„Za 30 tysięcy premii chciałem kupić żonie prezent, o którym zawsze marzyła. Ale ona tylko wzruszyła ramionami”
„Patrzyłem na nią, próbując pojąć, co się właśnie wydarzyło. Przecież powinna się cieszyć. Zawsze wspominała o podróżach, o ciepłym morzu i kokosach. A teraz? Jakby coś w niej zgasło. – Może cię zaskoczyłem – powiedziałem, zmuszając się do uśmiechu. – Daj sobie czas, dobrze? Pokiwała głową, ale nie spojrzała już na mnie. Poszedłem do salonu. I wtedy pomyślałem. Ona już od miesięcy była gdzieś indziej. Tylko ja tego nie chciałem widzieć”.

- Redakcja
Pracowałem w tej firmie ponad osiem lat, zanim ktoś mnie wreszcie zauważył. Byłem jak cień – sumienny, cichy, niezawodny. Zawsze na czas, nigdy na zwolnieniu. Gdy w końcu usłyszałem o trzydziestotysięcznej premii, poczułem, że może jednak coś znaczę. Może nie jestem tylko „tym z logistyki”. Od razu pomyślałem o Jagodzie. Zasługiwała na coś więcej niż szybki obiad w domu po mojej zmianie. Od dawna marzyłem, by ją gdzieś zabrać – gdzieś, gdzie nie będzie miała powodu, by czuć się nieszczęśliwa. Teraz miałem szansę to zrealizować.
Wróciłem z niespodzianką
Wróciłem do domu szybciej niż zwykle. Serce waliło mi jak oszalałe, a w kieszeni trzymałem złożoną kopertę – nie z pieniędzmi, ale z wydrukiem decyzji działu HR. Dla mnie miała wartość złota.
– Jagoda, jesteś? – zawołałem od progu.
Była w kuchni. Siedziała przy stole z kubkiem herbaty, zapatrzona w okno. Nie zareagowała od razu, więc podszedłem i położyłem przed nią kopertę.
– Co to? – zapytała bez entuzjazmu.
– Premia. Trzydzieści tysięcy – powiedziałem z dumą.
Podniosła wzrok, ale jej twarz nie zmieniła wyrazu.
– To świetnie, Igor – powiedziała mechanicznie.
– Pomyślałem… zawsze mówiłaś, że chcesz gdzieś uciec. Wiesz, gdzieś daleko. Bali? Malediwy? Co tylko chcesz. Mamy za co.
– Może już uciekłam, Igor – powiedziała cicho, patrząc z powrotem przez okno.
Serce mi zamarło.
– Jak to?
– Nieważne. Jestem zmęczona. Praca, ciśnienie. Nie teraz – odpowiedziała, jakby odganiała natrętną muchę.
Patrzyłem na nią, próbując pojąć, co się właśnie wydarzyło. Przecież powinna się cieszyć. Zawsze wspominała o podróżach, o ciepłym morzu i kokosach. A teraz? Jakby coś w niej zgasło.
– Może cię zaskoczyłem – powiedziałem, zmuszając się do uśmiechu. – Daj sobie czas, dobrze?
Pokiwała głową, ale nie spojrzała już na mnie. Poszedłem do salonu. I wtedy pomyślałem. Ona już od miesięcy była gdzieś indziej. Tylko ja tego nie chciałem widzieć.
Kim jest Łukasz?!
– Coś taki przygaszony, Igor? – zapytał Rafał, gdy weszliśmy razem do kuchni na przerwę.
Nie odpowiedziałem od razu. Miałem wrażenie, że jeśli zacznę mówić, to się rozkleję.
– Dostałem premię. Trzy dychy – powiedziałem w końcu. – I wiesz co? Zamiast się cieszyć… Jagoda powiedziała, że może już ode mnie uciekła.
Rafał uniósł brwi, jakby się nie spodziewał, że aż tyle powiem.
– Może ma ciężki tydzień? – zapytał, ale głos miał dziwnie spięty.
– To nie pierwszy raz. Ona już dawno nie jest sobą. Milczy, wychodzi wcześniej, wraca późno. Czuję się, jakbyśmy byli razem tylko na papierze.
Rafał wbił wzrok w swój kubek, po czym nagle wypalił:
– Jagoda nigdy nie była aż tak zachwycona tobą jak jakimś Łukaszem.
– Co to ma znaczyć? – zapytałem ostro.
– Nic. Zapomnij. Chodziło mi o to, że może nie każdy potrafi cieszyć się cudzym szczęściem – rzucił szybko i sięgnął po telefon, jakby szukał ucieczki.
Ale ja już byłem czujny.
– Wymieniłeś imię. Łukasz. Kim on jest?
Znieruchomiał.
– Nic nie mówiłem.
– Mówiłeś. Kim jest Łukasz?
– Igor, nie idź tą drogą. Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć – powiedział cicho i opuścił kuchnię, zostawiając mnie z rozdygotanymi rękami.
Nie chciałem wiedzieć? Przecież wszystko we mnie krzyczało, że muszę. Że właśnie teraz zaczyna się prawda.
Jeszcze się łudziłem, że to pomyłka
Wieczorem siedziała na kanapie z laptopem na kolanach. Udawała, że coś czyta, ale dobrze wiedziałem, że to tylko zasłona. Przeszedłem przez salon i stanąłem naprzeciwko niej.
– Kim jest Łukasz? – zapytałem bez owijania.
Zamknęła laptopa i powoli podniosła wzrok. Nie było w niej zaskoczenia. Raczej zmęczenie.
– Rafał ci powiedział?
– Nie musiał. Sam się domyśliłem. Jagoda, proszę... powiedz mi, co się dzieje. Od miesięcy patrzysz na mnie, jakbym był kimś obcym. Coś jest między wami?
– Igor... nie wiem, jak ci to powiedzieć.
– Zacznij od prawdy. Proszę.
Przez chwilę milczała, po czym westchnęła i wstała z kanapy.
– Próbowałam. Naprawdę próbowałam to zakończyć. Udawać, że wszystko jest dobrze. Że jeszcze coś czuję. Ale nie czuję już nic.
– Z kim ty tak naprawdę chciałabyś pojechać na te wakacje? – zapytałem, a głos mi się załamał.
– Na pewno nie z tobą – powiedziała twardo, patrząc mi prosto w oczy.
Stałem jak sparaliżowany.
– Przez ostatni rok byłam z kimś innym. To był ten Łukasz. Zaczęło się niewinnie. Rozmowy. Potem wszystko inne. Przepraszam.
Nie byłem w stanie wypowiedzieć ani słowa. Każde z nich było jak uderzenie. Rok. Cały rok życia z kimś, kto już dawno odszedł. Tylko zostawił ciało. I cień.
Odwróciłem się i wyszedłem z mieszkania, bo czułem, że jak zostanę choćby minutę dłużej, zrobię coś, czego będę żałował.
Zdrada, o której nie wiedziałem tylko ja
Wróciłem dopiero nad ranem. Miasto spało, ale w mojej głowie wrzało. Jagoda czekała na mnie w kuchni, siedząc przy zgaszonym świetle. Kiedy wszedłem, zapaliła tylko małą lampkę nad stołem. Jej oczy były czerwone, ale nie płakała. Już nie.
– Chcesz wiedzieć wszystko? – zapytała cicho.
Skinąłem głową i usiadłem naprzeciw niej.
– Łukasza poznałam na terapii małżeńskiej. Pamiętasz? Miałeś przyjść, ale nigdy nie przyszedłeś. On był pacjentem po mnie. Zaczęliśmy rozmawiać. Wiesz, to nie było od razu. Najpierw tylko kawa. Potem rozmowy nocą. Potrzebowałam z kimś pogadać, a ty byłeś ciągle zmęczony. Milczący. Wciągało mnie to. Aż w końcu nie chciałam z tego wychodzić.
Siedziałem nieruchomo, wpatrując się w blat stołu.
– Zdradzałaś mnie. Miesiącami.
– Niestety – odpowiedziała beznamiętnie.
– Rafał też wiedział?
– Wiedział. Prosiłam, żeby nic ci nie mówił.
Pokręciłem głową.
– Więc ta premia to co? Łapówka za moje uczucia?
– To była zachęta. Że coś jeszcze mamy – powiedziała z goryczą.
Wstałem powoli, jakby każdy ruch ważył tonę.
– Teraz wszystko składa się w całość.
Wyszedłem z domu drugi raz, bez celu. Nie miałem już nic do powiedzenia. Tylko ciszy chciałem. Nie chcę żyć w miejscu, gdzie wszyscy wszystko wiedzą. A ja ostatni.
To pytanie nie dawało mi spokoju
Zadzwoniłem do Rafała z samego rana. Nie odebrał. Wysłałem mu krótką wiadomość: Musimy pogadać. Dzisiaj. Bez wymówek.
Spotkaliśmy się w barze niedaleko firmy. Siedział już przy stoliku, nerwowo mieszając herbatę.
– Długo wiedziałeś? – zapytałem bez powitania.
Spuścił wzrok.
– Igor...
– Długo? – powtórzyłem, nie podnosząc głosu, ale wystarczająco twardo.
– Tak. Od kilku miesięcy. Ale przysięgam, próbowałem cię ostrzec. Myślałem, że to chwilowe. Nie chciałem niszczyć tego, co jeszcze między wami było.
Parsknąłem śmiechem, bez cienia radości.
– Wszyscy dookoła wiedzieli, Rafał! Wszyscy, tylko nie ja.
– Nie wszyscy. Ale... Jagoda przestała cię zauważać. A ty wciąż widziałeś ją jak przez różowe okulary.
– Powinieneś był mi powiedzieć.
– A co byś zrobił? Zmusił ją, żeby cię kochała? – rzucił gorzko.
Zamilkliśmy. Przez chwilę patrzyłem w nicość.
– Miałeś być moim przyjacielem – powiedziałem w końcu. – Ale wolałeś być jej powiernikiem.
– Może po prostu byłem tchórzem – odparł. – Albo może sam nie wierzyłem, że wciąż coś między wami jest.
Wstałem.
– Dzięki za wszystko, Rafał. Naprawdę. Dzięki.
Wyszedłem, nie czekając na odpowiedź. To już nie miało znaczenia. Zaufanie zostało zniweczone. Zostały zgliszcza i smród.
Bilet w jedną stronę
Wynająłem pokój w tanim hotelu na obrzeżach miasta. Ściany były cienkie, materac twardy, a zapach detergentów przypominał mi szpital. Ale było cicho. I można było zebrać się w całość.
Usiadłem na łóżku z laptopem. Otworzyłem folder: Bali. Setki zdjęć – lazurowe plaże, bungalowy nad wodą, uśmiechnięci turyści. Kliknąłem zakładkę z biletami. Wpisałem daty. System zapytał: „Ilu pasażerów?”
Przez chwilę patrzyłem w ekran. Mógłbym jeszcze próbować. Błagać, wyjaśniać, łudzić się. Ale zrozumiałem coś ważnego. Czasem to nie zdrada boli najbardziej. Tylko świadomość, że ktoś odszedł na długo, zanim to zrobił. A ty tego nie zauważyłeś.
Kliknąłem „jeden pasażer”.
Zamknąłem laptopa i położyłem się. Nie wiem, czy chcę odpoczywać, czy po prostu zniknąć. Wciąż nie potrafię nazwać tego, co czuję. Ale wiem jedno – nie wrócę do życia, które było iluzją.
Może naprawdę trzeba czasem uciec. Ale nie od problemów. Nie od siebie. Tylko od ludzi, którzy przestali być twoim domem.
Nie wiem, co się wydarzy na Bali. Może słońce, obcy ludzie, którzy nie będą wiedzieli, kim jestem, ułożą się w nową historię. I dobrze. Tam nie będę zdradzonym mężem. Tam zacznę od zera. Albo przynajmniej – spróbuję się z tym zerem pogodzić.
Igor, 32 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Po ślubie mąż chciał mnie trzymać na krótkiej smyczy. Wybiera mi znajomych i sprawdza, gdzie chodzę po bułki”
- „Obiecałem ukochanej, że zapłacę każde pieniądze, by była szczęśliwa. Potraktowała to bardzo dosłownie”
- „Po śmierci męża moje serce zapłonęło do teścia. Czułam się jak śmieć, ale nie mogłam przestać o nim śnić”