„Z zemsty na byłym mężu uwiodłam jego szefa. Grałam nieczysto, ale okazało się, że nie tylko ja miałam za paznokciami”
„Zrobiło mi się gorąco. Siedziałam przy tym stoliku, czułam na sobie jego spojrzenie, a jednocześnie gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że to gra. Nie chodziło już tylko o Łukasza, ale o coś więcej. W tamtym momencie czułam, że to ja mam przewagę”.

- Redakcja
Zdrada. Słowo, które potrafi zniszczyć całe życie, w jednej chwili zmienić człowieka w kogoś, kogo sam by w sobie nie rozpoznał. Budzisz się rano, patrzysz w lustro i nie wiesz już, kim jesteś – kobietą, która kiedyś wierzyła w miłość, czy tą wściekłą furią, gotową podpalić cały świat, byleby poczuć, że coś znaczy.
Chciałam odwetu
Mam trzydzieści pięć lat i jestem po rozwodzie. Zdradzona, upokorzona, porzucona dla młodszej. Z rozbitym sercem i głową pełną wściekłych myśli. Kiedy Łukasz spakował swoje rzeczy, powiedział tylko:
– To nie twoja wina, po prostu tak wyszło.
Nie moja wina? Serio? A ja co miałam z tym zrobić? Posprzątać te kawałki swojego życia i jeszcze mu życzyć szczęścia? Nie chciałam się poddawać. Skoro on mnie zdradził, ja też mogłam… a może nawet powinnam.
To był zupełnie przypadkowy wieczór. Wyszłam tylko na spacer, żeby odetchnąć od czterech ścian. Zimne powietrze szczypało mnie w policzki, czułam się jak ktoś bezdomny, włóczący się po obcych ulicach, chociaż znałam tę dzielnicę od lat. Minęłam kawiarnię z dużymi oknami, w środku było jasno, ciepło, ludzie rozmawiali, śmiali się. Wtedy zobaczyłam szefa mojego eks. Znałam go z kilku bankietów, na którym bywaliśmy razem, przed rozwodem
Siedział przy stoliku, samotnie, z kieliszkiem wina, wpatrzony w telefon. Może powinien był być z kimś, a może to jego sposób na odreagowanie po pracy. W każdym razie był tam. Zanim zdążyłam się zastanowić, weszłam do środka.
Miałam plan
Podniósł wzrok. Przeleciał wzrokiem po mojej twarzy, a potem lekko się uśmiechnął, jakbyśmy byli starymi znajomymi. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do jego stolika. Powiedziałam coś banalnego, jakieś głupie „dobry wieczór”. On zaprosił mnie gestem, żebym usiadła.
– Magda, prawda? – zapytał, jakby musiał się upewnić, ale wiedział dobrze, kim jestem. Skinęłam głową. – Co u Łukasza? – powiedział to tak niby od niechcenia, jakby pytał o pogodę.
– Nie wiem. Nie rozmawiamy – odpowiedziałam, z trudem ukrywając drżenie głosu.
– Słyszałem, że się rozstaliście – przekrzywił głowę, patrząc na mnie jak na coś ciekawego, coś, co chciałby rozgryźć. – To przykre – dodał, a ja przez chwilę nie wiedziałam, czy to współczucie, czy może ironia.
Zamówił dla mnie wino, a potem rozmowa potoczyła się jakby sama. Pod wpływem alkoholu i ciepła bijącego od niego zaczęłam się rozkręcać. Opowiadałam o tym, jak Łukasz bywał spięty, jak wiecznie był niezadowolony z pracy, jak narzekał na klientów. Andrzej słuchał, kiwał głową, a czasami rzucał krótkie, niby przypadkowe pytania.
To był układ
Coraz bardziej czułam, że go interesuję, że może mu na czymś zależy. I wtedy to powiedział.
– Myślę, że moglibyśmy sobie nawzajem pomóc. Ty masz swoją perspektywę. Ja mam doświadczenie i możliwości. Może czasem warto spojrzeć na sprawy z innej strony?
Zrobiło mi się gorąco. Siedziałam przy tym stoliku, czułam na sobie jego spojrzenie, a jednocześnie gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że to gra. Nie chodziło już tylko o Łukasza, ale o coś więcej. W tamtym momencie czułam, że to ja mam w rękach karty, że znów mogę coś ugrać.
„Skoro on mnie zostawił, czemu ja nie mogę się zabawić?” – pomyślałam, wychodząc z kawiarni kilka godzin później. Niosłam w głowie mętlik myśli i coś, co przypominało ekscytację.
Romans z Andrzejem zaczął się, zanim w ogóle zorientowałam się, co właściwie robię. Spotykaliśmy się coraz częściej – najpierw były kawy, późne wieczory w restauracjach, a potem noce. Szukałam czegoś, co mogłoby zapełnić pustkę po Łukaszu.
Byłam w pułapce
Ale Andrzej nie był tym, za kogo go brałam. To wyszło z czasem. Kiedy opadały emocje, a rozmowy przy kieliszku stawały się bardziej konkretne, zaczął dopytywać o Łukasza. Niby mimochodem, niby z troską, ale pytania były coraz bardziej szczegółowe. Jakie ma plany? Co mówił o pracy? O nowym projekcie? Kto go wspiera w firmie?
– No, nie bądź taka. Przecież to tylko drobnostki. Nie chcemy mu zaszkodzić, po prostu chcę wiedzieć, co kombinuje – powiedział pewnego wieczoru, gdy po raz kolejny próbował wyciągnąć ze mnie coś więcej.
– Nie wiem, czy powinnam… To jednak mój były – odpowiedziałam.
– Twój były, który cię zdradził. Pamiętasz o tym, prawda? – powiedział wolno, akcentując każde słowo.
Zamilkłam, a w mojej głowie zaczęło brzęczeć coś, czego wtedy nie chciałam słuchać. Przypominałam sobie, jak bardzo bolało, gdy Łukasz pakował walizki, jak trzasnęły drzwi, jak zostałam sama w pustym mieszkaniu. Andrzej widział moją minę, wiedział, że złapał mnie w odpowiednim momencie.
Chciałam się wycofać
Powiedziałam Andrzejowi, że mam dość, że to wszystko zaszło za daleko, że nie chcę być jego informatorką, pionkiem w grze. Gładził palcami szklankę z whisky, patrzył przez okno, jakby wcale mnie tu nie było. A potem odwrócił głowę i jego spojrzenie zmroziło mnie bardziej niż cała cisza przed tym.
– Myślisz, że możesz tak po prostu zniknąć? Nie bądź naiwna. Wiesz, co mogę zrobić? Chcesz, żeby Łukasz dowiedział się o wszystkim?
Poczułam, jak nogi uginają się pode mną, a serce wali tak głośno, że prawie zagłuszało jego głos. Słowa spadały na mnie jak kamienie – groźba, zimna kalkulacja, obojętność, która jeszcze kilka tygodni wcześniej była schowana za uśmiechem i czułym gestem. Andrzej patrzył na mnie, jak na rzecz, którą właśnie tracił, ale jeszcze mógł ścisnąć, przytrzymać.
Nie mogłam spać. Leżałam, patrzyłam w sufit, a obrazy z ostatnich tygodni przewijały się przed oczami. Każdy jego dotyk, każde słowo, każde spojrzenie, które wtedy wydawało się ciepłe, teraz miało inny kolor – zimny, obojętny, obliczony na efekt.
Zostałam sama
„Byłam głupia” – powtarzałam w myślach, zaciskając pięści. „Myślałam, że to ja mam kontrolę. Że to ja gram, a on jest pionkiem. A tymczasem to ja byłam tą, którą rozgrywano”. Wszystko zaczynało się składać w całość, tylko ta układanka wyglądała teraz jak coś obrzydliwego.
Spojrzałam na telefon. Wiadomości od Andrzeja – krótkie, zimne, jakby wysyłane z biura, z tabelki w Excelu, a nie z serca. „Nie zapominaj, Magda”. „Czekam na odpowiedź”. „To nie koniec”. A potem wiadomość od Łukasza. Sucha, rzeczowa. „Potrzebuję dokumentów od prawnika. Wiem, że masz. Daj znać, kiedy możesz je przekazać”. Zero emocji, zero pytań. Jakbym była kurierem, a nie kimś, kto przez dziesięć lat z nim dzielił życie.
Patrzyłam na te dwa wątki na ekranie i czułam, jakby ktoś mnie rozrywał od środka. Andrzej i Łukasz. Dwóch mężczyzn, którzy w różnych momentach mieli w swoich rękach kawałki mojego życia, a teraz obaj trzymali je jak brudne, niepotrzebne papiery.
Myślałam, że wygram, że będę górą. A teraz zostałam z niczym. Sama w pustym mieszkaniu, z poczuciem straty, którego nie da się zapełnić.
Magdalena, 43 lata
Czytaj także:
- „Na moim koncie pojawiło się 20 tysięcy złotych. Gdy odkryłam, kto i dlaczego to zrobił, zbierałam szczękę z podłogi”
- „Macocha zmanipulowała naszego ojca, by wszystko przepisał na nią i jej synalka. W piwnicy odkryliśmy testament grozy”
- „To były nasze ostatnie wspólne wakacje. Wyszło na jaw, że mąż od dawna robił sobie urlop od wierności małżeńskiej”