Reklama

Po rozwodzie starałam się nie tracić rezonu. Byłam kobietą dojrzałą, samodzielną, ale z jednym nie mogłam się uporać – samotność uderzyła we mnie, jakbym wylądowała w jakimś zimnym, pustym domu, bez dźwięków, bez życia. Nie mogłam zaprzeczyć, że brakowało mi kogoś obok, choćby dla prostych rozmów.

Reklama

Pewnego dnia pomyślałam, że dobrze byłoby wynająć pokój. Mój dom miał przecież swoje lata, a rachunki wciąż rosły. Myślałam, że obecność młodego człowieka mogłaby przynieść trochę życia. Kiedy w agencji zaproponowali Olka, studenta z sąsiedniego miasta, wydawał się idealny. „Spokojny chłopak, niedawno rozstał się z dziewczyną, nie będzie sprawiał problemów”, zapewniała mnie agentka.

Olek przyszedł z jedną walizką i dużym plecakiem. Przywitał się nieśmiało i z nieco chłopięcym uśmiechem powiedział:

– Mam nadzieję, że będzie się pani dobrze mieszkało ze mną, proszę pani.

Ależ jestem Ewa, bez tej pani – zaśmiałam się. Młody, pełen szacunku chłopak – wzbudził we mnie sympatię.

Szybko zauważyłam, że byłam pierwszą dorosłą osobą, której opowiadał o swoich studenckich marzeniach, o ambicjach. A ja, nawet jeśli czułam się czasem nieswojo, jakby przystojny, młody mężczyzna tu nie pasował – cieszyłam się jego obecnością.

Zyskałam towarzysza do rozmów

Pierwsze tygodnie dzieliliśmy swój czas po prostu – ja zajmowałam się domem, a Olek spędzał większość dnia na uczelni lub na praktykach. Jednak pewnego piątkowego wieczoru usiedliśmy razem na kanapie z kieliszkami wina. Nawet nie wiem, kiedy zaczęła się nasza rozmowa. Opowiadaliśmy sobie o różnych rzeczach, głównie o życiu.

– Dlaczego akurat prawo? – zapytałam w pewnym momencie, wlewając mu nieco wina do kieliszka.

Olek wzruszył ramionami, ale dostrzegłam, jak spojrzał gdzieś w bok, jakby szukał odpowiednich słów.

– Wiesz, chyba chciałem czuć, że coś mogę zmienić. Może to brzmi naiwnie, ale... czasem myślę, że to była ucieczka. Od związku, od ludzi. Od dawna chciałem uciec.

Zaskoczył mnie tym wyznaniem. W jego głosie było coś, czego nigdy wcześniej nie słyszałam. Zwykle był radosny, choć trochę powściągliwy, a teraz mówił jak ktoś, kto zmaga się z jakimś ciężarem. Zaczęłam pytać o jego dawną dziewczynę, ale Olek nagle się wycofał. Wymownie wziął łyk wina, potem drugi, jakby te słowa, które już zaczęły się formować, trzeba było zatopić.

– To dawno skończone sprawy – odpowiedział w końcu cicho.

Przez chwilę milczeliśmy. A wtedy coś dziwnego się wydarzyło. Poczułam jego dłoń, która przypadkiem musnęła moją. Serce mi przyspieszyło, chociaż w moim wieku już nie spodziewałam się takich reakcji. Uśmiechnęłam się, zakłopotana, ale nie cofnęłam ręki. Czułam się jak nastolatka. Siedzieliśmy blisko siebie, a ten ciepły dotyk rozgrzewał coś, co od dawna wydawało się zamarznięte.

Ewa… dobrze, że mogę tu być – powiedział cicho.

Spojrzałam mu w oczy, w których dostrzegłam coś więcej niż wdzięczność. Był młodszy o tyle lat, ale w tamtej chwili oboje czuliśmy się jak rówieśnicy – nie dwoje ludzi z różnych pokoleń, ale dwie dusze, które potrzebowały ciepła.

Gdy potem poszłam do łóżka, długo nie mogłam zasnąć. W myślach wciąż widziałam jego uśmiech, słyszałam jego słowa i czułam ten przypadkowy dotyk dłoni. Byłam zaskoczona siłą tych emocji, ale coś w środku szeptało mi, że to, co się działo, to nie tylko chwilowe zauroczenie.

Znów poczułam się kobietą

Nasze wieczorne rozmowy stały się czymś naturalnym. Gdy wracał zmęczony z zajęć, a ja odetchnęłam już po całym dniu, siadał na kanapie, rzucając tylko krótkie:

– To co, wino?

Pewnego dnia zaproponował wyjazd na weekend. Początkowo się wahałam. W głowie rozbrzmiewały mi głosy: „Ewa, przecież to niepoważne”, „Co ludzie powiedzą?”. Ale patrząc na jego radosny uśmiech, poczułam, że chcę czegoś więcej niż tylko tego spokojnego, przewidywalnego życia, które zyskałam po rozwodzie.

– To dokąd się wybieramy? – zapytałam, bardziej podekscytowana niż chciałabym przyznać.

Wybrał niewielki pensjonat nad jeziorem. Na miejscu niemal natychmiast zrzuciliśmy bagaże i poszliśmy na spacer. Słońce powoli zachodziło, malując niebo pomarańczowo-różowym światłem, a jezioro lśniło jak tafla szkła. Szliśmy powoli, rozmawiając, śmiejąc się, zbliżając do siebie coraz bardziej.

Wieczorem, przy świecach i lekkiej muzyce, nasza rozmowa zeszła na temat rodzin. Zapytałam Olka o dzieciństwo, o rodziców. Wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał mi zdjęcia, jedno po drugim – jego z babcią, młodego, uśmiechniętego ojca, a potem… jego byłą dziewczynę. Nawet nie zdążyłam się przyjrzeć. Zamknął aplikację szybko, jakby nie chciał tego pokazywać, ale widziałam, że temat pozostaje niewyjaśniony.

To ktoś ważny, ale dawniej… – zaczął niepewnie, ale zamilkł, unikając mojego wzroku.

Chciałam pytać dalej, ale wahałam się. W końcu nie znałam szczegółów, nie miałam prawa wnikać. Mimo to, w środku coś mnie ukłuło. Czułam, że to nie tylko dawna relacja. Może intuicja, a może strach, że przeszłość Olka wróci jak cień, którego nie będę umiała rozproszyć.

Nie myślałam jednak długo o tej chwili. Młodzieńcze spojrzenie Olka i jego bliskość przyciągnęły mnie z powrotem do tej chwili. Po kolacji wróciliśmy do pokoju, w którym panował przyjemny półmrok. Gdy usiedliśmy na łóżku, blisko siebie, z jego oczu zniknęły cienie przeszłości. W tamtym momencie byłam tylko ja.

– Cieszę się, że się zgodziłaś – wyszeptał i przytulił mnie delikatnie.

Po raz pierwszy poczułam się nie jak dojrzała kobieta po przejściach, ale jak ktoś, kto mógł się zatracić w tej chwili.

Nie mogłam w to uwierzyć

Po powrocie z naszego wyjazdu czułam się lekka i… młodsza. Wciąż żyłam tamtym weekendem, choć wiedziałam, że nasza sytuacja była nietypowa, może i dziwna. Ale wtedy nie przejmowałam się tym.

Pewnego dnia, gdy byłam w kuchni, Olek zostawił na stole swój telefon. Położył go tam w pośpiechu, jakby wybiegając tylko na chwilę. Zamiast schować go na miejsce, mój wzrok przypadkiem padł na ekran, a wtedy zauważyłam zdjęcie, które przyciągnęło moją uwagę.

Na ekranie widniało zdjęcie Karoliny – mojej córki. Zamrugałam, próbując zebrać myśli, ale ta wizja nie znikała. To była Karolina, młodsza, ale bez wątpienia ona. Czułam, jak nagle zaczynam dygotać, jakby ktoś wywrócił moje serce na drugą stronę. „To niemożliwe” – pomyślałam. „To nie może być prawda”.

Zanim zdążyłam się zastanowić, co właściwie powinnam zrobić, Olek wrócił i zobaczył mój wzrok wbity w jego telefon. Zmarszczył brwi, zdezorientowany, i nagle jego twarz posmutniała.

Wzięłam głęboki wdech i poczułam, że muszę to z siebie wyrzucić. W całej tej sytuacji czułam się oszukana, zdradzona, jakby całe to uczucie nagle zamieniło się w dziwną grę, w której nie znałam wszystkich zasad.

Dlaczego mi tego nie powiedziałeś? – wyrzuciłam w końcu. – Wiedziałeś, że Karolina – twoja była – to moja córka?

Olek spuścił głowę. Widziałam, że walczy z emocjami, ale był mi winien wyjaśnienia. Patrzyłam na niego i czułam, że każdy jego wyraz twarzy, każde słowo odbija się we mnie z podwójną siłą.

– Ewa, ja naprawdę chciałem… chciałem ci to powiedzieć, ale nie wiedziałem, jak. Bałem się, że… że cię stracę – odparł szeptem.

Śmieszne, pomyślałam. Ja też bałam się stracić jego. Ale ta prawda, którą właśnie odkryłam, była jak trucizna, której nie mogłam przetrawić. Patrzyłam na niego i widziałam zarówno tego wrażliwego, młodego mężczyznę, który potrafił mnie rozbawić i rozczulić, jak i kogoś, kto świadomie ukrył przede mną jedną z najważniejszych rzeczy.

– A może wiedziałeś od początku? – powiedziałam, czując, jak narasta we mnie złość. – Może wciągnąłeś mnie w ten romans, wiedząc doskonale, kim jestem. Bawi cię to? Czerpałeś z tego jakąś dziwną przyjemność?

Olek próbował wyciągnąć rękę w moją stronę, ale cofnęłam się gwałtownie.

– Nie! Ewa, proszę cię, to nie tak. Przysięgam, chciałem ci to powiedzieć, ale bałem się... bałem się, że to wszystko się rozpadnie, że… stracimy to, co mamy – mówił z desperacją w głosie.

Byłam na niego wściekła, rozczarowana, a jednocześnie wciąż coś mnie do niego przyciągało. Mimo tej burzy emocji, zrozumiałam, że to uczucie nie zniknie tak po prostu, że nie potrafię go tak łatwo odciąć od siebie.

Byłam wprost załamana

Następne dni były pełne napięcia. Z jednej strony wciąż czułam do Olka coś bardzo silnego, a z drugiej – czułam się, jakby ktoś rozdarł mnie na pół. Karolina, moja córka, była najważniejsza, ale bałam się też, co stanie się z naszą relacją, jeśli odkryje, co między nami zaszło. Codziennie pytałam siebie, czy to wszystko w ogóle ma sens. Czy naprawdę gotowa byłam ryzykować relację z dzieckiem dla czegoś, co wydawało się być przelotnym romansem?

– Ewa, musimy porozmawiać – zaczął Olek pewnego wieczoru, kiedy siedziałam na kanapie, zagubiona w myślach.

Przytaknęłam cicho, bez słowa, ale czułam, że muszę w końcu usłyszeć jego wersję. Usiadł naprzeciwko, jakby ostrożnie dobierał słowa.

– Wiem, że zawiodłem cię na całej linii – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Gdy tu przyszedłem, nie wiedziałem, że jesteś mamą Karoliny. Spotkałem ją dawno temu, byliśmy wtedy młodzi… Ale w momencie, kiedy zorientowałem się, że to ona, było już… za późno – westchnął ciężko, szukając w moich oczach zrozumienia.

A jednak wiedziałeś – wyszeptałam, czując jakby fala gorąca przepływała przez moje ciało. – Ale mimo to nic mi nie powiedziałeś? Wciągnąłeś mnie w to wszystko, wiedząc, że to mnie zrani?

Olek spuścił wzrok, wyraźnie walcząc z wyrzutami sumienia. Przypomniałam sobie wszystkie te chwile, które spędziliśmy razem, wszystkie rozmowy, uśmiechy i dotyk – czy to wszystko było tylko złudzeniem?

Nie miałem odwagi – przyznał w końcu. – Tak bardzo się bałem, że gdy się dowiesz, to… wszystko się skończy.

Czułam się jak w pułapce, złapana między miłością do córki a pragnieniem, by być blisko Olka. Chciałam zakończyć tę historię, ale coś mnie powstrzymywało. W końcu odezwałam się cicho:

– Wiesz, Olek, przez ciebie czuję się jak najgorsza matka. Może to była pomyłka, my... nasza relacja... – słowa wypływały z moich ust, choć trudno było je wymówić.

Olek podszedł bliżej i delikatnie dotknął mojej dłoni, a ja czułam, że mimo wszystko coś mnie do niego przyciąga, jakbym nie umiała wyrwać się z tej emocjonalnej sieci. Jednak kiedy próbował mnie objąć, odsunęłam się, robiąc krok w tył.

– Nie jestem pewna, czy możemy tak po prostu to kontynuować. Karolina nic nie wie… ale jak długo będziemy to ukrywać? A ja? Jak długo mogę żyć z tym, że ją oszukuję?

Patrzył na mnie z bólem, jakby zdawał sobie sprawę, że nasze marzenia mogą prysnąć jak bańka mydlana. Złożył przysięgę, że nic go z nią już nie łączy, że ja jestem dla niego najważniejsza. Ale w tamtym momencie nie byłam pewna, czy mogę mu zaufać.

Nie znaleźliśmy żadnego rozwiązania. W tamtej chwili oboje wiedzieliśmy, że to uczucie było silne, ale jednocześnie pełne wyrzutów i niepewności.

Nagle wszystko wyszło na jaw

Dni mijały w ciężkiej atmosferze. Częściej mijaliśmy się w drzwiach, milcząc, niż rozmawialiśmy. Czułam, że balansuję na krawędzi, choć starałam się trzymać kontrolę. Do czasu, aż Karolina zadzwoniła, oznajmiając, że chciałaby mnie odwiedzić. Nie miałam wyjścia – nie mogłam odmówić.

Gdy przyjechała, stałam w drzwiach, czując ukłucie niepokoju, a Olek zamknął się w swoim pokoju. Karolina była radosna, pełna energii, od razu weszła do kuchni, gdzie przygotowałam ciasto i kawę. Nie mogłam przestać myśleć, że Olek jest tuż za ścianą i słyszy każde nasze słowo.

– Mamo, co u ciebie? Jesteś ostatnio jakaś… zmęczona – powiedziała Karolina, przyglądając mi się uważnie.

Odetchnęłam głęboko, próbując zapanować nad emocjami.

– Ach, wiesz, sprawy życia codziennego – odpowiedziałam wymijająco, starając się uśmiechać.

Zaczęłyśmy rozmawiać o jej pracy, planach na przyszłość. Karolina była pełna ambicji i energii, co mnie napawało dumą, ale w tej chwili również przerażeniem. Nagle zaczęła mówić o Olku. Serce zabiło mi mocniej, czułam, że muszę się przygotować na trudne wyznania.

– Wiesz, czasami zastanawiam się, jak mogłabym dziś patrzeć na świat, gdybym wtedy była dojrzalsza – zaczęła z westchnieniem. – Olek to był naprawdę dobry chłopak, ale nasze drogi musiały się rozstać. Chciałam stabilności, on chciał wolności…

Oczy miałam wbite w filiżankę, żeby tylko ukryć napięcie. To, co mówiła, sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej, choć próbowałam pozostać obojętna. Jej opowieść o tym, jak był niestały w uczuciach, sprawiła, że zaczęłam wątpić we wszystko, co się między nami wydarzyło. Czy to, co czułam do Olka, nie było tylko chwilowym zauroczeniem, iluzją, czymś, co mogło zniszczyć mój związek z córką?

– Mamo, słuchasz mnie? – zapytała nagle Karolina, wyrywając mnie z myśli.

– Tak, oczywiście, przepraszam… Po prostu, zamyśliłam się – próbowałam się uśmiechnąć, choć czułam, że moje serce bije jak szalone.

Karolina wstała, żeby wziąć coś z lodówki, i wtedy drzwi do pokoju Olka otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Stanął w progu, z wyrazem twarzy, który wyrażał zakłopotanie, zaskoczenie i napięcie. Córka odwróciła się i ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Czułam, jak zimny pot spływa mi po plecach, a napięcie w pokoju można było kroić nożem.

– Olek…? Co ty tu robisz? – zapytała, wyraźnie zdezorientowana.

Zamarł, a ja poczułam, że nie dam rady udawać dłużej. Przez tę krótką chwilę widziałam, jak Karolina stara się zrozumieć, co się dzieje. Wszystkie moje kłamstwa i tajemnice stawały się ciężarem nie do zniesienia.

– Karolina… – zaczęłam cicho, ale słowa uwięzły mi w gardle. Córka patrzyła to na mnie, to na Olka, a ja wiedziałam, że wszystko w końcu wyjdzie na jaw.

I tak straciłam wszystko

Czułam, jak narasta we mnie lęk, a serce wali mi jak oszalałe. Karolina wpatrywała się to we mnie, to w Olka, próbując zrozumieć tę dziwną sytuację. Widziałam w jej oczach niezrozumienie, które powoli przechodziło w coś znacznie bardziej bolesnego – domysły, które powoli układały się w prawdę.

Mamo… co tu się dzieje? – zapytała drżącym głosem, patrząc na mnie z narastającą paniką.

Nie miałam odwagi spojrzeć jej w oczy. Czułam się jak dziecko przyłapane na kłamstwie. Olek milczał, jakby zamienił się w posąg, jakby nagle zrozumiał, jak wielki popełnił błąd, wchodząc w nasze życie. Wiedziałam, że jeśli teraz nie powiem jej prawdy, stracę ją na zawsze. Wzięłam głęboki wdech.

– Karolina… – zaczęłam, a moje słowa dźwięczały mi w uszach dziwnie obco. – Olek wprowadził się tu jako lokator. Na początku nie wiedziałam, kim jest. To nie jest coś, co chcesz usłyszeć, ale… ja i Olek… byliśmy razem. Nie wiedziałam, że to twój były chłopak… a potem było już za późno.

Córka wpatrywała się we mnie zszokowana, jakby usłyszała coś niemożliwego. Jej twarz poczerwieniała, a oczy zaszkliły się od łez. Nie mogła uwierzyć. Widząc jej łzy, poczułam, że rozsypuję się na kawałki.

Jak mogłaś, mamo?! – wykrzyknęła nagle, głos jej drżał od emocji. – Czy nie pomyślałaś, jak się poczuję? Czy naprawdę sądziłaś, że można coś takiego ukryć? Jesteś moją matką, moim wzorem…

W jej oczach zobaczyłam ból i rozczarowanie, które rozrywały mnie na strzępy. W tamtym momencie czułam, że straciłam coś najcenniejszego. Karolina odwróciła się, szlochając, i wypadła z mieszkania, trzaskając drzwiami.

Zostałam sama z Olkiem w ciszy, która była cięższa niż wszystko, co do tej pory przeżyłam. Przez moment patrzył na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie znalazł słów. W końcu sięgnął po swoje rzeczy, unikając mojego wzroku.

– Przepraszam, Ewa – wyszeptał tylko, po czym wyszedł, zostawiając mnie w pustym mieszkaniu, które nagle wydawało się jeszcze bardziej chłodne i przygnębiające niż kiedykolwiek wcześniej.

Dni po tej kłótni były jak mgła. Czułam się pusta, opuszczona, niezdolna do normalnego funkcjonowania. Myśli o Karolinie nie dawały mi spokoju – wiedziałam, że zraniłam ją najgłębiej, jak mogłam. Próbowałam do niej dzwonić, pisać, ale nie odpowiadała. Czułam, że bez względu na to, co powiem, będzie mnie obwiniać, a ja nie miałam żadnych argumentów na swoją obronę.

Olek też gdzieś przepadł. Nie próbował nawiązać kontaktu, nie chciał chyba tego naprawić. Być może zrozumiał, że popełnił błąd, wchodząc w moje życie. Czasem wydawało mi się, że to wszystko było tylko snem – krótkim, burzliwym snem, który zostawił po sobie tylko ból.

Po kilku miesiącach Karolina w końcu zgodziła się na rozmowę. Była chłodna, zdystansowana. Wiedziałam, że próbowałam odzyskać coś, co już dawno straciłam, ale musiałam spróbować.

– Kochanie… wiem, że to, co zrobiłam, jest niewybaczalne. Ale chcę, żebyś wiedziała, że cię kocham. I że żałuję wszystkiego – powiedziałam, a słowa te wylały się ze mnie jak błaganie.

Córka spojrzała na mnie z chłodnym, zranionym wzrokiem. Wiedziałam, że minie dużo czasu, zanim ten ból minie – jeśli w ogóle minie.

– Mamo, nie wiem, czy będę mogła ci to wybaczyć – wyszeptała, odwracając wzrok. – Może z czasem… Ale na razie po prostu chcę, żebyś mnie nie szukała.

I tak odeszła, a ja zostałam sama. Moje życie wróciło do ciszy, której tak się bałam. Ale teraz była to cisza na własne życzenie – cisza, którą sama sobie stworzyłam. Przysięgłam sobie, że już nigdy nie wejdę w żadne uczucie, które może zranić tych, których kocham.

Czasem, gdy wieczorem patrzę w okno, wydaje mi się, że widzę ją, jak odchodzi, machając ręką, a obok niej stoi Olek – przeszłość, której już nigdy nie cofnę.

Reklama

Ewa, 52 lata

Reklama
Reklama
Reklama