Reklama

Kiedy myślałam o swoim ślubie, nie wyobrażałam sobie niczego innego niż bajkę. Tylko raz w życiu miało się wydarzyć coś tak wielkiego, a ja zamierzałam to zapamiętać do końca swoich dni. Suknia, która będzie leżeć idealnie. Sala, na której zabraknie tchu od tańca. Zdjęcia, które trafią na Instagram i wzbudzą zazdrość każdej koleżanki.

Reklama

Tomek powtarzał, że nie ma się czym martwić. Był wtedy takim typem mężczyzny, jakiego każda chciałaby poślubić – opiekuńczy, zabawny, zakochany. Może dlatego nie słuchałam nikogo, kto próbował sprowadzić mnie na ziemię.

– Natalia, to tylko jeden dzień, po co zadłużać się na lata? – Mama miała to swoje surowe spojrzenie, jakby widziała już przyszłość, której ja nie chciałam dostrzec.

– Bo to ma być NASZ dzień. Chcę, żeby wszystko było idealne!

Uparłam się na kredyt

Ojciec siedział cicho, ale widziałam, jak na siebie spoglądają. Byli zgodni – to szaleństwo. Ale ja już wtedy przestałam ich słuchać. Tomek złapał mnie za rękę i uśmiechnął się tym swoim beztroskim uśmiechem.

– Damy radę, kochanie. Nie przejmuj się, wszystko się jakoś ułoży.

Te słowa były jak plaster na każdą wątpliwość. Kiedy podpisywałam umowę kredytową na sto tysięcy złotych, czułam ekscytację, nie strach. Jakby to nie były prawdziwe pieniądze, a tylko część tej bajki, w którą właśnie wchodziłam.

Potem było wesele jak z marzeń. Jedliśmy najlepsze dania, piliśmy drogie wina, a DJ grał do samego rana. Byłam królową balu, w sukni za piętnaście tysięcy, otoczona błyskiem fleszy i komplementami gości. Miesiąc miodowy w Grecji, zachody słońca nad błękitnym morzem, zdjęcia pod palmami… Życie jak z katalogu. Nie sądziłam wtedy, że bajka skończy się tak szybko. Że te piękne chwile staną się wspomnieniami, które będą mnie potem boleć. Bo życie zaczynało już pisać zupełnie inny scenariusz.

Brakowało nam kasy

Kiedy po raz pierwszy naprawdę poczułam ciężar kredytu, siedziałam nad wyciągiem z konta i próbowałam znaleźć w nim jakiekolwiek światełko w tunelu. Nic. Liczby były bezlitosne – po spłacie raty i opłatach za mieszkanie zostawało nam tak mało, że na myśl o niespodziewanym wydatku robiło mi się słabo. Spojrzałam na Tomka, który rozłożony na kanapie oglądał jakiś program o nowych modelach samochodów. Jakby w ogóle nie zauważał, że mamy nóż na gardle.

– Musimy pogadać.

– Mhm… – mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Tomek!

Podniósł na mnie oczy i od razu zobaczyłam w nich zniecierpliwienie.

– O co znowu chodzi?

Wzięłam głęboki oddech. Musiałam mówić spokojnie, bo kiedy zaczynałam podnosić głos, on od razu się zamykał i twierdził, że robię dramę.

Nie wyrabiamy się z kasą. Wiesz, ile mamy na koncie? Czterysta złotych. Do końca miesiąca.

– Przesadzasz. – Wzruszył ramionami. – Jakoś to będzie.

– Jakoś?! Tomek, mamy kredyt na sto tysięcy! To się samo nie spłaci! A ty wydajesz, jakby nic się nie zmieniło. W zeszłym miesiącu poszło ci prawie tysiąc złotych na wyjścia z kumplami.

– No i co? Mam teraz siedzieć w domu i się zamartwiać? – zaśmiał się lekko, jakby to wszystko było jakąś drobną niedogodnością, a nie poważnym problemem.

– Może chociaż raz byś odpuścił?

Pokłóciliśmy się

Patrzył na mnie chwilę w milczeniu, po czym uśmiechnął się kpiąco.

– A może ty przestaniesz panikować? Sama chciałaś to wesele, nie?

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. „Sama chciałaś”.

– Serio? Wspólnie podjęliśmy decyzję!

– Ty o wszystkim decydowałaś, ja tylko przytakiwałem. A teraz mam płacić za twoje fanaberie?

Nie wierzyłam w to, co słyszę. Jeszcze rok temu mówił, że zrobi dla mnie wszystko, że nie ma rzeczy niemożliwych. Teraz nagle kredyt był tylko moim problemem?

– Tomek… – zaczęłam cicho. – Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, w jakiej jesteśmy sytuacji?

– Wyluzuj. – wrócił wzrokiem do ekranu telefonu. – Zawsze możemy wziąć jeszcze chwilówkę.

O mało nie krzyknęłam. Chwilówkę?! On naprawdę myślał, że pogrążenie się w jeszcze większych długach to rozwiązanie? Tego wieczoru pierwszy raz poszłam spać ze ściśniętym żołądkiem i nieprzyjemnym ciężarem w klatce piersiowej. Nie wiedziałam, że to dopiero początek.

Było coraz gorzej

Kiedyś nasze rozmowy kończyły się śmiechem. Teraz każda rozmowa kończyła się kłótnią. Tomek nie zmieniał stylu życia, a ja czułam, jak długi zaciskają się na mnie jak pętla. Zaczęłam brać nadgodziny. Wracałam do domu późno, zmęczona i zrezygnowana, a on… jak zawsze – rozłożony na kanapie, przewijający TikToka.

– Chociaż mógłbyś zrobić coś do jedzenia. – Zdjęłam buty i rzuciłam torebkę na krzesło.

– Nie wiedziałem, że cię to obchodzi. Ostatnio tylko pracujesz i narzekasz.

Zamarłam.

– Narzekam? Naprawdę? Tomek, ja próbuję nas ratować!

– Nas? – Uśmiechnął się z ironią. – Wydaje mi się, że ratujesz siebie. Ty chciałaś tego ślubu, tej sukni, tych świecących dekoracji.

Poczułam, jak coś we mnie pęka.

– Przestań mi to wyrzucać! To był NASZ ślub! Też chciałeś, też się cieszyłeś!

– Może i chciałem, ale nie za taką cenę.

Odetchnęłam głęboko, bo wiedziałam, że jeśli teraz zacznę krzyczeć, to niczego nie zmienię.

– Tomek, błagam. To się samo nie rozwiąże. Musimy coś zmienić.

– Ty coś zmieniaj, ja nie mam zamiaru rezygnować ze swojego życia.

Patrzyłam na niego i pierwszy raz dotarło do mnie, że zostałam sama.

Mąż mnie zszokował

Był piątek wieczór. Wróciłam do domu po dziesięciu godzinach pracy, zmęczona, głodna i pełna nadziei, że może tym razem zastanę coś innego niż wieczny bałagan i Tomka gapiącego się w telefon. Oczywiście się przeliczyłam. Tomek siedział przy stole, popijając piwo. Na blacie leżał wyciąg z konta. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego.

– Co to ma być? – zapytał, przesuwając papier w moją stronę.

Zerknęłam. Kolejna rata, czynsz, rachunki. Standard.

– Opłaty. Jak co miesiąc.

– A ja mam pytanie: kiedy zamierzasz to wszystko spłacić?

Zamarłam.

– Słucham?

Tomek oparł się wygodnie, popijając łyk piwa.

– Bo wiesz, ja się nad tym zastanawiałem i… mam to gdzieś. Nie zamierzam spłacać tego kredytu.

Serce mi zamarło.

– Co ty mówisz? To był NASZ ślub!

– Może i nasz, ale to ty chciałaś tej całej imprezy. Ja się tylko zgodziłem, żebyś była szczęśliwa.

Patrzyłam na niego, jakby nagle stał się obcym człowiekiem.

– Tomek… Nie możesz tak po prostu umyć rąk. To nasza wspólna odpowiedzialność.

– Nie moja. Nie będę się z tym użerał.

Wstał i poszedł do sypialni, jakby ta rozmowa w ogóle nie miała znaczenia. Zrozumiałam, że moje życie właśnie się zawaliło.

To podobno mój problem

Następnego dnia Tomek spakował torbę i wyszedł bez słowa. Żadnej awantury, żadnych dramatycznych gestów – po prostu podjął decyzję i zostawił mnie z tym wszystkim. Siedziałam na łóżku i patrzyłam na szafkę nocną po jego stronie. Pusta. Jeszcze wczoraj leżał tam jego zegarek, ładowarka do telefonu, jakieś paragony za kebaba. Teraz nie było nic. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do jego matki.

– Nie wiem, czy wiesz, ale twój syn zostawił mnie z kredytem. Powiedział, że go to nie obchodzi.

Przez chwilę milczała, po czym westchnęła ciężko.

– Natalia… Każdy musi brać odpowiedzialność za swoje decyzje.

– Słucham?!

Przecież to ty chciałaś tego wesela.

Rozłączyłam się, zanim powiedziałam coś, czego bym żałowała. Następne dni były rozmyte. Wstawałam, pracowałam, wracałam do mieszkania, w którym nagle zrobiło się pusto. Nocami leżałam i wpatrywałam się w sufit, zastanawiając się, jak w ogóle do tego doszło. Dzwoniłam do rodziców. Chcieli pomóc, ale nie mieli z czego. Mówili, że mogę wrócić do domu, ale wiedziałam, że to nie rozwiąże problemu. Byłam sama. Z długiem większym niż moje życie.

Żyję z długiem

Minęło kilka miesięcy. Nauczyłam się żyć z długiem tak, jak ludzie uczą się żyć z bólem – nie znika, ale w końcu przestajesz zwracać na niego uwagę. Każda wypłata znikała szybciej, niż się pojawiała. Pracowałam na dwa etaty, zrezygnowałam ze wszystkiego, co nie było absolutnie niezbędne. Kawa na mieście? Zapomnij. Fryzjer? Nożyczki w łazience. Wesele kuzynki? Nie stać mnie nawet na prezent.

Pewnego dnia, przeglądając Facebooka, zobaczyłam post Tomka. Opalony, w okularach przeciwsłonecznych, na jakiejś plaży. Uśmiechnięty od ucha do ucha, obejmował dziewczynę, którą nigdy wcześniej nie widziałam.

"Najlepsze decyzje w życiu to te, które dają ci wolność" – napisał w opisie.

Zamarłam. Czułam, jak wzbiera we mnie gniew, ale zaraz potem przyszło coś innego. Obojętność. Zrozumiałam, że Tomek już nie ma nade mną żadnej władzy. Odszedł, zostawił mnie z długami, a ja? Ja żyłam dalej. Nie było łatwo, ale zaczynałam się podnosić.

Reklama

Natalia, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...