„Za chwilę namiętności ze szwagierką zapłaciłem najwyższą cenę. Straciłem wszystko, a ona śmiała mi się w twarz”
„Pocałowała mnie. Powinienem się odsunąć. Powiedzieć, że to nie powinno mieć miejsca. Ale tego nie zrobiłem. Następnego ranka obudziłem się obok niej, z sercem walącym w piersi”.

- Redakcja
Czasem człowiek myśli, że ma wszystko pod kontrolą. Że jego życie jest stabilne, przewidywalne. Ale wystarczy jeden błąd, jeden moment słabości, by wszystko rozsypało się jak domek z kart. Kiedyś miałem szczęśliwe małżeństwo i wiernych przyjaciół. Natalia była moją opoką, kobietą, której ufałem i którą kochałem. Marek był moim najlepszym przyjacielem. A Ala? To moja szwagierka, ktoś, kogo traktowałem z przymrużeniem oka. Była piękna, ale lekkomyślna. Nie wiedziałem, że pewnego dnia wszystko się zmieni. A to, co zaczęło się jako niewinny flirt, przerodzi się w coś, co zniszczy wszystko, co miałem.
Nie protestowałem
Impreza u Marka i Ali trwała w najlepsze. Rozmowy przeplatały się ze śmiechem, a muzyka dudniła w tle. W pewnym momencie wyszedłem na taras, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Ala pojawiła się obok mnie, trzymając w dłoni kieliszek wina.
– Chowasz się? – zapytała, uśmiechając się lekko.
– Po prostu odpoczywam – wzruszyłem ramionami.
Była piękna, zawsze to wiedziałem. Jej ciemne oczy błyszczały w świetle latarni, a na ustach igrał figlarny uśmiech.
– Wiesz, że zawsze mnie fascynowałeś? – powiedziała nagle.
Spojrzałem na nią zaskoczony.
– Żartujesz, prawda?
Nie odpowiedziała. Zamiast tego zrobiła krok do przodu. Dzieliły nas centymetry. Czułem jej perfumy, ciepło jej ciała.
– Ala… – zacząłem, ale nie dokończyłem.
Pocałowała mnie. Powinienem się odsunąć. Powiedzieć, że to nie powinno mieć miejsca. Ale tego nie zrobiłem. Nie pamiętam, kto pierwszy pociągnął drugą osobę do środka. Pokój gościnny był ciemny, a my – nakręceni na siebie. Następnego ranka obudziłem się obok niej, z sercem walącym w piersi.
– To był błąd – powiedziałem cicho.
Ala spojrzała na mnie i kiwnęła głową.
– Nikt nie może się o tym dowiedzieć.
Zabawiła się moim kosztem
Przez kolejne dni żyłem w strachu. Starałem się zachowywać normalnie, ale czułem, że żona zaczyna coś podejrzewać. Ala nie dawała po sobie niczego poznać. Wciąż żartowała, wciąż była beztroska. Aż do dnia, kiedy zadzwoniła do mnie w środku pracy.
– Musimy się spotkać. To pilne – powiedziała.
Umówiliśmy się w kawiarni. Była poważna, inna niż zwykle.
– Jestem w ciąży – powiedziała bez ogródek.
Czułem, jak krew odpływa mi z twarzy.
– To… niemożliwe.
– A jednak – westchnęła. – I wiesz co? To nie jest dziecko Marka.
Poczułem, że tracę oddech.
– Co zamierzasz zrobić?
Wzruszyła ramionami.
– Jeszcze nie wiem – odparła.
Siedziałem w milczeniu, nie mogąc się pozbierać. Ala spojrzała na mnie i… wybuchnęła śmiechem.
– Ale miałeś minę!
Zamarłem.
– Co?
– To był żart. Chciałam zobaczyć, jak się przestraszysz.
Patrzyłem na nią w osłupieniu.
– Myślisz, że to zabawne?!
Wzruszyła ramionami.
– Och, daj spokój.
Nie odpowiedziałem. Po prostu wyszedłem.
Musiałem ponieść konsekwencje
Tego wieczoru, gdy wróciłem do domu, Natalia czekała na mnie w salonie.
– Ala do mnie zadzwoniła – powiedziała cicho.
Poczułem, jak żołądek zaciska mi się ze strachu.
– I co powiedziała? – zapytałem, udając obojętność.
Natalia patrzyła na mnie długo.
– Że mnie zdradziłeś.
Zamknąłem oczy.
– Kochanie…
– Nie – pokręciła głową. – Nie próbuj się tłumaczyć.
– To był błąd…
Zaśmiała się gorzko.
– Błąd? To tak to nazywasz?
Zrobiła krok do przodu.
– Spakuj się i wyjdź.
Nie miałem wyboru.
Straciłem przyjaciela
Następnego dnia zadzwonił do mnie Marek.
– Spotkajmy się. Muszę zamienić z tobą słówko – powiedział zimnym tonem.
Gdy zjawiłam się w umówionym miejscu, przyjaciel już na mnie czekał przy stoliku.
– Wszystko wiem – powiedział od razu.
Opuszczając wzrok, skinąłem głową.
– To się zdarzyło tylko raz – wyszeptałem.
Zaśmiał się bez humoru.
– Myślisz, że to ma znaczenie?
Przez chwilę milczał.
– Myślałem, że jesteśmy jak bracia. A teraz widzę, że byłem dla ciebie nikim.
Wstał.
– Nie chcę cię więcej widzieć.
I wyszedł.
Wciąż miałem nadzieję
Minęło kilka tygodni. W moim mieszkaniu panowała cisza, tak głucha i dławiąca, że czasami miałem wrażenie, że mnie pochłania. Brakowało mi Natalii krzątającej się po kuchni, jej porannego narzekania na kawę, której zawsze nalewałem jej za dużo. Ale nie miała zamiaru wracać. Może się oszukiwałem, ale wciąż miałem nadzieję, że zmieni zdanie. Dzwoniłem do niej, pisałem wiadomości. Czasem czytała, ale nigdy nie odpisała. Kiedy raz zadzwoniłem z innego numeru, odebrała. Przez kilka sekund słyszałem jej oddech, a potem… sygnał zakończenia rozmowy.
Marek również zniknął. Unikał mnie, jakbyśmy nigdy nie byli przyjaciółmi. Wcześniej widywaliśmy się prawie codziennie. Teraz gdy przypadkiem wpadliśmy na siebie w sklepie, odwrócił się i wyszedł, jakbym był dla niego powietrzem. A Ala? Żyła, jakby nic się nie stało. Śmiała się, żartowała, wrzucała zdjęcia w mediach społecznościowych, jakby nie zniszczyła dwóch najważniejszych relacji w moim życiu. Nie odezwałem się do niej ani razu. Nie chciałem jej widzieć. Nie chciałem słuchać jej kolejnych kpin. Ale tak naprawdę… nie miałem do nikogo pretensji. Sam to zrobiłem. Sam zniszczyłem swoje życie.
Byłem wrakiem człowieka
Którejś nocy, w przypływie desperacji, napisałem do Natalii. Krótko, bez zbędnych wyjaśnień, bez błagań o drugą szansę.
„Kocham cię. Wiem, że to nie ma znaczenia, ale chciałem, żebyś wiedziała”.
Nie odpisała. Przez kilka godzin wpatrywałem się w telefon, czekając na jakąkolwiek reakcję. Nic. Nad ranem zauważyłem, że wiadomość została odczytana. Tylko tyle. To był ostatni ślad, że jeszcze istnieję w jej świecie.
Wyszedłem na balkon. Miasto tętniło życiem, światła aut migały w oddali, a śmiech ludzi dochodził gdzieś z ulicy. Przez długą chwilę wpatrywałem się w ten pulsujący świat, czując się jak duch – ktoś, kto kiedyś miał swoje miejsce, a teraz jedynie obserwuje życie innych. Czy było warto? Nie. Czy cofnąłbym czas, gdybym mógł? Tak. Ale czas nie działa w ten sposób. Czas nie leczy ran. Czas tylko uczy cię żyć z bólem. Czasem myślę sobie, że to była tylko chwila słabości. Ale ta chwila wystarczała, żebym zrujnował sobie życie.
Jakub, 34 lata