Reklama

– Maamaaa! – dotarło z sypialni mojej pociechy.

Reklama

No cóż, moja Hania miała niesamowicie lekki sen – czasem samo przejście kota korytarzem potrafiło ją obudzić. Stresowałam się, że pięcioletnia córka nagle stanie w progu pokoju, podczas gdy Olek i ja będziemy w trakcie igraszek.

Spotkania w jego mieszkaniu również nie wchodziły w grę, bo dzielił je z siostrą, jej mężem oraz dwoma dzieciakami. W związku z tym musieliśmy wykazywać się kreatywnością. Pewnego razu nawet oboje powiedzieliśmy w pracy, że źle się czujemy, aby mieć kilka godzin dla siebie, kiedy Hania przebywała w przedszkolu. Rozglądaliśmy się także za mieszkaniami do wynajęcia, żeby Olek mógł w końcu zamieszkać na własną rękę, jednak ostatecznie stwierdziliśmy, że to nie ma większego sensu, bo przecież odkładamy kasę na wspólny kredyt mieszkaniowy.

Między nami układało się naprawdę świetnie – myśleliśmy o wspólnym zakupie mieszkania, stanięciu na ślubnym kobiercu i powiększeniu rodziny. Niestety, chwilowo nie dało rady nawet porządnie się wycałować, bo ciągle ktoś nam w tym przeszkadzał.

Wypad do spa na weekend? No ba, jak najbardziej!

Ogromnie wspierała nas moja kumpela Adela, dzięki której w ogóle się poznaliśmy i która mocno trzymała za nas kciuki. Parę razy zdarzyło się nawet, że zaproponowała Hani jakiś wypad, abyśmy mieli trochę czasu tylko dla siebie, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Kiedy usłyszałam dzwonek telefonu i zobaczyłam, że to ona, odebrałam z szerokim uśmiechem na twarzy.

Zobacz także

– Hej, co słychać? – zapytałam, na chwilę odrywając się od swoich zajęć.

– Hej, a co powiesz na wyjazd do spa do jednego z hoteli na najbliższy weekend? – wyrzuciła z siebie propozycję, nie owijając w bawełnę. – Wiesz, mieliśmy zrobioną rezerwację, żeby uczcić naszą rocznicę, ale wtedy nie mogliśmy jechać. Dali nam w zamian voucher, z którego możemy skorzystać. Całkowicie wyleciało nam to z głowy, a bon jest ważny tylko do poniedziałku. A wiesz przecież, że jedziemy na ślub siostry Robcia. Jeśli nikt tam nie pojedzie na weekend, to cały wyjazd przepadnie! To jak? Macie ochotę pojechać?

– A czy opcja przyjazdu z dzieckiem wchodzi w grę? – zapytałam dla pewności.

– O, właśnie o tym chciałam wspomnieć! – Adela nagle coś sobie uzmysłowiła. – Rozmawiałam z Robkiem i wiesz, on totalnie nie znosi imprez weselnych, najchętniej w ogóle by na nie nie szedł, ale stwierdził, że możemy wziąć Hanię. Przynajmniej będziemy mogli wykręcić się wcześniej z imprezy. Poza tym będzie mnóstwo dzieciaków z mojej rodziny, więc na bank znajdzie sobie jakieś towarzystwo do zabawy. A w niedzielę jest szansa na wycieczkę do minizoo, bo Robert znalazł takie niedaleko. No i wy we dwoje będziecie mieli trochę czasu dla siebie. To jak, wchodzicie w to?

Nie zastanawiałam się długo, tylko parę sekund. Hania kochała swoją chrzestną Adelę oraz jej partnera, więc decyzja była jasna.

Ruszamy w drogę! – wykrzyknęłam tak głośno, że moja kumpela z roboty aż się roześmiała.

Nasz pobyt w hotelu to była istna bajka – wszędzie piękne dywany, kwiaty i taka romantyczna atmosfera, że aż dech zapierało! Ale prawdziwe zaskoczenie przeżyłam, gdy przekroczyliśmy próg naszego apartamentu. Adela i Robert naprawdę przyłożyli się do świętowania rocznicy!

Mamy nawet taras! – pisnęłam z radości, przechodząc z ogromnej sypialni przez przeszklone drzwi. – O rany, a to co? Wanna?

Ale to nie była zwykła wanna, tylko jacuzzi. I to jakie! Umieszczone w takim miejscu, że siedząc w środku, można było podziwiać las i księżyc wynurzający się zza drzew. Przyznam szczerze, że ten hotel to prawdziwa petarda! Wcześniej nie miałam okazji być w tak ekskluzywnym hotelu, dlatego każdy element robił na mnie ogromne wrażenie – jacuzzi na balkonie, olbrzymie łóżko z pościelą białą jak śnieg oraz przepiękny design pokoju. Wskoczyłam na łoże z rzeźbioną ramą i krzyknęłam do Olka, który zniknął za drzwiami łazienki, żeby się pośpieszył. Po paru minutach wyszedł stamtąd, mając na sobie tylko ręcznik, prychając jak zwykle, bo uwielbiał brać prysznic w lodowatej wodzie.

Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego!

– No nie, no nie! – jęknęłam, gdyż choć pożądanie wręcz mnie rozsadzało, to gdy poczułam chłód jego ciała, moja namiętność jakby przygasła. – Ogrzej się najpierw! Potem zajmiemy się rozpalaniem mnie...

Nie mam ochoty czekać – zamruczał, pozbywając się ręcznika i ukazując się przede mną w pełnej krasie. Następnie musnął moją nogę...

– Przestań! – bezwiednie ją wycofałam. – Masz skórę jak lód! Ale zaraz, zaraz...

Bez dłuższego zastanowienia opuściłam królewskich rozmiarów łóżko i przeszłam na taras z desek. Personel ośrodka stanął na wysokości zadania – woda w bali kąpielowej już była przyjemnie ciepła, a po uruchomieniu masażu zrobiło się jeszcze goręcej.

– No chodźże tu! – krzyknęłam, odpinając stanik i ściągając figi.

Olek jest prawdziwym miłośnikiem sportu – gdy na dworze mróz, zażywa lodowatych kąpieli, a w cieplejszych miesiącach przebiega długie dystanse. Zwykle gorące kąpiele traktuje jako fanaberie dla mięczaków, ale dzisiaj nie miał nic przeciwko. Obserwowałam go, gdy zanurzał się w ogromnej wannie i zajmował miejsce naprzeciwko mnie. Początkowo chciałam go tylko trochę ogrzać, aby dotyk jego ciała był milszy, jednak moja fantazja nagle zaczęła galopować.

Wysunęłam nogę w jego kierunku, muskając palcami udo. Odwrócił głowę, lecz nie drgnął. Mogłam bez przeszkód podziwiać idealnie wyrzeźbiony tors wystający ponad taflę i jednocześnie sunąć stopą coraz śmielej, czując, jak wibracje bąbelków wywołują dreszcze na całym ciele. Nie padło żadne słowo, tylko przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie przenikliwie, podczas gdy moja noga wędrowała w rejony dalekie od kończyn. Niespodziewanie Olek nachylił się ku mnie, po czym… dał nura pod wodę.

Przez chwilę nie wiedziałam, po co to zrobił, ale kiedy poczułam jego usta, moje własne ułożyły się w wielkie „Ooo!”. Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego! Olek zanurkował pod wodę, rozchylił moje nogi i zaczął mnie muskać... tam. Jak już mówiłam, mój ukochany to sportowiec, ma niezłe płuca i udało mu się wytrzymać pod wodą bardzo długo, że tak to określę. Kiedy zobaczyłam go już na powierzchni, pocałował mnie w usta, a jego ciało naparło na mnie w dominująco przyjemny sposób. Teraz ja postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Delikatnie popchnęłam go w kierunku krawędzi jacuzzi, a następnie podpłynęłam bliżej, aby go objąć swoimi nogami.

Jego głowa odchyliła się do tyłu, a ja złożyłam na jego ustach namiętny, głęboki pocałunek. Nasze rozgrzane ciała, pobudzające działanie miniaturowych gejzerów na naszą skórę oraz niecodzienność sytuacji dodatkowo pobudzały nasze zmysły. W otaczającej nas wodzie czułam się lekka, co pozwalało mi na przyjmowanie pozycji, które w normalnych warunkach byłyby niemożliwe. Olek wszedł we mnie najpierw w klasycznej pozycji, gdy siedziałam okrakiem na jego udach, ale potem wypróbowaliśmy jeszcze kilka innych układów, cały czas zanurzeni w cudownie gorącej wodzie...

Szczytowałam, klęcząc na siedzeniu jacuzzi, wpatrując się w księżyc wiszący nad ciemnym lasem.

Pragniemy chwili samotności, tylko on i ja

Olek tkwił tuż za moimi plecami, dłońmi obejmując moje piersi, ustami muskając szyję. Z moich ust wyrwał się głośny jęk rozkoszy, gdy fala spełnienia mnie zalała. Przez moment miałam wizję, jakby księżyc rozsypał się na miliony lśniących drobinek, niczym majestatyczny pokaz ogni sztucznych na nocnym niebie!

Minęło może z piętnaście minut, a już wylegiwaliśmy się na ogromnym, królewskim posłaniu, wtuleni w siebie i pogrążeni w rozmowie. Nic nas nie popędzało, nie martwiliśmy się, że przypadkiem zbudzimy malucha, mogliśmy do woli rozkoszować się bliskością naszych ciał i snuć plany na kolejną dobę.

Ten weekend był wyjątkowo bogaty w atrakcje. Choć okolica wręcz zachwycała, niewiele czasu wykorzystaliśmy na zwiedzanie. W zamian za to poznawaliśmy siebie nawzajem, i jestem pewna tego co mówię, bo wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo przypadają mi do gustu niektóre rzeczy.

Kochaliśmy się, gdzie popadnie – w łóżku, pod prysznicem, na sofie obszytej aksamitnym materiałem, a potem znów w jacuzzi. Nie potrafiliśmy zaspokoić swojego apetytu na siebie nawzajem, a mój ostatni szczytowy moment nastąpił raptem kilka minut przed tym, jak zjechaliśmy windą do holu hotelowego z naszymi bagażami.

Gdy znów znaleźliśmy się w naszych progach, odebraliśmy radosną Hanię od wujka Roberta i cioci Adeli. Moja kumpela spytała nas, czy nasza wycieczka się udała. Nagle poczułam, jak moje policzki robią się coraz bardziej czerwone, a Adela nie mogła powstrzymać chichotu.

Mimo że oszczędzamy kasę na własne mieszkanie, to i tak zdecydowaliśmy się wydać trochę pieniędzy minimum dwa razy w roku na nocleg w hotelu. Nie musi być to jakiś luksusowy kurort, ale zależy nam na spędzeniu czasu sam na sam. Mamy tylko jedno zastrzeżenie: pokój musi mieć sporą wannę. Najlepiej z bąbelkami. Igraszki w wodzie to coś, co nas oboje niesamowicie podnieca i już nie możemy się doczekać, kiedy znów będziemy mogli to powtórzyć. To nasz słodki, pikantny sekret!

Reklama

Anna, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama