Reklama

Ani ja, ani mój mąż nie pochodzimy z domów, gdzie edukacja była na pierwszym miejscu. Rodzice ukończyli technika, a mama mojego męża skończyła jedynie podstawówkę. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, ile wysiłku musiała włożyć w wychowanie trojga dzieci, zwłaszcza po tym, jak została zdana tylko na siebie. Pracowała jako sprzątaczka, żeby zapewnić dzieciom utrzymanie. Ja i mój mąż jesteśmy w naszych rodzinach pionierami, jeśli chodzi o dyplomy uczelni wyższych i własny majątek.

Reklama

Rodzice ciężko pracowali

Teściowa była zatrudniona w podstawówce jako sprzątaczka, a po lekcjach i wieczorami szła sprzątać pociągi na stacji kolejowej. Do domu wracała wykończona, przesypiała raptem kilka godzin i znów ruszała do pracy. Mimo to pieniędzy wciąż brakowało. Marcina nosił ciuchy po swoim starszym bracie, a czasem nawet siostrze. Nie marudził, że na swetrze jest damski wzorek, tylko kuł na blachę. Wiedział, że dobre oceny to jego przepustka do lepszego życia w przyszłości.

W moim rodzinnym gnieździe również się nie przelewało, mimo że matka i ojciec mieli zatrudnienie. Moja mama zarządzała punktem pralni i magla. Rozgrzane powietrze oraz para wodna mocno zniszczyły jej cerę, przez co wyglądała na przynajmniej na dziesięć lat więcej niż miała w rzeczywistości.

Jednak uwielbiałam jej pomarszczone twarz i dłonie. Zdawałam sobie sprawę, że to właśnie z mojego powodu tak ciężko pracuje. Jako dzieciak w ramach podziękowania mogłam jej dać jedynie dobre oceny w szkole. To dlatego tak bardzo o nie zabiegałam.

Moje pierwsze spotkanie z Marcinem miało miejsce podczas wspólnej podróży na finał konkursu z matematyki. Mieszkamy w tym samym mieście, ale chodziliśmy do innych liceów. Udało nam się przejść do ścisłego finału. Nasze drogi zeszły się ponownie, gdy wpadliśmy na siebie przy wejściu na politechnikę. Tamtego dnia wybraliśmy się razem na herbatkę, a zaledwie tydzień później zaczęliśmy ze sobą chodzić.

Zobacz także

Chcieliśmy się wybić

Zgraliśmy się ze sobą jak dwie krople wody. Łączyło nas przeświadczenie, że nauka to coś istotnego w naszym życiu. Dlatego też, gdy przyszły na świat nasze dzieci, nie mieliśmy wątpliwości, że zamiast trwonić kasę na jakieś modne bzdety i zbędne rzeczy, będziemy inwestować w ich edukację.

Nasza młodsza córka Kasia nie należała do orłów w nauce, ale braki w zdolnościach nadrabiała pracowitością i sumiennością. Natomiast Tomek, nasz pierworodny, był naszą największą chlubą i powodem do uśmiechu. Grono pedagogiczne nie mogło wyjść z podziwu dla jego osiągnięć, a liczba konkursów, w których brał udział, sprawiła, że jego pokój tonął w dyplomach i nagrodach.

Gdy po ukończeniu szkoły średniej zdecydował się ubiegać o przyjęcie na oblegany kierunek ekonomiczny, razem z mężem mocno ściskaliśmy kciuki, choć w głębi duszy ani przez moment nie wątpiliśmy, że naszemu synowi uda się zdobyć upragnione miejsce na uczelni. Bez dwóch zdań – nikt inny, tylko on!

Zgodnie z naszymi przypuszczeniami Tomkowi udało się dostać na wymarzony kierunek studiów. Po niedługim czasie wpadł na pomysł, żeby zacząć drugi fakultet. Wkładał w naukę mnóstwo wysiłku, ale opłacało się to z nawiązką – również jako student był najlepszy z całej grupy.

Syn był orłem

Nie było to zatem niczym zaskakującym, że po dwóch latach nauki zaproponowano Tomkowi wyjazd na stypendium zagraniczne. Gdy dotarła do mnie wiadomość o jego wyjeździe do Austrii, poczułam dumę, ale też lekki niepokój. W końcu do tej pory nie zdarzyło się jeszcze, aby opuszczał dom rodzinny na tak długi okres. Jednak ufałam mu bezgranicznie i wiedziałam, że będąc poza granicami kraju, będzie postępował tak samo jak w domu – czyli przykładał się do nauki.

Gdy nasz chłopak pojawił się w domu po powrocie z zagranicy, oprócz tradycyjnych dyplomów, przywiózł też coś zupełnie nieoczekiwanego…

– Kochani, poznajcie Olgę – wskazał na drobną dziewczynę, która niepewnie przekroczyła próg naszego mieszkania. – To moja ukochana – oznajmił po krótkiej pauzie.

No cóż, nasze dziecko dorosło i stało się młodzieńcem, który pragnie kobiecego towarzystwa. Niby nic nadzwyczajnego. Przecież ja i mój mąż też byliśmy po zaręczynach, będąc w jego wieku. Ale znaliśmy się znacznie dłużej, nasze rodziny też się znały. A co ja tak naprawdę wiedziałam o Oldze? Oprócz tego, że jest zjawiskowo piękna i pochodzi z Ukrainy, to niewiele.

Kompletnie nas zszokował

– Jak się poznaliście? – zwróciłam się do Tomka z pytaniem, licząc w duchu, że Olga też dostała stypendium i jest równie inteligentna i wykształcona jak on.

– W knajpie. Pracowała tam jako kelnerka – usłyszałam w odpowiedzi.

Gdy to usłyszałam, miałam nadzieję, że się przesłyszałam. Kelnerka! Tego już za wiele, żeby taka panienka dołączyła do naszej rodziny! Przecież nie o takiej życiowej partnerce śniłam dla mojego synka. Nie po to wspinaliśmy się z moim mężem po drabinie sukcesów, żeby nasze dziecko znalazło sobie żonę z… dołów społecznych! W dodatku bez wykształcenia, która pewnie dorabiała sobie napiwkami za to, że jakiś facet ją poklepał.

Gapiłam się na Olgę spode łba, a ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Na początku miała zostać u nas przez tydzień, ale dałam jej jasno do zrozumienia, że jej obecność nie jest tu mile widziana. Rzecz jasna, zasłaniałam się dobrem mojej córki, tłumacząc, że mała nie powinna widzieć, jak jej starszy brat sypia w jednym pokoju i łóżku z kobietą, która nie jest jego żoną.

– Pani ma kłopot z tym, że jestem z Ukrainy, zgadza się? – odgadła.

Ja jednak uparcie twierdziłam, że chodzi mi po prostu o zasady moralne. Zależało mi, żeby jak najszybciej się od nas wyniosła, ale nie pomyślałam o tym, że zabierze mi przy okazji Tomka.

– Wzięliśmy z Olgą mieszkanie na wynajem – zaskoczyła mnie wiadomość od syna.

Jak to możliwe?

– Przecież jesteś stanowczo za młody na takie decyzje! – wyrwało mi się, a syn spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

– Mamo, skończyłem już dwadzieścia trzy lata – uświadomił mi.

– Ale z czego będziecie się utrzymywać? – drążyłam temat.

– Poradzimy sobie, nie przejmuj się. Olga znalazła już zatrudnienie, a ja dostaję przecież stypendium za naukę. Może to nie są jakieś wielkie pieniądze, ale jakoś przeżyjemy! – syn starał się mnie uspokoić.

„Znalazła pracę! Ciekawe, gdzie? Pewnie w jakimś klubie ze striptizem, jako panienka do zabawiania klientów. Będzie kręcić tyłkiem przed gębami obcych gości?” – pomyślałam złośliwie.

Muszę przyznać, że nie byłam zbyt delikatna w swoich opiniach, ale ta dziewczyna po prostu mi się nie podobała. Taka kandydatka na moją synową? Jak, u licha, miałabym ją zaprezentować krewnym i przyjaciołom? Olga, która chodzi od domu do domu ze ścierką? Olga nalewająca piwo podchmielonym budowlańcom? Olga pracująca za kasą w hipermarkecie? Odnosiłam wrażenie, jakby zabierała mi mojego ukochanego syna. A na to nie mogłam się zgodzić.

Musiałam z nią pomówić

Pewnego ranka, gdy Tomek był na ważnym zaliczeniu na uczelni, postanowiłam odwiedzić jego wybrankę. Zdawałam sobie sprawę, że o tej porze na pewno będzie sama w domu. Przywitała mnie z wielką życzliwością, zaprosiła na filiżankę herbaty i poczęstowała własnoręcznie upieczonym ciastem. W tamtej chwili przemknęło mi przez myśl, że gdyby los obdarzył ją lepszym wykształceniem, to kto wie – może nawet bym ją polubiła? Wydawała się taka sympatyczna i zaradna, dbająca o dom i rodzinę.

Kiedy weszłam do ich mieszkania, od razu rzuciło mi się w oczy, że wszędzie panuje idealny porządek i czystość. Szybko jednak skupiłam się na celu swojej wizyty. Bez owijania w bawełnę powiedziałam, co myślę. Dałam jej do zrozumienia, że jako rodzina nigdy jej nie zaakceptujemy, a Tomek, nawet jeśli początkowo stanie po jej stronie, to i tak długo nie wytrzyma w separacji od nas, najbliższych mu osób.

– Nie mam zamiaru powodować konfliktów między Tomkiem a jego matką ani na siłę wciskać się do waszej rodziny – odparła Olga z godnością.

Myślałam, że się rozpłacze

– Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak wygląda sytuacja w podzielonych rodzinach. Moi dziadkowie od strony mamy nigdy nie zaakceptowali mojego taty, zawsze traktowali go jak obcego człowieka – kontynuowała. – Myślę, że to właśnie było powodem niepowodzenia ich małżeństwa. Nie chciałabym mieć takiego związku, więc zrobię tak, jak pani sobie życzy i odsunę się, mimo iż darzę Tomka szczerym uczuciem. Jednak wierzę, że tak będzie dla niego lepiej… Teraz pewnie tego nie zrozumie, ale w przyszłości mi to wybaczy.

Kurczę, muszę przyznać, że absolutnie się tego nie spodziewałam, ale grunt, że Olga zdecydowała się zniknąć i zostawić mnie oraz mojego syna w spokoju! Syn od razu domyślił się, że maczałam palce w nagłym zniknięciu jego dziewczyny. Przyszedł do mnie i zaczął robić wyrzuty.

– Czemu się tak awanturujesz? – w końcu postanowiłam się bronić. – To była tylko kelnerka!

Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jaka byłam niemądra i jak niesprawiedliwie ją oceniłam.

– Olga pracowała jako kelnerka w Wiedniu, ponieważ pragnęła być niezależna finansowo od ojca, który zostawił ją i mamę, gdy była jeszcze dzieckiem – opowiadał mój syn. – Jej rodzice spotkali się po raz pierwszy w Moskwie, kiedy jej tata był tam na studiach. Pochodził z Polski i stracił głowę dla pięknej Ukrainki, jednak jej rodzina z profesorskimi korzeniami, zajmująca wysokie stanowiska w strukturach rządowych, nie akceptowała zwykłego, niezamożnego Polaka jako kandydata na męża dla swojej córki.

Narobiłam niezłego bigosu

Wzięli ślub pomimo tego wszystkiego, jednak knucie i intrygi odcisnęły swoje piętno. Ojciec Olgi wrócił do kraju, a następnie wyjechał do Wiednia. Kontaktował się z córką od czasu do czasu. Ich relacja odżyła, kiedy Olga otrzymała stypendium doktoranckie i wyjechała na staż do Wiednia. Tak, dobrze usłyszałaś, mamo, Olga pisze już doktorat, mimo że jest zaledwie dwa lata starsza ode mnie! Zawsze się dziwiłem, co taka urodziwa i inteligentna dziewczyna widzi w takim zwyczajnym facecie jak ja. Ale teraz to bez znaczenia, bo ona odeszła…

Opuściła go… A to wszystko moja wina. Sumienie nie daje mi spokoju, ponieważ tuż pod moim nosem znajdował się autentyczny brylant, a ja potraktowałam go jak pospolity otoczak. Przez to zrujnowałam szczęście własnego dziecka. Zastanawiam się, czy uda mi się to jeszcze odkręcić. Czy Olga przyjmie moje wyrazy skruchy? Rany, co ja najlepszego zrobiłam w swojej naiwności?!

Reklama

Paulina, 55 lat

Reklama
Reklama
Reklama