„Zakazany romans z szefem był gorętszy od wakacji w Egipcie. Czekałam na awans, a dostałam inną niespodziankę”
„Tam, w naszym sekretnym miejscu, granice, które tak starannie wyznaczałam, zaczęły blednąć, a to, co rozpoczęło się jako niewinne spotkanie, przeradzało się w coś, czego nie potrafiłam ani zdefiniować, ani zatrzymać”.
- Redakcja
Praca nad wspólnym projektem z Erykiem sprawiała, że nasze drogi krzyżowały się częściej niż zwykle. Początkowo nasze rozmowy ograniczały się do spraw zawodowych, lecz z czasem stały się bardziej swobodne. Pamiętam jedno z tych późniejszych popołudni, gdy większość pracowników już opuściła biuro, a my zostaliśmy sami, otoczeni stertami dokumentów.
– Julia, a ty jak myślisz, uda nam się dotrzeć do tych celów sprzedażowych w tym kwartale? – zapytał, unosząc wzrok znad monitora.
– Myślę, że tak, jeśli tylko każdy oddział się postara. No i oczywiście z pańską skutecznością w negocjacjach – odpowiedziałam. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
– Proszę cię, po godzinach możesz mi mówić po imieniu. Przecież pracujemy w jednym zespole, prawda? – rzucił, a ja poczułam niezręczność, ale i coś na kształt dreszczyku emocji.
Wewnętrzny głos ostrzegał mnie, bym zachowała dystans, ale nie mogłam się oprzeć. Ten niewinny flirt, wymiana spojrzeń, poczucie, że jesteśmy na równych pozycjach, pomimo hierarchii firmowej, sprawiały, że moje serce wypełniało się nie tylko szacunkiem, ale czymś znacznie głębszym.
Zobacz także
Widziałam przyszłość w jasnych barwach
W drodze do domu, w pustym autobusie, zamyślona, analizowałam każdy jego gest, słowo, spojrzenie. W głowie snuły mi się scenariusze, których nie powinnam nawet brać pod uwagę. To był mój szef, żonaty mężczyzna. A ja? Czyżby kolejna młoda kobieta, która dała się uwieść urokom zakazanego owocu? Przecież do tej pory marzyłam głównie o wspaniałej karierze w branży, którą naprawdę lubię.
W miarę jak dni przemijały, moje wewnętrzne rozterki rosły w siłę. Byłam coraz bardziej zaangażowana w nasz projekt, a jednocześnie w relację z Erykiem. Każde spotkanie z nim sprawiało, że moje serce biło szybciej, a jednocześnie mój umysł krzyczał, żeby zachować ostrożność.
To wszystko zaczęło się niewinnie. Dwuznaczne komentarze z jego strony, dłuższe spojrzenia, które wydawały się mówić więcej niż słowa. Początkowo starałam się to ignorować, wmawiać sobie, że to tylko grzecznościowe gesty, ale z czasem stało się to niemożliwe.
– Julia, masz może chwilę po pracy? Musimy przedyskutować kilka spraw z projektu – powiedział pewnego dnia, kiedy już wszyscy się zbierali do wyjścia.
– Oczywiście. Zostanę, ile trzeba – odpowiedziałam, starając się zachować spokój.
Gdy drzwi zamknęły się za ostatnią osobą, a biuro pogrążyło się w ciszy, poczułam dziwną mieszankę ekscytacji i lęku. To było nasze pierwsze takie sam na sam, które nie było związane z jakimś konkretnym zadaniem.
– Wiesz, Julia, doceniam twoje zaangażowanie. Nie każdy by został tak późno – zaczął, a ja czułam, jak z każdym słowem przekraczamy kolejne, niewidoczne bariery.
– To nic takiego. Zależy mi na dobru firmy – powiedziałam, choć w moim głosie można było wyczuć nutę niepewności.
Zaczął mówić o projekcie, ale szybko nasza rozmowa przeniosła się na bardziej osobiste tory. Wspólny śmiech, wymiana doświadczeń i w końcu nieśmiała propozycja spotkania poza biurem, „żeby odreagować po stresie”. Wiedziałam, że to krok za daleko, ale coś we mnie chciało się przekonać, dokąd to wszystko może prowadzić.
Nie mogłam zatrzymać tych wydarzeń
W jednym z zakątków miasta znaleźliśmy nasz mały azyl. Kawiarnia, do której zaczęliśmy uciekać, wydawała się być oderwana od korporacyjnej rzeczywistości, gdzie mogliśmy choć na chwilę być sobą.
– Słuchaj, to szalone – wyszeptałam, nerwowo rozglądając się, aby upewnić się, że nikt znajomy nas nie zobaczy.
– Julia, czasem warto zaryzykować dla chwili przyjemności – odpowiedział, a w jego oczach dostrzegłam iskrę, która sprawiła, że moje obawy zaczęły blednąć.
Siedząc naprzeciwko siebie, otoczeni mgiełką pary unoszącej się z naszych filiżanek, rozmawialiśmy o rzeczach, które dotychczas pozostawały w sferze niewypowiedzianych myśli. Eryk opowiadał mi o swoich marzeniach, o życiu, które chciałby prowadzić, a ja słuchałam, całkowicie pochłonięta tą atmosferą.
– Wiesz, jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko asystentką – powiedział nagle, a jego słowa spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. – Twoja obecność sprawia, że codzienność staje się lżejsza.
Moje serce zabiło mocniej, a ja poczułam, że pragnę tej bliskości, pomimo ryzyka. To, co między nami rosło, było czymś więcej niż zakazaną fascynacją.
– Nie powinniśmy tego robić, to niebezpieczne – spróbowałam protestować, choć mój głos był pełen wątpliwości.
– To nie jest żadna gra, Julia – powiedział poważnie. – Nie możemy tego tak po prostu ignorować.
Tamte chwile, w tej małej kawiarni, stały się naszą tajemnicą. Nosiłam ją w sercu, z dala od oceniających spojrzeń. Tam, w naszym sekretnym miejscu, granice, które tak starannie wyznaczałam, zaczęły blednąć, a to, co zaczęło się jako niewinne spotkanie, przeradzało się w coś, czego nie potrafiłam ani zdefiniować, ani zatrzymać.
Przekraczaliśmy kolejne bariery
Te wyznaczone granice szybko zaczęły się zacierać. Najpierw był pierwszy pocałunek pod moimi drzwiami, potem coraz śmielsze pieszczoty w samochodzie tuż przed rozstaniem. Nie potrafiliśmy się zatrzymać i wkrótce wylądowaliśmy w moim łóżku. Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu, a ja nie myślałam o żadnych konsekwencjach.
Gdyby ktoś powiedział mi kilka miesięcy temu, że znajdę się w takiej sytuacji, wyśmiałabym to jako absurdalny scenariusz z filmu. A jednak siedziałam na łóżku, trzymając w dłoniach wynik testu ciążowego, który bezbłędnie wskazywał dwie różowe linie. Byłam w ciąży. Niespodziewanie pojawiła się ciąża, która była równie piękna, co przerażająca – a wszystko to przez gorący romans z szefem, diabelnie przystojnym Erykiem.
Obezwładniający strach mieszał się z ekscytacją, a ja czułam, jak moje życie zaczyna się zmieniać w sposób, którego nigdy nie planowałam. Nie wiedziałam, co mam robić. W mojej głowie kłębiły się myśli o przyszłości, o tym, jak powinnam postąpić.
– Kaśka, muszę ci coś powiedzieć... – wyszeptałam przez telefon do mojej najlepszej przyjaciółki, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
– Co się dzieje, Julka? Brzmisz jakby ktoś umarł – odpowiedziała Kasia, z niepokojem w głosie.
– Jestem w ciąży – przyznałam, czując, jak ciężar na duszy odrobinę się zmniejsza.
Nastąpiła długa martwa cisza. Kasia była moim największym wsparciem, ale wiedziałam, że nawet ona nie będzie w stanie wziąć na siebie ciężaru decyzji, której musiałam dokonać. Już wcześniej zdradziłam jej moją tajemnicę o romansie.
– Julia, co zamierzasz zrobić? – jej głos był pełen współczucia, ale również determinacji, aby mnie wesprzeć.
– Muszę porozmawiać z Erykiem – powiedziałam, choć sama wiedziałam, że to spotkanie będzie jednym z najtrudniejszych w moim życiu.
Kiedy przyszła pora na konfrontację, serce waliło mi jak oszalałe. Usiedliśmy naprzeciwko siebie w tej samej kawiarni, która była świadkiem początków naszego romansu.
– Eryk, jestem w ciąży – powiedziałam bez zbędnych wstępów.
Spojrzał na mnie, jego oczy były pełne emocji, które trudno było zinterpretować. Widziałam w nich strach, zdziwienie, a może nawet iskierkę radości?
– Julia, to... to duża niespodzianka – wyszeptał w końcu.
W głębi duszy czułam wściekłość. Wściekłość na siebie, na Eryka, na całą sytuację, która wydawała się być bez wyjścia. Jak mogłam pozwolić na to, by moje życie stało się tak skomplikowane? Zaciskałam palce w pięści, czując jak gniew miesza się z bólem i strachem. Z każdą chwilą moja frustracja rosła. Byłam wściekła, że moja świetlana przyszłość stała się nagle pełna niewiadomych.
– Musimy to jakoś rozwiązać. Nie możemy udawać, że to się nie stało – powiedziałam stanowczo, patrząc mu prosto w oczy, które wyrażały tyle samo zamieszania co moje.
Widziałam, jak boryka się ze swoimi własnymi myślami. To nie była rozmowa, na którą którekolwiek z nas było przygotowane, a jednak wiedziałam, że musimy stawić czoła konsekwencjom naszych wyborów.
– Julia, przepraszam... – zaczął, ale przerwałam mu, nie mogąc znieść myśli, że próbuje mnie zbyć.
– Przepraszanie nic nie da. Musimy podjąć jakąś decyzję, musimy... – moje słowa zaczęły tracić na sile, gdy łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
Zapadła cisza, którą przecinały jedynie odgłosy z ulicy za oknem. Wiedziałam, że od tej chwili nic już nie będzie takie samo. Nie udało nam się nic ustalić tego dnia. Ja byłam wściekła, a Eryk wstrząśnięty.
Wszystko się wydało, wszyscy wiedzą
Plotka o naszym romansie i mojej ciąży szybko rozeszła się po firmie. Nie wiem, jak to się stało, ale nagle czułam na sobie spojrzenia pełne współczucia, potępienia, a czasem nawet ciekawości. Wiedziałam, że Aneta, żona Eryka, też się dowie. I tak też się stało, szybciej niż myślałam.
Tego dnia Eryk przyszedł do pracy, wyglądając na jeszcze bardziej zmęczonego i przybitego niż wcześniej. Aneta musiała go skonfrontować z plotkami, które krążyły wśród naszych współpracowników.
– Musimy coś ustalić, Julia – rzucił, zamykając drzwi mojego biura. – Aneta wie.
Jego głos był tak zmęczony, że przez chwilę zapomniałam o własnym gniewie i frustracji. Stał przed mną człowiek rozdarty między życiem, które zbudował, a konsekwencjami błędów, które popełniliśmy.
– Co jej powiedziałeś? – spytałam, choć nie byłam pewna, czy chcę znać odpowiedź.
– Prawdę – odpowiadał, spuszczając wzrok. – Wszystko się rozpada.
Nie wiedziałam, co mam czuć. Z jednej strony chciałam go przytulić i powiedzieć, że jakoś razem to wszystko przetrwamy. Z drugiej strony czułam złość, że to ja zostałam postawiona w tak trudnej sytuacji.
– A co teraz zamierzasz zrobić? – Moje pytanie brzmiało niemal oskarżycielsko. – Powiedz mi, jaka jest twoja decyzja? Wybierasz mnie czy ją?
– Nie wiem... – jego głos był słaby, a w jego oczach dostrzegłam błaganie o wybaczenie, o zrozumienie. – Nie wiem, Julia. Muszę to wszystko przemyśleć.
Wychodząc z mojego biura, zostawił mnie z mrowiem pytań i wątpliwości. Czułam się zdradzona i opuszczona, pomimo świadomości, że to, co między nami zaczęło się jako ukradzione momenty, nie mogło skończyć się dobrze.
Niełatwo było mi podjąć decyzję o rezygnacji z pracy, pracy, która kiedyś wydawała mi się spełnieniem zawodowych marzeń. Jednakże ściany biurowca, które niegdyś były świadkiem mojej determinacji i dążeń, stały się teraz przestrzenią napiętnowaną plotkami i spojrzeniami pełnymi osądu. Nie mogłam dłużej znieść ciężaru tych niewypowiedzianych słów i pogłosek na temat mojego romansu z Erykiem.
Zostałam sama z konsekwencjami moich błędów
Po jednej z długich, bezsennych nocy zrozumiałam, że moje zdrowie psychiczne i dobro mojego dziecka są ważniejsze niż jakakolwiek pozycja w korporacyjnej hierarchii. Złożyłam wypowiedzenie, pakując lata mojej ciężkiej pracy do małego pudła z osobistymi rzeczami. Moi współpracownicy patrzyli na mnie z mieszanką litości i ulgi, że to nie oni znajdują się w mojej sytuacji.
Wychodząc ostatniego dnia z biura, poczułam, jak ogromny ciężar spada z moich barków. Było to pożegnanie z życiem, które znałam, a jednocześnie pierwszy krok w stronę nowej rzeczywistości, w której byłam jedyną osobą odpowiedzialną za moje dziecko. Nie było to łatwe pożegnanie, ale konieczne.
Wróciłam do domu, jakoś czułam, że może wszystko się ułoży. Czekałam na Eryka, który miał mnie odwiedzić. Wiedziałam, że nasza rozmowa może zakończyć się różnie, ale dziecko to nie temat, który można pomijać. Musiałam wiedzieć na czym stoję.
– Julia, nie wiem jak to powiedzieć... – Eryk wyglądał na wyjątkowo przybitego, gdy wchodził do mojego mieszkania.
– Już nie mogę się doczekać kolejnej dawki złych wieści – mój głos był przesycony ironią.
– Nie zostawię Anety. Nie mogę tego zrobić. Muszę myśleć o mojej rodzinie – powiedział bezpośrednio, choć unikał mojego wzroku.
– Och, naprawdę? A co ze mną, Eryk? Co z naszym dzieckiem? – zapytałam ze złością.
– Julia, ja... ja naprawdę jestem rozdarty. Chcę być częścią życia dziecka, ale nie mogę opuścić Anety i dzieci – jego głos drżał.
– Czyli co? Mam być cichą kochanką, która zniknie w cieniu, gdy ty będziesz udawał szczęśliwego męża? – rzuciłam w jego stronę.
– Nie jestem w stanie tego wszystkiego pojąć. Nie wiem, jak to wszystko się stało... – jego słowa brzmiały jak wymówka, a ja już miałam ich dość.
– Nie wiesz, jak to się stało? Proszę cię, Eryk, jesteśmy dorośli. Wszystko ma swoje konsekwencje, a ty wybierasz najłatwiejsze wyjście, zostawiając mnie z całym bałaganem – odpowiedziałam, a mój gniew tylko narastał.
– Julia, ja naprawdę chcę pomóc. Finansowo i... – próbował kontynuować, ale przerwałam mu, nie chcąc słuchać więcej.
– Wiesz co, może i lepiej, że to się tak skończyło. Przynajmniej wiem na czym stoję. A teraz wyjdź – powiedziałam, wskazując mu drzwi. Nie chciałam, aby widział moje łzy. To był koniec. Koniec złudzeń i pustych nadziei.
Cisza w moim mieszkaniu stała się niemal namacalna, a ja czułam, jak rozpacz powoli wypełnia pustkę, którą zostawił Eryk. W moim życiu pozostało jedynie echo jego obecności i puste obietnice. Wszystkie wspólne chwile, te ukradkowe spojrzenia i rozmowy do późna, teraz wydawały się być tylko złudzeniem.
Na początku jeszcze utrzymymaliśmy jakiś kontakt. W końcu przestał odbierać moje telefony. Wiadomości, które do niego wysyłałam, pozostały bez odpowiedzi. To bolało najbardziej. Byłam teraz całkiem sama, z dzieckiem w drodze, dzieckiem, które nigdy nie pozna ojca.
Kiedy moje dziecko przyszło na świat, było piękne i zdrowe. Spoglądając na małą, bezbronną istotkę w moich ramionach, poczułam mieszankę ogromnej miłości i strachu. Jakże ironicznie, to właśnie ta mała istota stała się moją siłą. To ona nauczyła mnie, że nawet w najtrudniejszych chwilach można znaleźć powód do radości.
Julia, 32 lata