„Wyszłam za mąż tuż po maturze, bo chciałam uciec od matki. Po roku wróciłam do domu z podkulonym ogonem”
„Za mąż wyszłam dwa miesiące po maturze. Miało być nowe życie. Miała być miłość. Miał być spokój. Ale to wszystko było tylko moim wyobrażeniem. Tak jak kiedyś sądziłam, że mama w końcu mnie pokocha – tak teraz naiwnie wierzyłam, że mąż otoczy mnie miłością”.

- Redakcja
Nie wiem, czy ludzie z zewnątrz to widzieli. Może myśleli, że jesteśmy zwyczajną rodziną – mama, tata i ja. Że w naszym mieszkaniu pachnie obiadem, że rozmawiamy przy stole, że śmiejemy się czasem wspólnie. A może nawet zazdrościli nam tych weekendów, kiedy razem wychodziliśmy do kościoła, jak porządni ludzie z osiedla. Tyle że to wszystko to była tylko fasada. W środku nic nie było normalne. Mama potrafiła tygodniami się do mnie nie odzywać. Nie, że zła – po prostu jakby mnie nie widziała. Milczała, ale jej oczy patrzyły tak, jakby miały mnie spalić. Kiedy mówiła, to często tylko po to, żeby mnie poniżyć: że jestem nikim, że bez niej sobie nie poradzę, że nikt mnie nigdy nie pokocha. A tata? On zawsze był obok. Zbyt zajęty, zbyt zmęczony, zbyt nieobecny, żeby się wtrącać. Słyszał, widział – ale nic nie robił.
W liceum odliczałam miesiące do matury. Do momentu, gdy będę mogła zniknąć z tego mieszkania. Uciec. Czasami wyobrażałam sobie, że wsiadam w pociąg i jadę gdziekolwiek. I wtedy pojawił się Paweł – spokojny, starszy o kilka lat. Słuchał mnie, kiedy mówiłam. Wydawał się taki dojrzały. Pewny siebie. Miał własne mieszkanie, pracę, plany na przyszłość. Kiedy oświadczył się, nie wahałam się długo. Chciałam tylko uciec. Gdziekolwiek. Za mąż wyszłam dwa miesiące po maturze. Miało być nowe życie. Miała być miłość. Miał być spokój. Ale to wszystko było tylko moim wyobrażeniem. Tak jak kiedyś sądziłam, że mama w końcu mnie pokocha – tak teraz naiwnie wierzyłam, że mąż otoczy mnie miłością. A dał mi tylko nowy rodzaj samotności.
Od razu pożałowałam
– Dlaczego nie odpisałaś mu od razu? – zapytał Paweł, trzymając mój telefon w ręku.
– Byłam zajęta. To tylko wiadomość z pracy.
– Z pracy... Jasne – skrzywił się. – To on zawsze tak do ciebie pisze? Trochę to za serdeczne jak na kolegę.
Stałam przy zlewie z mokrymi rękami, nie wiedząc, co powiedzieć. To był zwykły SMS od kierownika zmiany. Może trochę zbyt uprzejmy, ale nic więcej. Paweł jednak się nakręcił Podnosił głos. Robił się zimny. I coraz bardziej ironiczny.
– Wiesz, co mnie wkurza? – syknął. – To, że ty w ogóle nie widzisz, ile ja dla ciebie robię. Wyrwałem cię z tego syfu, w którym żyłaś. A ty teraz flirtujesz z pierwszym lepszym typem?
– To nieprawda! – wybuchłam, ale od razu pożałowałam.
Jego wzrok stwardniał.
– Nie podnoś głosu – rzucił przez zęby. – Nie jesteś u siebie w domu. Chyba że zapomniałaś, jak tam było? Chciałaś uciec – to masz. Raj.
Chciałam odpowiedzieć, ale z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Paweł rzucił telefon na stół i wyszedł do sypialni. Przez chwilę stałam w kuchni w bezruchu. Potem usiadłam przy stole i patrzyłam na ten nieszczęsny telefon. Raj...? W głowie brzmiało mi jedno zdanie. Po raz pierwszy, ale nie ostatni powiedziałam to na głos:
– To nie tak miało wyglądać...
Byłam bliska łez
– Cześć, mamo – powiedziałam cicho, prawie szeptem.
Telefon przez chwilę milczał.
– Cóż za niespodzianka – usłyszałam jej głos.
Chłodny, suchy. Taki sam jak zawsze.
– Chciałam zapytać, co u was… – zaczęłam, ale nie pozwoliła mi skończyć.
– Teraz sobie przypomniałaś o rodzinie? Kiedyś nie miałaś oporów, żeby uciec z domu, jakbyśmy cię tu katowali. Nie sądzisz, że trochę za późno na takie gesty?
Zatkało mnie. W gardle rosła gula, ale nie mogłam się rozpłakać. Nie przy niej.
– Nie chodzi o to. Po prostu… nie mam z kim porozmawiać.
– A Paweł? Przecież miał być taki idealny – prychnęła. – Dziecko, ty chyba naprawdę myślałaś, że życie to bajka? Że wystarczy się zakochać, wyjść za mąż i będzie kolorowo?
– Mamo, proszę cię… – szepnęłam. – Nie wyszłam za mąż z miłości. Tylko żeby od was uciec.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Przez kilka sekund myślałam, że się rozłączyła. W końcu westchnęła, bardzo cicho.
– To twój wybór. Tylko nie oczekuj, że nagle będziemy dla siebie rodziną. Nie po tym wszystkim.
Rozłączyła się. Siedziałam z telefonem w dłoni, patrząc w pusty ekran. Miałam nadzieję, że usłyszę coś ciepłego. Że powie choć jedno dobre słowo. Że zapyta, czy mnie ktoś skrzywdził. Ale nie. Nie obchodziłam jej. Nigdy jej nie obchodziłam. Znowu zostałam sama. I znowu czułam się jak śmieć.
Było mi ciężko na sercu
Spakowałam rzeczy w dwie torby. Nie miałam ich wiele – kilka ubrań, kosmetyczka, stary notatnik. Przestałam dbać o przedmioty, odkąd zrozumiałam, że nic mnie tu naprawdę nie trzyma. Paweł siedział na kanapie, noga założona na nogę. W ręku trzymał kubek z kawą. Nie próbował zabrać mi torby. Nawet nie ruszył się nawet z miejsca.
– Serio? – zapytał z kpiną w głosie. – Naprawdę myślisz, że gdzieś będzie ci lepiej?
– Nie wiem. Ale wiem, że tu jest coraz gorzej.
Uśmiechnął się. Nie ironicznie. Pogardliwie. Ten uśmiech był gorszy niż wszystkie krzyki.
– Ucieczka numer dwa. Najpierw od matki, teraz ode mnie. Gratulacje. Całe życie tak będziesz?
Zacisnęłam dłonie na paskach torby. Czułam, że moje ciało się trzęsie, ale nie chciałam, żeby to zobaczył. Powiedział jeszcze coś, ale nie słyszałam. Może nie chciałam. Podeszłam do drzwi i położyłam klucz na komodzie. Jeden gest, a miał w sobie całą moją rozpacz i całą odwagę. Zatrzymałam się na chwilę.
– Przynajmniej ty masz gdzie zostać – powiedziałam cicho. – Ja nie mam nic.
Wyszłam. Drzwi zamknęły się za mną z głuchym trzaskiem. Schodziłam po schodach szybko, prawie biegnąc. W ręku trzymałam bilet. Kierunek: rodzinne miasto. Na przystanku schowałam twarz w dłoniach. Łzy wsiąkały w rękawy kurtki. A potem usłyszałam zbliżający się pociąg. Musiałam wsiąść. Nie było innej drogi.
Wróciłam do domu
Drzwi otworzyły się po dłuższej chwili. Matka stała w progu w szlafroku, z kubkiem herbaty w ręku. Przez ułamek sekundy na jej twarzy pojawił się grymas – może zaskoczenie, może cień jakiegoś uczucia. Jednak zaraz znów była tą samą, zamkniętą kobietą co zawsze.
– Nie miałam gdzie pójść – wyszeptałam.
Skinęła głową, odsunęła się bez słowa. Wpuściła mnie do środka. Bez cienia emocji. W mieszkaniu pachniało starymi meblami. Nic się tu nie zmieniło.
– Ojciec? – zapytałam, choć wiedziałam, że go nie zobaczę.
– W pokoju. Śpi.
Usiadłam na krześle w kuchni. Torba leżała przy moich stopach. Matka nalała sobie herbaty, mnie nie zaproponowała. Po chwili powiedziała:
– Myślałam, że poradzisz sobie lepiej niż ja.
Zamilkłam. To było jak uderzenie w twarz. Nie zdziwiłam się, ale i tak zabolało.
– Też myślałam, że dam radę – powiedziałam. – Ale się pomyliłam.
Patrzyła na mnie, jakby mówiła do siebie.
– Może to nie takie proste. Może my po prostu nie potrafimy.
Wtedy zrozumiałam, że wróciłam do punktu wyjścia. Do zimnych ścian, do pustych spojrzeń, do kobiet, które nie wiedzą, jak kochać. Tylko że już nie byłam dzieckiem. Byłam kobietą, która przeszła przez coś więcej niż tylko jeden koszmar. I wiedziałam, że nie mogę tu zostać na zawsze.
Czułam się jak intruz
Dni mijały w ciszy. Matka nie pytała, jak się czuję. Nie mówiła, że cieszy się, że wróciłam. Czasem tylko rzucała, że woda za długo leci, że niepotrzebnie zapalam światło w kuchni. Ojciec siedział zamknięty w swoim pokoju, wpatrzony w telewizor, jakby go to wszystko nie dotyczyło. Czułam się jak intruz we własnym domu. Wieczorami słyszałam przez ścianę, jak matka mówi do kogoś przez telefon:
– No i wróciła, jak jej tamten cały raj runął...
A mnie wtedy dławiło w gardle. Spałam na starej kanapie, pod kołdrą, która pachniała szafą i minionymi latami. Bałam się wstawać rano, żeby znowu nie poczuć tego lodowatego powietrza w kuchni, tego milczenia, które raniło bardziej niż krzyk. Zaczęłam znikać z domu na całe godziny. Szłam bez celu – do biblioteki, na dworzec, byle dalej. I coraz częściej myślałam: może zrobiłam błąd, że wróciłam. Może tu wcale nie ma już dla mnie miejsca.
Julia, 21 lat
Czytaj dalej:
- „12 lat temu zostawiłem narzeczoną i odszedłem do kochanki. Wróciłem, by się przekonać, że przegrałem całe swoje życie”
- „Na wakacjach wytrzymałam z narzeczonym tylko 1 dzień. Potem usłyszałam rozmowę, która zakończyła mój związek”
- „Planowałam idealne rodzinne wakacje, ale wszystko poszło nie tak. Ja harowałam, a mój mąż odpoczywał u boku szwagierki”