„Wysłałem ukochanej czerwone róże na walentynki, ale trafiły pod zły adres. Z tej kabały już nigdy się nie wyplączę”
„Po godzinie nie wytrzymałem. Napisałem jej krótką wiadomość. Nieodczytana. Coś chyba było nie tak. Sprawdziłem potwierdzenie zamówienia. Otworzyłem je i… wtedy zobaczyłem adres. Nagle zrobiło mi się gorąco”.

- Redakcja
Stałem przed witryną kwiaciarni, wpatrując się w rzędy róż. Czerwone. Oczywiście, że czerwone – najbardziej klasyczny symbol miłości, namiętności, oddania. Tego potrzebowała Klaudia.
Ostatnio było między nami… napięcie. Takie, które nie wybucha od razu, tylko narasta, czai się w spojrzeniach, cichych westchnieniach, milczeniu przy kolacji. Wiedziałem, skąd się wzięło. Natalia.
Klaudia nie mówiła wprost, ale widziałem, że przeszłość nadal stoi między nami jak cień. „Masz to załatwić, Adam” – rzuciła kilka dni temu, gdy wróciłem z treningu, a ona znowu przeglądała mój telefon. „Nie będę z kimś, kto nie umie odciąć się od przeszłości”.
To miało być jasne przesłanie. Nie słowa, które mogą zostać źle zrozumiane, nie kolejne zapewnienia. Bukiet róż, liścik i jeden, prosty komunikat: „Chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo jesteś dla mnie ważna”.
Zapłaciłem, podałem adres dostawy i wyszedłem, czując ulgę. Teraz będzie dobrze.
Wybrałem złe miejsce, zły adres
Telefon zawibrował, gdy siedziałem przy biurku. Wiadomość z kwiaciarni: „Zamówienie dostarczone”. Uśmiechnąłem się pod nosem. Teraz czekałem tylko na reakcję Klaudii. Może zadzwoni? Napisze? Może wieczorem, gdy wrócę do domu, rzuci mi się na szyję i wreszcie przestanie patrzeć na mnie tym spojrzeniem, które mówiło: „Nie ufam ci”.
Minęło pięć minut. Dziesięć. Nic. Może jest zajęta? Po godzinie nie wytrzymałem. Napisałem krótkie: „Podoba ci się?”. Nieodczytane. Coś było nie tak. Sprawdziłem potwierdzenie zamówienia. Otworzyłem je i… wtedy zobaczyłem adres. Zrobiło mi się gorąco. To nie był adres Klaudii. To był adres Natalii.
Serce waliło mi jak oszalałe, a w głowie już słyszałem wrzask Klaudii, choć jeszcze nic się nie wydarzyło. Może Natalia uzna, że to pomyłka? Może wyrzuci kwiaty do kosza? Może… napisze do mnie, przekonana, że to znak? Musiałem to zatrzymać, zanim dotrze to do Klaudii.
Zadzwoniłem do kwiaciarni.
– Mój bukiet trafił pod zły adres.
– Przepraszamy za pomyłkę, ale… dostawa już się odbyła.
– Nie, nie, to nie może być koniec! – warknąłem. – Macie numer kuriera?
– Niestety, nic już nie możemy zrobić.
Oparłem głowę na dłoniach. Było za późno.
To było jak cisza przed burzą
W drodze do domu czułem, jak pot zalewa mi plecy, mimo że na zewnątrz było chłodno. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Kwiaciarni już nie cofnę. Natalia na pewno dostała bukiet, na pewno przeczytała wiadomość. Nie miałem już żadnej kontroli nad tym, co się wydarzy. Ale Klaudia jeszcze o niczym nie wiedziała.
Wszedłem do mieszkania z drugim bukietem – tym, który kupiłem w pośpiechu po drodze. Mniejsze, nie tak efektowne róże, ale wciąż ładne. Musiałem się ratować.
– To dla ciebie, kochanie – podałem jej kwiaty i starałem się nie myśleć o tych, które leżały teraz w ramionach Natalii.
Klaudia spojrzała na mnie z zaskoczeniem, ale na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
– Kwiaty? Tak po prostu?
– Tak po prostu.
Nie zapytała o nic więcej. Może chciała w to uwierzyć. Może pierwszy raz od dłuższego czasu nie musiała doszukiwać się drugiego dna. Poczułem ulgę. Może mi się upiecze.
Wieczór minął spokojnie. Oglądaliśmy film, rozmawialiśmy jak dawniej. Czułem, jak napięcie między nami w końcu trochę się rozluźnia. Już myślałem, że udało mi się uniknąć katastrofy. Dopóki ktoś nie zadzwonił do drzwi. Klaudia spojrzała na mnie zdziwiona. Nie spodziewaliśmy się nikogo. Podniosłem się i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je zaskoczony. Natalia stała na progu. W rękach trzymała bukiet róż.
– Adam… dziękuję. Nie spodziewałam się, że jeszcze o mnie myślisz i to w walentynki.
Usłyszałem za sobą szelest. Klaudia wstała z kanapy i patrzyła na nas szeroko otwartymi oczami.
Wszystko się pomieszało
– Słucham?! – Głos Klaudii przeciął powietrze jak nóż.
Odwróciłem się powoli. Stała kilka kroków za mną, ręce miała skrzyżowane na piersi, ale widziałem, jak mocno zaciska palce na ramionach. To był ten moment. Wiedziałem, że już nie ucieknę.
Natalia patrzyła na mnie z wyczekiwaniem, jej oczy błyszczały. Wciąż trzymała w dłoniach bukiet – ten, który powinien trafić do Klaudii. Ten, który teraz był dowodem mojej winy.
– Adam, co to ma znaczyć? – Klaudia zrobiła krok bliżej, jej spojrzenie przeskakiwało między mną a Natalią.
Zamknąłem oczy na ułamek sekundy, czując, jak wszystko, co zbudowałem z Klaudią, zaczyna się sypać.
– To jakaś pomyłka… – zacząłem, ale Natalia przerwała mi natychmiast.
– Żadna pomyłka. Adam wysłał mi te kwiaty – jej głos był radosny, pewny, pełen emocji. – Przecież napisałeś, że jestem dla ciebie ważna. Wiem, że to coś znaczy.
– Co?! – Klaudia niemal krzyknęła. – To jakiś żart?!
Zrobiła krok w stronę Natalii, jakby chciała jej wyrwać ten bukiet i rzucić nim o podłogę. Ja natomiast czułem, że grunt usuwa mi się spod nóg.
– Nie, Klaudia, to nie tak! – Podniosłem ręce w obronnym geście. – To była pomyłka! Kwiaciarnia pomyliła adres, to miało być dla ciebie!
Klaudia wpatrywała się we mnie, jej twarz zrobiła się blada. Widziałem to w jej oczach – nie wierzyła.
– Naprawdę myślisz, że jestem idiotką? – wysyczała. – Czego jeszcze mi nie powiedziałeś?
Natalia patrzyła na mnie w milczeniu. Zdała sobie sprawę, że nie była częścią żadnego romantycznego gestu. Była błędem. I to był moment, w którym pękła.
Zapadła złowroga cisza
Słyszałem tylko własny oddech i cichy szelest róż, które Natalia nerwowo ściskała w dłoniach. Ich czerwone płatki kontrastowały z jej pobladłą twarzą. W oczach miała coś, co wbijało mi się w serce – nadzieję zmieszaną z lękiem.
Klaudia stała kilka kroków dalej, wyprostowana, z twarzą wykrzywioną w wyrazie zimnej wściekłości. Znałem ten wyraz twarzy. To nie była złość, którą można było ugasić kilkoma słowami. To było coś gorszego – cichy, miażdżący zawód.
– A więc to prawda – jej głos był równy, ale w nim także kryło się coś niebezpiecznego. – Nie mogłeś się od niej odciąć.
– Klaudia, uwierz mi, to była pomyłka! – Wykonałem krok w jej stronę, ale uniosła dłoń, jakby chciała mnie zatrzymać na odległość.
Natalia wciąż patrzyła na mnie. Nie mówiła nic przez dłuższą chwilę, jakby jej myśli dopiero teraz próbowały nadążyć za sytuacją.
– To… nie było dla mnie? – wyszeptała w końcu.
Patrzyłem na nią, a potem na bukiet, który trzymała. Było za późno. Każde słowo, które mogłem teraz wypowiedzieć, tylko by pogorszyło sprawę.
– Nie, przepraszam – głos mi się załamał.
Zobaczyłem, jak jej ręce drgnęły, jak lekko zachwiała się w miejscu. Jeszcze kilka minut temu była pewna, że to znak. Że może wszystko się odwróci.
– Ale przecież… napisałeś, że jestem dla ciebie ważna – ścisnęła bilecik, jakby to on miał dać jej odpowiedź, której nie potrafiłem udzielić. – Powiedz prawdę.
Klaudia zaśmiała się sucho, bez cienia rozbawienia.
– Prawda jest prosta – spojrzała na mnie tak, jakby widziała mnie pierwszy raz. – Adam nigdy nie umiał odciąć się od przeszłości. I przez to właśnie stracił przyszłość.
Natalia spuściła wzrok. Powoli, z namysłem, oderwała jedną różę z bukietu i ścisnęła ją w dłoni, a potem resztę kwiatów rzuciła na podłogę.
– Wiesz co, Adam? Gdybyś naprawdę nie chciał, nigdy byś nie popełnił takiego błędu.
Odwróciła się i odeszła. Usłyszałem, jak jej kroki cichną na schodach.
W salonie zapadła cisza. Płatki róż rozsypały się na podłodze jak ślady po czymś, czego już nie dało się naprawić. Klaudia spojrzała na mnie jeszcze przez moment. Potem wolnym krokiem ruszyła w stronę sypialni, bez pośpiechu, jak ktoś, kto już wszystko zrozumiał i podjął decyzję. Drzwi zamknęły się za nią cicho, ale to ciche kliknięcie było głośniejsze niż krzyk. Zostałem sam.
Wszystko przez ten bukiet
Stałem w miejscu, wpatrując się w drzwi sypialni, za którymi zniknęła Klaudia. Nie krzyczała. Nie rzucała oskarżeń. Po prostu zamknęła się przede mną – i to bolało bardziej niż jakiekolwiek słowa.
Spojrzałem na podłogę. Rozsypane płatki róż wyglądały jak ślady po rozbitym sercu. Jeszcze kilka godzin temu wierzyłem, że ten bukiet coś naprawi. Teraz był symbolem wszystkiego, co zniszczyłem.
Usiadłem na kanapie i ukryłem twarz w dłoniach. Co teraz? Przez chwilę w mieszkaniu panowała absolutna cisza. Potem usłyszałem kroki Klaudii. Drzwi sypialni otworzyły się i zobaczyłem ją w przedpokoju. W ręku trzymała torebkę.
– Gdzie idziesz? – zapytałem, choć znałem odpowiedź.
Nie spojrzała na mnie. Nie musiała.
– Wychodzę. Potrzebuję czasu.
Chciałem wstać, coś powiedzieć, zatrzymać ją, ale czułem, że każde słowo tylko pogorszy sprawę.
– Nie wiem, czy wrócę, Adam.
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, otworzyła drzwi i wyszła. Zostałem sam. Z ciszą, rozsypanymi płatkami i myślą, że mogłem to zatrzymać, gdybym tylko wcześniej zrobił wszystko inaczej.
Adam, 28 lat