Reklama

Życie z Andrzejem przypominało bajkę o kopciuszku, ale taką bez magicznej przemiany. Poznałam go w jednym z klubów, do których młode dziewczyny chodzą z nadzieją na spotkanie kogoś bogatego. Był elegancki, szarmancki, a przede wszystkim zamożny. Szybko zawładnął moim sercem, choć nie było to trudne, bo zdążyło już wcześniej pożegnać się z fantazjami o miłości. W moim przypadku motorem napędowym była stabilność finansowa, a reszta mogła zaczekać.

Reklama

Każdego dnia dziękowałam losowi za Andrzeja, choć uczciwie przyznaję, że bardziej za jego majątek niż za niego samego. Małżeństwo z nim pozwoliło mi żyć w luksusie, jakiego wcześniej nie znałam. Nasze dni upływały na wyjazdach do ekskluzywnych kurortów, kolacjach w najlepszych restauracjach i spotkaniach z ludźmi z wyższych sfer. Byłam jego towarzyszką na oficjalnych spotkaniach i w domowych zaciszach. Andrzej zawsze dbał, bym czuła się bezpiecznie i komfortowo. Miałam swoje obowiązki, jak każda żona, ale byłam przekonana, że dzięki niemu moje życie będzie usłane różami.

Nigdy nie podejrzewałam, że za jego troskliwym uśmiechem kryje się mroczny sekret, który wkrótce miał wywrócić mój świat do góry nogami.

To był dla mnie prawdziwy cios

– Zośka, musisz być silna – mówiła Ewa, moja najbliższa przyjaciółka, gdy usiadłyśmy w salonie po wiadomości o śmierci Andrzeja.

– Silna? Jak mam być silna, kiedy straciłam wszystko? – krzyknęłam, nie mogąc powstrzymać łez.

Zobacz także

Ewa patrzyła na mnie z troską, ale i z niezrozumieniem. Nie mogła pojąć, że mój ból wynikał nie tylko z utraty męża, ale przede wszystkim z obaw o przyszłość.

– Andrzej zawsze mówił, że zabezpieczył naszą przyszłość, ale teraz czuję, że to były tylko puste słowa – dodałam, ocierając łzy.

Ewa usiadła obok mnie na kanapie i objęła mnie ramieniem.

– Na pewno wszystko będzie dobrze. To tylko szok, że go straciłaś.

– Ewa, ty tego nie rozumiesz – powiedziałam drżącym głosem. – Ja już nie wiem, co jest prawdą, a co nie. Czy naprawdę zadbał o naszą przyszłość, czy po prostu mówił to, żeby mnie uspokoić? Nie mam żadnego potwierdzenia.

Ewa ujęła moją dłoń w swoje i spojrzała mi prosto w oczy.

– Pójdziemy do prawnika i wszystko wyjaśnimy.

Przypomniałam sobie wszystkie chwile, gdy Andrzej zapewniał mnie, że nie muszę się martwić o pieniądze. Teraz te obietnice wydawały się niczym więcej niż pustymi słowami, które miały mnie uspokoić. Gdy tylko Ewa wyszła, usiadłam w fotelu Andrzeja, otoczona jego zapachem, i próbowałam sobie wyobrazić, co będzie dalej. Czy naprawdę zabezpieczył naszą przyszłość, czy może wszystko, w co wierzyłam, było jedynie iluzją?

Wszystko miało przypaść mnie, ale…

Całą noc nie mogłam spać, przewracając się z boku na bok, myśląc o przyszłości bez Andrzeja. Gdy nadszedł ranek, czułam się jak cień samej siebie, ale wiedziałam, że muszę stawić czoła rzeczywistości.

Następnego dnia z Ewą pojechałyśmy do kancelarii. Już na wejściu czułam się nieswojo, jakby coś złego miało się zaraz wydarzyć. Prawnik Andrzeja, Jan, przywitał nas w swoim gabinecie, przystojny i profesjonalny, ale wyraźnie spięty.

Usiadłam na brzegu krzesła, czując, jak serce bije mi szybciej.

– Musimy wiedzieć, co z testamentem Andrzeja – zaczęłam niepewnie.

Prawnik unikał mojego wzroku, przeglądając jakieś dokumenty na biurku.

– Pani Zosiu, jest coś, o czym muszę pani powiedzieć – zaczął, ale jego głos brzmiał tak, jakby sam nie wierzył w to, co mówi.

– O co chodzi? – Ewa zapytała, widząc jego zakłopotanie.

W końcu spojrzał mi prosto w oczy.

Andrzej miał nieślubne dziecko, Pawła. Jest on prawowitym spadkobiercą większości majątku.

– Co? – wykrzyknęłam, czując, jak cały mój świat się wali. – Nieślubne dziecko? Jak to możliwe, że nic o tym nie wiedziałam?

Prawnik westchnął, odłożył dokumenty i spojrzał na mnie z współczuciem.

– Andrzej ukrywał to przed wszystkimi. Paweł jest jego synem z dawnego romansu, sprzed lat.

– Okłamywał mnie przez cały nasz związek! Wszystko było kłamstwem! – wykrzykiwałam, nie mogąc opanować gniewu. – Jak mogłam być tak ślepa?

Możemy próbować negocjować z Pawłem. Może uda się wypracować jakiś kompromis – powiedział prawnik.

– Kompromis? Jak mam teraz ufać komukolwiek? – zapytałam, patrząc na niego z niedowierzaniem.

– Musimy spróbować – dodała Ewa. – To jedyna droga. Czy Paweł wie?

– Tak, został poinformowany – odpowiedział prawnik. – Ale nie jest osobą, która chciałaby działać na twoją niekorzyść. Wydaje się, że sam jest w szoku spowodowanym tą całą sytuacją.

– Chcę go zobaczyć – powiedziałam zdecydowanie. – Muszę z nim porozmawiać i dowiedzieć się wszystkiego osobiście.

Jan skinął głową.

– Mogę umówić spotkanie. Myślę, że to dobry pomysł. Paweł może okazać się bardziej otwarty na kompromis, niż myślisz.

Przez całą drogę do domu Pawła czułam, jak emocje we mnie narastają. Byłam zła, zdezorientowana i zdradzona, ale jednocześnie nie mogłam oprzeć się ciekawości. Kim jest Paweł? Jak wygląda? Jakie miał życie, którego ja byłam zupełnie nieświadoma?

Byłam gotowa na wszystko, byle coś ugrać

Ewa zatrzymała samochód przed niewielkim domem na przedmieściach. Zaskoczył mnie jego skromny wygląd. Spodziewałam się czegoś lepszego, biorąc pod uwagę bogactwo Andrzeja.

– Jesteś pewna, że chcesz to zrobić sama? – zapytała Ewa, wyłączając silnik.

– Tak, muszę to zrobić sama – odpowiedziałam, głęboko oddychając.

– Będę czekać tutaj – powiedziała, ściskając moją rękę. – Jeśli będziesz mnie potrzebować, po prostu daj znać.

Kiwnęłam głową i wysiadłam z samochodu. Drżącymi rękami poprawiłam włosy i podeszłam do drzwi. Nacisnęłam dzwonek i poczułam, jak serce bije mi szybciej. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich młody mężczyzna, może w okolicach trzydziestki. Miał ciemne włosy i oczy, które przypominały oczy Andrzeja.

Paweł? – zapytałam niepewnie.

– Tak, to ja – odpowiedział, patrząc na mnie z mieszanką ciekawości i ostrożności. – A pani to...?

– Zofia, żona Andrzeja, twojego ojca – powiedziałam, próbując opanować drżenie głosu. – Czy mogę wejść? Musimy porozmawiać.

Paweł skinął głową i otworzył szerzej drzwi. Weszłam do środka, zauważając, jak skromne, ale schludne jest jego mieszkanie. Paweł wskazał mi miejsce na kanapie, a sam usiadł naprzeciwko mnie.

Czego pani ode mnie chce? – zapytał, wpatrując się we mnie z wyrazem niepewności.

– Chcę dowiedzieć się prawdy – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Andrzej nigdy mi o tobie nie mówił. Dopiero po jego śmierci dowiedziałam się, że istniejesz. Chcę zrozumieć, co się stało i dlaczego.

Paweł westchnął ciężko i spuścił wzrok.

– Rozumiem, że to musi być dla pani trudne. Dla mnie też nie jest to łatwe. Wiedziałem, że mam ojca, ale nigdy go nie poznałem. Mama zawsze mówiła, że Andrzej miał swoje powody, żeby nas ukrywać.

– Dlaczego nigdy nie próbował się z tobą skontaktować? – zapytałam, czując narastający gniew.

– Nie wiem – odpowiedział Paweł, wzruszając ramionami. – Może bał się reakcji rodziny. Może nie chciał komplikować swojego życia. Ale ja naprawdę nie miałem z tym nic wspólnego. Przez całe życie byłem wychowywany przez mamę. To ona mi powiedziała, że mam ojca, ale nigdy nie naciskała, żebym go szukał.

Poczułam, jak gniew ustępuje miejsca smutkowi.

– To takie niesprawiedliwe. Żyłam w przekonaniu, że znam Andrzeja, a teraz okazuje się, że miał tajemnice, które zmieniają wszystko.

– Wiem, jak się pani czuje – powiedział Paweł cicho. – Ja też straciłem ojca, którego nigdy nie miałem okazji poznać. I nagle dowiaduję się, że jestem spadkobiercą majątku, o którym nigdy nie marzyłem.

Patrzyłam na niego i zastanawiałam się, co teraz zrobić. Paweł wydawał się być miłym, normalnym człowiekiem, który również padł ofiarą kłamstw Andrzeja.

– Co zamierzasz teraz zrobić? – zapytałam, próbując opanować emocje.

Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

– Nie wiem. Nigdy nie myślałem o pieniądzach ojca. Pracuję, mam swoje życie. Nie chcę nikomu robić krzywdy.

– Może uda nam się znaleźć rozwiązanie, które będzie korzystne dla nas obojga – zasugerowałam,

Może jest jeszcze dla mnie nadzieja

Paweł skinął głową.

Jestem gotów do rozmowy. Chcę to wszystko jakoś uporządkować.

Poczułam, jak ciężar spada mi z serca. Była to pierwsza iskra nadziei od chwili, gdy dowiedziałam się o śmierci Andrzeja. Może, mimo wszystko, uda się odbudować życie, choć w zupełnie nowej rzeczywistości.

Wracając, czułam mieszankę ulgi i niepewności. Paweł okazał się inny, niż się spodziewałam – ciepły, otwarty na rozmowę, pełen zrozumienia. Jednak to nie zmieniało faktu, że moje życie zostało wywrócone do góry nogami. W głowie miałam tysiące myśli i pytań, na które nie znałam odpowiedzi.

– I jak poszło? – zapytała Ewa, gdy wsiadłam do samochodu.

– Paweł jest... – zaczęłam, szukając odpowiednich słów. – Jest inny, niż mi się wydawało. Jest miły, zrozumiały. Sam nie wiedział o mnie niczego. Jest zagubiony, jak ja.

Ewa uśmiechnęła się lekko.

– To dobrze, że chociaż jedna rzecz poszła po twojej myśli. Może razem znajdziecie sposób na rozwiązanie tej sytuacji.

– Może – odpowiedziałam, patrząc przez okno. – Muszę teraz przemyśleć, co dalej.

Gdy wróciłam do domu, poczułam się przytłoczona ciszą. Wszystko przypominało mi Andrzeja – jego ubrania, książki, nawet filiżanka na stole. Zastanawiałam się, jak teraz będzie wyglądało moje życie.

Kasa jednak każdemu uderza do głowy

Dwa dni później spotkaliśmy się ponownie w kancelarii Jana, tym razem z Pawłem. Czułam się trochę nieswojo, ale starałam się zachować spokój. Paweł przyszedł nieco wcześniej, co dało nam chwilę na rozmowę przed rozpoczęciem spotkania. Zaczęliśmy omawiać szczegóły. Jan przedstawił różne propozycje podziału majątku i zasugerował, żebyśmy oboje wyrazili swoje oczekiwania i potrzeby.

– Paweł, jak widzisz swoją przyszłość? – zapytał Jan, zwracając się do niego.

– Muszę przyznać, że miałem skromne plany co do części majątku, ale nie miałem pojęcia jak to wszystko wygląda… – dostrzegłam, że twarz Pawła się zmieniła. – Ile dokładnie mi się należy według zapisów w testamencie? – zapytał.

Prawnik podał mi sumę, jaką wyznaczył Andrzej. Oczy Pawła się zaświeciły i już wiedziałam, że całe moje podchody na nic się zdały. Pieniądze każdemu uderzają do głowy. Zwłaszcza tym, którzy dotąd ich nie mieli.

Naprawdę aż tyle? I to jeszcze nie całość majątku? Ale zostanie coś dla pani Zosi? – dodał, patrząc na mnie ukradkiem.

– Tak, oczywiście, Andrzej zapisał jej dożywotnie wsparcie i pewną sumę pieniędzy. Reszta jednak należy do ciebie – tłumaczył rzeczowo prawnik.

Paweł uśmiechnął się i westchnął. Zrozumiałam, że moja bajka właśnie się skończyła. Owszem, miałam dostać „kieszonkowe”, samochód, może i nasze mieszkanie, ale… To nic w porównaniu z tym, co zostało przypisane Pawłowi. Niech to szlag!

Próbowałam jeszcze się spierać, doszukiwać zapisków i faktów działających na moją korzyść, ale nic z tego nie wyszło. Paweł zaczął patrzeć na mnie jak na wroga, choć jeszcze niedawno czułam, że moglibyśmy być przyjaciółmi.

Nie poddawałam się i walczyłam o swoje, choć sporo mnie to kosztowało. Ostatecznie dostałam tylko to, co Andrzej mi zapisał. Zostałam sama i musiałam pogodzić się z losem. Może gdybym była milsza dla Pawła, byłby bardziej chętny do podziału majątku? Kto wie, może jeszcze kiedyś uda nam się nawiązać bliższe więzi… W końcu też jest samotny i ma takie same oczy, jak jego ojciec, a ja naprawdę go kochałam, chociaż na swój własny sposób.

Zofia, 35 lat

Reklama

Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama