Reklama

Moje życie od pewnego czasu toczy się wokół jednej rzeczy – próby dopasowania się. Wiecie, co mam na myśli? Kiedy zaczynacie nową pracę i czujecie, że musicie być jak wszyscy dookoła, aby nie odstawać? Tego właśnie doświadczam każdego dnia. Pamiętam mój pierwszy dzień w nowym biurze. Dziewczyny z zespołu wydawały się takie szczęśliwe, pełne energii, a ja? Czułam się obco. Spoglądałam na nie, uśmiechające się beztrosko, podczas gdy we mnie rosła panika. Każdego dnia udawałam, że mam wszystko pod kontrolą, chociaż to nie była prawda. Kiedy Ania, jedna z koleżanek z pracy, zaprosiła mnie na lunch, serce zabiło mi szybciej.

Reklama

– Przyłączysz się do nas? – zapytała, uśmiechając się promiennie.

– Jasne, dlaczego nie! – odpowiedziałam z fałszywym entuzjazmem, wiedząc, że nie powinnam wydawać więcej pieniędzy.

Ale czy mogłam sobie pozwolić na bycie outsiderem?

Liczyłam na cud

Moja sytuacja finansowa była kiepska. Jeszcze niedawno, miałam wszystko poukładane, a teraz... cóż, wszystko wymknęło się spod kontroli. Siedziałam przy kuchennym stole, gapiąc się na wyciąg z konta. 23 złote. Tyle mi zostało, a ja nawet nie chciałam myśleć o tym, jak spłacę kolejną ratę za telefon. Czułam, jak zimny pot spływa mi po plecach. Co się stanie, jeśli nie będę w stanie spłacić długów? W głowie pojawiły się czarne scenariusze, a ja czułam, że tonę. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer do banku, licząc na cud.

– Chciałabym zwiększyć mój limit kredytowy – powiedziałam, próbując brzmieć pewnie.

– Niestety, nie możemy tego zrobić – usłyszałam po drugiej stronie. Głos był miły, ale to nie pomagało. – Pani sytuacja finansowa nie pozwala na to.

– Rozumiem... – powiedziałam cicho, a łzy zaczęły zbierać się pod powiekami.

Rozmowa się zakończyła, a ja czułam, że to już koniec. Jak długo jeszcze mogę ukrywać swoją sytuację przed wszystkimi?

Czułam presję

Kilka dni później dostałam zaproszenie na wyjazd integracyjny z pracy. Powinnam się cieszyć, prawda? Każdy normalny człowiek by się cieszył. Ale dla mnie to był kolejny koszmar. Wiedziałam, że wszyscy będą oczekiwać mojej obecności, a ja nie miałam na to środków. Mimo to presja bycia częścią zespołu była ogromna. W pracy koleżanki nie mogły przestać mówić o wyjeździe.

– To będzie niesamowite! Zrobimy sobie babski wieczór! – Ania niemal skakała z radości.

– Tak, już nie mogę się doczekać – odpowiedziałam z uśmiechem, chociaż w środku czułam się kompletnie przytłoczona.

Wyjazd integracyjny był koszmarem. Wszyscy byli tak bardzo zajęci zabawą, że nikt nie zauważył, jak bardzo jestem nieobecna. Podczas gdy inni tańczyli i śmiali się, ja zamknęłam się w pokoju hotelowym. Czułam się jak w pułapce, którą sama na siebie zastawiłam. Łzy spływały mi po policzkach, kiedy zdałam sobie sprawę, że już dłużej nie mogę tego ciągnąć. Oszukiwałam samą siebie i próbowałam być kimś, kim nie byłam. Następnego dnia, kiedy wstałam, wiedziałam, co muszę zrobić. Serce biło mi mocno, ale byłam zdecydowana. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do biura.

– Dzień dobry – zaczęłam, starając się utrzymać głos w miarę stabilny.

– Iza! Jak tam wyjazd? – szefowa brzmiała entuzjastycznie, ale ja musiałam się skupić.

Dłużej nie dam rady – powiedziałam krótko, starając się nie załamać.

– Co masz na myśli? – szefowa była zaskoczona.

– Po prostu... nie dam rady wrócić. Muszę odejść. Przepraszam – powiedziałam, kończąc rozmowę.

Było mi ciężko, ale wiedziałam, że to była jedyna decyzja, którą mogłam podjąć.

Byłam przerażona

Po rozmowie z szefową poczułam, jakby z moich ramion spadł ogromny ciężar, choć jednocześnie w sercu zapanował strach. Przede mną rozpościerała się nieznana przyszłość. Nie wiedziałam, jak poradzę sobie bez pracy. Byłam przerażona, ale w głębi duszy wiedziałam, że nie mogłam już dalej żyć w kłamstwie. Dni po ogłoszeniu decyzji o odejściu z pracy były pełne niepewności. Krzątałam się po mieszkaniu, próbując zebrać myśli i zrozumieć, co powinnam teraz zrobić. Moje konto bankowe nadal świeciło pustkami, a ja nie miałam pomysłu, skąd wziąć pieniądze na spłatę długów. Mimo to czułam się dziwnie uwolniona od presji, którą sama na siebie nałożyłam. W końcu miałam czas, by zastanowić się, kim naprawdę jestem i czego chcę od życia.

W międzyczasie skontaktowała się ze mną Kasia, przyjaciółka z dawnych lat, której od dawna nie widziałam. Umówiłyśmy się na kawę, a ja z ulgą przyjęłam jej wsparcie i dobre słowo.

Wszystko będzie dobrze – powiedziała, patrząc mi w oczy. – Może to jest właśnie ten moment, żebyś zastanowiła się, co naprawdę chcesz robić. Czasem trzeba się zatrzymać, by móc iść dalej.

Słowa Kasi były jak balsam na moją zbolałą duszę. Może to był czas na nowe otwarcie, na poszukiwanie czegoś, co naprawdę przyniesie mi radość. Z każdym dniem zaczynałam powoli odnajdywać się w nowej rzeczywistości. Chociaż brak stabilności finansowej wciąż był przytłaczający, starałam się patrzeć na swoją sytuację jak na szansę, a nie przeszkodę. Rozmowy z Kasią i wsparcie, jakie od niej otrzymywałam, dodawały mi sił. Przypomniałam sobie o swoich pasjach i zainteresowaniach, które dawno zostały przytłumione przez pracę i ciągłe zmartwienia.

Zaczęłam rysować, co zawsze sprawiało mi przyjemność. Wykonałam kilka szkiców, które pomogły mi oderwać się od rzeczywistości. To był mój sposób na oczyszczenie myśli. Z czasem zaczęłam nawet myśleć o tym, żeby spróbować sprzedać swoje prace przez internet. Kasia pomogła mi założyć stronę i zaczęłam stawiać pierwsze kroki w nowym kierunku. Jednak pomimo nowej energii i nadziei, nie wszystko było łatwe. Wielokrotnie nachodziły mnie chwile zwątpienia i strachu. Moje długi wciąż były realnym problemem, a ja nie miałam pojęcia, jak szybko uda mi się je spłacić. Mimo to wiedziałam, że decyzja o odejściu z pracy była konieczna.

Przestałam udawać

Minęło kilka miesięcy, odkąd opuściłam pracę. Nie było łatwo, ale nauczyłam się wiele o sobie i swoich priorytetach. Moje rysunki zyskały coraz większe zainteresowanie, a ja zaczęłam sprzedawać je przez internet. To nie były ogromne sumy, ale wystarczały, by zacząć spłacać długi i nieco odetchnąć. Zaczęłam również brać zlecenia na ilustracje, co dawało mi nie tylko dodatkowy dochód, ale przede wszystkim satysfakcję. Każdy dzień był małym krokiem w stronę lepszej przyszłości. Spotkania z Kasią i jej wsparcie były bezcenne. Czułam, że mam kogoś, kto wierzy we mnie i dodaje mi otuchy w najtrudniejszych chwilach.

Choć życie wciąż było dalekie od ideału, czułam, że wreszcie zaczęłam iść własną ścieżką. Już nie musiałam udawać, że jestem kimś innym, by zdobyć akceptację. Zrozumiałam, jak łatwo jest zatracić się w próbach spełnienia cudzych oczekiwań i jak ważne jest, by stawiać na swoje potrzeby i granice. Przede mną jeszcze długa droga, ale teraz wiem, że w końcu podążam w dobrym kierunku. I choć przyszłość wciąż była niepewna, czułam się gotowa, by ją przyjąć z podniesioną głową.

Iza, 30 lat


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama