„Wyszłam za mąż za przystojniaka z grubym portfelem. Po ślubie okazało się, że mój wybranek nie śmierdzi ani groszem”
„– To tylko przejściowe problemy – powiedział w końcu, a ja poczułam, jak moje serce zaczyna walić jak oszalałe. – Kilka inwestycji się opóźniło, ale wszystko wróci do normy. Nie musisz się martwić – zawsze tak mówił, a ja przestawałam mu wierzyć”.
- Redakcja
Kiedy poznałam Łukasza, wydawało mi się, że w końcu znalazłam to, czego szukałam przez całe życie – stabilizację. Był rozwodnikiem, ale dojrzałym, odpowiedzialnym, miał za sobą trudne doświadczenia, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że wie, jak sobie radzić z życiem. Wtedy wydawało się, że wszystko ma pod kontrolą. Byłam pewna, że to wspaniały kandydat na męża.
– Z Łukaszem masz przyszłość, on nie bawi się w półśrodki – mówiła Karolina, moja najlepsza przyjaciółka. – Poza tym, nie ukrywajmy, pieniądze to też ważny aspekt.
No właśnie. Karolina zawsze to jakoś trafnie ujmowała. Nie chodziło tylko o uczucia, choć na początku byłam nimi zaślepiona. Było coś więcej – bezpieczeństwo finansowe, które wydawało się pewne jak w banku. Łukasz chwalił się tym, że pracuje w finansach, miał swoje firmy, inwestycje, a ja, po latach życia w chaosie, w końcu mogłam się zrelaksować. Po ślubie mieliśmy wszystko – dom, plany, stabilność. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Miałam pierwsze podejrzenia
Zaczęło się niewinnie. Najpierw małe opóźnienia w przelewach na konto. Potem ciche rozmowy telefoniczne, które Łukasz prowadził za zamkniętymi drzwiami. Przekonywałam samą siebie, że to nic wielkiego. Praca w finansach jest przecież zmienna, ryzykowna. Tak mówił. I wtedy jeszcze mu wierzyłam.
– Łukasz, masz chwilę? – zapytałam pewnego wieczoru, kiedy po raz kolejny spojrzałam na nasze konto bankowe. Wpływy były mniejsze, a wydatki... wydatki zdawały się większe niż zwykle. W tamtej chwili moje serce biło szybciej, choć starałam się zachować spokój.
Zobacz także
Siedział na kanapie, przeglądając coś w laptopie, i tylko rzucił mi krótkie spojrzenie znad ekranu.
– O co chodzi, kochanie? – zapytał obojętnie, jakby zupełnie nie rozumiał, że jest problem.
– Zauważyłam, że od kilku miesięcy wpływa mniej pieniędzy na nasze konto. Co się dzieje? – zaczęłam delikatnie, nie chcąc go od razu oskarżać.
Przez chwilę milczał, patrząc na ekran komputera. Potem zamknął laptopa, przeciągnął się, jakby ta rozmowa miała być tylko formalnością.
– To tylko przejściowe problemy – powiedział w końcu, a ja poczułam, jak moje serce zaczyna walić jak oszalałe. – Kilka inwestycji się opóźniło, ale wszystko wróci do normy. Nie musisz się martwić.
Zawsze tak mówił. Nie martw się. A ja za każdym razem próbowałam mu zaufać. Przecież Łukasz zawsze miał wszystko pod kontrolą. Ale teraz... coś mi nie pasowało.
– Inwestycje? – powtórzyłam, marszcząc brwi. – Nie wspominałeś o żadnych inwestycjach. O co dokładnie chodzi?
Łukasz westchnął, jakby cała ta rozmowa była mu nie na rękę.
– Nie chciałem cię martwić. To drobnostki, naprawdę. Kilka projektów się opóźniło, ale wszystko się unormuje. Zresztą, po co mamy o tym rozmawiać? Przecież nie musisz się tym przejmować.
Opuścił głowę, a ja poczułam, że nie mówi mi całej prawdy. Miałam ochotę naciskać, pytać dalej, ale coś mnie powstrzymało. Może to strach? A może po prostu chciałam, żeby wszystko było dobrze, choćby tylko z pozoru.
Odkryłam coś niepokojącego
Następnego dnia, kiedy Łukasz wyszedł z domu do pracy, nie mogłam się powstrzymać. Jego biurko w gabinecie zawsze było poukładane, a na nim leżało kilka dokumentów. Zaczęłam je przeglądać, szukając jakiegoś potwierdzenia tych „inwestycji”, o których wspominał. Ale to, co znalazłam, było czymś innym.
– Tomasz... – przeczytałam na jednym z dokumentów, a moje serce zaczęło bić szybciej.
Tomasz? Nigdy o nim nie słyszałam. Nazwisko brzmiało znajomo, jakby gdzieś, kiedyś... Ale na pewno nie z ust Łukasza. Spojrzałam na kolejny dokument, który wyglądał jak jakiś kontrakt, ale szczegóły były dla mnie niezrozumiałe. Jedno jednak było pewne – ten Tomasz był ważny w życiu Łukasza, a ja nie miałam o tym pojęcia.
Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Karoliny.
– Muszę się z tobą spotkać. To ważne – powiedziałam, a ona od razu zgodziła się, słysząc mój napięty głos.
Spotkałyśmy się w kawiarni niedaleko mojego domu. Siedziałam naprzeciw niej, mieszając nerwowo herbatę, gdy nagle wyrzuciłam z siebie:
– Coś jest nie tak z Łukaszem. Znalazłam dokumenty... papiery z nazwiskiem jakiegoś Tomasza. On coś ukrywa.
Karolina spojrzała na mnie z zaskoczeniem, ale bez śladu zdziwienia.
– Tomasz N.? – spytała ostrożnie, jakby ważyła, czy powinna powiedzieć więcej. – Słyszałam kiedyś o nim. On był partnerem Łukasza w jakimś biznesie... ale to było dawno. Wiesz, ludzie różnie mówią, ale ponoć już wcześniej twój Łukasz miał problemy z tym facetem.
Poczułam, jak grunt zaczyna się pode mną osuwać.
– Problemy? Jakie problemy? Karola, powiedz mi wszystko, co wiesz.
Przyjaciółka westchnęła, wyraźnie niepewna, jak dużo mi powiedzieć.
– Podobno Tomasz próbował wyciągnąć od Łukasza pieniądze. Wiesz, on nigdy o tym nie mówił, więc nie chciałam cię martwić. Ale skoro pytasz...
Moje serce waliło jak oszalałe. Czy to możliwe, że Łukasz wciągnął nas w długi, o których nie miałam pojęcia?
Musiałam poznać prawdę
Wracając do domu, próbowałam uspokoić myśli, ale wszystko we mnie krzyczało. Musiałam porozmawiać z Łukaszem. Kiedy wrócił z pracy, czekałam na niego w salonie.
– Łukasz, kto to jest Tomasz N.? – zapytałam bez ogródek, kiedy tylko wszedł do mieszkania. Zamarł w pół kroku.
– Co? – jego głos zabrzmiał nieswojo.
– Znalazłam dokumenty z jego nazwiskiem. Karolina też coś o nim wspominała. Kim on jest i dlaczego mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz?
Łukasz patrzył na mnie, jakby nie wiedział, co powiedzieć. Przez chwilę milczał, a potem westchnął ciężko i usiadł na kanapie.
– Ewa, ja... Tomek to były wspólnik. Mieliśmy kilka spraw, ale to wszystko przeszłość. Nie chciałem cię martwić.
– Przeszłość? Łukasz, widziałam dokumenty. To nie wygląda jak przeszłość. Coś przede mną ukrywasz, prawda? – moje słowa były ostrzejsze, niż chciałam.
Spuścił głowę.
– Mam długi wobec Tomka... ale to wszystko się ułoży. Potrzebuję tylko więcej czasu.
Czas? To wszystko?
W tamtej chwili poczułam, jak mój świat zaczyna się walić.
Czekała mnie trudna decyzja
Karolina miała rację. Łukasz ukrywał przede mną ogromne problemy finansowe. Był mi winien prawdę, ale nie potrafił tego zrobić. A ja... stałam w miejscu, nie wiedząc, co dalej. Mój mąż okłamywał mnie miesiącami, a ja byłam zaślepiona.
Zastanawiam się, co dalej. Czy mogę mu zaufać po tym wszystkim? Czy jestem w stanie znieść kolejne kłamstwa?
Przez kolejne dni czułam się, jakbym tkwiła w próżni. Patrzyłam na Łukasza, ale nie widziałam w nim mężczyzny, któremu kiedyś ufałam. Kłamstwa, które zbudował wokół nas, zaczęły mnie dusić. Nasze życie, które miało być stabilne, nagle stało się kruchą iluzją.
– Łukasz, powiedz mi wprost, ile jesteśmy winni? – spytałam pewnego wieczoru, kiedy w końcu nie mogłam dłużej milczeć.
Spojrzał na mnie zrezygnowanym wzrokiem.
– On chce ogromnych pieniędzy. Jeśli ich nie zapłacę, możemy stracić dom – powiedział cicho.
Te słowa zawisły w powietrzu, a ja poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi grunt spod nóg. Stracić dom? Całe nasze życie było zagrożone, a ja nawet nie wiedziałam, że toczy się walka o przetrwanie.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – warknęłam, czując narastającą wściekłość.
– Bałem się, że mnie zostawisz – wyznał, patrząc na mnie błagalnie.
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam się i poszłam do sypialni, zostawiając go samego. Moje małżeństwo zostało zbudowane na kłamstwie. W tamtej chwili zrozumiałam, że muszę podjąć trudną decyzję. Ale tym razem... nie chodziło tylko o Łukasza. Chodziło o moje życie.
Ewa, 31 lat