Reklama

Nie przepadam za taką pogodą. Miewam wtedy bóle głowy i staje się senna. Ale jej pojawienie się natychmiastowo podniosło mi ciśnienie. Możliwe, że to kwestia zazdrości. Ta kobieta była niesamowicie piękna...

Reklama

Jeżeli piękno jest darem od Boga, ktoś tam na górze okazał się szczodry. Nienaganna twarz, czarne loki i sylwetka modelki – wszystko to zawinięte w niezwykle eleganckie odzienie, urozmaicone gracją i podkreślone najwspanialszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek zobaczyłam.

– Witam, nazywam się Marianna – delikatny, dziewczęcy głos rozbrzmiał w przestrzeni. – Zgłosiłam się do pani, ponieważ dręczą mnie straszne sny.

Zasugerowałam, aby zdjęła swój płaszcz i zajęła miejsce na sofie. Ja w międzyczasie usiadłam po drugiej stronie niskiego stolika do kawy. Nie mogłam oderwać od niej wzroku.

– Proszę wybaczyć... – uświadomiłam sobie, że powinnam wyjaśnić swoje zachowanie. – Obserwuję panią, próbując odnaleźć ślady tych koszmarów. Wygląda pani promiennie. Wydaje się, że bezsenne noce i złe sny nie wpływają na panią negatywnie.

– To tylko pozory. Może rzeczywiście nie widać u mnie worków pod oczami, albo... stosuję dobre kosmetyki – uśmiechnęła się z przeprosinami. – Ale proszę uwierzyć mi na słowo. Przez ostatni miesiąc prawie wcale nie spałam. Po prostu boję się zasypiać.

Zauważyłam, że w jej oczach pojawił się smutek. I coś jeszcze.

Mogłam niemal dotknąć jej strachu.

– Co to za koszmary? – spytałam.

– Właśnie o to chodzi...

– Marianna spojrzała w dół.

– Nie pamięta pani swoich snów? – nie mogłam tego zrozumieć.

– Nie. Wiem tylko, że są przerażające. I zdarzają się każdej nocy. Niemalże zaraz po tym, jak zasnę. Przynajmniej tak mi się wydaje. Więc staram się nie spać.

– Skąd pewność, że to są koszmary?

– Budzę się z krzykiem, cała spocona i zapłakana. Pościel na łóżku jest zupełnie potargana. Prześcieradło jest ściągnięte. Sądzę, że próbuję się bronić. Może ktoś próbuje mnie atakować… Nie jestem pewna. Te koszmary napawają mnie okropnym lękiem. Za każdym razem, gdy się budzę, moje serce wali jak oszalałe. Mam gęsią skórkę na całym ciele. Dreszcze. I coraz mocniej jestem pewna, że coś złego się wydarzy.

– Czy zażywa pani jakieś leki? – zapytałam, patrząc przenikliwie w jej migdałowe oczy. – Przepraszam za pytanie, ale czasem koszmary są reakcją na leki.

– Nie, nie zażywam niczego. Jestem zupełnie zdrowa. Tydzień temu przeszłam pełne badania. Odwiedziłam nawet neurologa. Z medycznego punktu widzenia wszystko jest w porządku.

Przez moment zastanawiałam się, co powinno być moim następnym krokiem i tylko jeden sposób przyszedł mi na myśl. De facto z pogranicza mojej profesji, ale…

– Czy zgodziłaby się pani na hipnozę? – zapytałam. – Chciałabym, żeby znalazła się pani w takim stanie, gdzie podświadomość będzie silniejsza niż świadomość. Będę korzystać z nieco magicznej wiedzy. Postaram się wniknąć w tłumioną, a być może nawet zablokowaną energię. Jeśli jednak pani nie chce... – przerwałam, czekając na odpowiedź Marianny.

– Oczywiście, zgadzam się – odpowiedziała natychmiast. – Próbowałam różnych rzeczy. Odwiedzałam lekarzy. Spożywałam zioła. Nawet się modliłam. Ale koszmary nie ustępują i coraz bardziej mnie to przeraża. Chciałabym zrozumieć, czy te moje sny są jakimś ostrzeżeniem przed czymś, co może się wkrótce wydarzyć.

Poprosiłam ją, by wygodnie rozłożyła się na sofie i się zrelaksowała. Zasunęłam masywne zasłony i zapaliłam parę świeczek. Zdmuchnęłam płonące kadzidło i usadowiłam się na fotelu naprzeciw Marianny.

W pokoju panowała absolutna cisza

Nagle coś mnie tknęło. Nie jestem pewna, czy to był przypływ intuicji, czy może krótki przebłysk wizji. W mgnieniu oka zrozumiałam, co muszę zrobić.

– Czy mogłabym prosić o ten wisiorek? – wskazałam palcem na błyszczącą na jej szyi złotą biżuterię.

Delikatnie się podniosła i odpięła zapięcie łańcuszka. Wzięłam do ręki subtelną plecionkę i obróciłam w palcach zawieszkę. Był to znak zodiaku. Bliźnięta.

Usiadłam z powrotem na krześle.

– Proszę, aby nie spuszczała pani wzroku z tego medalionu. Zamiast tradycyjnego wahadła, skorzystam z tego. Będę nim machać w prawo i w lewo. Chciałbym, aby pani śledziła te ruchy wzrokiem, dobrze?

– Tak – odpowiedziała, skoncentrowana na moich słowach.

W półmroku dostrzegałam, jaki wysiłek jej to sprawia. Była przerażona. Jej piękna twarz napięta była w oczekiwaniu na to, co ma nadejść.

– Zacznę odliczać od jednego do dziesięciu. Gdy przestanę, będzie pani się w stanie hipnozy. Proszę wtedy odpowiadać na wszystkie pytania jak najdokładniej. Czy to jest dla pani zrozumiałe?

– Tak. Czy ja zasnę?

– Nie. Hipnoza to coś pomiędzy snem a jawą. Pani świadomość będzie wtedy częściowo wyłączona. Będzie pani otwarta na moje sugestie. Moje słowa będą działać jak magnes, co pozwoli mi wydobyć myśli, obrazy, a nawet wspomnienia i sny.

– Dobrze. Czekam.

Uniosłam łańcuszek do góry. Zastępcze wahadło znalazło się na wysokości wzroku kobiety. Poczekawszy chwilę, rozpoczęłam odliczanie:

– Jeden, dwa, trzy... – złote ozdoby na łańcuszku poruszały się rytmicznie na prawo i na lewo, a Marianna obserwowała je uważnie. – Cztery, pięć – zaczęła przymykać oczy. – Sześć, siedem, osiem – wisiorek migotał w delikatnym świetle świec jak mały błyszczący pocisk.

Zanim skończyłam liczyć do dziesięciu, Marianna zaczęła oddychać równo. Jej powieki zamknęły się ciężko i tak pozostały.

– Słyszy mnie pani? – zadałam pytanie.

– Tak.

– Czuje się pani pewnie i spokojnie? – zapytałam.

– Czuję się dobrze, nic mi nie zagraża.

– Proszę teraz wrócić myślami do poprzedniej nocy. Czy to możliwe? – zapytałam stanowczym tonem.

– Jasne. Kładłam się spać tuż po północy. Miałam zamiar poczytać...

– A jednak pani zasnęła – kontynuowałam za nią. – Co się stało później?

Rozpoczęła swoją historię

Bez jakichkolwiek emocji opisywała swoje doświadczenia. Było w tym wiele ciemności, bólu i cierpienia. Na początku obrazy były chaotyczne. Ale z każdą chwilą moja klientka stawała się bardziej pewna siebie. Łączyła fakty i składała w jedną całość kawałki wydarzeń.

– Kim jest kobieta, którą widziała pani we śnie? – zapytałam, kiedy wspomniała o wysokiej, smukłej brunetce.

– Sądzę, że to ja. Leżę na wysokim łóżku. Nad sobą mam ogromną lampę. Jej światło jest zimne. Praktycznie zielone.

– Czy pani jest sama?

– Nie. Dookoła są inne osoby. Nie mogę ich jednak opisać, bo ich twarze są zakryte. Wygląda to jak jakiś rytuał.

– Co robią ci ludzie dookoła pani?

– Szepczą do siebie. Nachylają się nade mną. Przekazują sobie coś...

– Proszę popatrzeć dokładnie. Co to jest?

– Myślę, że to mogą być noże.

– Czy pani się boi?

– Nie, jestem całkiem spokojna. Nawet czuję pewne szczęście – Marianna uśmiechnęła się. – Mimo obecności łóżka, lamp i ludzi, którzy dziwnie się zachowują, nie odczuwam strachu ani niepokoju.

– Czy mogłaby pani wstać z łóżka i zobaczyć, co jest obok?

Przez chwilę nic nie mówiła. Wydawało się, że zapadła w głęboki sen. Pomyślałam, że powinnam ją obudzić z tego stanu, ale wtedy otworzyła oczy. Jej wyraz twarzy uległ zmianie. Rysy stały się ostrzejsze.

– Tam jest drugie łóżko – stwierdziła.

– Kto tam leży?

– Kobieta. Wygląda tak samo jak ja. Jak moja bliźniaczka.

– Ale to nie jest pani?

– Nie. Jej ciało jest okaleczone. Wygląda to przerażająco. To przez tych ludzi.

– Ludzi w maskach?

– Tak. Oni są przerażający. Ale to nie wszystko. Jest coś jeszcze…

– Co? Co oni robią?

– Krzywdzą ją. Wyglądają na zadowolonych. Ich oczy się uśmiechają. Światło lamp gaśnie. Nie widzę niczego. Leżę na łóżku i wszystko mnie boli. Próbuję się uwolnić. Nie jestem w stanie. Czuję, jak coś płynie po moim ramieniu. To krew.

Pomyślałam, że to już najwyższy czas zakończyć naszą sesję.

– Odliczę teraz od dziesięciu do jednego, a kiedy skończę, proszę otworzyć oczy i usiąść – powiedziałam.

Wstała i poprawiła swoje ubranie. Podeszłam do kanapy, żeby wręczyć jej naszyjnik.

– Bliźnięta? – zapytałam, patrząc jej bezpośrednio w oczy.

– Tak, i to nie tylko pod względem astrologicznym. Mam siostrę – powiedziała Marianna.

– Wygląda tak samo jak pani?

– Tak. Przynajmniej... – zaczęła się wahać. – Kiedyś tak było. Nie widziałyśmy się od dziesięciu lat.

Dałam jej możliwość, aby swobodnie opowiedziała o rozwodzie swoich rodziców, wyprowadzce do innego miasta i czasie, który spędziła z ojcem, starając się odsunąć od siebie wspomnienia o matce i o siostrze bliźniaczce. Było to dla niej bardzo trudne. Jednakże nigdy nie zdecydowała się na powrót.

– Pani sen pokazał dwie identyczne kobiety – zauważyłam, kiedy skończyła opowiadać. – Myślę, że to jest sygnał. Pani siostra bardzo potrzebuje pani. Proszę ją odszukać, zanim będzie za późno.

Zadzwoniła po upływie dwóch dni. Jej głos był niepewny, ale wydawał się radosny.

Oznajmiła, że przebywa w szpitalu i ciepło mi podziękowała.

Reklama

– Miała pani absolutnie rację. Moja siostra, Małgosia, jest w bardzo poważnym stanie. Chodzi o nerki... Na szczęście dotarłam na czas. Mogę jej teraz pomóc. Dzięki temu przeszczepowi uratujemy jej życie.

Reklama
Reklama
Reklama