„Zajrzałem na konto bankowe i zamarłem. Myślałem, że to pomyłka, ale żona wyznała mi, co się stało z naszą kasą”
„– To tylko rodzinne sprawy – powiedziała cicho, jakby to jedno zdanie miało mi wszystko wyjaśnić. – Rodzinne sprawy? – prychnąłem z niedowierzaniem. – Kasia, jesteśmy małżeństwem, podejmujemy decyzje razem. Zniknęły tysiące złotych, a ty mówisz mi, że to nic takiego?!”.
- Redakcja
Dzień był jak każdy inny. Kasia w kuchni, ja w salonie, nasza codzienność płynęła niezmiennie, jak od lat. Nasze życie zawsze było uporządkowane. Z jednej strony miałem poczucie bezpieczeństwa, bo przecież oboje wszystko planowaliśmy. Każda większa decyzja – wspólnie, każde wydatki – konsultowane. Tak było, odkąd się poznaliśmy. Pamiętam, jak na początku naszego małżeństwa cieszyłem się, że mamy taką dobrą relację.. Pracowaliśmy na to, żeby nasze finanse były wspólne, bez tajemnic.
Jednak od kilku miesięcy coś zaczęło się zmieniać. Kasia unikała rozmów o pieniądzach, czego nigdy wcześniej nie robiła. Zaczęła uciekać spojrzeniem, gdy pytałem o nasze oszczędności, i coraz rzadziej wspólnie analizowaliśmy wydatki. Nie wiedziałem jeszcze, że coś się dzieje, ale miałem przeczucie. Może dlatego zacząłem częściej zerkać na konto bankowe, szukać jakichś śladów. I wtedy... zobaczyłem. Podejrzane wypłaty, przelewy na konto, którego nie znałem. Kwoty, które znikały bez śladu.
Brakowało sporo pieniędzy
Siedziałem przy komputerze, patrząc na wyciąg z banku, serce waliło mi w piersi. Miałem nadzieję, że to błąd, pomyłka, może jakaś zła transakcja, ale z każdą kolejną wypłatą ta nadzieja topniała. Powtarzały się co miesiąc. Mniejsze i większe kwoty. Byłem wstrząśnięty. Nigdy specjalnie nie kontrolowałem stanu konta, ale teraz nie wiedziałem, co myśleć.
– Kasia... – szepnąłem do siebie, czując, że nasza idealna równowaga się roztrzaskała.
Złapałem telefon i zacząłem do niej dzwonić, ale zaraz się rozłączyłem. Co ja jej powiem? Czy powinienem? Co się z nią dzieje?
Czekałem do wieczora. Wiedziałem, że musimy to wyjaśnić. Kasia wróciła z pracy, uśmiechnięta, jakby nic się nie stało. Patrzyłem na nią, próbując zrozumieć, czy w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, co odkryłem.
– Jak minął dzień? – zapytała, całując mnie w policzek.
Nie odpowiedziałem od razu. Zamiast tego, przyglądałem się jej uważnie. Skąd miała te pieniądze? Dlaczego nie powiedziała mi o tym? Otworzyłem usta, gotów rzucić jej w twarz wszystkie oskarżenia, ale nagle poczułem, że potrzebuję się upewnić.
„Może to nie to, co myślę” – próbowałem się uspokoić, choć coś we mnie krzyczało, że to nie przypadek.
Chciałem znać prawdę
Wieczór nadchodził, a ja wciąż nie mogłem się zdecydować, jak zacząć rozmowę z Kasią. Nie dam rady dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Siedziała w kuchni, nalewając sobie herbaty. Podeszła z filiżanką, siadając obok mnie na kanapie.
– Coś cię trapi, Piotrek? – zapytała z troską, kładąc mi rękę na ramieniu.
Wpatrywałem się w nią przez chwilę. Jej niewinny wyraz twarzy tylko mnie bardziej frustrował.
– Kasia, co się dzieje z naszymi pieniędzmi? – zapytałem wprost, nawet nie próbując ukrywać napięcia w głosie.
Jej ręka zamarła w powietrzu. Spojrzała na mnie, próbując uśmiechnąć się tak, jak zwykle, ale w jej oczach coś się zmieniło. To był moment, kiedy wiedziałem – coś ukrywa.
– O czym ty mówisz? – odpowiedziała spokojnie, choć w jej głosie pobrzmiewało napięcie.
Wyciągnąłem telefon, otworzyłem aplikację bankową i pokazałem jej wyciąg z konta.
– O tych pieniądzach. O przelewach, które znikają z naszego wspólnego konta co miesiąc i lecą na konto, którego nie znam.
Myślała, że się nie dowiem
Jej twarz pobladła, a usta drgnęły. Próbowała coś powiedzieć, ale nic nie wydobyło się z jej gardła. Cisza, która zapanowała między nami, była nie do zniesienia. Wpatrywałem się w nią, czując, jak rośnie we mnie gniew i rozczarowanie.
– Piotr... – zaczęła, ale szybko się zatrzymała, nerwowo ściskając filiżankę w dłoniach. – To nie jest tak, jak myślisz...
– Nie jest? Więc jak jest?! – wybuchłem, nie wytrzymując dłużej. – Czemu nic mi nie powiedziałaś? Co robisz z naszymi pieniędzmi?
Przesunęła ręką po twarzy, jakby próbowała się uspokoić, ale widziałem, że była roztrzęsiona.
– To tylko rodzinne sprawy – powiedziała cicho, jakby to jedno zdanie miało mi wszystko wyjaśnić.
– Rodzinne sprawy? – prychnąłem z niedowierzaniem. – Kasia, jesteśmy małżeństwem, podejmujemy decyzje razem. Zniknęły tysiące złotych, a ty mówisz mi, że to nic takiego?!
Nie odpowiedziała od razu. Spuściła głowę, jakby próbowała zebrać siły na to, co ma mi powiedzieć.
– Nie chciałam cię martwić – wyszeptała w końcu.
– Martwić?! – podniosłem głos. – Trwonisz nasze oszczędności, a ja nic nie wiem! Ile to już trwa, Kasia?
Jej cisza mówiła więcej niż słowa. Czułem, jakby cały nasz świat się rozpadał.
– Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? – zapytałem już spokojniej, ale z ogromnym ciężarem w sercu.
– Bo wiedziałam, że zareagujesz dokładnie tak, jak teraz... – odpowiedziała, patrząc na mnie błagalnie. – Piotr, to nie jest proste...
Przysunąłem się bliżej, nadal nie rozumiejąc. Miałem w głowie milion pytań, a ona nie dawała mi odpowiedzi. Czekałem, aż w końcu zrozumiem, co się właściwie dzieje.
– Kasia, musisz mi to wytłumaczyć – powiedziałem łagodniej. – Inaczej... inaczej nie wiem, co o tym myśleć.
Wzięła głęboki oddech, jakby przygotowywała się na to, co ma mi wyznać. Patrzyłem na nią, gotowy usłyszeć cokolwiek, byleby zrozumieć, dlaczego to ukrywała.
Tego się nie spodziewałem
Kasia spojrzała na mnie, jakby ważyła każde słowo. Po chwili westchnęła.
– Piotr, te pieniądze... one idą do Tomasza – powiedziała cicho, nie patrząc mi w oczy.
Tomasz. Jej brat. Dawno nie mieliśmy z nim kontaktu, ale wiedziałem, że mieli dość skomplikowane relacje. Moje serce zaczęło bić szybciej.
– Co? Dlaczego? – dopytałem, zaskoczony.
– On jest bardzo chory... – Kasia spuściła głowę. – Potrzebuje pieniędzy na leczenie, a ja nie chciałam cię obciążać. Myślałam, że jakoś to załatwię sama, ale… wszystko się skomplikowało.
Siedziałem oszołomiony, starając się przetrawić to, co właśnie usłyszałem. Poczułem mieszankę ulgi i gniewu. Ona próbowała chronić mnie przed czymś, co powinno być naszą wspólną decyzją. A jednak zataiła to.
– Kasia, dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? – zapytałem cicho. – Myślałem, że możemy na sobie polegać.
– Bałam się, że nie zrozumiesz – odparła, drżącym głosem.
– Że nie zrozumiem? – powtórzyłem, patrząc na nią z niedowierzaniem. – Kasia, to nie jest kwestia zrozumienia, tylko zaufania!
Byłem zły na żonę
Spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawiły się łzy. Wciąż nie mogłem pojąć, dlaczego zdecydowała się ukrywać coś tak poważnego.
– Piotr, ja... – zaczęła, ale przerwałem jej.
– Chodzi o to, że trzymasz to przede mną w tajemnicy. Przez kilka miesięcy! To nie jest mała sprawa, Kasia. Tomasz jest chory, a ja dowiaduję się o tym teraz?! – moje słowa odbijały się echem w ciszy między nami.
– Przepraszam – wyszeptała, chowając twarz w dłoniach. – Naprawdę, nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć. Byłam przerażona, że zaczniesz się martwić. Chciałam załatwić to sama, ale to mnie przerosło...
Przez chwilę siedziałem bez słowa, czując, jak mój gniew zaczyna ustępować miejsca zrozumieniu. Tomasz... Mimo wszystko był rodziną, a Kasia czuła się zobowiązana pomóc. Tylko dlaczego musiała robić to za plecami?
– Kasia, mogłem ci pomóc – powiedziałem w końcu, łagodniej. – Ale teraz musimy razem to rozwiązać.
Kasia otarła łzy z policzków, choć widziałem, że jej ręce wciąż drżały. Siedziała cicho, jakby zbierała odwagę, by powiedzieć coś więcej.
– Wiem, że mogłam... powinnam była ci powiedzieć wcześniej – zaczęła drżącym głosem. – Ale Tomasz... on naprawdę nie chciał, żeby ktokolwiek o tym wiedział. Nie pozwalał mi. Nawet mama nie wie, w jakim jest stanie.
Spojrzałem na nią, starając się przetrawić te nowe informacje. Mimo gniewu, zaczynałem rozumieć, w jak trudnej sytuacji się znalazła. Tomasz zawsze był dumny, nigdy nie chciał niczego od innych.
– I co teraz? – zapytałem. – Ile jeszcze pieniędzy potrzeba? Jak poważnie jest chory?
Przyznała się do czegoś jeszcze
Kasia spuściła głowę.
– Ma nowotwór – odpowiedziała ledwo słyszalnie. – W zaawansowanym stadium. Leczenie jest bardzo kosztowne. Próbowałam to jakoś ukryć, bo wiedziałam, że nie mamy tyle oszczędności. Zaciągnęłam kredyt...
Poczułem, jakby cały świat mi się zawalił. Ukryła przede mną chorobę brata i długi. Nie chodziło już tylko o pieniądze, ale o to, że przez tyle miesięcy nosiła ten ciężar sama. Patrzyłem na Kasię, jak siedziała skulona na kanapie, zupełnie rozbita. Poczułem, że gniew, który wcześniej mną kierował, zaczął ustępować miejsca poczuciu bezsilności.
– Kredyt? – zapytałem, starając się zachować spokój. – Ile jeszcze jesteśmy winni?
Kasia zaczęła cicho mówić, jakby bała się wypowiedzieć te słowa na głos.
– Wzięłam 50 tysięcy – przyznała. – Na razie udało mi się spłacić niewiele, bo większość idzie na leczenie Tomasza. On… on nie ma już siły, Piotr. Nie mogłam patrzeć, jak cierpi i nie robić nic.
Zaczęła płakać, jej ramiona drżały, jakby w końcu wszystkie emocje z niej wybuchły. Nie wiedziałem, co zrobić. Z jednej strony byłem wściekły, że ukrywała to przede mną, z drugiej – widziałem, jak bardzo jest zagubiona.
Wstałem i podszedłem do niej. Uklęknąłem, patrząc prosto w jej zapłakane oczy.
– Kasia, musimy przez to przejść razem – powiedziałem cicho. – Nie będziemy teraz rozdrapywać tego, co było. Ale już nigdy nie możesz przede mną tego ukrywać. Rozumiesz?
Kiwnęła głową, chociaż nadal płakała. W tym momencie wiedziałem, że przed nami trudna droga, ale musiałem znaleźć w sobie siłę, by znowu jej zaufać.
Czuła się winna
Przez długą chwilę siedzieliśmy w ciszy. Kasia wciąż szlochała, a ja próbowałem zebrać myśli. Wszystko, co zbudowaliśmy razem przez lata, wydawało się teraz kruche, jakby zaufanie, które zawsze uważałem za nasz fundament, mogło rozsypać się w każdej chwili.
– Piotr... – zaczęła cicho. – Naprawdę myślałam, że to jakoś rozwiążę. Nie chciałam cię obciążać, wiedziałam, że się zamartwiasz o wszystko, a Tomasz... – Zatrzymała się, jakby z trudem wymawiała imię brata. – On mnie błagał, żeby nikomu nie mówić.
Złapałem ją za rękę. Była zimna, jakby cała ta sytuacja wyssała z niej energię.
– Rozumiem, że chciałaś pomóc Tomaszowi – powiedziałem powoli, ważąc słowa. – Ale jesteśmy małżeństwem, Kasia. To są rzeczy, o których musimy rozmawiać. Nie możesz podejmować takich decyzji sama, nawet z najlepszymi intencjami.
Spojrzała na mnie z bólem w oczach.
– Czuję, że cię zawiodłam. Nie wiem, czy potrafisz mi to wybaczyć.
Zacisnąłem zęby, patrząc na nią. Nie chciałem jej ranić, ale musiałem być szczery.
– Kasia, zaufanie to nie jest coś, co łatwo odbudować. Czuję się zdradzony, ale nie mogę cię winić za to, że chciałaś pomóc bratu. Będzie trudno, ale... nie odpuszczę tego tak łatwo. Spróbujemy to naprawić.
Kasia skinęła głową, choć na jej twarzy widać było mieszankę ulgi i strachu.
Piotr, 41 lat