Reklama

Przekonanie przyszło wraz z doświadczeniem

Od razu się na nim poznałem. Późnym wieczorem odebrałem telefon od Aśki. Wczorajszy entuzjazm gdzieś uleciał. Streściła mi przebieg dnia obfitującego w emocje, po czym oznajmiła, że kładzie się do łóżka, bo o świcie musi być na nogach, żeby zająć się dojeniem krowy. Kiedy jesteś tatą jedynej córki i sam ją wychowujesz, to nie jest łatwo zaakceptować, że nagle znalazł się przy niej jakiś inny facet. No i żeby to był przynajmniej spoko gość, a nie pierwszy lepszy dureń z ulicy...

Reklama

Wierzyłem w nią. Przystojniak chce zabrać moją pociechę na wieś, gdzie będą tylko we dwoje. I ja mam dać na to przyzwolenie? Liczyłem, że odrobina cierpienia sprawi, iż następnym razem pomyśli dwa razy. Mam tylko niewielką kontrolę nad życiowymi decyzjami Joasi, a jeśli chodzi o sprawy sercowe – zerową. Zrobi po swojemu, nawet gdyby jej tatuś trzy razy na dobę podcinał sobie żyły, protestując. Odkąd zaczęła spotykać się z tym całym Maćkiem, nie pisnąłem ani słówka, chociaż w duchu aż mnie skręcało...

Facet kojarzył mi się z kostką mydła – ładnie pachniał, prezentował się nieźle i był równie śliski. Tylko że z mydła po umyciu nic nie zostaje. Ale nie chciałem z góry go skreślać, więc powiedziałem Aśce, żeby go ściągnęła do nas na obiad. Wtedy pogadamy i zobaczymy, z kim mamy do czynienia... Przyszedł raczej bez entuzjazmu.

Chciałem zagaić jakąś rozmowę, ale gdzie tam, nic z tego. Ani motoryzacja, ani wydarzenia z kraju i ze świata, a nawet futbol go nie interesował. Tylko się durnie szczerzył do mojej Aśki i pod blatem ściskał ją za dłoń. Wieczorową porą zagadałem córunię, czym się pasjonuje jej wybranek, a ona z wyraźną satysfakcją powiedziała, że gra na gitarze i od dawna myśli o stworzeniu kapeli, ale kiepsko mu idzie ze znalezieniem grajków, którzy podzielaliby jego pomysł. Kolejny artysta niezrozumiany przez świat...

Nie mogłem jej tego zabronić

Dałem sobie spokój z kolesiem, pokładając nadzieję w trzeźwej ocenie sytuacji przez córcię: pobawi się trochę i poszuka jakiegoś lepszego materiału na chłopaka. Ale gdzie tam, ten związek rozkwitał jak kwiat na wiosnę! Nastał czas wolny od nauki, słoneczna laba w pełni. Pewnego pięknego dnia, gdy wróciłem do domu po pracy, na blacie czekał na mnie ciepły posiłek. Wtedy mnie coś zaniepokoiło – no bo jaka panienka ot tak z dobroci serca zmarnowałaby pół dnia smażąc kotlety, zamiast relaksować się nad morzem?

Zobacz także

Kiedy na blacie pojawiło się moje ukochane ciasto z jabłkami, bez owijania w bawełnę spytałem:

– Okej, gadaj, o co biega?

– Oj tam – wydęła wargi. – Nic takiego…

– Daj spokój, nie ze mną te sztuczki. Mów, co jest grane, jestem już urobiony.

W tym momencie dała mi do zrozumienia, że przecież nie jest już dzieckiem… Aż mnie zmroziło. Nie daj Boże ten przystojniak chce zaciągnąć moją córcię do namiotu!

– Wiktor dostał od ciotki propozycję nie do odrzucenia – oznajmiła Asia. – Jego ciocia, która mieszka na wsi, leci do Londynu na parę dni, żeby zobaczyć się z mężem pracującym tam na budowie. Poprosiła Wiktora o przypilnowanie obejścia, w tym o opiekę nad drobiem, królikami i dojenie krówek… Jak w bajce, prawdziwa sielanka! – wykrzyknęła moja podekscytowana pociecha, która ledwie wczoraj dostała histerii, gdy zobaczyła malutkiego pajączka. – Piękne widoki, świeże powietrze… Tatusiu, pozwolisz mi z nim pojechać? Prooooszę! – moja córcia rzuciła mi się na szyję. – Mogę, prawda?

Pewna wizja przemknęła mi przed oczami – pędzimy w stronę szpitala położniczego, a wiosenne słońce grzeje przez szyby samochodu... Chyba Aśka również dostrzegła tę scenkę, bo odsunęła się na krok i oznajmiła stanowczo:

– Zdajesz sobie sprawę, że jakbym chciała to zrobić, to nie muszę nigdzie jechać, tak? I tak przez pół dnia cię nie ma w domu.

– Ale co ty gadasz! – zaoponowałem nieszczerze. – Nie jesteś chyba aż taką gąską, żeby...

– Tata – rzuciła ostrzegawczo.

Masz rację, co takiego chciałem jej przekazać? Żeby nie puszczała się z każdym facetem, który tylko się nawinie? Kompletnie zgłupiałem, gadając takie rzeczy do własnej córki. Zrobiło mi się głupio, więc zacząłem wypytywać o tę zagrodę, którą rzekomo ma się zajmować ten przystojniak. W końcu sam wychowałem się na wsi. Aśka zaczęła opowiadać o zwierzątkach – dwóch psach, jakichś kotach, królikach, kurach i krowach…

– Te krówki chyba wymagają dojenia, nie? – rzuciłem pytanie, chcąc mieć pewność, że dzieciak zdaje sobie sprawę, w co się pakuje.

– No jasne, dwa razy na dobę – oznajmiła fachowym tonem. – Luz, jest tam elektryczny sprzęt do dojenia, pestka.

Cholernie się o nią bałem

Poprosiłem ją o chwilę do zastanowienia. Przeczucie podpowiadało mi, że powinienem przystać na tę propozycję: latorośl będzie musiała wstać skoro świt i zabrać się do pracy, przy której chłoptaś albo da radę i wtedy dam mu spokój, albo zawiesi na nim psy i pozbędę się problemu raz a dobrze.

– Kocham cię, tata – wskoczyła mi w objęcia, kiedy dowiedziała się, co postanowiłem. – Nie ma lepszego ojca na całym świecie!

Aśka kompletnie oszalała z zakochania, nawet nie wydawało jej się podejrzane, że przystojniak nie kwapił się, by pomóc jej z walizkami, kiedy nadeszła chwila wyjazdu. Prowadziłem ją wprost do jaskini drapieżnika...

– Zadzwoń codziennie wieczorem – zaapelowałem.

– Obiecuję, słowo harcerza, tatusiu – zapewniła.

No i masz ci los, już na samym starcie dała plamę. Myślałem, że mnie szlag trafi, w końcu napisałem SMS-a, czy wszystko u niej ok. W końcu łaskawie odpisała: jest git. Podobno kury im zwiały i zapomniała, że tata może mieć przez to zawał... Zadzwoniła dopiero na drugi dzień.

– Cześć tato – rzuciła zamiast przywitania. – Miałeś kiedyś do czynienia z dojeniem krowy?

– Nie, dojarką nie – odparłem szczerze.

– Ta cholerstwo chyba padło – burknęła wkurzona.

– No to wygląda na to, że czeka was ręczna robota – powiedziałem z ciężkim westchnieniem. – Ale uważaj, żeby cię nie wkręcili, Aśka.

– Wiesz, on twierdzi, że powinnam to zrobić... Tato, czy to jest typowo kobiece zajęcie?

– Zaraz, zaraz, od kiedy jesteś kobietą? – zapytałem zaskoczony.

– A ile dokładnie jest tych krówek?

– Dwie sztuki.

– No to podzielcie je między siebie po połowie. Powodzenia!

Już wiedziałem, jaki miał plan

Ale z niego spryciarz! Od razu go rozgryzłem. Aśka odezwała się pod wieczór. Wczorajsze podekscytowanie całkiem wyparowało. Streściła mi emocjonujący dzień i oznajmiła, że kładzie się spać, bo musi wstać bladym świtem o piątej, żeby wydoić krowę. Zajmie jej to przeszło godzinę, a potem jadą do sklepu, bo zostali zaproszeni do sąsiadów na ognisko i chce przygotować ciasteczka.

– Bawcie się dobrze – powiedziałem z ulgą, ciesząc się, że Joasia przynajmniej ten jeden wieczór spędzi w towarzystwie, a nie tylko we dwoje z facetem.

– Dzięki, tatku – ucieszyła się. – Zapowiada się super wieczór, Wiktor zabierze gitarę, trochę pośpiewamy. Wiesz… – zawahała się. – Tutaj na wiosce to można umrzeć z nudów… I w kółko jest coś do roboty!

– Rozumiem, córuś – przyznałem. – To dobrze, że masz towarzystwo i nie jesteś zdana tylko na siebie.

– Taaa… – mruknęła pod nosem.

Po dwóch dniach odezwała się, od razu prosząc, abym ją stamtąd zabrał.

– Co się wydarzyło? – zapytałem.

– Mam już dosyć! – wykrzyczała. – Tego zadupia, zwierząt i Wiktora! Następnie wybuchła płaczem i zaczęła relacjonować, jak to jej ukochany na ognisku zarywał do córek sąsiadów i nie kwapił się z powrotem. – Musiałam sama wracać przez las, tatusiu – szlochała. – A bladym świtem lecieć do krów, bo on ledwo kontaktował… Królikom dał jakieś paskudztwo i teraz niedomagają. Wyobrażasz to sobie?

Wyszło szydło z worka

Jasne, że się tego spodziewałem. Od samego początku miałem przeczucie, że ten przystojniak to same kłopoty. Ale od razu pędzić na ratunek królewnie? To zdecydowanie za szybko. Dałem słowo, że pojawię się za pojutrze. Niech sobie trochę pocierpi, może zmądrzeje. Kiedy w końcu dotarłem na miejsce, Aśka czekała już z walizkami na podjeździe.

– Jesteś absolutnie pewna, że chcesz jechać? – upewniłem się.

– Tak – padła zwięzła odpowiedź.

Usłyszałem, jak Wiktor woła do niej z drugiego pokoju. Poszła, zamienili parę słów i po chwili z powrotem do mnie dołączyła...

– Wiktor poprosił, żebyśmy się jeszcze chwilę wstrzymali. Wieczorem ma wrócić jego ciotka, więc chciałby się z nami zabrać.

– Serio? No i jak, zostajemy?

Wskoczyła do samochodu, uchyliła okno i krzyknęła do niego...

– Możesz jechać pociągiem, droga wolna!

Szczerze mówiąc, poczułem wtedy wielką dumę z jej zachowania.

Reklama

Darek, 45 lat

Reklama
Reklama
Reklama