Reklama

Od momentu, gdy Michał opuścił szpital, w zasadzie przepadł jak kamień w wodę. Co prawda odzywał się telefonicznie co jakiś czas, ale bardziej po to, żeby dać znak życia, niż nawiązać realny kontakt. Ilekroć zapraszałam go na rodzinny posiłek, za każdym razem znajdował mnóstwo powodów, by odmówić.

Reklama

Nie widział poza nią świata

Zdawałam sobie sprawę z tego, jak bardzo cierpi. Nawet ktoś o wiele silniejszy psychicznie mógłby się załamać po tym, co przeszedł. Niepokoiłam się o niego. Moim zdaniem zamykanie się w sobie, gdy jest nam ciężko, to nie jest dobre rozwiązanie. Przecież to właśnie od bliskich czerpiemy energię, która pozwala nam przetrwać, a ich wsparcie i troska pomagają nam podnieść się po upadku…

Jego dziewczyna Monika nie zasługiwała na to wszystko, ale chyba sporo czasu musi minąć, zanim on to pojmie – w końcu był w niej po uszy zabujany! Kompletnie nie słuchał, kiedy namawiałam go, żeby wstrzymał się z prośbą o jej rękę. A ja jedynie sugerowałam, żeby dali sobie czas na głębsze poznanie siebie nawzajem. No bo kto przy zdrowych zmysłach snuje plany o małżeństwie po ledwie kwartale bycia razem?

– Jestem pewien, że ona jest tą właściwą – stwierdził Michał, po czym opuścił pomieszczenie.

A teraz jego ukochana spakowała manatki i poleciała odwiedzić siostrę na Wyspach! Tylko raz raczyła przyjść do szpitala, zobaczyła go nieprzytomnego, podpiętego do tych wszystkich urządzeń i tyle ją widzieli, pożegnała się. Nawet nie pomyślała, że oberwał, bo stanął w jej obronie przed jakimiś bandziorami na ulicy…

Zobacz także

Po prostu odeszła

Udało mu się z tego wyjść, ale zamiast skakać z radości, że nie stracił sprawności i że jego kariera zawodowa nie poszła w diabły, siedział w domu i rozpaczał po niej. Szczerze mówiąc, nie liczyłam na to, że dzień moich urodzin cokolwiek zmieni, więc aż pisnęłam z uciechy, kiedy w wizjerze mignęła mi twarz Michała, wystająca zza naręcza róż.

– Wszystkiego naj, mamo! – przytulił mnie. – Obyś była zdrowa, szczęśliwa i żeby ci się dobrze układało. No i żeby dzieciak w końcu dał ci więcej powodów do radości.

– Już bardziej nie mogę być z ciebie zadowolona – wycałowałam jego policzki. – Syneczku, rozpiera mnie duma! Czy to faktycznie prawda, że dostałeś się do pierwszego składu w orkiestrze?

– Rany – westchnął głęboko. – To nie żadna Filharmonia Narodowa, nie ma co robić wielkiego halo. Po prostu potrzebowali kogoś do zagrania na fagocie.

Dawniej bardziej by się tym przejął, snułby plany na przyszłość. Gdy już do mnie wpadł, poprosiłam go o pomoc w zawieszeniu nowych zasłon. Przecież młodemu człowiekowi łatwiej utrzymać równowagę pod sufitem niż starej kobiecie. Kiedy zdjął sweter, zauważyłam na jego rękach dziwne znaki. Czyżby to były siniaki?

– Michał, co ci się stało w ramiona? – spytałam zaniepokojona.

– Nic takiego – mruknął pod nosem.

Co on znów wymyślił?

Długo drążyłam temat, aż w końcu przyznał, że zaczął chodzić na treningi wschodnich sztuk walki. Kompletnie nie rozumiem, po co muzykowi coś takiego. W końcu ryzykuje kontuzję rąk! Starałam się go jakoś przekonać, że to zły pomysł. Milczał, miałam nadzieję, że do niego dotarłam, ale nagle rzucił:

– Starczy tego, mamo. Jestem już dorosłym facetem. Może faktycznie najwyższa pora, żeby zacząć tak się zachowywać.

Nie da się cofnąć czasu – zaczęłam mu to wyjaśniać. – Nie staniesz się od razu jakimś Rambo zamiast muzyka. Rób to, co do ciebie należy, a przekonasz się sam: spotkasz w końcu kobietę, która doceni to, jaki jesteś wrażliwy i masz dobre serce.

– Monika wiedziała to doskonale – wszedł mi w słowo. – I co jej to dało? Okazałem się zbyt słaby, żeby ją uchronić. A przecież ledwo stali na nogach!

Pokłóciliśmy się, bo kto gada takie bzdury? Dzieciak od przedszkola ćwiczy grę na instrumencie, jest zdolny jak mało kto, świetlana przyszłość przed nim, a tu nagle coś mu strzeliło do głowy i chce zostać kolejnym Bruce’em Lee! To się prosi o katastrofę, nic innego.

Całe życie harowałam

Ta idiotka i tak już nie wróci, a on sobie jeszcze palce połamie! Strasznie mnie to zirytowało. Gdzieś kiedyś usłyszałam, że matka przez lata próbuje uczynić z syna rozumnego faceta, a jakaś ślicznotka jednym spojrzeniem obraca go w głupca. Ciężko temu zaprzeczyć! Ile wysiłku i poświęceń włożyłam w to, żeby Michał miał wszystko, kiedy jego tata odszedł… Czyż nie dla jego dobra odtrącałam wszelkich adoratorów, na starcie gasząc wszelkie zaczepki mężczyzn?

Ten chłopak to była miłość mojego życia. Robiłam wszystko, żeby mu niczego nie brakowało – harowałam jak wół, by starczyło pieniędzy na zajęcia z muzyki, korki i inne takie. Sama gitara czy pianino to już majątek! Jedyne, czego chciałam, to żeby czuł się szczęśliwy i realizował swoje marzenia. No i było dobrze, dopóki ta głupia gówniara nie zaczęła go ciągać po jakichś szemranych knajpach!

Ostrzegałam go, ale on tylko prychnął, twierdząc, że artysta powinien doświadczyć autentycznego życia, a nie siedzieć w bezpiecznym kokoniku. No i łobuzy wyrzuciły go z tego kokonika na zbity pysk! Ostatecznie doszłam do wniosku, że szkoda się przejmować.

Myślałam, że zmądrzeje

Michał ma taką, a nie inną naturę – jest czuły, wyrafinowany i bardzo wrażliwy na bodźce zewnętrzne. Niewykluczone, że w ramach jakichś umartwień skończy z paroma siniakami czy podbitym okiem, ale raczej nie czerpie żadnej satysfakcji z okładania niewinnych ludzi. W środku ma tyle agresji co pluszowy miś. Pewnie musi jakoś odreagować, pokazać sobie samemu, że dał z siebie wszystko albo coś w tym stylu.

Kiedy się widywaliśmy, celowo nie zadawałam zbyt wielu pytań, żeby nie drążyć tematu. Sprawdzałam jedynie, czy nie pojawiły się nowe urazy, ale poza opatrunkiem, który miał na kostce już w maju, wszystko zdawało się być w normie.

Mimo to w ostatnim czasie przeszedł pewną przemianę. Chodził żwawiej, a nawet zaczął jeździć na rowerze, choć do tej pory twierdził, że w Krakowie to zajęcie jedynie dla ludzi z myślami samobójczymi. A potem, ni stąd, ni zowąd, w ubiegły czwartek dostałam telefon od jego dawnej nauczycielki muzyki z pytaniem, czy przypadkiem wiem coś o tym, że Michał postanowił zrezygnować z posady w orkiestrze.

Zaoferowali mu etat, a on powiedział „nie”! Szkoliła go od zera, zdawała sobie sprawę, podobnie jak ja, że posada na pełny etat to wszystko, o czym marzył Michał…

– Co takiego? Odmówił?!

– Stwierdziłam, że do ciebie zadzwonię – nie mogła uwierzyć, że tak słabo znam zamiary własnego dziecka. – To takie niespodziewane.

Całkiem zgłupiał

Nieoczekiwana wiadomość sprawiła, że odpowiedziałam krótkie „dzięki” i od razu chwyciłam za telefon, by skontaktować się z Michałem. Nie miałam zamiaru owijać w bawełnę i pozwalać mu się wymigać byle wymówką. Po prostu oświadczyłam, że kiepsko się czuję i potrzebuję, aby jak najszybciej do mnie przyjechał. Dość już cackania się z gówniarzem, całe życie tylko to robiłam. Teraz ktoś inny powinien się mną zająć i poświęcić mi uwagę.

Wparował do pokoju cały roztrzęsiony. Zatrzasnęłam drzwi i bez zbędnych ceregieli zapytałam wprost. Czy to prawda, że zrezygnował z gry w orkiestrze? I jeśli faktycznie tak postąpił, to czy oszalał do reszty?

– O rany, sądziłem, że coś ci dolega! – oburzył się.

– A jak według ciebie powinnam się czuć? – nie odpuszczałam. – Co mam sobie pomyśleć, kiedy dowiaduję się, że marnujesz cały swój życiowy dorobek? Dobrze? To cud, że jeszcze nie dostałam ataku serca!

– Granie nie jest teraz dla mnie najistotniejsze – wzruszył ramionami. – Mam tego powyżej uszu.

Dosłownie mnie zatkało

O co tu chodzi? Znowu te sztuki walki i fascynacja mistrzem Lee? Czyżby planował bić rekordy w rozbijaniu pustaków czaszką?

– Nie chcę być już ciapą – oznajmił. – Nigdy więcej nie dam się tak potraktować jak Monice. Ćwiczę, by być silniejszy.

– Ale to wyklucza granie w orkiestrze? – zapytałam bez przekonania.

– Zgadza się – odparł. – Zatrudniłem się jako bramkarz w klubie. Chcę zobaczyć, jak to wygląda w rzeczywistości.

On musi w praktyce zobaczyć, czy da radę walić gości po mordach! Gapiłam się i nie dowierzałam: tyle wyrzeczeń, tyle czasu, zamierzeń, pragnień… Przez moment miałam żal do Mariana, że tego nie dożył. Następnie otworzyłam drzwi na oścież i krzyknęłam: wynocha!

– Mamo…

– Póki nie zmądrzejesz, nie mów tak do mnie!

Reklama

Jolanta, 60 lat

Reklama
Reklama
Reklama