Reklama

Cmentarz opustoszał. Ostatni żałobnicy wsiedli do samochodów… Nie lubię pogrzebów, ale na ten przyszłam. Czułam, że jestem to winna rodzinie zmarłego.

Reklama

Teraz wiem, że był też inny powód.

Nie chciałam iść ze wszystkimi

Odeszłam od świeżej mogiły wcześniej i skierowałam się w stronę bocznej furtki. Cienista alejka wiodła mnie ku starym dębom. Tuż za nimi zaczynała się ta część nekropolii, która budziła największy smutek. Malutkie płyty nagrobne, ozdobne krzyżyki. Tu chowano dzieci. Także te nienarodzone lub zmarłe tuż po przyjściu na świat.

Cały rząd z imionami małych aniołków. Zatrzymałam się. Zobaczyłam ją po dłuższej chwili.

Była drobna i przygarbiona. Mimo słonecznego przedpołudnia, otuliła się czarnym szalem. Płakała bezgłośnie. Każda łza miała w sobie jednak taki ładunek bólu, niepewności i rozgoryczenia, że poczułam to w całym swoim ciele. Jej płacz wypełnił mnie. Nie mogłam odejść.

Zobacz także

– Przepraszam… – dotknęłam delikatnie jej kruchego ramienia. – Czy mogę jakoś pani pomóc?

Podniosła głowę i spojrzała na mnie tak, jakby dostrzegła ducha.

– Pomóc? – wyszeptała.

– Tak. Sądzę, że potrafię.

Powiedziałam jej, czym się zajmuję. Nie była zdziwiona. Wyglądała na osobę, której nic nie jest w stanie zaskoczyć. Albo na taką, której nic nie interesuje. Tylko łzy spływające po policzkach świadczyły o tym, że wciąż drzemią w niej emocje.

Zgodziła się, bym zabrała ją do siebie

Gdy zsunęła szal i spięła niesfornie tańczące wokół twarzy włosy, wydała się jeszcze drobniejsza, ale przy okazji młodsza.

Nie mogła mieć więcej niż czterdzieści lat. Postarzały ją zgarbione ramiona i bruzdki zmarszczek wokół oczu.

Lat dodawał też smutek.

– Kogo pani odwiedzała na cmentarzu? – zapytałam, gdy w końcu usiadłyśmy naprzeciwko siebie.

– Byłam u męża.

Jej odpowiedź zaskoczyła mnie.

– Stała pani przy grobie dziecka…

– Tak. To jego dziecko.

– Chce pani o tym porozmawiać?

– Niewiele mam do powiedzenia – westchnęła. – Odkryłam pewien sekret. Powiedziałam o tym mężowi. Potem była awantura. On krzyczał, ja płakałam. Wybiegł z domu.

Wjechał wprost pod tira. Zginął na miejscu, sto metrów od naszego domu.

Miał romans?

– Tak. Z koleżanką z pracy. Zrobił jej bachora. Mnie nie mógł przez tyle lat.

– Skąd ta pewność?

– Czytałam ich SMS-y. Pierwszy przez przypadek. Wyglądał niewinnie. Chodziło o telewizor. Prosiła, żeby po pracy wpadł do niej i coś tam zaprogramował. Czekałam, aż mąż powie mi o tym. On jednak skłamał, że ma zebranie – kobieta przerwała, potarła dłonią czoło. – Wtedy zaczęłam sprawdzać… Przez kilka miesięcy regularnie przeglądałam jego komórkę. Ona się chyba bardziej zaangażowała. Zasypywała go wiadomościami. W końcu napisała o ciąży. Błagała, żeby nie zostawiał jej samej z problemem. Chciała poddać się zabiegowi. Mąż przekonał ją, by urodziła. Obiecywał jej wsparcie, przyrzekał, że je uzna. Nie dziwię się. W końcu to jego jedyne dziecko.

– Zmarło przed przyjściem na świat?

– Tak.

Historia wyglądała banalnie. Coś jednak nie dawało mi spokoju

– Mam wrażenie, że nie mówi pani prawdy. Może zresztą po prostu jej pani nie zna. Romans, ciąża – to wszystko jedna z możliwych wersji.

– Cóż, to moja wersja – odburknęła.

– A męża już raczej nie zapytamy. Jej też nie. Popełniła samobójstwo. Kilka dni po tym, jak straciła dziecko. Dokładnie miesiąc po wypadku Adriana.

– Myślę, że dzięki moim zdolnościom wciąż możemy to zrobić – spojrzałam na nią uważnie. – Zapytać go.

– Chce pani wywoływać duchy?

– Jestem medium. Potrafię komunikować się z umarłymi. Nie znaczy to, że sprowadzę tu zjawy. Raczej przywołam energię – tłumaczyłam. – Nie muszę używać okrągłego stolika, tabliczki ani innych filmowych gadżetów. Wystarczą pani zgoda i gotowość do współpracy. Dostęp do wspomnień o zmarłym ułatwi mi otwarcie portalu. Nie zawsze się to, oczywiście, udaje. Po drugiej stronie może być blokada. Jeśli jednak pani mąż chciałby coś przekazać… Sam skorzysta z okazji. Ja będę wtedy jedynie pośrednikiem.

– Pokłóciliśmy się. Nie sądzę, by chciał mi coś przekazać. Wybiegł z domu wściekły i zaraz zginął. A ja nie umiem wybaczyć.

– Gdy człowiek odchodzi gwałtownie, jego dusza pozostaje zawieszona między światami. Skumulowana w ciele energia nagle staje się bezpańska. Nie wygasa powoli, jak przy chorobie czy starości. Krąży. Czeka na kanał, którym będzie mogła ujść – zrobiłam krótką pauzę. – Ja jestem tym kanałem. Mogę nim być.

– Zróbmy to zatem – zgodziła się.

– Chcę zadać mu kilka pytań.

Podała mi ręce. Przez chwilę było cicho i spokojnie. Czułam bicie serca i niemal namacalny szum myśli. Wszystkie skupiały się na nim – szpakowatym mężczyźnie o stalowych oczach.

Trwałyśmy w milczącym skupieniu przez kilka minut

Potem wszystko eksplodowało. Spokój rozpadł się na tysiące kawałków. Zakłóciły go pisk opon, ludzki krzyk i wycie syren. Gdy karetka zabrała ciało do szpitalnego prosektorium, znów zapanowała cisza. Aż pojawiła się niemal namacalna energia.

– On tu jest – wyszeptałam. – Czeka.

Zapytaj, czy wie, że ona też nie żyje.

Skierowałam nieme zapytanie do zbłąkanej duszy. Odpowiedź pojawiła się w moich myślach:

– Wiem. Jest tu teraz razem ze mną.

Przekazałam te słowa klientce. Wzdrygnęła się, ale szybko zadała kolejne pytanie.

– A dziecko?

– Też. Jest przy matce.

– Czemu zmarło?

– Wada serca. USG nie wykryło schorzenia. Mały nie miał szans.

– Czy to dla ciebie bardzo bolesne? – za moim pośrednictwem kobieta zadała kolejne pytanie.

Odpowiedź nie pojawiała się dość długo. Czułam, jak aura wokół gęstnieje, przemieszcza się i przeobraża.

– Teraz to bez znaczenia, bo już zawsze będziemy razem – w mojej świadomości pojawiła się inna energia.

Domyśliłam się, że to matka dziecka. Próbowała przejąć kontrolę nad rozmową.

– Co powiedział? – moja klientka zaczęła się niecierpliwić.

– Nie ma go. Chwilowo to jej energia jest silniejsza – odpowiedziałam.

– Każ jej odejść. Chcę przez chwilę pobyć sam na sam z moim mężem – głos jej się łamał. – Błagam! Ten ostatni raz.

Nie wiedziałam, czy zdołam odseparować dwa ciała astralne. Nigdy jeszcze nie miałam do czynienia z walką zmarłych i ich dusz.

– Obawiam się, że nie umiem tego zrobić – powiedziałam szczerze. – Ona nie chce zniknąć. Jest silniejsza od twojego męża.

– W takim razie zapytaj, czemu mi go zabrała! – głos kobiety się załamał.

Odpowiedź przyszła natychmiast:

– Potrzebowałam go. Byłam sama. On to rozumiał. I podał mi pomocną dłoń.

Kolejne pytania stawały się coraz bardziej napastliwe. Moja klientka wreszcie pozwoliła, by jej długo skrywane emocje ujrzały światło dzienne.

– Wiedziałaś, że nie mogę zajść w ciążę. Z pewnością Adrian opowiadał ci o naszych problemach. Dlatego to wykorzystałaś. Ciąża miała być twoją polisą.

– Mój synek to owoc miłości i chwilowego braku rozsądku… Ale ty nic o tym nie wiesz! Zawsze umiałaś tylko planować i sprawdzać. Bezduszna!

– Jakiej miłości? Nie masz pojęcia, czym jest to uczucie. Byłaś prostą dziewczyną z prowincji, która zrobiła karierę w mieście. Nagle wydało ci się, że możesz mieć wszystko. Ale straciłaś te złudzenia.

Przekazywanie pytań i odpowiedzi sprawiało mi coraz większą trudność. Kobiety wokół mnie, ta realna i ta, której ciało astralne krążyło po pokoju, stały się agresywne.

– Mój świat przestał istnieć – powtarzałam słowa tej drugiej. – Straciłam kochanka, przyjaciela, dziecko.

– Gdybym mogła cofnąć czas, nigdy byś ich nie miała. Zabrałaś mi Adriana!

– Dałam mu to, czego ty nie byłaś w stanie nigdy mu dać!

Ostatniego zdania nie chciałam przekazać. Uznałam, że to cios poniżej pasa i postanowiłam zakończyć seans

Wtedy znów pojawił się on

– Kocham cię.

Nagle mnie olśniło. Zdałam sobie sprawę, że nie słowa są ważne, ale to, co nie zostało powiedziane. Kobiety przerzucały się oskarżeniami, lecz żadna nie nazwała po imieniu tego, co najistotniejsze. Miłość. Przyjaźń. Ciąża. Wszystko było faktem. Tylko jeden element nie pasował – zdrada.

– Wybacz, że ci nie ufałem. Nie mówiłem o wszystkim. Ona była moją przyjaciółką. Gdy zakochała się w szefie, stałem się powiernikiem tajemnicy. Pomagałem jej i wspierałem. Szczególnie wtedy, gdy wyznała, że jest w ciąży, a ten łajdak ją rzucił. Nie mogłem pozwolić, by straciła dziecko. Rozumiesz teraz?

Reklama

Zrozumiała. I choć łzy ciekły jej po policzkach, serce znów wypełniło się miłością. Przebaczyła, a on mógł odejść.

Reklama
Reklama
Reklama