Reklama

– Co on w niej widzi? Ani ona ładna, ani mądra. Na dziecko go pewnie wzięła – słyszałam, idąc do ołtarza.

Reklama

Niestety, zawiodły się plotkary, bo minął miesiąc miodowy, mijały kolejne, a brzucha u mnie jak nie było widać, tak nie było. W ciążę zaszłam dopiero po dwóch latach, kiedy w miasteczku już wrzało, że pewnie jestem bezpłodna i tylko patrzeć, jak mój mąż przejrzy na oczy i wystawi mi walizki za drzwi.

Jednym słowem przekonałam się, że nie jest łatwo być synową potentata, ale nic mnie to nie obchodziło. Kochałam męża i on kochał mnie. A kiedy na świat przyszedł nasz syn, Maciek, oboje szaleliśmy ze szczęścia. Podobnie jak dziadkowie, dla których wnuk stał się pępkiem świata!

Był oczkiem w głowie teściów

Mnie teściowie nigdy nie rozpieszczali. Nie mogę powiedzieć, że trafiłam źle, bo bywają gorsi ludzie i bardziej potworne teściowe, ale nie było mi lekko. Jeśli ktoś myślał, że pławiłam się w luksusie, to się grubo mylił. Nie dostawałam żadnych drogich prezentów, chociaż wiele razy słyszałam o tym, co „kiedyś będzie moje”.

Teściowa zapraszała mnie do swojej garderoby, pokazywała rzędy szpilek i pasujących do nich torebek, a potem mówiła, że to wszystko dostanę po jej śmierci.

Zobacz także

– Ależ mamo, mama będzie przecież żyła wiecznie! – odpowiadałam, a jej zrobiona przez chirurga plastycznego twarz kraśniała z zadowolenia.

A potem dostawałam od niej w prezencie coś taniego, kupionego na bazarze, czego nawet nie nosiłam, takie było tandetne i bez gustu. Początkowo było mi nawet przykro z tego powodu, bo wydawało mi się, że ona mnie ma za kogoś gorszego, komu nie warto dać nic ładnego. Ale kiedy na świecie pojawił się Maciuś, oboje teściowie zaczęli go obsypywać wspaniałymi prezentami, a ja wtedy zapomniałam o sobie i o swoich urazach. Liczył się tylko mój syn.

Mały był gwiazdą rodziny, oczkiem w głowie teściów, którzy nie kryli, że oto rośnie ich dziedzic i następca. Jestem pewna, że wszyscy ludzie w miasteczku zazdrościli mi tego, co mój synek odziedziczy po swoich dziadkach. No bo skoro nawet moja mama i siostra patrzyły na małego, jak na dziecko w czepku urodzone, szczęściarza, małego bogacza, to cóż dopiero mówić o obcych?

– On jest ustawiony do końca życia! – miała zwyczaj mawiać moja mama.

Zawsze wtedy aż coś mnie ściskało w dołku. Bałam się strasznie, że zapeszy, coś wykracze. Przede wszystkim bowiem dziedzicem majątku był mój mąż. Dlaczego wszyscy jakby o nim zapominali? Nie jestem przesądna i śmieszą mnie ludzie wierzący w rozmaite gusła, ale jeśli chodzi o Maciusia, to wieszałam mu przy wózku czerwoną wstążeczkę chroniącą przed „złym spojrzeniem” i byłam gotowa odprawić każdy rytuał, który miałby mu tylko zapewnić w życiu szczęście.

Niestety, najwyraźniej jednak coś przeoczyłam, zaniedbałam, bo kiedy Maciuś miał pięć lat, stracił swojego ukochanego tatę, a ja męża.

Łukasz był najspokojniejszym człowiekiem, jakiego znałam. Chociaż miał na to pieniądze, nigdy nie kupował drogich sportowych wozów, nie szalał. Od kiedy urodził się synek, jeździł statecznym rodzinnym kombi, w którym mieścił nam się bez problemu wózek i inne dziecięce rzeczy. I w tym kombi właśnie zginął... Po deszczu droga była mokra, wpadł w poślizg i wylądował na drzewie.

Straciłam w ten sposób nie tylko ukochanego człowieka i ojca swojego dziecka, ale przede wszystkim najlepszego przyjaciela, który był idealnym buforem między mną a swoimi rodzicami. Potrafił każdą rzecz obrócić w żart, wyśmiać dyskretnie każdy przejaw ich nowobogactwa. I przede wszystkim pokazać im, że chce synka wychowywać w normalnych warunkach, a nie jako dziedzica imperium wędlin.

Po śmierci Łukasza szaleństwo moich teściów na punkcie wnuka przybrało jeszcze na sile. A ja nie śmiałam się im sprzeciwiać, wiedząc, że skoro stracili jedynego syna, to całą swoją miłość przelali na jedynego wnuka.

Nie poznawałam swojej rodziny!

W mojej rodzinie po odejściu Łukasza także zapanowało poruszenie. Usłyszałam nawet głosy, że dla mnie to „lepiej”, bo w ten sposób już nikt nie stoi między moim synkiem a pieniędzmi.

– Pomyśl tylko! Przecież Łukasz mógł się kiedyś z tobą rozwieść i wtedy Maciuś dostałby figę! – usłyszałam od siostry i tylko ostatkiem sił powstrzymałam się przed tym, aby się na nią nie rzucić.

Nie poznawałam swojej rodziny! Im tylko pieniądze były w głowie! Rozumiem, to faktycznie jest szczęście, że teściowie są bogaci i praktycznie zaczęli utrzymywać Maciusia po śmierci jego ojca, ale żeby się z tego cieszyć, że zabrakło Łukasza? Przecież ja go kochałam. I Maciek też. Tęsknimy za nim. Do dzisiaj pamiętam, jak umierał mój tata i nadal mi go brakuje każdego dnia, chociaż kiedy odszedł miałam już dwadzieścia pięć lat!

Maciuś dorastał, moi siostrzeńcy także, a mama robiła się coraz starsza. I pewnego dnia na jakimś rodzinnym spotkaniu padła kwestia testamentu. Moi rodzice nigdy nie byli zamożni, dlatego do podziału było tylko dwupokojowe mieszkanie. Zawsze sądziłam, że przypadnie po równo mnie i siostrze. Niestety, mama postanowiła inaczej!

– Twój syn jest już zabezpieczony na przyszłość! Będzie miał wszystko! Nie potrzeba mu więcej! – usłyszałam zaskoczona. – A synowie twojej siostry nie mają nic. Dlatego to im postanowiłam zapisać swoje mieszkanie. Chyba nie masz mi tego za złe? – bardziej oznajmiła, niż zapytała.

Mama zwyczajnie wydziedziczyła mojego syna! Z trzech wnuków tylko on jeden nic nie dostał, bo uznała, że wszystko zapewnią mu drudzy dziadkowie, więc ona już nie musi się o niego troszczyć. Bardzo mnie to zabolało. Po tej decyzji mojej mamy stosunki w rodzinie wyraźnie się ochłodziły. Czułam się wykluczona. I to tylko dlatego, że trafili mi się bogaci teściowie! To nie ja byłam wszystkiemu winna, nie ja się wywyższałam, ale to moja rodzina uznała nagle, że do nich nie pasuję.

Wiedziała, jak go uwieść

Do teściów także nie pasowałam. Źle się czułam w ich nowobogackim domu i chodziłam tam tylko ze względu na syna. Oczywiście, w przeciwieństwie do mnie Maciek uwielbiał tam przebywać i najchętniej by się do nich wprowadził na zawsze. Były nawet ze strony teściowej takie sugestie, ale pominęłam je milczeniem. Miałam mieszkanie, może i bardzo skromne w porównaniu z ich pałacem, ale miało dla mnie wartość sentymentalną, bo kupiliśmy je razem z Łukaszem.

Mijały kolejne lata, Maciuś dorastał a teściowa z teściem coraz bardziej robili mu wodę z mózgu. To już nie ja słyszałam „to wszystko po mojej śmierci będzie twoje”, ale on. Jak w takich warunkach mógł wyrosnąć na normalnego, skromnego chłopca. Takiego, jakiego na pewno wychowałby mój zmarły mąż? Ja nie dawałam sobie sama rady, przyznaję. Za duże było parcie ze strony teściów na tego dzieciaka, który zaczął widzieć świat przez pryzmat pieniądza i mieć się za kogoś lepszego od innych. Już nie znajdował wspólnego języka ze swoimi kuzynami. Gorzej! On go nie znajdował nawet ze mną! Za to doskonale dogadywał się z dziadkami...

Kiedy Maciek poszedł do gimnazjum, niespodziewanie zmarła teściowa. Po pogrzebie nie myślałam w ogóle o majątku i o tym, że teraz wreszcie odziedziczyłam obiecane torebki i buty. I tak nie miałabym gdzie w nich chodzić, do mojej pracy były zdecydowanie za eleganckie. Stały więc nadal w garderobie teściowej. A przynajmniej mi się tak wydawało. Aż do dnia, kiedy jedną, wyjątkowo ładną i charakterystyczną parę szpilek zobaczyłam na nogach kierowniczki marketingu z firmy mojego teścia. Trzeba przyznać zresztą, że na wyjątkowo ładnych nogach a ich właścicielka była młodsza od teścia o dobre trzydzieści lat.

Od razu wiedziałam, co się święci! Już nie miałam najmniejszej szansy na to, aby dostać chociaż złamany obcas z tego, co mi kiedyś obiecywano! Na wszystkim położyła łapę ta kobieta. Początkowo jeszcze w swojej naiwności sądziłam, że została tylko kochanką teścia, że jest on zbyt mądrym człowiekiem, aby się wiązać na stałe z kimś tak wyraźnie pazernym na jego majątek. Ale to były płonne nadzieje, bo ta pani miała na teścia ogromny wpływ. Wiedziała, jak go uwieść i okręcić sobie wokół palca. Gdy tylko minęła formalna żałoba, teść się z nią ożenił.

Z bogacza stał się biedakiem

Kiedy nie zaprosił na swoje wesele ani mnie, ani swojego czternastoletniego już wnuka, czułam, że to wszystko zmierza w złym kierunku. Nie pomyliłam się! Teść kompletnie o nas zapomniał, faworyzując tamtą panią i jej dziecko z pierwszego małżeństwa. Maciuś strasznie przeżył to odsunięcie przez dziadka. Nagle przestał być nazywany dziedzicem, tylko został odstawiony na boczny tor. Ale najgorsze dopiero miało nadejść… Teść cały swój majątek zapisał drugiej żonie!

W tak małym miasteczku nie utrzyma się żadna tajemnica. Kiedy więc gruchnęła wieść, że coś takiego się stało, myślałam, że dostanę zawału! Już po raz drugi, za moimi plecami, ktoś pozbawił majątku mojego syna! Najpierw zrobiła to moja mama, a teraz ojciec mojego zmarłego męża! I tak mój syn, do tej pory dziedzic wielkiej fortuny, oczko w głowie dziadka, chłopak wychowany na panicza wkroczył w dorosłość goły jak święty turecki! Karta się odwróciła i z bogacza stał się biedakiem. A zrobiła mu to w majestacie prawa jego własna najbliższa rodzina…

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama