – doradziła, ale tylko wzruszyłam ramionami.
Serce zabiło mi szybciej
Wieczorem w schronisku usiadłam w kącie z książką, choć nie potrafiłam się skupić. Tomasz był w sali obok, otoczony swoją grupą. Udawałam obojętność, ale cały czas czułam jego spojrzenie.
Podczas kolacji zauważyłam go przy bufecie z Markiem. Nie chciałam podsłuchiwać, ale ich głosy były wystarczająco głośne.
– Czasem myślę, że niektórych rzeczy nie da się naprawić – powiedział Tomasz, nakładając jedzenie na talerz.
– Daj spokój. Każdy popełnia błędy – odpowiedział Marek. – Żałujesz?
– Nieważne – rzucił Tomasz chłodno. – Nie wracam do tego.
Serce zabiło mi szybciej. Czy mówił o nas?
Chwilę później Kasia przysiadła się do mnie.
– Nadal go unikasz? – zapytała, jakby to była oczywistość.
– Nawet nie wiem, czy on chce mnie widzieć – westchnęłam.
– Jutro znajdź sposób, żeby to sprawdzić – powiedziała.
Wiedziałam, że miała rację.
Nie zdążyłam ugryźć się w język
Następnego dnia postanowiłam pojeździć samotnie, z dala od grupy. Gdzieś w połowie zjazdu zatrzymałam się, by złapać oddech. Tomek pojawił się znikąd.
– Samotne zjazdy? – zapytał, zatrzymując się obok.
– To chyba lepsze niż niezręczne rozmowy – odpowiedziałam odruchowo, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Uśmiechnął się lekko, choć jego oczy były chłodne.
– Dlaczego właściwie tu jesteś? – zapytał nagle. – Od lat unikałaś takich spotkań.
– To nie twoja sprawa – rzuciłam. – Poza tym, ty też tu jesteś.
– Tak, jestem – powiedział z naciskiem, patrząc mi prosto w oczy. – Ale chyba oboje wiemy, że to nie przypadek, że nasze ścieżki się skrzyżowały.
– Co masz na myśli? – zapytałam, czując, jak zimno wdziera się pod kurtkę.
– Że może oboje ciągle szukamy czegoś, czego kiedyś nie dokończyliśmy – odparł. – Ale jeśli chcesz uciekać, droga wolna. Już się do tego przyzwyczaiłem.
Te słowa uderzyły mnie mocniej, niż bym chciała.
– Ja... ja nie uciekłam – zaczęłam, ale przerwał mi w połowie zdania.
– Nie? Więc co to było? – Jego głos stał się ostrzejszy. – Pamiętam, jak powiedziałaś, że „kariera to jedyny wybór”. A ja?
Milczałam, bo każde słowo, które chciałam powiedzieć, wydawało się niewystarczające.
– Wiesz co? Nieważne. To dawno za mną – powiedział, odpinając narty. – Może faktycznie nie ma sensu wracać do tego. Miłego dnia, Ewa.
Czułam, że jeśli teraz nic nie zrobię, ta rozmowa będzie ostatnią. Ale nie mogłam się ruszyć.
Zebrałam się na odwagę
Wieczorem wszyscy zebrali się przy ognisku. Tomek siedział z boku, trzymając kubek grzanego wina. Atmosfera była luźna, ale czułam się jak na szpilkach. W końcu zebrałam się na odwagę i podeszłam do niego.
– Możemy porozmawiać? – zapytałam cicho.
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, ale skinął głową. Odeszliśmy kilka kroków w stronę świerków, gdzie światło ogniska ledwie nas sięgało.
– Nie powinnam była wtedy tak tego zostawić – zaczęłam, walcząc z drżeniem głosu. – Myślałam, że robię to dla nas, żebyś nie musiał rezygnować ze swoich marzeń. A potem... bałam się wrócić.
– Bałaś się? – Jego głos był pełen goryczy. – Wiesz, co ja wtedy czułem?! Że nie byłem dla ciebie wystarczająco dobry.
– Ja... – zaczęłam, ale przerwał mi, unosząc rękę.
– W porządku. Długo to analizowałem. Może nie byłem wtedy odpowiednią osobą, a może ty nie byłaś gotowa na coś więcej. Musiałem nauczyć się żyć bez ciebie.
Chciałam coś powiedzieć, ale jego szczerość mnie zaskoczyła.
Mocne ukłucie w sercu
– A teraz? – zapytałam w końcu. – Co czujesz teraz?
Przez chwilę patrzył w ziemię, jakby zastanawiał się, czy w ogóle odpowiedzieć.
– Teraz... czuję, że chciałbym zamknąć ten rozdział. Nie mam już siły na rozdrapywanie ran.
Poczułam mocne ukłucie w sercu. To nie była odpowiedź, której się spodziewałam.
– Ale jeśli kiedyś cokolwiek do mnie czułaś... to teraz jest czas, żeby to powiedzieć – dodał. – Bo ja naprawdę chcę iść dalej, Ewa.
Patrzyłam na niego, na jego twarz oświetloną nikłym światłem ognia. Czy mogłam teraz, po latach, powiedzieć mu wszystko? W tej chwili to nie miało znaczenia. Stanęłam na palcach i pocałowałam go tak jak dawniej.
Ewa, 30 lat