„Za życia ojciec uchodził za świętszego od papieża, a tu takie coś. Zebrani przy grobie tylko łapali się za głowy”
„Próbowałam wyobrazić sobie, dlaczego miałby ukrywać przede mną coś takiego. I wtedy to do mnie dotarło. Tajemnica. Poczułam, jak ogarnia mnie zimno”.

- Redakcja
Kiedy byłam dzieckiem, myślałam, że mam idealną rodzinę. Tata był dla mnie bohaterem – silnym, ciepłym, obecnym. Nauczył mnie jeździć na rowerze, zbudował domek na drzewie, opowiadał historie o swoim dzieciństwie. Wierzyłam, że nasz dom był pełen szczerości i miłości. Jego śmierć przyszła nagle. Na pogrzebie, zaczęły pojawiać się pytania. Pojawił się ktoś obcy na cmentarzu. I ten wianek z szarfą z napisem „Karolina i mama”. A potem były dziwne spojrzenia ciotki Renaty. Zaczęłam się zastanawiać, czy znałam go naprawdę. Czy znałam własnego ojca?
Zaczęłam coś podejrzewać
Tydzień po pogrzebie wróciłam do mieszkania rodziców. Mama nie miała siły sprzątać rzeczy taty, więc zaproponowałam, że się tym zajmę. Chciałam zrobić porządek, ale też... jakoś się pożegnać. Zaczęłam od szuflady w jego biurku. Notesy, długopisy, stare faktury. W jednej z teczek znalazłam coś, co sprawiło, że serce mi zamarło – umowę najmu mieszkania. W innej dzielnicy, na drugim końcu miasta. Podpis ojca był wyraźny, data – sprzed trzech lat. Najpierw pomyślałam, że to może pomyłka. Może coś służbowego? Ale tata nie miał żadnej działalności, a adres był zwyczajny – blok, mieszkanie. Nic, co wyglądałoby na biuro. Próbowałam wyobrazić sobie, dlaczego miałby ukrywać przede mną coś takiego. I wtedy to do mnie dotarło. Tajemnica. Poczułam, jak ogarnia mnie zimno. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie mama robiła herbatę.
– Mamo... – zaczęłam niepewnie. – Wiedziałaś, że tata wynajmował jakieś mieszkanie?
Zamarła na moment, z filiżanką w ręku. Spojrzała na mnie, ale jej wzrok był dziwnie pusty.
– Skąd masz takie informacje? – zapytała cicho.
– Znalazłam umowę w jego papierach.
– Ach... może coś służbowego. Nie wiem.
– Naprawdę nie wiesz? – Ton mojego głosu był ostrzejszy, niż planowałam. – Przez trzy lata nie zauważyłaś nic dziwnego?
– Czasem coś podejrzewałam, ale... – westchnęła i spuściła wzrok. – Wolałam nie pytać.
Zostawiła mnie z tymi słowami i wyszła z kuchni. Zamiast odpowiedzi, cisza. I jeszcze więcej wątpliwości.
Byłam wściekła
Przez kolejne dni chodziłam jak w transie. Obraz mojego ojca, który przez całe życie wydawał się tak spójny, zaczynał się rozpadać na kawałki. Miałam ochotę odrzucić wszystko, co odkryłam i udawać, że to tylko nieporozumienie. Ale coś we mnie nie pozwalało odpuścić. Postanowiłam porozmawiać z mamą raz jeszcze, tym razem inaczej – bez niedopowiedzeń. Weszłam do jej sypialni wieczorem, kiedy siedziała z książką na kolanach.
– Mamo... – powiedziałam niepewnie.
Spojrzała na mnie uważnie, a potem odłożyła książkę.
– Co się stało?
– Chciałam porozmawiać o tacie. O tym mieszkaniu. O tej kobiecie z pogrzebu – powiedziałam i zamilkłam na chwilę. – Kto to był?
Zawahała się, a potem powiedziała szeptem:
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Ale widziałam ją.
– I nic nie powiedziałaś? – uniosłam głos. – Nie próbowałaś się dowiedzieć, kim była?
– Byłam w szoku, tak samo, jak ty – mama westchnęła ciężko. – Przez lata miałam przeczucie, że coś się dzieje. Że Stefan... że coś przede mną ukrywa. Ale nie miałam dowodów.
– I co, po prostu pozwoliłaś mu? Udawałaś, że wszystko jest w porządku?
– Chciałam cię ochronić. Nas. Nie chciałam niszczyć naszej rodziny przez podejrzenia.
Patrzyłyśmy na siebie w ciszy. Czułam, jak narastał we mnie gniew, żal i rozczarowanie. Nie wiedziałam już, czy bardziej zawiódł mnie ojciec, który kłamał, czy matka, która pozwoliła mu na to.
– Już nie wiem, co byłoby lepsze – szepnęłam i wyszłam, zanim zdążyła odpowiedzieć.
Nogi ugięły się pode mną
Kilka dni później znów byłam u mamy i przeglądałam kolejne pudła z rzeczami ojca. Nie mogłam się skupić – pytania tłukły mi się w głowie. W pewnym momencie usłyszałam znajomy głos. Ciotka Renata przyszła z wizytą. Zatrzymałam się na schodach, bo coś w jej tonie mnie zaniepokoiło.
– Nie możemy tego dłużej ukrywać – powiedziała Renata cicho, ale dobitnie. – Julia ma prawo wiedzieć.
– Myślisz, że jej to pomoże? – odpowiedziała mama. – Zniszczy jej wszystko, co pamięta z dzieciństwa.
– Ale to już i tak się wali, czy tego chcemy, czy nie.
Poczułam, jak uginają się pode mną nogi. Coś we mnie pękło. Zeszłam po schodach gwałtownie, nie zważając na to, że mnie usłyszą.
– Co mam wiedzieć? – rzuciłam, stając w drzwiach salonu. – Co ukrywacie?
Mama pobladła. Renata spojrzała na mnie z żalem.
– Twój ojciec... on miał drugą rodzinę...– powiedziała ciotka.
Wpatrywałam się w nie bez słowa, jakbym próbowała zrozumieć, co właśnie usłyszałam.
– Miał córkę – dodała Renata, ledwo słyszalnym głosem.
– Od jak dawna? – zapytałam szorstko.
– Od lat – odpowiedziała mama. – Nie wiem dokładnie. Nigdy nie miałam pewności.
Usiadłam, bo nagle zrobiło mi się słabo. To, czego bałam się najbardziej, właśnie zostało wypowiedziane na głos. Ojciec miał drugą rodzinę. I wszyscy, którzy powinni mi powiedzieć prawdę, milczeli przez lata.
Miałam duszę na ramieniu
Po tamtej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Chodziłam w nocy po mieszkaniu, próbując poukładać w głowie to, czego się dowiedziałam. Ktoś inny przez te wszystkie lata miał z moim ojcem wspólne życie. Ktoś inny słyszał jego opowieści, znał jego głos, dotyk, obecność. Poczułam zazdrość, której się po sobie nie spodziewałam. Z pomocą ciotki Renaty zdobyłam aktualny adres Edyty – kobiety, z którą ojciec miał drugą rodzinę. Pojechałam tam bez zapowiedzi, z duszą na ramieniu. Otworzyła mi kobieta w średnim wieku, z wyraźnie zaskoczoną miną.
– Dzień dobry... ja... jestem córką Stefana.
Zbladła momentalnie.
– Myślałam, że... że wiesz – wpuściła mnie do środka. – Przepraszam. Naprawdę myślałam, że wiesz o nas.
Siedziałyśmy w małym salonie. Zdjęcia na ścianach, w tym jedno, które ścisnęło mi serce – ojciec, młodszy o kilka lat, obejmujący młodą dziewczynę.
– Kochaliśmy się – powiedziała Edyta. – Ale on nigdy nie zostawił twojej rodziny. Zawsze powtarzał, że was kocha tak samo. Że nie umie wybrać.
– A Karolina? Wie o mnie?
Edyta pokręciła głową.
– Nie. Stefan nigdy jej nie powiedział. Chciał ją chronić. I ciebie.
Zatkało mnie. Czułam, jak narasta we mnie bunt, ale i dziwna, trudna do nazwania ciekawość.
– Muszę ją zobaczyć – powiedziałam po chwili. – Muszę z nią porozmawiać.
I choć nie miałam jeszcze odwagi, wiedziałam, że ten dzień w końcu nadejdzie.
Miałam sucho w gardle
Umówiłyśmy się w kawiarni w centrum miasta. Edyta pomogła zaaranżować spotkanie, nie mówiąc Karolinie, kim jestem. Miałam sucho w gardle, gdy zobaczyłam, jak wchodzi – dziewiętnaście lat, długie rude włosy spięte w niedbały kucyk, sportowa kurtka. Przypominała ojca w młodości. Aż ścisnęło mnie w żołądku.
– Cześć – powiedziała niepewnie, siadając naprzeciwko mnie. – Mama mówiła, że chcesz porozmawiać o... tacie?
Skinęłam głową. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu.
– Ja... jestem twoją siostrą.
Zamilkła. Jej twarz zrobiła się najpierw biała, potem czerwona. Wzięła głęboki oddech.
– Co?
– Twój ojciec... był też moim ojcem. Przez całe życie prowadził podwójne życie. Był z moją mamą, wychowywał mnie. I był z wami.
– Nie... – wyszeptała. – To jakiś żart. Mama by mi powiedziała.
– Nie wiedziałaś. Ja też nie. Dopiero po jego śmierci wszystko wyszło na jaw.
Zacisnęła pięści. Była zła, zraniona, zdezorientowana. Widziałam w niej siebie sprzed tygodnia.
– Więc przez całe moje życie żył w kłamstwie?
– Przez całe nasze życie – poprawiłam cicho.
Siedziałyśmy w ciszy. Wreszcie Karolina spojrzała na mnie uważnie.
– I co teraz? Mamy udawać, że jesteśmy siostrami?
– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Ale chciałam cię poznać. I nie chciałam, żebyś dowiedziała się tego przypadkiem.
Pokiwała głową. Jeszcze bez decyzji, ale z cieniem zrozumienia.
W głowie wciąż miałam mętlik
Siedziałam w starym pokoju ojca, przy biurku, gdzie jako dziecko rysowałam jego portret kredkami. Światło wpadało przez uchylone okno, a na kolanach trzymałam album ze zdjęciami. Każda strona była pełna wspomnień, ale teraz każde zdjęcie wyglądało inaczej. Ojciec z moich urodzin, ojciec na wakacjach, ojciec przy choince – ten sam uśmiech, ta sama czułość. Ale już nie taka sama prawda.
Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek go znałam naprawdę. Czy człowiek, który mnie uczył wiązać buty i czytał bajki przed snem, to ten sam, który przez lata prowadził drugie życie? I nie potrafiłam znaleźć jednej odpowiedzi. Może jednocześnie był dobrym ojcem i tchórzliwym człowiekiem. Może jedno nie wykluczało drugiego. Karolina i ja wymieniłyśmy kilka wiadomości. Żadna z nas nie wiedziała, co dalej. Byłyśmy jak dwie połówki jednej historii, które nagle się odnalazły, ale nie pasowały do siebie. Nie czułam jeszcze siostrzanej więzi, ale też nie czułam wobec niej złości. Była przecież równie oszukana, jak ja.
Z mamą wciąż było trudno. Ale wiedziałam, że w tej ciszy jest też żal i miłość. Może kiedyś się nawzajem zrozumiemy. Może nie. Ojciec odszedł, ale zostawił po sobie coś więcej niż wspomnienia – zostawił pytania. O to, kim naprawdę był. O to, kim jestem ja. I choć bolało, czułam, że to, co przede mną, to już nie złudzenie, ale życie, z którym mogę wreszcie zacząć się mierzyć.
Julia, 29 lat
Czytaj także:
- „Na studiach miałam adoratora, który słał mi listy i herbaciane róże. Po wielu latach dowiedziałam się, kto to był”
- „Rodzice dali mi kredyt zaufania, a ja zawaliłem. Za ten grill w majówkę pójdę na kolanach do Częstochowy”
- „Przed Wielkanocą mąż zostawił mi całą robotę na głowie, ale nie byłam sama. Zakazany pomocnik napełnił mój koszyczek”