Reklama

Każdy dzień w naszym domu wygląda podobnie. Rano budzę się wcześnie, przygotowuję śniadanie dla rodziny, a potem wszyscy rozjeżdżamy się do swoich obowiązków. Anna do szkoły, dzieci do swoich placówek, a ja do pracy. Wieczory spędzamy zazwyczaj oddzielnie – dzieci zanurzone w swoich telefonach i komputerach, Anna zajęta sprawami szkolnymi, a ja próbujący nadgonić pracę lub zrelaksować się przed telewizorem. Nasze więzi rodzinne słabły z dnia na dzień.

Reklama

Zacząłem zauważać, jak bardzo uzależniliśmy się od technologii. Każdy z nas ma swój ekran, swój świat, a kontakt między nami ogranicza się do krótkich, wymuszonych rozmów podczas posiłków. Zaczęło mnie to niepokoić. Chciałem, żebyśmy znów zaczęli spędzać czas razem, jak kiedyś, kiedy dzieci były młodsze, a życie mniej skomplikowane.

Wpadłam na pewien pomysł

Pewnego wieczoru, przeglądając stare zdjęcia z naszych wakacji, przypomniałem sobie czasy, gdy wyjeżdżaliśmy do domku letniskowego moich rodziców. Były to momenty pełne śmiechu, przygód i bliskości. Bez internetu, bez telefonów – tylko my i natura. Zrodził się wtedy we mnie pomysł: co by było, gdybyśmy spróbowali spędzić wakacje bez technologii?

– Wiem, że to może być trudne – powiedziałem do żony. – Ale uważam, że potrzebujemy tego. Wszyscy. Spójrz na nas. Każdy z nas żyje w swoim świecie. Chciałbym, żebyśmy znowu zaczęli spędzać czas razem.

Anna westchnęła, myśląc przez chwilę.

– Masz rację, Tomasz. Jesteśmy coraz bardziej oddaleni od siebie. Ale czy naprawdę uda nam się przekonać dzieci?

– Musimy spróbować. Porozmawiamy z nimi razem, dobrze?

Kilka minut później zwołaliśmy Kasię i Michała do kuchni. Przyszli, niechętnie odrywając się od swoich ekranów.

– Co się stało? – zapytała Kasia, wyraźnie zniecierpliwiona.

– Mamy do was ważną sprawę – zacząłem. – W tym roku na wakacje jedziemy do domku letniskowego dziadków w lesie. Będziemy tam spędzać czas bez telefonów, bez komputerów i bez internetu. Chcemy, żebyśmy byli razem, jako rodzina.

Dzieci nie chciały o tym słyszeć

Reakcje były natychmiastowe i gwałtowne.

– Co?! Bez internetu?! – wykrzyknęła Kasia, patrząc na nas z niedowierzaniem. – To jakiś żart, prawda?

Michał spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.

– Tato, nie mogę tak po prostu zrezygnować z moich gier! Co ja tam będę robić?

Anna starała się zachować spokój.

– Kochani, rozumiemy, że to może być trudne. Ale naprawdę chcemy spróbować. To będzie szansa, żebyśmy spędzili czas razem, robili coś innego niż zwykle.

Kasia zaczęła narzekać.

– Ale co ja mam tam robić? Bez Instagrama, bez Snapchata? To będzie straszne!

Michał wstał z krzesła, złożył ręce na piersi i spojrzał na mnie z wyrzutem.

– Tato, naprawdę musisz to robić? Nie możemy po prostu pojechać gdzieś, gdzie jest internet?

Czułem, jak wzbiera we mnie frustracja, ale starałem się pozostać spokojny.

– Wiem, że to dla was trudne. To tylko dwa tygodnie. Może się okazać, że będzie to dla nas dobra zmiana.

Anna spojrzała na mnie, dodając otuchy.

– Spróbujemy, dobrze? Jeśli naprawdę nie będziecie tego lubić, wrócimy do domu wcześniej. Ale dajmy sobie szansę.

Kasia i Michał wymienili spojrzenia pełne rezygnacji.

– No dobra, spróbujmy – westchnęła Kasia. – Ale nie obiecuję, że mi się to spodoba.

Michał tylko skinął głową, wciąż wyraźnie niezadowolony.

Kiedy dzieci wróciły do swoich pokoi, Anna spojrzała na mnie z niepewnością.

– Myślisz, że to się uda, Tomasz?

Uśmiechnąłem się do niej, chociaż w środku czułem niepokój.

– Musimy wierzyć, że tak. To dla nas wszystkich ważne.

Od razu zaczęły marudzić

Podróż do domku letniskowego była pełna ciszy i niechętnych spojrzeń. Kasia siedziała z założonymi słuchawkami, próbując oderwać się od rzeczywistości, a Michał ze zmarszczonym czołem patrzył przez okno, wyraźnie obrażony na cały świat. Anna starała się nawiązać rozmowę, ale każde pytanie spotykało się z krótkimi, wymijającymi odpowiedziami.

Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy stary, drewniany domek otoczony lasem. W powietrzu unosił się zapach sosnowych igieł, a śpiew ptaków wypełniał ciszę. Wysiadłem z samochodu, wciągając głęboko świeże powietrze.

– No i jesteśmy – powiedziałem, próbując dodać entuzjazmu. – Jak wam się podoba?

Kasia spojrzała na domek z dezaprobatą.

– To tutaj mamy spędzić dwa tygodnie? Bez internetu? Serio?

Michał wzruszył ramionami i westchnął ciężko.

– No dobra, gdzie są nasze pokoje?

Anna podeszła do nich, kładąc rękę na ramieniu Kasi.

– Chodźcie, zobaczymy wnętrze. Może będzie lepiej, niż się spodziewacie.

Weszliśmy do środka, gdzie wszystko wyglądało tak, jak zapamiętałem z dzieciństwa. Prostota, drewniane meble, stary kominek i zapach drewna. Anna uśmiechnęła się delikatnie.

– To naprawdę urocze miejsce, Tomasz. Przypomina mi nasze pierwsze wakacje tutaj.

Rozdzieliliśmy pokoje i zaczęliśmy rozpakowywać nasze rzeczy. Michał kręcił się bez celu, a Kasia zerkała na mnie z pretensjami.

– Tato, co ja tutaj będę robić? Nie ma tu nawet telewizora!

Westchnąłem, próbując zachować spokój.

– Będziemy robić różne rzeczy, Kasiu. Spacerować, pływać w jeziorze, może nawet nauczysz się czegoś nowego. Daj szansę tym wakacjom.

Michał podszedł do mnie, trzymając swoją torbę z konsolą do gier.

– Tato, mogę chociaż grać na konsoli?

Pokręciłem głową.

– Michał, ustaliliśmy, że to będą wakacje bez technologii. Spróbujmy znaleźć coś innego do robienia.

Michał westchnął głośno i rzucił torbę na łóżko.

To będą najgorsze wakacje w moim życiu.

Spędzaliśmy czas razem

Pierwsze dni były trudne. Kasia i Michał wciąż narzekali, a ja sam zacząłem wątpić, czy to był dobry pomysł. Anna starała się być optymistką, ale i ona miała momenty zwątpienia. Pierwszego wieczoru, kiedy usiedliśmy razem na werandzie, atmosfera była napięta. Kasia siedziała z założonymi rękoma, patrząc na zachodzące słońce, a Michał bez entuzjazmu kręcił się na krześle.

– Może zagramy w jakąś grę planszową? – zaproponowałem, starając się przełamać ciszę.

Kasia prychnęła.

– Serio, tato? Gry planszowe? To jest takie staromodne.

Anna uśmiechnęła się delikatnie.

– Dlaczego nie? Mogłoby być zabawnie. Pamiętasz, jak graliśmy w scrabble, kiedy byliście młodsi?

Michał wzruszył ramionami.

– Mogę spróbować, ale nie obiecuję, że mi się spodoba.

Wyciągnąłem z torby scrabble i rozłożyłem planszę na stole. Anna i ja zaczęliśmy układać litery, a dzieci, chociaż początkowo niechętne, w końcu dołączyły. Wkrótce wciągnęliśmy się w grę, a śmiech i żarty zaczęły rozluźniać atmosferę. Kasia okazała się być znacznie bardziej zacięta, niż się spodziewałem, a Michał zaskoczył nas swoją kreatywnością w układaniu słów.

Widzisz, nie jest tak źle – powiedziałem, patrząc na nich z uśmiechem. – Czasem warto spróbować czegoś nowego.

Kasia przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się.

– Może masz rację, tato. To było nawet całkiem zabawne.

Kolejne dni przyniosły stopniową poprawę. Dzieci zaczęły wychodzić na spacery po lesie, a Michał zafascynował się obserwowaniem ptaków i zbieraniem liści do swojego nowego zeszytu przyrodniczego. Kasia, chociaż wciąż tęskniła za swoim telefonem, zaczęła odkrywać radość z rysowania pejzaży i robienia zdjęć analogowym aparatem, który znalazła w jednej z szafek.

Dzieci trochę się przekonały

Któregoś wieczoru usiedliśmy przy ognisku. Pieczenie kiełbasek i opowiadanie historii przy ognisku zaczęło stawać się naszym nowym rytuałem. Michał z entuzjazmem wymyślał nowe historie, a Kasia, chociaż czasami sceptyczna, w końcu zaczęła się wciągać.

– Wiecie, może te wakacje nie są takie złe – powiedziała Kasia, patrząc na płomienie. – Tylko czasem naprawdę tęsknię za moim telefonem.

Anna uśmiechnęła się do niej ciepło.

– To zrozumiałe, Kasiu. Ale zobacz, ile rzeczy już odkryliśmy. Może warto czasem odciąć się od technologii, żeby dostrzec to, co nas otacza.

Michał, trzymając patyk z kiełbaską, spojrzał na nas z powagą.

– Tato, myślisz, że moglibyśmy tak robić częściej? Nie zawsze, ale może raz na jakiś czas? To jest całkiem fajne.

Poczułem, jak serce mi rośnie.

– Oczywiście, Michał. Cieszę się, że zaczyna wam się podobać.

Wiedziałem, że przed nami jeszcze wiele trudnych chwil, ale widziałem też, że powoli zaczynamy odnajdywać radość w prostych, codziennych przyjemnościach. Te wakacje miały szansę stać się czymś więcej niż tylko próbą odcięcia się od technologii. Mogły nas naprawdę zbliżyć do siebie jako rodzinę.

Miały nowe zainteresowania

Następnego dnia postanowiłem zorganizować rodzinną wyprawę do lasu. Chciałem, żebyśmy spędzili cały dzień na świeżym powietrzu, odkrywając okolicę i ciesząc się wspólnym czasem. Przygotowaliśmy prowiant, zabraliśmy mapy i ruszyliśmy w drogę.

– Mam nadzieję, że nie będziemy chodzić cały dzień – narzekał Michał, kiedy wchodziliśmy na leśną ścieżkę. – Wolałbym pograć w piłkę.

– Spokojnie, Michał – powiedziała Anna, uśmiechając się. – Zrobimy sobie przystanki. Może nawet znajdziemy jakieś fajne miejsce na piknik.

Kasia szła obok mnie, trzymając w ręku aparat. Od kiedy zaczęła robić zdjęcia, zauważyłem, że jej zainteresowanie przyrodą wzrosło.

– Tato, myślisz, że znajdziemy jakieś ciekawe miejsce na sesję zdjęciową? – zapytała.

– Na pewno znajdziemy, Kasiu. Las jest pełen pięknych miejsc.

Spacerowaliśmy w ciszy, przerywanej tylko śpiewem ptaków i szelestem liści pod stopami. Było coś uspokajającego w tym spokoju, coś, czego nie doświadczaliśmy w naszym codziennym, zabieganym życiu.

Dotarliśmy do polany, otoczonej wysokimi drzewami, z małym strumykiem płynącym przez środek. Zatrzymaliśmy się tam, żeby odpocząć i zjeść drugie śniadanie. Michał od razu pobiegł do strumyka, żeby rzucać kamyki, a Kasia zaczęła robić zdjęcia.

– To naprawdę piękne miejsce – powiedziała, robiąc zdjęcie strumyka. – Nie spodziewałam się, że tutaj będzie tak ładnie.

Wszyscy byli szczęśliwi

Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej. Dotarliśmy do miejsca, gdzie drzewa były gęstsze, a ścieżka węższa. Czułem, że jesteśmy coraz bliżej naszego celu – małego wodospadu, o którym wspominałem dzieciom wcześniej.

– Zobaczycie, to będzie naprawdę coś wyjątkowego – powiedziałem, prowadząc ich przez zarośla. – Wodospad jest ukryty, mało kto o nim wie.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, dzieci zatrzymały się, zachwycone widokiem. Woda spływała po skałach, tworząc mały, ale piękny wodospad. Kasia od razu zaczęła robić zdjęcia, a Michał podbiegł, żeby dotknąć wody.

– To niesamowite! – krzyknął Michał. – Tato, możemy się tu kąpać?

– Oczywiście, ale bądźcie ostrożni – odpowiedziałem, uśmiechając się. – Woda może być zimna.

Kiedy wróciliśmy do domku, dzieci były zmęczone, ale szczęśliwe. Michał po raz pierwszy od dawna nie wspomniał o swojej konsoli, a Kasia z entuzjazmem opowiadała o swoich zdjęciach.

Wieczorem, przy ognisku, Anna i ja rozmawialiśmy o tym, jak te wakacje zmieniają naszą rodzinę.

– Widzisz, Tomasz, to było dobre dla nas wszystkich – powiedziała Anna, trzymając moją rękę. – Czasem trzeba się odciąć od świata, żeby naprawdę być razem.

Dzieci nauczyły się czegoś nowego

Kolejne dni przyniosły nowe wyzwania i przygody. Postanowiłem nauczyć dzieci kilku podstawowych umiejętności przetrwania na łonie natury. Zaczęliśmy od rozpalania ogniska.

– No dobrze, dzieciaki – powiedziałem pewnego ranka, kiedy wszyscy zebraliśmy się przed domkiem. – Dziś nauczycie się, jak rozpalać ognisko bez zapałek. Kto wie, może kiedyś wam się to przyda.

Kasia spojrzała na mnie sceptycznie.

– Tato, po co mamy się tego uczyć? Przecież mamy zapałki i zapalniczki.

Uśmiechnąłem się.

– To prawda, ale czasem warto wiedzieć, jak radzić sobie bez nich. To może być przydatne i daje satysfakcję.

Michał, jak zawsze z entuzjazmem, podbiegł do mnie.

– Tato, pokaż mi, jak to zrobić!

Zaczęliśmy od zbierania suchych gałęzi i patyków. Pokazałem dzieciom, jak układać drewno, aby ognisko łatwo się rozpaliło. Następnie wyciągnąłem kawałek krzesiwa i kawałek suchej huby, którą znalazłem w lesie.

– To jest krzesiwo – powiedziałem, pokazując im. – Używa się go do wytworzenia iskry, która zapali hubę. Patrzcie uważnie.

Zademonstrowałem, jak krzesić iskry, aż w końcu hubka zaczęła się tlić. Michał patrzył na to z zachwytem, a Kasia z rosnącym zainteresowaniem.

– Teraz dmuchamy delikatnie, żeby rozpalić płomień – powiedziałem, kontynuując proces. Po chwili mały płomień zajął się hubą, a potem patykami.

Michał podskoczył z radości.

– Tato, udało się! To naprawdę działa!

Kasia podeszła bliżej, obserwując płomień.

– To faktycznie ciekawe, tato. Możesz mnie nauczyć, jak to zrobić?

Spędziliśmy resztę poranka, ucząc się rozpalania ognisk i przygotowywania jedzenia na ogniu. Michał z zapałem gotował zupę w małym kociołku, a Kasia opiekała chleb na patyku. Żona patrzyła na nas z uśmiechem.

Czuliśmy się szczęśliwi

Wieczorem, po kolejnej wspólnej kolacji przy ognisku, usiedliśmy razem na werandzie, patrząc na gwiazdy.

– Te wakacje naprawdę mnie zmieniły – powiedziała Kasia, patrząc w niebo. – Nauczyłam się, że możemy dobrze się bawić bez telefonów i internetu.

Michał skinął głową.

– Ja też, Kasiu. To było naprawdę fajne. Tato, mamo, dziękuję za te wakacje.

Anna uśmiechnęła się, ściskając moją rękę.

– Cieszę się, że to doceniacie. Te wakacje były dla nas wszystkich ważne.

Wiedziałem, że te chwile zostaną z nami na zawsze. Byliśmy bliżej niż kiedykolwiek, a nasze relacje zyskały nową głębię.

Nadszedł czas powrotu

Dwa tygodnie minęły szybciej, niż się spodziewaliśmy. Ostatniego dnia, gdy pakowaliśmy nasze rzeczy do samochodu, miałem mieszane uczucia. Byłem dumny z tego, jak zmieniliśmy się jako rodzina, ale również smutny, że musimy wrócić do rzeczywistości pełnej technologii i codziennych obowiązków.

Kasia i Michał wyglądali na spokojnych i zadowolonych. Michał pomagał mi pakować namiot i sprzęt kempingowy, a Kasia robiła ostatnie zdjęcia domku i okolicy.

– Tato, musimy tu wrócić za rok – powiedziała, zatrzymując się na chwilę. – Te wakacje były naprawdę niesamowite.

– Na pewno wrócimy, Kasiu – odpowiedziałem z uśmiechem. – To miejsce ma coś magicznego, co sprawia, że chcemy tu wracać.

Anna zamknęła drzwi domku na klucz i przytuliła mnie.

– To były cudowne wakacje, Tomasz. Dzięki tobie zrozumieliśmy, jak ważne jest spędzanie czasu razem.

Byliśmy już inną rodziną

Kiedy dotarliśmy do domu, rzeczywistość zaczęła nas przytłaczać. Telefon zaczął dzwonić, maile się mnożyły, a obowiązki wróciły z pełną siłą. Jednak coś się zmieniło. Każdego wieczoru staraliśmy się znaleźć chwilę na wspólne rozmowy i gry planszowe. Michał nadal interesował się przyrodą, a Kasia z pasją rozwijała swoje umiejętności fotograficzne.

Pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy razem w salonie, Kasia spojrzała na mnie i Annę.

– Wiecie, że te wakacje naprawdę mnie zmieniły? Zrozumiałam, że warto czasem odłożyć telefon i po prostu być razem.

Anna uśmiechnęła się ciepło.

– To prawda, Kasiu. Te wakacje były dla nas wszystkich lekcją.

Michał, siedząc z książką o przyrodzie, spojrzał na nas z uśmiechem.

– Tato, mamo, możemy to powtórzyć za rok? Może nawet częściej?

Spojrzałem na Annę, a ona skinęła głową.

– Na pewno, Michał. To będzie nasza nowa tradycja.

Tomasz, 43 lata

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama